wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdzial 23

 Rozdział dedykowany Agnieszce/Agnes :D ,za to ,że komentujesz i  w ogóle :*

Skuliłam się w kącie.Bałam się co za chwile może się wydarzyć.Kroki słychać było już na schodach do piwnicy.
-No,no piękna.Nieładnie szwendać się tak samej po ulicach.-zaśmiał się,był to ten najmłodszy z nich.
-Zostaw mnie!-po policzkach zaczęły spływać mi słone łzy.
-O nie płacz.-i znów się zaśmiał.
-Ku*wa.Zostaw mnie w spokoju.!-wrzasnęłam i stanęłam na równe nogi.
Ja tu nie mogę tak czekać aż mnie zabiją czy Bóg wie co.
Rozejrzałam się po piwnicy i w drugim ciemnym rogu tego obleśnego pomieszczenia zauważyłam jakąś metalową rurkę.Nie zważając ,że ten typek na mnie patrzy,podbiegłam do tamtego konta.Wzięłam do ręki obślizgły i brudny przedmiot.Odwróciłam się plecami do ściany i w tym samym momencie szubko zaczołam biec w jego stronę.Gdy byłam już na takiej odległości,że mogłam go walnąć po prostu wymierzyłam mu przedmiotem prosto w jego czułe miejsce.On tylko się skulił z bólu,dając mi tym samym dostęp do ucieczki.Nie wahając się,ani chwil pobiegłam schodami w gorę.Znalazłam się na wielkiej hali.Była pokryta wieloma grafitami.To była może i ta ostatnia szansa na ucieczkę i uratowanie swojego życia.Biegłam jak najszybciej by tylko mnie nikt nie złapał.Jest!Zaraz mi się uda!Już otwierałam drzwi gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek.Próbowałam się wyszarpać,ale to wszystko na nic.Był silniejszy.
-Co ty sobie wyobrażasz!-zaczął wrzeszczeć.
-Gówno cie to obchodzi!
-Nie odzywaj się tak do mnie!
-Będę się odzywać jak się mi podoba!-powiedziałam i splunęłam prosto na jego twarz.
-O to teraz przegięłaś.Nie myśl,że pożyjesz długo!-powiedział,po czym popchał mnie tak mocno do tej obleśnej piwnicy,że wywaliłam się.
-I spróbuj mi ku*wa uciec!-powiedział ,po czym poszedł na górę.
No i co ja teraz zrobię.Zaczęłam po cichu płakać.Skuliłam się w kącie,a twarz schowałam w rękach.
Byłam zmęczona na tyle by usnąć nawet tu.Było mi co raz to bardziej zimno.A nie zapominajmy,że jeszcze przed wczoraj byłam chora.Chyba mam gorączkę .

                                       ~~Z perspektywy Rosi~~
Dzwoniła do mnie policja,że mam złożyć jakieś zeznania czy coś.
Pojechałam więc z mamą na posterunek.
                                                  ***
-Zapraszam.-podeszła do nas jakaś policjantka,mówiąc mi tym samym,że mam iść z nią.
Zaprowadziła mnie do pomieszczenia,za dużym biurkiem siedział jakiś policjant.
-Dzień dobry.-powiedziałam.
-Witaj.Proszę usiądz sobie tutaj.-wskazał na jedno z krzeseł.
-Dziękuje.-i oczywiście usiadłam.
-Dobrze.Na pewno wiesz dlaczego cię tu wezwano.
-Tak.
-W takim razie odpowiedz mi na kilka pytań.
-Byłaś z Ley tamtej nocy kiedy ją porwano,prawda?-spytał.
-Tak.
-Jak do tego doszło ,że ją porwano? Powiedz wszystko od początku.
-Dobrze. Siedziałyśmy w salonie w domu Ley.Oglądałyśmy jakiś horror,no i on się skończył.Ley postanowiła,że pójdzie do ubikacji ,ale jak już była na przedpokoju to zgasło światło.Zaczęłyśmy panikować i Ley przybiegła do mnie.Oboje skryłyśmy się w ciemnym kącie salonu.Ktoś zaczął dobijać się do drzwi frontowych.Niestety zapomniałyśmy ich zamknąć na klucz,więc ten ktoś wszedł do domu.Chyba nas nie słyszał,bo nawet nie wchodził do salonu.Gdy od czekałyśmy chwile,a nikogo już nie było słychać,myślałyśmy ,że sobie poszedł.Ley postanowiła,że wyjdzie i sprawdzi.Nie zdążyłam nawet jej powstrzymać bo ona już była przy wyjściu z pomieszczenia.Wstałam,a że było ciemno to praktycznie nic i nikogo nie widziałam.Usłyszałam tylko jak Ley się z kimś szarpie i wrzeszczy.Chciałam jej pomóc ,ale ktoś mi to nie umożliwł.Zaczęłam się szarpać i wrzeszczeć,w pewnym momęcie walłam tego kolesia szklanką ktorą akurat miałam pod ręką.On poluzował chwyt dzięki czemu udało mi się wyszarpać.Pobiegłam do przedpokoju gdzie Ley próbowała się wyrwać z objęć tego kolesia.Biegnąc mocno chwyciłam ją za rękę dzięki czemu mężczyzna puścił ją.Podbiegłyśmy szybko do drzwi próbując je otworzyć.Czułyśmy za sobą tych mężczyzn,więc wybiegłyśmy szybko z domu i pobiegliśmy w stronę parku.Oni nadal za nami biegli.W pewnym momencie były dwie ulice i obie niestety pobiegłyśmy w inną.Gdy się spostrzegłam,że Ley ze mną nie ma było zapuzno.
-No dobrze.To wszystko czy jeszcze chciała byś coś dodać?-spytał policjant.
-Nie.
-No dobrze.To ja ci dziękuje.Gdyś coś chciała dodać to proszę byś przyszła i powiedziała.
-Dobrze do widzenia .-wstałam.
-Do zobaczenia.-powiedział policjant,a ja wyszłam na korytarz.Zauważyłam na nim moja mamę i Harr'ego.
-Cześć.-powiedział chłopak.
Było widać jak bardzo martwi się o swoja siostrę.Przecież nie ma się co dziwić,stracił ja na prawie 10 lat.A teraz mógł ją ponownie stracić.
-Hej.-uśmiechnęłam się do niego.
-Dowiedziałeś si czegoś o Ley?-spytała moja mama.
-Niestety,ale nie.Dzwonili,że mam przyjść tu.Może się czegoś dowiem.-powiedział Harry.
-Na pewno.-powiedziałam i usiadłam obok mamy.

                                          ~~Z perspektywy Leayny~~
Obudziłam się.Na początku myślałam,że to wszystko mi się śniło ale gdy rozejrzałam się po pomieszczeniu miałam pewność ,że to nie sen.
-O księżniczka się obudziła.-usłyszałam nad sobą głos tego obleśnego typka,a potem jego śmiech.
-Po co mnie porwałeś!Co niby z tego będziesz miał?!-zaczęłam wrzeszczeć na niego.Stałam na przeciw niego.Bałam się ale teraz nie mogę się wycofać.
-Kim ty niby jesteś,żeby tak się do mnie odzywać?!-zaczął po mnie wrzeszczeć,a jego oczy stały się czarne.
-Będę się do ciebie odzywać tak jak mi się podoba.!
-O nie!-chwycił mnie za nadgarstki tak mocno,że aż pisnęłam z bólu.
-Będziesz grzeczną dziewczynką?-spytał już spokojniej,ale nadal trzymał moje nadgarstki mocno.
Ja nic nie odpowiedziałam tylko splunęłam na twarz mężczyzny.
On ścisnął jeszcze mocniej moje nadgarstki,a jego oczy na nowo wypełniły się czernią.
Z moich oczu popłynęły łzy.
-Nie becz!Myślisz,że nie wiem ,że chciałaś uciec!?
-Puść mnie!-wrzasnęłam prosto w jego twarz.
-Nie!Chyba ,że przeprosisz!
-P..prz..przepraszam.-powiedziałam szeptem,na co on mnie popchnął na ścianę.Z sykiem upadłam na mokrą ziemię.On nie odpuszczał przywalił mi mocno w policzek z otwartej ręki.Łzy leciały mi po policzkach.On przywalił mi teraz w drugi policzek,zabolało jeszcze mocniej.
-I spróbuj jeszcze raz g*wniaro podnieść na mnie głos to porozmawiamy inaczej.
Zanim poszedł na górę kopnął mnie w brzuch,na co ja się skuliłam.
Gdy był już na schodach odwrócił się do mnie:
-Jesteś potrzebna mi do okupu.
No i poszedł.Teraz bolało mnie wszystko.Próbowałam wstać ale ból brzucha uniemożliwił mi to.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Musieliście trochę poczekać,za błędy przepraszam. Życzę udanego Sylwestra i byście się upili Piccolo ! :D Życzę szczęśliwego Nowego Roku.Mam nadzieję ,że przynajmniej pod tym rozdziałem pojawi się więcej komentarzy niż 5 . :)
Wika ;*****


piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 22

 Rozdział dedykujemy dla Ani M. ,no i dla czytających ;)
                                                               (puść TO )
 -O proszę,proszę.Kogo ja tu widzę.
Wystraszona odwróciłam głowę,z nadzieją ,że te słowa nie były do mnie.
-Czy ja cie znam!?-próbowałam powiedzieć to tak,by nie było słyszeć jak bardzo się boje.
Był to facet ,na oko miał z 40 lat.Jego postura?Gruby i nie za przyjazny z twarzy.
-Ty? Nie.Ale ja Cię znam i to wystarczy.
Chciałam uciekać ale on był szybszy i złapał mnie za nadgarstek i pociągnął.
-Puszczaj!-wrzeszczałam i próbowałam się wyrwać.
-Pomocy!-wrzeszczałam na całe gardło.

                                                   ~~Z perspektywy Harrego~~
-Hallo!?
Rozłączyła się.Co się dzieje?! Nie,ja muszę wrócić i dowiedzieć się co się stało.
Szybko wstałem od stolika i wybiegłem z klubu.
-Harry! Zaczekaj!-kogoś głos mnie zatrzymał.
Odwróciłem się i zobaczyłem biegnącą Clare.
-Czemu tak nagle wybiegłeś?-spytała zatrzymując się.
-Ley.Zadzwoniła do mnie ale nie dokończyła zdania tylko się rozłączyła.
-Jadę z tobą.
Szybkim krokiem poszliśmy do mojego auta.
                                                           ***
Drzwi były otwarte.Wszedłem  do domu,a tam... wszystko było porozrzucane.
-Poszukaj jej na górze,a ja tu.-powiedziała Clara,a ja od razu wiedziałem o kogo chodzi.
Pobiegłem na górę i przeszukałem każdy pokój,ale po Ley nie było żadnego śladu.
-Nie ma jej!-byłem poddenerwowany.
-Tu też.-powiedziała zmartwiona przyjaciółka. -Co teraz?
-Zadzwonię do jej przyjaciółki.-powiedziałem i wybrałem numer Rosi.
                                                        ***
-Dzięki.Pa-pożegnałem Ros.
Ros wróciła do domu,a Ley? Nie.
-Dobra zadzwoń do chłopaków,a ja jadę na policje.Ok?
-Dobra.-powiedziała Clara i już miała komórkę w ręce.
Szybko wsiadłem do auta,no i już po chwili jechałem drogą.Nie zważałem na to ile jest na liczniku.Chciałem by nic jej nie było,a to co się właśnie dzieje ,to tylko głupi sen.
No nareszcie dojechałem na tą policje.Wybiegłem z auta,zapominając go zamknąć.
Wbiegłem na komisariat,mówiąc policjantowi dyżurnemu,wszystko co się wydarzyło.No ale niestety,mówiłem za szybko więc policjant nic nie zrozumiał.
                                                    ***
Złożyłem zawiadomienie o porwaniu i teraz mam czekać.Jak mam czekać spokojnie,niewiedzonc co z moją siostrzyczką.
Wsiadłem do auta i musiałem się uspokoić i zacząć racjonalnie myśleć.Nie.Musze zadzwonić do rodziców i Gemmy no i niestety powiadomić ich co się wydarzyło.Ale jeszcze nie teraz.Musze dopiero coś się dowiedzieć co z nią,czy żyje.
Odpaliłem samochód i pojechałem do domu.Tam na mnie czekali zniecierpliwieni chłopaki z Clarą.
Opowiedziałem chłopakom to co już wiedziałem od Rosi.
Że mamy czekać!Gdy ja właśnie nie potrafię.
                                       (teraz puść TO)
                                  ~~Z perspektywy Leayny~~
Siedzę na zimne podłodze w kącie,gdzieś w obleśnej piwnicy,na obrzeżach Londynu.Prawdopodobnie w tej gorszej części,opowiadał mi Zayn,że w tej części jest naprawdę niebezpiecznie.
Siedzę tu sama,ale na górze słychać nie tylko tego faceta ale i innych.
Podsłuchałam trochę rozmowę:
- Dostaniemy z tego dużą sumę.
-Ale ty wiesz, w co się pakujesz.Nie w co się pakujemy?!
- Tak!
-A jak nas złapią?! To jest siostra znanego piosenkarza!
-Tyle razy to robiliśmy! Pamiętaj,że jak coś nie wyjdzie ,to ją zabijemy!
-Dobra.Jak co to będzie twoja wina!
O... oni mówili o mnie.
Było mi zimno,a tu było na dodatek mokro.
Już prawie zasypiałam w tym koncie,gdy usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach.
-Haha,to ta.-usłyszałam nad sobą śmiechy.
-Hahaha,mala piękność.
Popatrzyłam na nich,było ich czterech.Ten ,który mnie porwał,drugi tak samo obleśny,trzeci trochę młodszy od nich  ale z twarzy także niemiły,a czwarty to był o wiele młody.Nie był ani obleśny ani z twarzy niemiły.
Bałam się ich.Skuliłam się jeszcze bardziej jak by miało mi to coś pomóc.
Jeszcze chwile się śmiali,a potem wrócili do rozmowy na górę.
I co ja tu teraz zrobię?
Będę musiała spróbować uciec.
Znów zaczęli wrzeszczeć,podeszłam do schodów by lepiej usłyszeć.
-Nie!
-Jak nie!Musimy ją pilnować!
-Dokładnie,ale...
-Młody,ty się lepiej nie odzywaj!Ty będziesz ją dziś pilnował i wszystkie następne dni.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale!
Skończyli i słyszałam tylko ciche i oddalające się głosy.
Stałam tak jeszcze chwile i nasłuchiwałam,aż usłyszałam kogoś zbliżające się kroki.
Po cichu ale szybko wróciłam na swoje miejsce i udawałam,że śpię.
________________________________________________________________________
Hej. Jak tam po świętach?  Proszę dla czytających rozdzialik dodany. ;D
Jeśli czytasz to komentuj.A anonimki się podpisują.
Jak się wam rozdział podoba,jak chcecie osobiście z nami pogadać to napiszcie  w komentarzach ,że chcecie nasze prywatne konta ;) . Jak się wam podoba tło?
                                             

wtorek, 24 grudnia 2013

Uwaga :D

                                                                Merry Christmas

Wesołych Świąt spędzonych z rodziną.By były radosne i niezapomniane,pomimo tego ,że nie ma śniegu. ;*
 Udanego Sylwestra,byście wypili jak najwięcej picola. Szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia marzeń :D

                         Byście spotkali One Direction i jak najwięcej prezentów pod choinką :D
Wika i Olka :)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 21

                               (włącz TO)
Siedziałam przy tym laptopie długi czas.Znudziła mi się ta czynność,więc postanowiłam ,że zadzwonię do Roberta.
-Hej.-powiedziałam do komórki.
-Hej Ley.
-Przyjdziesz do mnie?
-Yhy,właśnie stoję przed drzwiami twojego domu.-powiedział,po czym się rozłączył.
Siedziałam w ciszy może jakieś 5 min.
Drzwi się uchyliły,a w nich zobaczyłam twarz mojego przyjaciela.
-Jak się czujesz.-podszedł bliżej łóżka.
-Bywało lepiej.-powiedziałam ,a chłopak usiadł obok mnie.

