piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 39

 ~~Rozdział niesprawdzony~~

Usiadłam na fotelu w salonie. Chłopaki oglądali jakiś durny film, a ja pisałam ze znajomymi.

Po chwili do domu wbiegła reszta chłopaków.
-Gdzie byliście?- spytałam nie odrywając wzroku