Czas minął dość szybko w towarzystwie Roba.Chłopaków nie było więc dobrze,że przynajmniej sama nie byłam.


 Leniwie,ale wstałam i zeszłam na dół.Otworzyłam drzwi i przedemną staneła moja przyjaciółka.
-No siemka,siemka.-powiedziała i jak gdyby nic poszła do kuchni nalać sobie soku.
-Robert!!-krzyknełam by chlopak mnie usłyszał.
-Co?!-odkrzyknął.
-Zejdź na dół!-powiedziałam i poszłam do zakazanej półeczki  z filmami Louisa.Wyciągłam American Pie.
Gdy weszłam do salonu ,siedzieli już tam Robert z Rosi i gadali.
-Mam film!-wżasłam i podbiegłam do telewizora.Włożyłam płytę i zasiadłam na kanapie.

Film powoli się kończył,a mnie brzuch bolał na tyle mocno ,że się wyprostować nie mogłam. To wszystko przez to ,że za bardzo się śmialiśmy.
Gdy jednak się skończył,my nadal się śmialiśmy.Napisałam do Harr'ego kiedy wrócą.Odpisał,że za chwilę rozpocznie się koncert,tu w Londynie.No ,a potem to jest jakaś impreza no więc szybko nie wróci.
Dzisiaj jest piatek wiec..
-Wiecie co?Może zostaniecie u mnie?-spytałam.
-Ok.-powiedziała Ros.
-Z chęcią ale umówiłem już się z taką dziewczyną.-powiedział trochę zakłopotany Rob.
-Nasz Robert się zakochał!-zaczełyśmy wrzeszczeć na cały dom i skakać.
-No dobra to o której to spotkanie?-spytałam.
-O 18.00.
-No to nie masz za wiele czasu.-powiedziała Rosi.
-A która jest?-spytałam równoczśnie z Robertem.
-Jest..17.45!-wykrzyczała Ros,a my jak poparzeni wstaliśmy.
Podbieglismy do drzwi frontowych.
-Robert idz już bo niezdązysz!-wżasnelam.
-Wiem,wiem!Pa dziewczyny!-no i pobiegł.
-No to co robimy?-spytałam.
-Hymm..może nakręcimy jakąś nową piosenkę?-spytała Rosi.
-No,nie głupi pomysł.
Poszłyśmy do pokoju Niall'a po gitarę i kamerę.
-No to co zaśpiewasz?-spytała Rosi.
-Może jakąś piosenkę One Direction?Np.Best Song Ever?-spytałam
-Całkiem dobry pomysł.Ałkustycznie?
-Yhy.
No i Ros włączyła kamęre ,a ja zaczęłam grać no i śpiewać.
Gdy skończyliśmy,Ros dodała filmik na YT.
Już po chwili pojawiły się komentarze od fanek 1D.Były one pozytywne,a liczba wyświetleń wzrastała.
Była już godzina 19.00 więc poszłam zrobić nam kolacje.Czułam się już całkiem dobrze i do żadnego lekarza nie muszę iść.
Zamowiłam pizze więc powinna przyjechac za około 30 min.
Znów poszłam do pokoju Louis'a.Po 1 ,po jakiś horror,a po 2 to odnieść komedie.
Jaki on tu ma syf.Jak przyjeżdża jego dziewczyna to jest pozornie czysto,a jak tylko co wyjedzie to ten syf na nowo powraca.
Wzięłam ,,Sierociniec'',no i zeszłam do salonu.Włączyłam film i ogladałysmy.W niektorych momentach chowałyśmy głowy w poduszki,a w niektórych nieogarniałyśmy go.
Gdy skończył się film ,a była 23.30 to postanowiłam,że pujdę do łazienki.Wstałam i już byłam na korytarzu gdy... zgasiły się światła.
-Ros!!!!!-zaczęłam krzyczeć,a przyjaciółka moje imię.
Pobiegłam po omacku do salonu i natrafiłam na kogoś.Zaczełam wrzeszczeć ale okazało się,że to Rosi.
Obie teraz siedzimy w ciemnym koncie w salonie.
Usłyszałyśmy walenie drzwi,a potem jak się otwierają.Serce zabiło mi mocniej ze strachu.
-I co teraz?-spytałam szeptem.
-Ni..niew..niewiem.
-Chyba poszedł.-po stwierdzeniu,że jednak nikogo nie ma,poszłam powoli i ostrożnie na korytarz.No ale chyba pożałowałam tego co właśnie zrobiłam,bo ktoś mnie złapał za ramie.Ja zaczęłam krzyczeć i wyrywać się.Ros zaczeła krzyczeć,co znaczyło,że coś się tam dzieje.Już po chwili przebiegła obok mnie,łapiąc tym samym za moją rękę.
Drzwi były otwarte wiec jak najszybciej wybiegłyśmy z niego.Czułyśmy jak to coś biegnie za nami.Chwile biegłyśmy razem ale były dwie ulice,no i obie pobiegłyśmy inną.Gdy się spostrzegłam było już za puźno.
Biegłam dalej,nawet się nie zatrzymując.Nadal sie bałam ale poprostu brakowało mi już sił.Zatrzymałam się i dopiero teraz zauważyłam,że nie wiem gdzie jestem.Próbowałam kila razy wrucić z tamtąd z kąd przyszłam,no ale błądziłam jeszcze bardziej.
Bez jakich kolwiek sił usiadłam na krawężniku chodnika.Chciałam zadzwonić do Harr'ego ale komórka zaraz padnie.Jednak nie zaszkodzi spróbować,wybrałam nómer do brata i próbowałam się z nim połączyć.
-Hallo?
-Harry!
-Co jest?
-Ja nie....
Bateria padła.No świetnie.Teraz to mnie nie znajdzie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!! ;D Sorki za wcześniejsze niedodanie rozdziału.No ale w tamtym tygodniu nawalili nam sprawdzianów no i po prostu nie było czasu.Mam nadzieję ,że się wam  ten rozdział spodoba.
Ps. Wesołych i radosnych Świąt.No i oczywiście szalonego sylwestra!
Jeżeli jutro czyli 24 grudnia,któraś z nas będzie miała czas to doda może świątecznego imegina (co wy na to?) Swoje opinie piszcie w komentarzach ;) <anonimki się podpisują>. Aaa i jeszcze jedno,jeśli ktoś by chciał popisać z którąś z nas osobiście,to napiszcie w komentarzach,a pod następnym rozdziałem dodamy nasze gg/ask. A jak się wam podoba nowy wygląd bloga?
Wika ;*





niedziela, 15 grudnia 2013

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 20

 ... Zeszłem na dół.Na kanapie 'siedzieli' chłopaki ciągle się przepychając.Siadłem jak człowiek,na fotelu i zaczeliśmy oglądać jakieś filmy.Gdy każdemu znudziło się oglądanie,była godz. 22.25 . Poszłem się umyć,a potem postanowiłem ,że sprawdzę jak się czuje Ley.
No i oczywiście tak zrobiłem.Zapukałem w drewniane drzwi ale nikt mi nie odpowiedział.
Powoli otworzyłem drzwi i zobaczyłem .. Ley siedzącą na parapecie od okna ze słuchawkami w uszach.Dokładnie się czemuś lub komuś przyglądała.Nie widziałem jej twarzy  bo głowę miała opartą o okno ale na pewno to coś zaprzątało jej główkę.Podszedłem do niej i lekko dotknąłem jej ramienia,na co ona zaaragowała szybkim odwróceniem się w moja stronę.Wyciągła z uszu słuchawki ale nic nie powiedziała.
-Idź już spać.-powiedziałem,a ona przytaknęła.

                                    ~~Z perspektywy Leayny~`
Harry wysezdł z mojego pokoju.Szczerze jak się czuje?Do du*y,jest mi tak słabo,że ledwo co wstałam z tego łóżka i dotarłam do okna.Ciągle kręci mi się w głowie.Dobra mniejsza z tym,jestem zmęczona.
Z ledwością wróciłam do łóżka i zasłam.
Rano obudziły mnie promyki slońca.Nie wstawałam bo uznałam,że jest jeszcze wcześnie.Wiecie co mi się śniło,emm chyba jednak nie chcecie wiedzieć. No dobra,chłopaki chasający po łące jako kolorowe jednorożce.Tsaa,ta moja wyobraznia.Jednak postanowiłam,że już wstanę,lecz chyba był to zły pomysł.Zakręciło mi się w głowie i z bólem głowy runęłam na podłogę.

                          ~~Z perspektywy Liama~~
Postanowiłem obudzić Ley na śniadanie.Zapukałem do drzwi:
-Ley wstawaj na śniadanie!-krzyknąłem i poszedłem do swego pokoju.
Wziołem z tamtąt komorkę i wyszłem znów wracając pod drzwi Ley.Od czasu kiedy pukałem do nich,ona jeszcze niewyszła.Postanowiłem,że zapukam i tak zrobiłem ale nikt nieodpowiadał więc powoli wszedłem do jej pokoju.No ale to co zobaczyłem,nie spodziewałem się.Podbiegłem do niej,była nieprzytomna.
-Harry!!-zaczołem się  wydzierać na cały dom.
Chłopak już po minucie pojawił się w drzwiach.
-No co się wydzierasz.-powiedział,ale po chwili zobaczył jaki był tego powód.
Szybko podbiegł do Ley.
-Zemdlała.-powiedziałem.
-Zauważyłem.-powiedział.
Prubowalismy ją odcudzić ale bez rezultatów.Byliśmy już co raz bardziej spanikowani.Dziewczyna zemdlała i po prubach obudzenia jej,niebyło żadnego znaku.
-Ona się nie budzi!-powiedział spanikowany Harry.
-Spokojnie,pomóż mi ją położyć na łóżko.Jeśli w ciągu 10 min. się nie obudzi,jedziemy z nią do szpitala.
                                            ~~Z perspektywy Leayny~~
Widziałam tylko ciemność.Dookoła sama ciemność.Próbowąłam otworzyć powieki ale bez rezultatów.Były jak przyklejone super glue.Słyszałam wszystko ale nie mogłam poruszyć żadną częścią ciała.Próbowałam chociaż ruszyć palcami u reki ale też bez zmian.
-Ley słyszysz mnie?-usłuszałam głos,o ile się nie myle to Liama.
Podjołam ponowną próbę,no ale znów bez zmian i tak trzeci,czwarty,piąty.
Byłam już zmęczona,podjete proby wychodziły mi kiepsko.Postanowiłam podjąć ostatnią próbę.
Z całych sił starałam się otworzyć chociaż oczy.Na początku bez jakichkolwiek rezultatów ale nie poddawałam się.
Mrógłam,jest!!!
Spróbowałam ponownie,tym razem otworzyłam całkowicie oczy.Z początku nie wiedziałam co się dzieje ale po chwili uświadomiłam sobie,że leże na łóżku ,a wokół zmartwione miny chłopaków.
-Ley!-przytulił mnie Harry.
Głowa bolała mnie jeszcze bardziej niż wczoraj,dlatego nawet nie próbowałam się zdobyć na najmniejszy uśmiech.
Chłopaki poszli,tylko został Harry.
-Jak sie czujesz?-spytał troskliwie
-źle-odpowiedziałam.
-Jeśli byś czegoś potrzebowała,po prostu zawołaj.Zaraz ci przyniosę śniadanie.
-Ok.-powiedziałam,a brat wyszedł.
Już po chwili wrucil z taca na której był talerz z kanapkami i  kubek z herbatką.
-Dzięki.-zdobyłam się jedynie na lekki uśmiech.
Chłopak wyszedł,a ja zjadłam to co mi przyniesiono.
NASTĘPNEGO DNIA:
Siedzę sobie przed laptopem.Już czuję się lepiej niż wczoraj.Chłopaki zabronili mi w ogóle wychodzić z łóżka,więc siedzę sobie właśnie w nim z laptopem.
Nudzi mi się,na facebook'u niema z kim popisać więc weszłam sobie na stronkę gdzie pisze się z przypatkowymi osobami.Zaczełam pisać z jakąś dziewczyną,że niby ja jestem chłopakiem ,który jest dobrym znajomym Justin'a  Bieber'a.No oczywiście taka podjarka tej dziewczyny co mnie rozbawiło.
Nie no,znudziło mi się z nią pisanie więc zakończyłam rozmowę po chamsku.
Tymrazem natrafilam na jakiegoś chłopaka ,który ma 19 lat.Ja natomiast zmieniłam sobie imię na Nicol'a Calder,która jest przyszłą choreografką tańca Hip Hop.Jest koleżanką Justin'a Bieber'a .
Śmiać mi się chciało i to bardzo z tego chłopaka,podał mi swojego facebook'a.Haha,jak on wygląda.Przyznał mi ,że pisze wiersze i miałam mu podać swojego facebook'a.Postanowiłam,że założę nowe konto i wstawię jakies zdjęcie ładnej dziewczyny na to konto i tak też zrobiłam.
Podałam mu to nowo założone ,na co on mi odpisał,że nie może napatrzeć się na nie.Oczywiście w śmiech.Rozmowa dalej jakoś się kręciła,temu chłopakowi grałam na emocjach.Zdziwił mmie jednak wiersz ,który mi napisał.W pewnej chwili nie chciało mi sie z nim pisać i niezwracałam uwagi na to co pisze,no i wpadłam.Napisałam,że pisze z nim ze szkoły tańca jak na początku pisałam z nim,że siedzę w domu.Chłopak napisał,że parówki właśnie je i się rozłączył.To było dziwne  i to bardzo.
_________________________________________________________________________
Hej! Dziś mikołajki.Niespodziewany rozdział został dodany dziś,no ale ,krótki i moim zdaniem nudny a waszym.? Dziś pisze sama-Wika :*
No to tak,w wcześniejszych rozdziałach nie zostały dodane wszystkie pokoje chłopaków.Może i mało ważne ale to dla tych ciekawych jak one wyglondają na blogu :)   ( są tylko te ,które nie zostały pokazane wcześniej)
Louis-pokój
Niall-pokój
Ze względu,że dziś są Mikołajki: coś :*
Komentujcie,to dla nas ważne.♥♥♥♥♥


                 

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 19

 Poszłam do salonu ale niedane było mi siąść i spokojnie pooglądać bo musiał zadzwonić mój telefon.
-Halo?-powiedziałam do komórki.
-Ley,załóż kurtkę bo zabieram cię na spacerek.
-Ehh,ale ja wole se posiedzieć ,a nie włóczyć się po Londynie.
-Ley,lepiej rusz ten twój zacny tyłek z sofy i rusz się otworzyć drzwi bo stoję i czekam.-rozłączyłam się i pobiegłam otworzyć Joshowi.
-Hejka.-powiedziałam i szybko pobiegłam do kuchni.
-Ja spadam,nara.-powiedziałam i wybiegłam do przedpokoju.
Założyłam kurtkę i zamkłam drzwi.
Chodziłam tak po uliczkach Londynu ,już dobre 2 godziny.
-Josh,ja chce usiąść.-nie powiem,że chciałam wracać do domu ale chłopak zabronił mi wracać.
-W takim razie chodź.-Powiedział i wskazał na park.
Szlismy jeszcze jakieś 5 min. ,aż dotarliśmy do dobrze znanej mi ławeczki.Nie było tam Nicholas'a,Steven'a ani Breyan'a.Usiedliśmy,ja zaczęłam patrzeć się przed siebie.
Cały świat to jeden wielki znak zapytania na który nie zawsze znamy odpowiedź.
-Ley?
-Hymm?
-Słucham mnie?-spytał Josh.
-Emmm , tak.
-Tak?No to w takim razie co powiedziałem wcześniej?
-Powiedziałeś cytuje słuchasz mnie?
-Ohhh no Ley.... A w sumie,nieważne.-powiedział i machnął rękom.
-Josh,masz papierosy?
-Emm,tak?
-Daj,plosee.-powiedziałam,prubując przy tym zrobic oczy kota ze Shreka.
-Ojj,no dobrze.-wyciągnął paczkę dobrze mi już znaną od dawna.
-Dzięki.-zabrałam jednego papierosa i zapaliłam.
Zaciągnęłam się dymem nikotynowym ,który podrażniał moje płuca.Jak mi tego brakowało.
Josh też zapalił.Po wypaleniu petów zrobiło mi się już zimno,a w ogóle to chmury nachodzą na niebo.Jak na Londyn przystało pewnie za chwile zacznie padać.
No i oczywiście chyba wykrakałam.Już po chwili z nieba zaczęła padać przezroczysta ciecz.
-Chodź.-powiedział Josh i szybko pociągnoł mnie w stronę domu.
Zanim dotarliśmy do niego,zmokliśmy do ostatniej nitki.Ubrania kleiły się do mnie,a gdyby tego było mało to teraz zaczeło mi byś jeszcze bardziej zimno.
Szybko wpadliśmy do domu.Na polu było już ciemno,a że chłopaków niebyło to i w domu także było ciemno.
Weszłam do salonu,a tam...
-Niespodzianka!!!-krzykneli wszyscy.
O jaaaa! Zdziwiło mnie to i to jak.Byli wszyscy.Był Nicholas,Steven,Breyan,1D i ich dziewczyny lub koleżanki oraz,Rosi,cała klasa ze szkoły i Robert.
Robert?
-Dziękuje.-powiedziałam.
-Idz się przebież .-powiedział mi Harry.
Ros poszła do mojego pokoju ze mną.Ubrałam to:

i zeszłyśmy na dół.Josh też był przebrany w TO.
Stojąc na dole wszyscy zaczęli śpiewać mi Sto Lat.
A z kuchni Zayn z Harrym wynieśli tort.
Jeju,był wspaniały.Skończyli śpiewać no i oczywiście zdmuchłam świeczki.
Tort był pyszny.
-No to teraz tańczyć!-wrzasnoł Louis.
Podeszłam do grupki osób,czyli : Roberta,Rosi,Nicholas'a,Steven'a,Breyan'a.
-Hej.
-Hejka.
-Hej młoda.-powiedział Robert i przytulił mnie.
-Robert.-zaśmiałam się.
Tańczyliśmy,śmialiśmy się,aż do czasu gdy wszyscy zaczeli się zbierac do swych domów.
Ros i Robert mieli zostać u mnie.Ale po tym co zobaczyłam,nasza grupa się powiększy.Ros siedziała na kanapie z Bryanem i gadała z nim,śmiejąc się przy tym.Przecież oni się nie lubili.
Może Josh też zostanie?
-Josh,zostaniesz z nami u  mnie?-spytam go.
-Hymmm..moge.
-Fajnie.
Tańczyłam z nim jeszcze chwile.
Była godz.22.34. więc wszyscy poszli do mojego pokoju bo nikt nie był jeszcze zmęczony.
Puściliśmy Laleczkę Chucky.
Zabranie filmu z jak to mówił Louis jego zakazanej filmowej półeczki było chyba dobrym pomysłem.
Ten film był straszny,a że obok mnie siedział Josh,to co chwile kryłam głowę w jego bluzkę na co on się śmiał.No i tak nam minęła noc,aż wszyscy zaśli.
Rano obudziłam się  na podłodze wtulona w Josha,Rosi w Breyan'a,a Roberta nie było.Obudziłam Josha i zeszliśmy na dół,chłopaków nie było bo dziś mieli mieć koncert  w Londynie.Zadzwoniłam do Roberta i okazało się,że poszedł się spotkać z jakąś znajomą.Od kiedy on ma w Londynie znajomych?A mniejsza z tym.Dla naszej czwórki zrobiłam naleśniczki z polewą czekoladową.
Zjedliśmy i postanowiliśmy posprzątać to czego chłopakai niezdążyli sprzatnąć po moich urodzinach.
Pożegnałam się z przyjaciółmi i poszłam siąść do salonu.Głowa zaczęła mnie niemiłosiernie boleć.Poszłam do kuchni po jakieś tabletki przeciw bólowe,ale one nic nie pomogła.Siadłam z powrotem w salonie.Było mi co raz to zimniej,wzięłam koc i poduszkę.Włączyłam telewizor na nickelodeon i położyłam się.Głowa bolała mnie jeszcze bardziej niż wcześniej,a dreszcze nie dawały mi spokoju.

                                            ~~Z perspektywy Harrego~~
 Koncert niedawno się skończył.Właśnie musimy pod przymusem Niall'a iść z nim na zakupy.
Cudem,dziś blondasek był zdecydowany w sprawie jedzenia i zakupy poszły sprawnie.
Właśnie parkujemy na podjezdzie.Czy tylko Niall jest tak nieogarnięty w sprawach jedzenia?
Wszedłem jako  ostatni zatrzaskując drzwi nogą  bo ręce miałem zajęte przez torby z zakupami.
-Ciii.Ley śpi.-powiedział do mnie Liam.
Odłożyłem zakupy na blat kuchenny i poszedłem do salonu.
Ley leżała skulona pod kocem.Ale chwila,czy ona miała gorączke?Sprawdziłem i faktycznie miała.Pewnie się wczoraj przeziębiła przez ten deszcz.Zaniosłem ją na górę,do jej pokoju.
Zszedłem na dół do chłopaków....
____________________________________________________________________________
Hej!! Tym razem sama Wika ;) Uwielbiam kończyć w jakiś momentach. ;* Ale ten rozdział i tak jest nudny ;(
Hymm,no to tak...Mile widziane komentarze z waszymi opiniami czy rozdział się podoba czy nie.
Wika ♥

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 18

Siedzę właśnie u siebie w pokoju.Ktoś zapukał do drzwi.
-Chodz,kolacja.-był to Harry.
Otworzyłam drzwi i zeszłam do kuchni.Przy stole siedzieli już wszyscy.No i  oczywiście szlachta przyszła na końcu.Zajęłam miejsce na tronie i popatrzyłam odruchowo na Nialla.Haha,ten chłopak potrafi tyle tego zjeść,a wcale nie grubnie.
Wzięłam może z trzy kanapki  i miałam dość.O jacie!Zapomniałam bym o tym małym kotku.
-Hej Klakierku.-wzięłam kotka na ręce.
-Gemma,ty już jutro wyjeżdżasz?-spytał Harry.
-Tak.Lukas pewnie się już za mną stęsknił.-powiedziała.
Wstałam od stołu i poszłam do salonu obejrzeć coś.Siedziałam sama w spokoju w salonie i oglądałam.No ale musieli wparować chłopaki.Porozsiadali się na kanapie.O jezuuuu!!! Super siedzę między Zaynem,a Louisem.Normalnie face plam.Oni usiedzieć w spokoju nie potrafią,popatrzyli się na siebie i zaczęli się przepychać w czego skutku spadłam ze sofy.
-Debile!!-wrzasnęłam po nich,upss po polsku.
Popatrzyli się na mnie ,a ja nic sobie z tego nie robiłam.Wstałam i poszłam do swego pokoju.Wzięłam z niego piżamkę i poszłam się wykąpać.
                                 ~~Następny dzień po lekcjach  domu~`
-Pa Ley-powiedziała Gemma,żegnając się ze mną.
-Pa.-przytuliłam się.
Siostra pożegnała się ze wszystkimi no i niestety pojechała.
Poszłam do siebie do pokoju.Usiadłam na łóżku z laptopem i weszłam  na facebook'a.Popisałam z stara paczką z polski,może i bym pisała dalej z nimi ale do pokoju zapukał Harry.
                                     ~~Z perspektywy Harrego~~
Musiałem z nią porozmawiać.Przecież to co się wydarzyło nie może tak sobie iść w zapomnienie.
Zapukałem w drzwi jej pokoju.
-Czego?-usłyszałem głos Ley.
Wszedłem do pokoju :
-Chciałbym z tobą porozmawiać.
-Yyy .. ok?
Usiadłem obok niej i zacząłem rozmowę.
                                     ~~ 30 min. puzniej~~
-Ja... ja ..nie wiem.-lej zaczęła płakać.
Przytuliłem ją,nie chciałem zbytnio zaczynać tego tematu no ale musiałem.
-Ley,dobrze już, nic się nie stało.Ciiii.-siostrzyczka trochę się uspokoiła.Podniosła głowę i popatrzyła na mnie.
-Przepraszam.-powiedziała i znów się do mnie przytuliła.
Po około 15 min. wyszedłem z jej pokoju i poszedłem do siebie.Miałem porozmawiać z Clarom na skeypie.
                                   ~~Z perspektywy Leayn'e~~
Napisałam do Rosi ,że za około 10 min. będę u niej.
Weszłam do pokoju Harrego i  zauważyłam ,że z kimś rozmawia.Podeszłam do jego laptopa i zobaczyłam,że z Clar'a.
-Hej.-powiedziałam do kamerki.
-Hej Ley.- odpowiedziała.
-Harry ja idę do Rosi.Wrócę przed 21.Pa-powiedziałam.
-Ok,pa.
Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę domu Ros.
                                                   ***
-No to co Ley?Może nagramy jakąś piosenkę?
-Noo,dobra.-zgodziłam się.Nie miałam innego wyboru bo Ros męczyła mnie tym już od tygodni.
Po długiej naradzie ,która piosnke wybrac.Wybraliśmy piosenkę James'a Arthura Impossible.
Po zaśpiewaniu,Rosi odrazu dodała to na YouTube.
 Wyświetlenia w szybkim tempie się powiększały.
No i tak nam minął czas.Większa część tego czasu to było wspominanie i śmianie się z naszych zdjęć.
Ten czas tak szybko mija,że gdy sie popatrzyłam na zegar na biurku Rosi,to była godz. 22.27.
No super!Szybko wstałam z łóżka.Pożegnałam się z moja BFF i jej rodzicami.Szybko wybiegłam do domu.
Gdy zdyszana stałam przed drzwiami domu ... to nieszło ich otworzyć.Co jest?
Nie miałam przy sobie kluczy od domu,a komurke zapomniałam u Ros.Zaczełam dzwonic na dzwonek,ale nic.Waliłam w drzwi i znów nic.Może dzwoniłam i waliłam tak z 15 min.
Dałam sobie z tym spokój i usiadłam na podeście.Nie no chciało mi się spać,a ci to by mogli by sobie umyć te zasr*ne uszy.
Oprzyłam się o ściane,a oczy powoli same mi sie zamykały.Nagle drzwi się otworzyły,a w nich stał Harry.
-Ku*wa,ja tu dzwonie,wale.A wy nieraczycie mi przyjść otworzyć tych drzwi!!.
-Było trzeba przyjść punktualnie.-powiedział,a ja chciałam już przejść,ale :
-Nie.Zapamietaj sobie to,że jeśli raz się spuznisz pogadamy inaczej.A teraz wchodz.-powiedział i mnie wpuścił.
Weszłam,a wszyscy siedzieli w salonie,ja jednak pobiegłam na górę.Wziełam piżamę i poszłam się umyć,a potem spać.
Następnego dnia:
Wstałam punktualnie o 7.00.Poszłam do łazienki,umyłam zęby i ubrałam się w to:
Włosy spiełam w luznego koczka.Zeszłam na dół.Nikogo niebyło.Weszłam do kuchni zobaczyłam na stole karteczkę
Pojechaliśmy na wywiad.Całuski Harry.
Wzięłam z lodówki tylko karton z nektarem bananowym.Mój ulubiony.
Siadłam przy wysepce i zaczełam wypijac zawartość kartonu.
W pewnej chwili do kuchni wszedł Klakier.Podszedł do swojej miseczki w której już znajdowała się karma.Harry uwielbia tego kotka.Achh,on w ogóle lubi koty.Wstałam z krzesła karton odłożyłam na blat.Pogłaskałam kotka na do widzenia.Założyłam kurtę wiosenną.
Na uszy założylam słuchawki i pusciłam moją ulubioną plejlistę i wyszłam z domu.
Kiedy stałam juc pod domem Ros,ona właśnie wychodziła,a w ręce trzymała moją komurke.
-To chyba twoje i hej.-powiedziała i podała mi moje urządzenie.
Po lekcjach:
-Wiesz co Ley.Ja muszę iść paaa.-powiedziała Ros i beze mnie poszła gdzieś.
No nic sama wruciłam do domu i tak było do pewnego dnia.
17 kwietnia:
Obudziłam się o 12.25 .Dziś moje urodzinki i wolnu dzień od szkoły czyli piątek.A dlaczego wolny? Ponieważ z dyrektor szkoły uznał,że da nam wolne ze względu na moje urodziny....Nie no.Wolne mamy ze względu na jakis wazny konkurs w naszej szkole.
W piżamce zeszłam na dół.Chłopaki jedli śniadanie.Cała zadowolona weszłam do kuchni.
-Hej!-powiedziałam z wielkim bananem na twarz.
-Hej młoda.Co taka zadowolona?-spytał Zayn.
-Jak to?Ty niewież?-spytalam,a oni zrobili zdziwone miny.
-Yyy,my wszyscy nie wiemy.-wtrącił się Liam.
-Ok?-grrr,jak oni mogli zapomnieć o moich urodzinach.Jak były urodziny Harrego to kupiłam wypasiony prezent i jako pierwsza złożyłam mu życzenia i w ogule.
A oni?! Wszyscy zapomnieli.Nie byłam głodna,choć Harry kazał mi coś zjeść.Ja natomiast olałam jego słowa,nie chce być jeszcze bardziej gruba i tak powinnam schudnąć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!!! Ze względu,że właśnie w tym momencie leci 1D Day ,rozdzial został zakończony w tym momencie.
Oglądacie? :D Za jakiekolwiek błędy przepraszamy i oczywiście mile widziane komentarze,bo to one motywują do dalszego pisania. ;*
Tak,tak.Napisałyśmy,że jeśli będzie 5 komentarzy to dopiero wtedy dodamy następny rozdział.No ale wena rozpiera ;D ;*

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 17

   Rosi poszła do domu,a ja zostałam sama.Harry od czasu kiedy się obudziłam,nie przyszedł.
A mniejsza z tym,spytam się Gemmy.Właśnie dziś ma do mnie przyjść.

-Hej młoda.Jak tam?-spytała.
-Jak widzisz.Było by lepiej jak bym mogła z tond wyjść.
-A właśnie miałam zajść jeszcze do twojego lekarza prowadzącego.
-Ok,to idź.-powiedziałam,a ona wyszła.

                               Tydzień Później :
-I jak gotowa?-spytała Gemma.
-Tak.-powiedziałam i wstałam z krzesełka.
-No to chodź.-powiedziała i wyszłyśmy ze szpitala.
Już po 10 min. byliśmy pod domem.
Gemma zatrzymała samochód na podjeździe.
-A gdzie tak w ogóle jest Harry?-spytałam.
-W trasie.-powiedziała i wyszła z auta.
Ja natomiast poszłam do domu gdy moja siostra gadała z kimś przez telefon.
Weszłam,ściągłam buty i poszłam do siebie.Niby normalna codzienność, a za każdym ruchem ja przypominałam sobie to wszystko,co wydarzyło się tamtego dnia.Kiedy to chciałam zakończyć swoje życie.Popatrzyłam na swoją rekę.Był na niej biały bandaż,a pod nim blizny które będom mi przypominały o mojej próbie samobujczej.Jestem dowodem na to,że człowiek potrafi zranić i to bardzo.Same słowa wypisane na kartce czy w komentarzu potrafią tak zranić jak nóż wbijany w serce.
Gdy ocknełam się ze swoich myśli,zauważyłam ,że siedze na podłodze oparta o drzwi mojego pokoju.
Wstałam i rozejrzałam się po nim.Musze iść się przejść.
Przebrałam sie w luźniejsze ciuchy:
i zeszłam na dół.W kuchni gotowała coś Gem.
-Ja idę się przejść.Pa.-powiedziałam i chciałam już wychodzić gdy :
-O której wrucisz?
-Za 2,może 3 godziny.Pa.
Wyszłam,na uszy założyłam słuchawki puszczając sobie tą piosenkę :kliknij na to i czytaj dalej
Szłam sobie londyjskimi uliczkami,aż dotarłam do parku.Z dala ominełam miejsce gdzie siedzą zazwyczaj moi byli przyjaciele.
Usiadłam sobie na ławeczce niedaleko boiska do nogi.
Chwile są po to by ich nie marnować tylko żyć najlepiej jak sie potrafi i iść dalej.Pod prąd niż inni i poprostu być szczęśliwym.Ciekawe co by bylo gdybym umarła?Gdyby mnie nie odratowali?Czy Josh by tęsknił,czy może był by z tym plastikiem?
Dalsze rozmyślenia przerwał mi ktoś. Zasłonił mi oczy.
-Zgadnij kto?-powiedział,a ja od razu wiedziałam.Może i było to mile ale niee!
-Daj mi spokouj,Josh!!!!-zaczełam na niego krzyczeć.
-Nie.Co ja ci zrobiłem?-spytał spokojnie.Usiadł obok mnie i czekał na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony.
-To wszystko przez ciebie i tego twojego plastika!Proszę bardzo!-poczułam jak po moich policzkach spływają łzy-Weź sobie ją,a mi dajcie spokój!-Niewytrzymałam,uciekłam.
Biegłam jak najszybciej mogłam.W pewnym momencie coś,a raczej ktoś złapał mnie w tali i dzięki temu zatrzymał.
-Puść mnie!!-zaczęłam się szarpać.
-Nie!-odwrucił mnie przodem do niego.
-Proszę spokojnie.Co ci zrobiłem.-powiedział i zaprowadził mnie do najblizszej ławeczki.Usiedliśmy :
-Proszę.Powiedz mi.Proszę.-powiedział i delikatnie pogładził mnie po policzku.
-Ja...ja...zostaw mnie.-odwróciłam się do niego tyłem,ale on nie dawał za wygraną.Odwrócił mnie do siebie przodem i przytulił.W jego ramionach czułam się bezpiecznie.Po pewnym czasie odważyłam się opowiedzieć mu wszystko.On był tym faktem bardzo zdziwiony i powiedział mi,że nic ale to nic nie łączy go z tą Chloe.
Ja mu uwieżyłam,bo jak mu nieuwieżyć.Jesteśmy przyjaciółmi tak jak kiedyś.
       (włącz to)
-Chodź,przejdziemy się.-wziął mnie za rękę.
Szliśmy wśród drzew podświetlanych przez słońce.To wszystko było takie piękne.
Nie obyło się bez zdjęcia zrobionego przeze mnie i Josha.
Całą drogę prowadził on,a ja po prostu szłam za  nim.Byłam ciekawa co chce mi pokazać.Droga z nim wcale mi się nie dłużyła,wręcz przeciwnie... było bardzo... Zajeb*ście! Mamy wiele wspulnych tematów.Pierwszy raz ,wyszlam na spacer sama z Joshem.On jest taki opiekunczy,zabawny ,a zarazem słodki.
Doszliśmy do...

przepięknego miejsca.
-To będzie nasze miejsce.-powiedział,po czym wyryliśmy na korze drzewa nasze inicjały.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy.Niestety musiałam wracać,bo było już puźno.Gdyby był Harry,to miałam bym pszesrane.Josh odprowadził mnie pod same drzwi i pożegnał.Hahaha,jak to powiedział wolał się upewnić czy przypadkiem nic mi się niestanie.Haha,wątpie żeby auto przejechało mnie na chodniku prowadzącym do drzwi wejściowych.No ale no cusz,logiki Josha nieogarniesz.
Weszłam do domu...... a tam ....
-Leyyyy!!!!!!!-zaczeli mnie przytulać,chłopaki?Ale przecież oni byli w trasie.?
-Eeee,hej?-powiedziałam gdy mnie już puścili.
-Jacie,jak się nie mogłem doczekać,by zobaczyć jak się czujesz.-powiedział Harry.
-Jak się czujesz?-spytał Niall.
-Dobrze.
-To dobrze.-powiedział Liam.
-Tsaa,super.Wyminęłam ich i poszłam na górę do swego pokoju.Drzwi zamknęłam na klucz by któryś z tych pacanów nie próbował tu wejść.
#############################################################################
No Hejka!! :D     Dodajemy rozdział ale krótki,ponieważ nie było 5 komentarzy .No ale były 4 ;D.
Wchodzi was sporo a komentuje mało,bardzo mało.
Jeśli chcecie następne rozdziały to komentujcie.  5 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ.
Ps. Anonimki się podpisują ;**
Ola i Wika ;)

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 16

-Hej.-powiedziałam pół głosem.
-Co? ..Co ja tu.. tu robię? Kim..Kim ty jesteś?-spytała,tak jak by była wystraszona.
-Jesteś w szpitalu,a ja jestem twoją siostrą.Pamiętasz mnie,Gemma?-spytałam,a ona popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
Nie wiedząc o co chodzi,poszłam po lekarkę Ley.

                                                    ***
-Ley,poznajesz tą dziewczynę?-wskazała na mnie - To twoja siostra.-powiedziała lekarka.
 -Nie.Ja jej nie znam.-powiedziała Leayna.
-Dobrze.-powiedziała i podeszła do mnie.
-Twoja siostra była długo w śpiączce.To normalne.Ona odzyska pamięć ale to może potrwać,a nawet może odzyskać ja za 10 min.Po prostu potrzeba czasu.-powiedziała i wyszła z sali.
Z powrotem usiadłam na krzesełku,a Ley przyglądała mi się.
Siedziałyśmy w ciszy może tak z godzinę,aż do czasu gdy przypomniałam sobie,że musze jeszcze pojechać do domu i zawitać na chwilę u Rosi Wilson.
-Wiesz co Ley,ja muszę pojechać do domu ale postaram się jeszcze dziś przyjechać do ciebie.Gdyby mi się nie udało to przyjadę jutro.
Pożegnałam się z siostrzyczką i pojechałam od razu do domu Rosi.
    
                                         ~~Z perspektywy Rosi~`
Siedziałam właśnie w salonie oglądając różne filmy.Dalszą czynność przerwał mi dzwonek do drzwi.Ponieważ nie było rodziców,ja musiałam otworzyć,a co za tym idzie WSTAĆ.
Otworzyłam drzwi,a przede mną stała Gemma.
-Wchodź.-powiedziałam po czym wpuściłam dziewczynę.
-Hej Rosi.-przywitała mnie.
-Hej.Co u niej ?-spytałam,nie dałam rady odwiedzić przez ostatni tydzień Ley.Za dużo obowiązków i jeszcze przyjazd pewnej osoby.
-Ley dziś się obudziła,niestety jak na razie straciła pamięć.Jej stan zdrowia się polepsza ale nie jest wiadome kiedy wyjdzie ponieważ to nawet widać.Jest po prostu jeszcze za słaba.
-Ok,to ja dziś do niej jeszcze wpadnę,a ty jutro.Ty i tak większy czas spędzasz w szpitalu.
-Ok,ja i tak muszę załatwić kilka spraw.Za niedługo przecież przyjeżdżaja chłopaki z trasy.
-Ok,no to pa.-powiedziałam.
-Pa.-powiedziała Gemma i wyszła.
Ja natomiast wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce.Bo przecież ja 'tylko odpoczywam',a nie ,że wole oglądanie tv od wymigania się od lekcji.
Znów moje hobby przerwał dzwonek do drzwi.Ten ktoś nie potrafi uszanować tego,że ja właśnie 'odpoczywam'. Jakoś zwlekłam się z sofy i zaszłam aż pod same drzwi.Dla mnie to i tak wyczyn,niech się cieszy ten jak na razie anonimowy koleś.Wcale nie musiałam otwierać drzwi,tylko po prostu zignorować tego kogoś.
Otworzyłam drzwi,a moim oczom ukazał się kto.. Josh.
-Co chcesz?-spytałam nie zbyt miłym tonem.
-Słuchaj nie chcę się z tobą kłócić.Co się stało z Ley?Trochę się o nią martwię.
-Nie no,trochę się o nią martwisz?!No co nie masz z kim zapalić papieroska.No sorry,ale przez pewien czas jej nie zobaczysz.-już chciałam zamknąć drzwi ale jednak Josh ma więcej siły ode mnie i przytrzymał drzwi.
-Gdzie ona jest?Proszę powiedz mi.-powiedział wciąż spokojnym głosem.
-Jest w szpitalu. Św.Elżbiety. Cześć.-zamknęłam drzwi,nie zbyt go lubię i nie zapowiada się na to bym go polubiła.
Ubrałam na siebie buty,ciepłą bluzę i wyszłam z domu zamykając go na klucz.
                                        ***
 Siedzę właśnie w sali z Ley.Ona faktycznie nic nie pamięta.
-Czekaj,czekaj.Mówiłaś mi ,ze jestes moją najlepszą koleżanką.?-powiedziała do mnie,czyżby sobie coś przypominała?
-No tak.-powiedziałam.
-Coś sobie przypominam.-powiedział,a ja się uśmiechłam.
-Ley,tak sie cieszę.-przytuliłam ją na co ona się uśmiechła.
Nagle drzwi zaskrzypiały,a do sali wszedł ...... Josh.
-To ja może was zostawię.-powiedziałam i od razu wyszłam z sali.

                                             ~~Z perspektywy Leayny~~
-Po co tu przyszedleś?-spytałam i w tym samym momecie przypomniałam sobie słowa tej całej Chloe,że mam zostawić Josha bo jest jej.To przez nią i jego świat mnie znienawidził,a ja wcale nic nie zrobiłam.
-Ley .. ja...ja przyszedłem do ciebie bo....-przerwałam mu.
-Bo co?!-byłam na niego zła,po co tu przyszedł,niech lepiej idze do tej swojej Chloe,a mnie niech zostawi w spokoju.
-Bo.. ja... martwiłem sie o ciebie.Dopiero dziś dowiedziałem się,że jesteś w szpitalu.Nic nie wiem więcej.-usiadł na miejscu Rosi i chciał chwycić moją rękę ale ja ją odsunełam i zdołałam wydusic  z siebie jedyne :
-Wyjdz.-powiedziałam,a on popatrzyl na mnie zawiedziony.
-Alee Ley.
-Wyjdz! -powiedzialam,a chłopak wykonał moje polecenie i ..wyszedł.
Z jednej strony cieszyłam się,a z drugiej po tych słowach ,które wypowiedziałam było mi smutno.
Nie myślałam długo,bo do sali weszła Ros.
- Co chciał?-spytała i usiadła obok mnie na łóżku.Pamiętam gdy miałyśmy po 8 lat.Każdy wieczór siadałyśmy na łóżku i zwierzałyśmy się sobie,nawet z tych  nudnych i nieciekawych spraw.Dla nas kazdy temat miał jakieś znaczenie.
-Podobno chciał się zemną zobaczyć.Mam go dosyć i kazalam mu wyjść.
-Ale Ley,ty bys go niewygoniła bez przyczyny.Czy to ma związek z tym,że się pociełaś?-popatrzyla na mój nadgarstek.
-Tak,niestety.Pamiętaż ta sytuacje gdy szłysmy ze szkoły i zaczepiła nas ten plastik.To właśnie od tego sie zaczeło.Gdy w domu weszłam na laptopie na jakąś stronkę plotkarską,to na głwnej było na temat mnie i tego jak to ,żekomo ja zaczepiłam ta Chloe i jej przywaliłam jako pierwsza,ale to i tak nie najgorsze.Najgorsze były hejty pod tym całym zdażeniem.To było coś okropnego,ja tego niewytrzymalam po prostu .. niewytrzymałam.-Zapczełam płakać,a Ros mnie przytuliła i zaczeła pocieszać.
-Spokojnie,wszystko co powiedziałaś zostanie między nami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!! Tak ,wiemy.Krótki ale dla tych co czytają pocieszenie,postaramy się dodać następny gdzieś około soboty ;) jeśli :
Ps.  5 komentarzy = następny rozdział.
Anonimki się podpisują. ;D

piątek, 8 listopada 2013

Rozdzial 15

                                                 Ten rozdział dedykujemy Ani M. ;*
                     (klik na to)
                                                    ~~Z perspektywy  Harrego~~

Siedziałem na niewygodnym szpitalnym krześle,czekając na jakąkolwiek wiadomość od lekarza.
Nie wiem która była godzina,ale na pewno coś około 04.00.Sprawdziłem to na telefonie i faktycznie była ta godzina.Chłopaki pojechali do domu,bo dziś mamy wywiad na którym mnie nie będzie.Ważniejsza jest moja siostra.
  Siedząc tak,usłyszałem czyjeś ciche kroki,które z każdą chwilą stawały się coraz to głośniejsze.
-Harry.-usłyszałem głos.... Gemmy.
-Co..co ty tu robisz?-spytałem.
-Mówiłam ci że przyjadę.-powiedziała z uśmiechem,który miał mi dodać otuchy,ale niestety  nie dodał.
-A no tak.Wiesz co,kiedy przyjechałaś?-spytałem.
-Przed chwilą,od razu pojechałam tutaj.
-To w takim razie jedz do nas.Chłopaki są,więc ci otworzą.
-Harry.Pojadę,jeśli ty także.
-Ale..-przerwała mi.
-Nie ma żadnego ale.Jedziesz ze mną.Wcale jej nie pomożesz tym,że jesteś nie wyspany.
-Ale,no dobra.-powiedziałem i wstałem ze stołka.

Dojechaliśmy do domu i nie budząc chłopaków weszliśmy po cichu do domu.Powiedziałem Gemmie,by się rozgościła na razie u mnie.
Ja natomiast położyłem się sofie w salonie.Nie mogłem długoooo usnąć.
Obudziłem się,a deszcz padał,waląc o okna.
Wstałem i okazało się,że jest już po 12.00 .
Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się.Gemma spała więc nie miałem zamiaru jej budzić.
Zszedłem na dół i postanowiłem sprawdzić laptopa Ley,bo może właśnie stamtąd dowiem się dlaczego to zrobiła,pocięła się.Wszedłem na historię i zaciekawiła mnie jedna ze stronek,a mianowicie jakaś strona plotkarska.Kliknąłem i ukazała mi się Ley.Obejrzałem filmik i przeczytałem wszystko,a komentarze były okropne.Teraz już wiem dlaczego to zrobiła.Na razie nie będę nikomu o tym mówił.Porozmawiam o tym,jak Ley już się obudzi.
  Zamknąłem laptopa i pojechałem do szpitala.

                                                    ***
Stałem chwile na korytarzu,a już po chwili obok mnie stanęła pani lekarz  prowadząca.
-Jej stan jest jak na razie stabilny,ale jak pan poszedł musieliśmy reanimować Leayne.
-Dziękuje.
Wszedłem do sali,a na środku pomieszczenia stało łóżko na którym leżała ... moja siostrzyczka.
Była bardzo blada,a na dodatek taka bezbronna.Była poprzyczepiana do wielu urządzeń,które irytująco pikały.
Siadłem na krzesełku i wpatrywałem się w nią.
-Nie możesz umrzeć.Musisz byś silna .
Nagle do sali weszła Gemma .Wzięła drugie krzesełku i usiadła po drugiej stronie łóżka
Siedzieliśmy w takiej ciszy,aż do momentu w którym weszła pielęgniarka wraz z lekarką.
Kazali nam wyjść,ponieważ muszą zmienić opatrunek i podać jakieś zastrzyki.
Może po jakiś 10 min. z sali wyszła pielęgniarka,a za nią pani lekarz.
-Wasza siostra jest w stabilnym stanie.Z pewnością, teraz jej stan będzie się poprawiał.Trzeba być po prostu dobrej myśli.-powiedziała,po czym odeszła od nas,a my znów weszliśmy do sali.Znów ta cisza,która została zakłócona skrzypnięciem drzwi.Odwróciłem się,a tam stali chłopaki.
Weszli i od razu podeszli do nas.Ich twarze były zmartwione.
Posiadali gdzie mogli i :
-Harry,pamiętasz ,że jutro wyjeżdżamy w trasę?-powiedział Liam.
-Tak,pamiętam.-powiedziałem zasmucony faktem ,że nie mogę tu siedzieć przy Ley i patrzeć jak wraca do zdrowia.Trasa ma potrwać przez 3 miesiące.
-Gemma.Zajmiesz się Ley.Prawda?-spytałem siostry.
-Tak.O której jutro wyjeżdżacie.-spytała nas.
-Emm,lot mamy na 5.10  rano.-powiedział Zayn.
-Dobra,ja nic nie mówię ale jest już 22.00-powiedziała,informując nasz Gemma.
-Wiecie co,może lepiej się zbierajmy,bo ty Harry,musisz się jeszcze spakować.-powiedział do mnie Louis.
-Dobra ,to wy już idzcie do samochodu,a ja tam zaraz przyjdę.
Chłopaki opuścili sale.
-Gemma idziesz?-spytałem.
-Nie,ja zostanę.Przyjedz tylko jutro się pożegnać.-powiedziała,a ja pożegnałem się z nią.
-No pewnie ,że przyjdę się z wami pożegnać,papa.-powiedziałem i wyszłem z sali.

                            ~~Z perspektywy Gemmy~~
Było już puzno,ale ja nie czułam zmęczenia.Ale chyba jednak..
Obudziło mnie szturchanie.Podniosłam głowę i ujrzałam Harrego.
-Przyjechałem się z wami pożegnać.Paa,informuj mnie o jej stanie zdrowia.-powiedział,po czym mnie przytulił.
-Dobrze,papa.-powiedziałam i także się do niego przytuliłam.
Potem podszedł do Ley i ostrożnie ja przytulił,tak jak by się bał,że coś jej zrobi.
-Pa.-powiedział i zauważyłam jak jego twarz robi się co raz to smutniejsza i chyba oczy mu się zaszkliły.
-Pa.Harry.Wszystko będzie dobrze,a teraz szalej i śpiewaj najlepiej jak potrafisz.-próbowałam dodac mu otuchy.
-Będę się cieszył jak Ley wróci do zdrowia.
-Dobra! Idz i śmiej się,a  dzięki temu pomożesz jej .
-Paaaa.-powiedział i wyszedł.

                                             (  teraz klik na to ;)    )
2 godz. później:
Siedziałam przy łóżku Ley,czekając aż się obudzi.
-Ley,dlaczego to zrobiłaś?Musisz być silna i walczyć.-po moim policzku spłynęła jedna samotna  łza.
Nagle poczułam lekkie ściśnięcie mojej ręki.Popatrzyłam na Ley,a ona patrzyła na mnie.
- Nie mam zamiaru dłużej żyć.Nie dam rady.żegnaj.-zamkła oczy,a te wszystkie urządzenia zaczęły piszczeć.
-Nie!!!Ley,ty musisz żyć!-zaczęłam wrzeszczeć,a po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
Nagle do sali wbiegli lekarze i zaczęli ją reanimować,a mnie wyprowadziła jakaś pielęgniarka.
Oparłam się o zimną ścianę i zjechałam po niej.
Zaczęłam zanosić się płaczem.Przecież wszystko było już dobrze,a tu nagle takie coś?!
Ktoś mnie przytulił,popatrzyłam na ta osobę.Była to Perrie.
-Zayn mi powiedział co się stało,właśnie dziś wróciłam.
Na korytarzu stali: Cara,Eleanor ,no i Pezz.
Z sali wyszli lekarze,a lekarz prowadzący Leayne,podszedł do nas.
-Pani Gemmo,z Ley nie powinno dziać się nic poważnego.Może pani do niej wejść.
Jak powiedziała tak zrobiłam.Weszłam do sali,a tam Ley.Wyglądała jeszcze gożej,niż wtedy gdy zobaczyłam ją pierwszy raz po przyjezdzie w szpitalu.
Nie będe dzwoniła do Harrego.Bo bym to go jeszcze zdołowała.

                                           (puść teraz to)
  2 miesiące pózniej:
Wciąż czekam na ten dzień,kiedy obudzi sie Ley.Siedziałam przy jej łóżku.
Tracę już nadzieję,że się obudzi.Ale kiedyś nadejdzie ten dzień.
Patrzyłam w okno za którym świeciło słońce.Przypomniałam sobie jak dowiedziała się najlepsza koleżanka mojej siostrzyczki,że właśnie ona jest w szpitalu i jest w śpiączce.Od razu pojechała do szpitala.
Od tamtej pory,przychodzi prawie każdego dnia.Harry koncertuje, a ja nie powiedziałam mu o wydarzeniu z przed 2 miesięcy.Tak jak powiedziałam mu na pożegnanie,wariuje na koncertach i śpiewa jak najlepiej potrafi.Ale gdy  schodzi ze sceny ,to często się zdarza ,że chłopcy muszą go pocieszać.
Popatrzyłam na Ley i zobaczyłam... jak porusza letko palcami.Pobiegłam po lekarza który prowadził moja siostrzyczkę.
                                                  ***
-Panienko.Proszę otworzyć oczy....jeśli mnie słyszyż ,to poruszaj palcami.
W tym samym czasie ona poruszyła palcami.
-Proszę otworzyć oczy.-powiedziała lekarka i w tym samym czasie Ley otworzyła powoli oczy.
-Nic niemów.Leż spokojnie i odpoczywaj.-powiedziała pani lekarz,powiedziała jeszcze coś do pielęgniarki i wyszła.
Ja nie mogłam ze szczęścia nic wydusić,tylko się uśmiechałam do niej,a ona patrzyła na mnie zmęczonymi oczami.
-Jak ja się cieszę,że żyjesz i że już się obudziłaś.
Ona tylko się uśmiechała,ale nic nie powiedziała.

###########################################################################
Cześć Wam!  :D i jak podoba się wam rozdział?
Komentuje was tak mało,a jest aż tyle wejść.
    Weszło was już : 1084 !!!

Ps. każdy komentarz mile widziany ;*

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 14

                                                                 (włącz to  )                                                                                                                                                                                                                 
                                                     ~`Z perspektywy Harrego~~
Właśnie wróciliśmy ze studia i zakupów.Niall,który nie potrafił wytrzymać by coś zjeść poleciał jako pierwszy z zakupami do domu.Prawie się wywalił,ale to go nie powstrzymało od dalszego biegnięcia.Reszta chłopaków weszła jak normalni ludzie.Ściągnąłem buty i zaniosłem torby z zakupami do kuchni.
-Ley!Chodź posprzątać to co zostawiłaś w salonie!-krzyknołem,ale siostra mi nieodpowiedziała.
Przecież jest w domu,bo jej torba była na przedpokoju.Może siedzi w pokoju.
-Kto głodny?-spytałem chłopaków.
-Niall zostaw tą szynkę,Harry zaraz zrobi coś na kolacje.-powiedział do blondynka Louis.
-No Harry pośpiesz się!Głodny jestem!Mój brzuch domaga się jedzenia!-zaczął mnie pośpieszać Niall.
-Zaraz będzie gotowe.Lepiej idź umyj ręce.
-Nie jestem małym dzieckiem!
-Ale wiesz w sklepie dotykałeś wszystkiego,nawet okurzonych półek.-powiedziałem,a Niall posłusznie wstał.Miałem zamiar podać im naleśniki z dodatkami.

Nagle do kuchni wbieg roztrzensiony Niall.
-H..H...Harry!...L..L.. Ley!-krzyknął,a ja pobiegłem za nim.
To co zobaczyłem...podbiegłem do Ley.Ten widok był okropny.Ley leżąca w kałuży krwi,a z jej reki leciała coraz to świeższa czerwona ciecz.
-Dzwońcie po karetkę!-wydarłem się do chłopaków.Stali oni jak słupy,ale po chwili do Zayna dotarło co się dzieje,odszedł od nas by zadzwonić.
Po moich policzkach spływały łzy.Podniosłem Ley ,a jej głowę położyłem na moje nogi.
-Karetka za chwile będzie.-powiedział Zayn.
Tak jak powiedział,już może okolu 10-15 min. puzniej,do domu weszli sanitariusze.
Gdy zobaczyli Ley,kazali się mi odsunać,a oni natychmiast przynieśli nosze i wynieśli ją do karetki.
-Bieżemy ją do szpitala,jeśli chcecie to proszę przyjechać do szpitala św.Elżbiety.-powiedział i szybko wbiegł do karetki.
Odjechali na sygnale, a ja stałem próbując złączyć wszystkie myśli w całość.
-Jade do niej.-powiedziałem prawie słyszalnie.
-Nie,w takim stanie niemożesz prowadzić.Pojedziemy z toba,a prowadzić będzie Liam.-powiedział,zatrzymując mnie Louis.
-Jak tam chcecie-odpowiedziałem.
Wsiedliśmy do vana i ruszyliśmy w wyznaczone miejsce.
Normalnie jedzie się tam około 7 min. ,a my byliśmy tam w ciągu 3 min. ,a przeciesz prowadził Liam.
Wyszliśmy z naszego auta i weszliśmy do budynku.Miła pielęgniarka zaprowadziła nas pod sale gdzie leży Ley.Niepozwoliła nam tam wejść,bo lekarze walczą o jej życie.Gdy tylko to usłyszałem,moje oczy na nowo się zaszkliły.Wszyscy siedzieliśmy na tych niewygodnych szpitalnych krzesełkach,czekając na jaką kolwiek wiadomość na temat stanu zdrowia mojej siostrzyczki.
Dlaczego ona to zrobiła?
Nie wiem jak długo tu siedzimy,ale napewno jest późno.Popatrzyłem na wyswietłacz mojej komórki,który wskazywał godz.23.05 .Ci lekarze są tam już ponad  3 godz.
Czemu jeszcze nie wyszli?Co się stało?Czy ona żyje?  Milion pytań krążyło w mojej głowie,na żadne nie znając odpowiedzi.
Nagle z sali wyszło kilku lekarzy.Jedna z lekarek podeszła do nas.
-Dzień dobry,który z was jest z rodziny?-spytała.
-Ja.-powiedziałem wstając z krzesła.
-Zapraszam za mną.-powiedziała i zaprowadzila nas do gabinetu lekarskiego.
-Proszę usiąść.-powiedziała i wskazała na stołem.
-Prosze mi powiedziec co z moją siostra!-byłem juz mocno zdenerwowany.
-Spokojnie,twoja siostra żyje.Z trudem odratowaliśmy ją,decydujące będą teraz dwie doby.Niestety Leayna jest w śpiączce,nie wiadomo kiedy się obudzi ponieważ straciła dużo krwi.Jej organizm musi się zregenerować.Bąćmy jednak dobrej myśli.-powiedziała,lecz mi nie dodała ani troche otuchy.
-Dobrze,dziekuje,a prosze mi powiedzieć czy moge wejść do niej,ją zobaczyć?-spytałem.
-Niestety,ale nie.Jej organizm jest w bardzo złym stanie.-powiedziała.
-No dobrze.Do widzenia.
-Najlepiej będzie jak teraz pujdziesz do domu odpocząć,a jutro wrucisz i do widzenia.-powiedziała ,a ja wyszłem z gabinetu.
Idąc do chłopków,moje oczy były załzawione.Przecież ledwo ją wyratowali.Dlaczego ona chciała się zabić?
-Co się stało?!-spytał przestraszony Liam.
-Ona..j ...ją ledwo co uratowali.Jest w śpiączce.-powiedziałem,a chłopaki popatrzyli na siebie przestraszeni.
-A  możemy do niej wejśc?-spytał Niall.
-Nie,jest zabardzo słaba.Ledwo co żyje.-gdy sobie to przypomniałem,po moich policzkach zaczeły spływać łzy.
Usiadłem na niewygodnym szpitalnym krześle,a twarz schowałem w dłoniach.
-Harry.Powinieneś zadzwonić do rodziców i im powiedzieć co się stało.-powiedział do mnie Zayn.
-Wiem,ale ..ale co ja mam im powiedzieć? Przecież mama jest tam szczęśliwa,nie chcę żeby wracała.-powiedziałem rozpaczony.
-To zadzwoń do Gemmy.Przynajmniej ona powinna o tym wiedzieć.A ona przekaże tą wiadomość rodzicą.-powiedział Liam.
-No dobra.-wyciągłem z kieszeni telefon i wybrałem jej nómer.

                                                    ~~Z perspektywy Gemmy~`
Siedziałam właśnie przed telewizorem oglądając film.Gdy zadzwonil mój telefon.Wyświetlił mi się na ekranie Harry.Odebralam ( H-Harry G-Gemma)
G-Cześć ,braciszku.
H-Cześć.
G-Harry,co się stało?
H-L..L .. Ley, o..o.oona  jest w szpitalu.
G-Co się stało!
H-Pocioła się.Mogłaś by to przekazać rodzicą,ale powiedz,że jest  w szpitalu,ale to nic poważnego.
G-No dobrze,przyjadę do was.
H-Dobrze,do zobaczenia.
G-Pa,trzymaj się Harry.
Rozłączyłam się.Co ona najlepszego narobiła?!A teraz czeka mnie jeszcze rozmowa z mamą,co ja jej powiem.Nie lubię kłamać,ale ona tam jest szczęśliwa i podobno chce zacząć pracować w jakiejś firmie.

Rozmowa nie poszła najgorzej,oczywiście byłą zdziwiona i można było wyczuć po głosie że jest smutna i tą wiadomoscią bardzo poruszona.Nie będzie wracać do W.Brytanii,ale napewno nas odwiedzi.
Ja natomiast poszłam się spakować.Wziołam bardzo dużo ciuchów,aż dwie walizki,ponieważ przypomniało mi sie ,że chłopaki wyjeżdzają w jakaś trasę.Więc będe się zajmowała Ley.
Zniosłam swój bagaż i wepchałam do auta.Zamkłam drzwi samochodu i ruszyłam w wyznaczony cel.Teraz czekał mnie 3 godzinna podróż.

############################################################################
Hej! :D Tak,wiemy krótki,ale następne rozdziały postaramy się by były dłuższe.
Ci co komentują,dzięki dla was.

Ps.widzieliście już Story of My Life ? Piękne,prawda ♥♥
Dla wszystkich Directioners- pozdrawiamy was ! :

Rozdział 13

Niosłam kotka dla Harrego.Był taki mały i bezbronny.Doszłam do domu,a na polu świeciły już lampy.
Weszłam przez drzwi i poczułam smakowite zapachy unoszące się w powietrzu.
Ściągnęłam buty i weszłam w głąb domu.W salonie siedział brat i Robin.Więc poszłam do kuchni ,po której szwendała się siostra z mamą.
-Jest jakieś pudełko?-spytałam,a mama popatrzyła na mnie pytająco.
-A po co ci?-spytała .
Wyciągnęłam zza pleców kotka,a Gemma popatrzyła na niego jak na malutkie dziecko.
-Jaki słodziaczek,wydaje mi się,że w piwnicy powinno jakieś być.-powiedziała siostra.
Zostawiłam kotka w kuchni i powiedziałam żeby pilnowały go tak ,by Hazza nie zobaczył zwierzaka.
Zeszłam do piwnicy,a tam... kanapa z fotelami i stołem.Telewizor na ładnej szafce.A to tylko 1/3 piwnicy.Druga połowa to była siłownia,a na ścianach były poprzyczepiane wielkie lustra.A trzecia połowa to było cudo.Były tam 2 gitary,perkusja,keyboard i sprzęt nagłaśniający i mikrofon do nagrywania. ŁAŁ.Znalazłam w rogu siłowni pudło.Nie mogłam tak odejść bez pogrania na tej gitarze i wypróbowaniu perkusji.Czy mówiłam wam,że potrafię grać na kilku instrumentach?Nie,no to mówię ,umiem grać na gitarze akustycznej i elektrycznej,perkusji,pianinie/keyboardzie .
Wzięłam do ręki gitarę i usiadłam na krzesełku od perkusji.Zaczęłam grać piosenkę One Thing..Znałam ją chyba jaką jedyną z tych ich piosenek,ale przynajmniej potrafię ją zaśpiewać.Zanim zaczęłam grać popatrzyłam na wyświetlacz mojej komórki,która wskazywała godz.18.34.
Zaczęłam grać i śpiewać różne piosenki,poczynając na Adele,kończąc na Zanday.
Postanowiłam na zakończenie zagrać piosenkę 1D,czyli One Thing.

                                         ~~Z perspektywy Harrego~~
 Siedziałem przed telewizorem oglądając jakieś świąteczne talk show.
Usłyszałem głos mamy która mnie wołała z korytarza.Wstałem i podszedłem do niej.
-Zajdź do piwnicy i sprawdź czy jest tam Ley.-powiedziała po czym spowrotem poszła do kuchni.
Powoli schodziłem po drewnianych schodach,słysząc prawdopodobnie śpiew siostry i jej grę na gitarze.
Stanąłem obok schodów na przeciw niej ale nie zauważyła mnie.Ona tak ładnie śpiewa i na dodatek potrafi grać na gitarze.Chyba nie znam do końca swej siostruni.
Skończyła śpiewać,a ja zacząłem klaskać.Chyba się wystraszyła bo podskoczyła na krzesełku.
Podszedłem do Ley ,a ona odłożyła gitarę i wzięła pałeczki od perkusji i zaczęła z mocą grać na niej.Łał,to naprawdę było coś.
-No,no jaki talent,  ale ten śpiew to po mnie.-powiedziałem.
-Tak,na pewno skromny braciszku.To się ma po prostu w genach .-powiedziała z ironią w głosie.
Wstała,chwyciła pudło i wybiegła na górę.
Ja wziąłem komórkę Ley,bo sobie o niej zapomniała i także ruszyłem na górę.

                                         ~~Z perspektywy  Leayny~~

Wbiegłam do kuchni i zaczęłam szukać kota.Mama nakierowała mnie,że leży pod grzejnikiem.
Wzięłam go do pudła i zaniosłam do pokoju Gemmy,by Harry nic się nie domyślił.
Już po chwili w pokoju była siostra,która poinformowała mnie,że  mam ubrać coś innego na kolacje.
Wybrałam to:
Włosy splotłam w francuza.
Zeszłam do jadalni gdzie wszyscy już siedzieli i czekali oczywiście tylko na mnie.

1 godz. puźniej :
Właśnie dostałam prezenty. Od Harrego laptopa.Od rodziców dostałam dużą tranpoline.
A od Gemmy białego iphone.
Siedziałam przy suto zastawionym stole gdzie wszyscy prowadzili chyba ciekawą konwersację.
Ja się wyłączyłam i siedziałam przeglądając już facebooka na nowym urządzonku.
Mama co chwilę przerywała rozmowę i moje 'fascynujące ' zajęcie ,tym,że nakłaniała mnie bym coś więcej zjadła. Może i mało zjadłam ale ja jestem gruba i nie będe jadła więcej.Muszę się poważnie zastanowić nad dietą,bo jestem bardzoo gruba.
Byłam już tak zmęczona,że oczy same mi się zamykały. Harry chyba to zauważył,bo gdy się na mnie popatrzył to wstal ze swego dotychczasowego miejsca i stanął obok mnie.
Wziął mnie na ręce i zaniusł chyba do jego starego pokoju.Tak,to był jego pokój,stwierdziłam to gdy otworzyłam ponownie oczy,ktore stawały sie coraz to cięższe.
Położył mnie na jego łużku.
-Dobranoc ,mała.-powiedział,po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Ja już po chwili odpłynęłam do innego świata.

Obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się przez okno.Wstałam i zauważyłam,że jestem w wczorajszych ciuchach.Podeszłam do walizki i wyjęłam z niej TO.
Wziełam je i poszłam wziąć prysznic.Ubrłam ubrania,a włosy spiełam w niedbałego koczka.
Zeszłam na dół gdzie prawie wszyscy już siedzieli.Przywitałam się i poszłam do kuchni,po której chodziła mama.
-Hej,już wstałaś.Siadaj,tu masz śniadanko.-powiedziała,po czym położyła przedemną talerz.
Zjdłam pyszne śniadanie,rozejrzałam się po kuchni i zauważyłam własnie wchodzącego Klakiera.
Harry swego kotka nazwał Klakier,tak wiem bardzo oryginalne ale to przecież mój nieogarnięty,bardzo nieogarnięty brat.
Wyszłam z kuchni i usiadłam na fotelu w salonie gdzie oglądali jakiś świąteczny film.
I tak dzień minął mi w rodzinnym gronie.
Sylwester:
-No Ley,chodz już tu!-wołał  mnie już nie wiem ,który raz zły Harry.
Zachwile ma być pułnoc i co za tym idze nowy rok.
Zeszłam na dół i akurat rozpoczeło się odliczanie. 10...9...8...7...6...5...4...3..2...1 ...NOWY ROK!!
Ojczym otworzył szampana i rozlał do 'kieliszków'.Podał każdemu,nawet mi ale tylko na jeden mały łyczek.
Gdy każdy wypił zawartość 'kieliszka',wyszliśmy na zewnątrz gdzie niebo było rozświetlone tysiącami małych światełek.Harry z Robinem też odpalali fajerwerki.Była godz. 00.07 ,a moja komórka zaczęła dzwonić.Była to Rosi.
-Szęśliwego nowego roku!-wykrzykneła do telefonu.
-Rosi nawzajem!-wykrzyczałam.
Rozłączyła się,a ja podeszłam do mamy i Gemmy.
        2 Stycznia:
Właśnie pżedchwilą porzegnałam się z rodziną i razem z Harrym wracamy do Londynu.
Siedzieliśmy może z 10 min. w ciszy,którą pszerwał Hazza ,włączając radio.Zaczełam śpiewać,a po chwili dołączyl się i on.Pół drogi mineło nam na śpiewaniu piosenek.
A druga połowa mineła mi na robieniu dziwnych min do kierowców siedząc w innych samochodach.HAHA to było takie śmieszne jak się po patrzyli i te ich dziwne miny,to było nie do opisania.
Harry się tylko czasem przygladał i śmiał pod nosem.A ,właśnie, Klakier przespał całą jazdę na tylnim siedzeniu.
 Staneliśmy na podjeździe domu.Wyszłam z auta i wyciągłam kotka ,a Harry miał zająć się wniesieniem walizek do domu.
Otworzyłam drzwi frontowe,a moim oczom ukazał się Liam uciekający przed Louisem i trzymającym w ręku marchewkę. Louis biegł za nim z bardzoo wkurzoną miną.
Biedny klakierek,musiał widzieć tych pacanów od tej bardziej debilnej strony.
No trudno,niech wie ,że w ich środowisku nie będzie miał łatwo. Ściagłam buty i weszłam po schodach do mojego pokoju.Zaraz po mnie wszedł do niego Harry,taszcząc walizkę.
-Oddaj mojego kotka.-powiedział z grymasem na twarzy.
Oddałam mu go i zabrałam się za rozpakowywanie.
Gdy skończyłam była godz.18.57 .No to fajnie mi dzień minął,a jutro znów zacznie się szkoła.Jacie,kto w ogóle wymyślił tą szkołę i po co,moim zdaniem to powinno być więcej dni wolnych.

NASTĘPNY DZIEŃ W SZKOLE:
-Ley,ostania lekcja,a potem spotykasz się z chłopakami tam gdzie zawsze?-spytała Ros.
-Chyba raczej nie.-powiedziałam i usiadłuśmy na ławce,czekając na nastepną lecje.
-Ok.
-Ale wiesz co,ma przeczucie ,że coś się wydarzy i to chyba nie zbyt miłego.-powiedziałam,a Rosi popatrzyła na mnie.
-Ty jak tak muwisz to nie żartujesz.Oby tym razem jednak nie miałaś racji.-powiedziała,a zaraz potem zadzwonił dzwonek na lekcje.
Już po 5 min. przyszła nauczycielka matmy.
Jak zwykle przynudzała,a temat jaki mieliśmy był jeszcze nudniejszy.Ona nas uczy jak dzieci w 3 klasie podstawówki.
Lekcja się strasznie dłużyła ale naszczęście zadzwonil wymażony dzwonek.
Razem z Ros wybiegłyśmy z klasy jako pierwsze.Ubrałyśmy kurtki i buty i szybko wybiegliśmy na świeże powietrze.
Szłyśmy Londyjskimi uliczkami,wracając do domu.Nagle zaczepił mnie ten szkolny plastik.
-No cześć Ley.Słuchaj,bo nie mam zamiaru powtarzać drugi raz.Odczep się od Josha i jego kumpli.Oni są moi ,a ty nie maż prawa ich podrywać s*ko.-nie no to teraz przegieła.
Wzięłam zamach i przywaliłam jej  z jak najwiekszą siła.Już po chwili na jej buzćce odbite była cała moja dłoń. Byłam bardzo zdziwiona ale mnie to nie obchodziło.Ominęłam ją,a zaraz po mnie Ros i poszłysmy dalej do domu.
-Łał,Ley.Nie znałam cię od tej strony.-powiedziała ze zdziwieniem moja BFF.
-No widzisz,jak się wkurzę to potrafię dać kopa.
-Wiem o tym ale nie sądziłam,że aż tak.-powiedziała i akurat doszłyśmy do jej domu.
-Pa Ros.Przyjdę jutro po ciebie.-powiedziałam i poszłam dalej.
Właśnie otwieram drzwi od domu.Chłopaków jeszcze nie ma.Więc spokuj.
Weszłam do domu,ściągłam buty i odłożyła torbę na podłogę.Poszłam do kuchni podgrzać sobie obiad.
Czekając siadłam na stołku kuchennym i czekałam.
Już po chwili wyciągłam  lazanie z mikrofali.Usiadłam na sofie włączając telewizor na kanale muzycznym i jednocześnie laptopa.Zalogowałam się na facebook'a  i tak jakoś weszłam se na stronkę plotkarską.Ale to co tam zobaczyłam było okropne.Na stronie głównej widniał nagłówek ,, Leayna Styles,siostra Harrego Stylesa pobiła niewinną dziewczynę z jej szkoły.''
To było przegięcie,jak tak można. A pod dołem zamieszczono zdjęcie jak uderzam tego plastika.No i jakiś filmik. Włączyłam go,a moim oczom ukazał się wywiad z tą Chloe na temat tego,jak rzekomo podeszłam do niej i zaczęłam ją wyzywać,a następnie wymierzyłam jej plaskacza na lewym policzku.Nadal miała mocno czerwone,prawdopodobnie będzie miała siniaka.
Ale jak się okazało,to nie było najgorsze.Hejterzy się odezwali w komentarzach.
A to kilka z nich: ,, Jak ty w ogóle możesz po tym świecie jeszcze chodzić.Uczuć nie masz,waląc bezbronną dziewczynę.''
Albo: ,,Jesteś piepr*oną s*ką,jak ty możesz jeszcze żyć.Tacy ludzie jak ty powinni już nieżyć,bo niesą nikomu potrzebni!!!''

,,Lepiej by było bez ciebie.''
Bardzo mnie to zabolało,wyszłam z tej stronki i spokojnie wylogowałam się facebook'a.Zamkłam laptopa i wtedy wybuchłam płaczem.Nie mogłam przestać,może faktycznie było by lepiej gdyby mnie na tym świecie nie było.
Nie wiem nawet kiedy znalazłam się w łazience na kafelkach ,a w rękach trzymałam żyletkę.
Nie wiem czy tego chciałam ale nie jestem tu nikomu potrzebna.Po co mam żyć?
Trzymaną żyletką,przejechałam po nadgarstku.Jedna kreska...czwarta..siudma..pietnasta..
Nie mogłam  przestać,może i bolało ale ja wolałam odejść z tego świata,niż żyć z świadomością,że ludzie na całym świecie mnie nie nawidzą.
Zrobiłam na nadgarstku jeszcze kilka kresek,do momentu aż przejechałam po żyle.To był bul,którego nie dało się opisać.Krew lała się tworząc coraz to większą kałużę.Po chwili obraz stawał się coraz bardziej rozmyty,a ja czułam się coraz więcej senna,aż straciłam świadomość.

 ################################################################################
Hejka! ;) Jak się podoba? Nie komentujecie ;c ,szkoda bo przez to nie wiemy czy rozdziały są ciekawe czy nudne. Jednak jeśli podoba wam się to co piszemy to polecajcie naszego bloga i KOMENTUJCIE.
Ola i Wika ;*


niedziela, 27 października 2013

Rozdział 12

 Obudziłam się,była godz. 10.45 . No akurat się ogarnę na czas. W szafie znalazłam te ciuszki:

Zanim wyszłam z pokoju,wyjrzałam jeszcze przez okno za którym rozpościerał się obraz zimy.Czy mówiłam wam już jak kocham zimę? Nie,no to powiem...kocham ją ,za to piękno jakie tworzy,za święta i ciepło w rodzinnym gronie i oczywiście te zabawy na śniegu.Przypomniałam sobie wczorajszą zabawe,to było coś,no ale z pewnością będe chora i to na święta.Czuje się nie zbyt,ale na te zakupy muszę iść i pójdę.
Chciałam wejść do łazienki by się przebrać ale drzwi były zamknięte,a z niej wydobywał się śpiew,a kogo...Nialla.Gdyby chciałam go przekrzyczeć ,to z pewnością nie dałam bym sobie rady.
Zeszłam do łazienki na dole,na szczęście była wolna.Umyłam twasz i zęby.Ubrałam się,a włosy tylko przeczesałam i zostawiłam rozpuszczone.Wyszłam z łazienki i od razu skierowałam się do kuchni w której siedzieli już prawie wszyscy prócz Nialla.Niema się co dziwić,jak wychodziłam z łazienki to słyszałam jak śpiewa.
-Cześć młoda.-powiedzieli chórkiem.
-Hej-powiedziałam,po czym usiadłam na krześle.
Popatrzyłam się na zegar ścienny,który wskazywał godz. 11.25 .No to do wyjścia mam jeszcze trochę czasu. Wstałam z krzesła,podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej bananowy nektar,który należał do mojego  braciszka. On natomiast popatrzył na mnie złowrogo ale nic nie powiedział.
Wyszłam z kuchni mijając blondynka.Rozsiadłam się wygodnie na fotelu,popijając z kartonu nektarek,który uwielbiałam.
Nie wiem  ile tak siedziałam ale w pewnej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi,a że niechciało mi się wstawać to:
-Ej,ktoś dzwoni!-krzyknęłam w stronę chłopaków.
- Idź otwórz i bez wymówek!-odkrzyknął Harry.
Z nie chęcią wstałam z fotela,odłożyłam karton na stół i skierowałam się w stronę drzwi.
Otworzyłam je,a tam stał Josh.
-Hej piękności.-przywitał mnie chłopak.
-Hejka.-przytuliłam chłopaka.
-Zaczekaj chwilę tylko szybko zajdę na górę po kurtkę i komórkę.
-Ok-powiedział,a mnie już nie było.
Wzięłam kurtkę,komórkę i portfel.
Wbiegłam jeszcze do kuchni informując chłopaków,że wychodzę na miasto z Joshem i wrócę przed 21.00 .
Założyłam  jeszcze buty i  wyszłam z domu.
Szliśmy londyjskimi uliczkami,które były okryte białym puchem.Londyn zimą jest jeszcze piękniejszy,a ten świąteczny nastrój dodaje jeszcze ładniejszego uroku.
Właśnie doszliśmy przed jedną z wielu galerii.
-No to co,gotowa na podbój  sklepów?.-spytał z entuzjazmem Josh.
-No pewnie,że tak.-powiedziałam z uśmiechem po czym szybkim krokiem poszliśmy do pierwszego sklepu.
Po wejściu do galerii było wielu ludzi nie powiem ale w tym sklepie,to jakiś obłęd.
Gdyby nie Josh ,który kurczowo trzymał moją rękę,to z pewnością już bym się zgubiła.Ci ludzie zachowywali się jak dzicz.Postanowiliśmy wyjść z  tego sklepu i udać się do następnego.Tam było owiele spokojniej,nikt się nie przepychał.Rozejrzałam się po sklepie i ujżałam świetny prezent dla Nialla,czyli bluza na wzór nutelli.
Musiałam mu kupić  tę bluzę,nie było innego wyjścia.
Chodzenie po sklepach z Joshem było bardzo ciekawe,bawiłam się przy nim świetnie,no i oczywiście czułam się w jego towarzystwie  swobodnie,nie musiałam nikogo udawać,po prostu byłam sobą.
Po wykańczających zakupach,usiedliśmy w  kawiarence jeszcze w galerii na ciepłą czekoladę.Oby dwoje byliśmy obładowani torbami świątecznymi.
Niallerowi kupiłam 2 bluzy: nutella hamburger. Liamowi  zestaw łyżek i  bluzę  z motywem batmana.
Louisowi najlepszą jaką udało mi się znaleźć piłkę do piłki nożnej, bluzkę i szelki. Zaynowi lusterko i zestaw żeli pod prysznic i do włosów, oczywiście z najwyższej półki.Harremu chciałam dać kota ale dam mu ray bany,koszulę i zestaw  dezodorantów adidas.
Rodzicom dam album ze zdjęciami całej rodziny,również te z młodości ojczyma i mamy oraz ich ślubu.
Gemmie dam zestaw kosmetyków z Vichy. Joshowi kupiłam piłkę do piłki nożnej.
A chłopakom z paczki dam po wielkiej czekoladzie wedel.Rosi dam zestaw adidas dla kobiet i płytę z najlepszymi piosenkami do tańczenia.
Siedzieliśmy popijając ciepłą czekoladę ,niestety nie dawane mi to było z powodu ciągłego rozśmieszania mnie przez Josha. Obejrzałam się odruchowo w prawo i kogo ujrzałam...no oczywiście całe One Direction wchodzące do galerii.Pewnie na świąteczne zakupy.
Siedzieliśmy jeszcze jakiś czas ale ,że wypiliśmy już dawno czekoladę,to postanowiliśmy się zbierać.
Chłopaki jeszcze nie wyszli z galerii,a pżecierz bym widziała jak wychodzą z tego względu ,że miałam z tego miejsca dobry widok na wejście.
Po zebraniu wszystkich naszych toreb,wyszliśmy z galerii i szliśmy w stronę mojego domu.
Droga do niego zleciała szybko,no ale co ja się dziwie przecież w takim towarzystwie czas leci szybciej.
Właśnie zatrzymaliśmy się przed wejściem na posesje 1D.
Odwróciliśmy się do siebie twarzami,Josh coś wyciągał z tych swoich toreb świątecznych.Ja w sumie też,bo chciałam mu dać prezent świąteczny.
Staliśmy na przeciw siebie w rękach trzymając ładnie zapakowane pudełka.
-Życzenia powiem ci jeszcze jutro ale przez komórkę.Ale,że się nie zobaczymy to chce ci wręczyć odemnie ten prezent.Ale nie otwieraj go jeszcze,otwórz je dopiero jutro jak będziesz rozpakowywał wszystkie prezenty.-powiedziałam do chłopaka ,po czym wręczyłam mu prezent.
-Ja cię proszę o to samo,byś zaczekała do jutra z rozpakowaniem.-powiedział i podarował mi podarunek.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę ale ja po prostu z chęcią rozmawiała bym dalej tylko,że nie czulam się na siłach.Czułam jak choroba zwycięża ze mną.
Pożegnałam się z chłopakiem i poszliśmy w swoją stronę.
Weszłam do domu,a tam egipskie ciemności.Znalazłam załącznik i zaświeciłam światło.
Chłopaki pewnie jeszcze w sklepach,no to chata cała do mnie.
Wyciągłam ze schowka Nialla jego paczkę żelków,włączyłam telewizję na kanale muzycznym i podgłośniłam na maxa.Zaczełam tańczć i śpiewać w rytm muzyki.Było całkiem  fajnie do czasu aż nie wyłączyli prądu lub ktoś nie wyłączył.
Było ciemno,a ja się przestraszyłam,nie wiedziałam co mam robić.Nagle usłyszałam szelesty za moimi plecami.Nagle zaczęło coś walić w okno jak by ktoś tam był ale widziałam samą rękę.Po chwili z wielkim hukiem trzasły drzwi,a ja odwróciłam się w tamta stronę.Byłam przerażona,niewiedziałam co mam robić w domu ktoś był,a chłopków nie było.Ktoś złapał mnie za ramie i pociągnął do tyłu.Zaczęłam krzyczeć  z ledwością wydostałam się z ucisku.Po omacku pobiegłam do drzwi frontowych ale były zamknięte.
Ta osoba się zbliżała i miała w ręce nóż.
Zaczęłam płakać,po czym  skuliłam się w kącie.Bałam się go,a chłopków nie było.
Zaniosłam się jeszcze większym płaczem,a choroba mi w tym nie pomagała.
   W pewnym momęcie światła się zaświeciły,a oprawca chciał mnie przytulić ale ja znalazłam klucze zawieszone na haczyku.Zwinnie je ściągłąm i szybko otworzyłam nimi drzwi.Wybiegłam na ulice,a chłud zawiał.Nie przestawałam płakać,szukałam jakiej kolwiek pomocy ale usłyszałam głośne wołanie z domu.Nie miałam zamiaru nawet się odwracać.Usiadłam na krawężniku ulicy i zaniosłam się na nowo płaczem.
Głowę schowałam w dłoniach i prosiłam by chłopaki już wrócili.
Nagle poczułam jak ktoś mnie unosi i tym kimś okazał się zmartwiony Harry.Nie przestawałam płakać,tylko przytuliłam się do brata.
-Ciii,mała no już.Przepraszam,ciii-próbował mnie uspokoić.
-To byliście wy!-zaczęłam po nim wrzeszczeć i się wierzgać ale on nie popuścił uścisku.
Postawił mnie dopiero na podłodze w domu.Od razu pobiegłam do swego pokoju,wzięłam piżame i poszłam się myć.Nie czułam się najlepiej więc po umyciu od razu poszłam do siebie.Po świętach będe musiała wysłać prezęty do Gemmy i rodziców.
Położyłam się do łóżka i już miałam iść powoli spać,gdy do pokoju weszło całe 1D.
-Przepraszamy-zaczeli.- Nie myśleliśmy,że aż tak się wystraszysz.-dopowiedział Zayn.
Patrzyłam na nich chwile,nie wiedziałam co powiedzieć.
-Spierdalajcie mi z oczy!-krzyknęłam.
-Ley my niechcieliśmy.-powiedział Liam.
-Wy nigdy niechcecie!-powiedziałam,a po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
-Proszę wybacz.-powiedzieli.
-Ok.-powiedziałam ledwo słyszalnie,po czym  Louis zawołał,że grupowy misiaczek.
No i wszyscy do mnie się przykleili.Chciałam ich od pchać  ale mam porównaniu z nimi bardzo mało siły.
Po jakimś czasie z pokoju wyszli już wszyscy oprócz mojego brata.
-Idź już spać,bo jutro musisz wcześnie wstać. Wyjeżdżamy jutro do Holmes Chapel o godz. 6 .00 .
-Ale czemu tak wcześnie?-spytałam zdziwiona.
-Dlatego,bo nie chce godzinami stać w tych korkach.Jutro przecież wigilia,a będziemy musieli jechać około 3 godzin,nie licząc korków na drodze.
-A,to jednak jedziemy do domu,a kto tam będzie?-spytałam.
-Ty,ja ,Gemma i rodzice.-powiedział.
-Dobranoc.-powiedziałam do wychodzącego już Harrego.
-Więc widzę Cię wstaniętą najpuźniej o 5.00. Bo musisz jeszcze spakować swoje  potrzebne ci rzeczy i dobranoc mała.-powiedział i wyszedł z pokoju.
Zamkłam oczy i zasnęłam.

Obudził mnie szturchający Harry.Wstałam natychmiast ale chyba był to zły pomysł,ponieważ zakręciło mi się w głowie.
Wzięłam takie ciuchy:
i poszłam do łazienki się przebrać.Umyłam twarz i zęby.Ubrałam się i wyczesałam  włosy,które zostawiłam rozpuszczone.
Wyszłam z łazienki i poszłam do swego pokoju spakować potrzebne mi rzeczy.Na łóżku leżała już przygotowana przez Harrego torba.Wzięłam,położyłam ją na ziemi i zaczełam wkładać do niej kilka ciepłych bluz,kurtkę,kilka par spodni i czapek,bieliznę,kosmetyczkę i kilka par butów i rękawiczek oraz prezenty.
Natomiast prezenty chłopaków oprócz Harrego wzięłam do rąk i zeszłam na dół.
Wszystkie prezenty odstawiłam na sofie i wzięłam jeden do Louisa.Ale zanim podarowaliśmy mu prezenty,zaśpiewaliśmy piosenkę Happy Birthday.Złożyłam życzenia na końcu i wręczyłam mu prezent.
A teraz przyszła pora na prezenty dla reszty.Szłm po kolei rozdając prezenty i składająć życzenia.
Gdy chłopaki złożyli sobie życzenia,odwrucili się do mnie,a Niall i Louis gdzieś poszli.
-My także mamy coś dla ciebie.-powiedział Liam.
Do salonu weszli Louis i Niall trzymając zapakowane pudło.
Ojaa,przecież to....ojacie,to musiało kosztować wiele.
Chłopaki widząc ,że chce coś powiedzieć,zaczeli mówić,a raczej Liam.
-To jest od nas wszystkich.-powiedział z uśmiechem.
Chwilę po tę musieliśmy wyjeżdżać.Pożegnaliśmy się,a Harry zapakował wszystkie bagaże do jego range rovera.
Już po chili siedzieliśmy w aucie i jechaliśmy.
Nie rozmawialiśmy nic,Harry był skupiony na drodze,a ja czułam się coraz gorzej.Wydawało mi się,że ma gorączkę i co chwile miałam dreszcze.Harry chyba to zauważył,bo skręcił na stacje paliw.
Wysiadł z auta i zatankował,po czym  wrócił do auta.Odjechał trochę dalej by nie blokować miejsca.Zgasił silnik i popatrzył na mnie.Ja cały czas miałam opartą głowę o szybę auta i ani razu nie popatrzyłam na brata.
-Ley,źle się czujesz,prawda?-spytał odwrócony do mnie.
-Niee.-powiedziałam zachrypniętym głosem.
-Może mamy wrócić,co?-spytał.
-Nie,jedziemy dalej.-powiedziałam i popatrzyłam na niego,co chyba zmartwiło go jeszcze bardziej.
-Ley,ty masz gorączke.-powiedział zdziwiony.
Siedzieliśmy tak jeszcze chwile ale zaraz potem Harry odpalił silnik.

                                                     ~`Z PERSPEKTYWY HARREGO~`

Martwię się o Ley,jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej słabej.
Kurde po co ona w tedy w samej bluzie wyszła na pole.Teraz przez świeta będzie leżeć w łóżku.
 Gdy się na nią popatrzę, to widzę ją siedzącą i opierającą się o siedzenie oraz patrzącą przez okno.
Kurde! Jechaliśmy tak długo i nie było korków,a teraz akurat muszą być.Walłem w kierownicę,a Ley popatrzyła na mnie swymi zmęczonymi oczkami.Ona jest taka słodka i bezbronna.
Wyciągła coś ze swej torebki i założyła na uszy.Było to MP3,a ja włożyłem płytę 1D do odtwarzacza.
Przez te korki normalnie za chwile zwariuje.Zerkłem na moją siostre,spała.
Jechaliśmy jeszcze jakieś około 2 godz.,aż dojechaliśmy  na miejsce.Z domu wyszła Gemma i od razu przywitała się ze mną.Zauważyła ,że Ley śpi w samochodzie na co się uśmiechła.
Już po chwili stała w drzwiach wejściowych,a ja ostrożnie wyciągałem Ley z auta.
Było zimno,a śnieg prószył więc zanim ją wyciągnąłem,założyłem na nią jej kurtkę.
Wniosłem ją do mojego pokoju i położyłem na łóżku.Rozejrzałem się jeszcze po pomieszczeniu i wyszłem.
Zszedłem do salonu w ,którym siedział Robin.
-Witaj Harry.-przywitał mnie wstając ze sofy.
-Cześć Robin.-powiedziałem,po czym poklepał mnie po plecach,a ja poszedłem do kuchni z ,której szły ładne zapachy.
-Cześć mamo.-powiedziałem i stanąłem w drzwiach.
A ona odwróciła się w moja stronę.
-Harry.-powiedziała i mnie przytuliła.
Po przywitaniu chciałem ukraść jedno ciasteczko które piekła Gemma z mamą ale niestety,to zauważyły i mnie jeszcze skarciły.
-Gdzie jest Ley?-spytała mama.
-Śpi u mnie w pokoju.-powiedziałem,na co mama przytaknęła na znak,że zrozumiała.
Nudziło mi się,więc poszedłem wyciągnąć bagaże z mojego range rovera.
Właśnie je taszczę do moje pokoju.Wszedłem do niego,a tam Ley właśnie z niego wychodziła.
-Gdzie idziesz?-spytałem.
-Na dół.-powiedziała,po czym mnie wyminęła i zeszła po schodach .

                                                       ~~Z PERSPEKTYWY  LEAYNY~~

Zeszłam na dół i poszłam do salonu w którym siedział Robin.
-Cześć.-powiedziałam,a on odwrócił się w moją stronę i  momentalnie wstał.
Przytulił mnie - Witaj mała.-powiedział i się odsunął na swoje wcześniejsze miejsce.
Ja poszłam do kuchni z ,której wydobywał się ładny zapach ciast itd.
Stanęłam w wejściu do kuchni:
-Cześć mamo.-powiedziałam,a mama od razu się odwróciła.
-Cześć,słonce.-powiedziała i przytuliła mnie.
Po przywitaniu usiadłam na chwilę obok Gemmy.
-Hej.-powiedziałam do niej.
-Hej, młoda.-powiedziała.
Nie siedziałam tam długo,bo już po chwili byłam gotowa do wyjścia.
-Gdzie idziesz?-spytała mama.
-Na spacer.-powiedziałam i wyszłam.
Szłam zimowymi uliczkami,które były piękne.
Odnalazłam park  do którego wstąpiłam i usiadłam na ośnieżonej ławeczce.
Zadzwoniłam do Josha by złożyć mu życzenia.Zadzwoniłam jeszcze do Rosi,Roberta,Nicholasa,Stevena i Breyana.
Robert, gdy do niego dzwoniłam,był zszokowany ale i szczęśliwy,to z nim najdłużej rozmawiałam.
Postanowiłam już wracać,bo nie najlepiej się czuje.Wracając jedną z uliczek,usłyszałam rozmowę dwóch dzieci,które zastanawiały się co zostaną pod choinkę.
Sierociniec nauczył mnie,że w tym dniu nie chodzi o jakiekolwiek prezent,tylko o rodzinne ciepło.Siedzenie w rodzinnym gronie i rozmawianie o wszystkim,nawet tym najmniej ważnym.
Ja nigdy nie miałam możliwości przeżyć takich wyjątkowych świąt.W sierocińcu mieliśmy normalną kolację.Nie było pieniędzy na jakiekolwiek lepsze święta, było nas  po prostu  za wiele.
Święta z państwem Wilson były,o 100% lepsze niż w sierocińcu.Choć próbowali mi zrobić prawdziwe  święta w rodzinnej atmosferze ,to i tak najlepsze będą dziś.Z moją prawdziwą rodziną.
Rozmyślając tak,zauważyłam skulonego,zmarzniętego małego kotka.Wyciągłam w jego kierunku ręce ale on się mnie bał.Ja jednak wzięłam go na ręce i poszłam w kierunku domu.
Chciałam dać Harremu kota,to mu dam.On mugł by cały dzień nawijać o nich i,że jak to by było fajnie jak by takiego miał.

###############################################################################
Hejka!! Mamy nadzieję,że czytacie.Komentujcie,to dla nas wiele znaczy.Jak na razie nie komentujecie pod rozdziałami,dlatego nie wiemy czy nie usunąć tego bloga. ;c
Wika i Ola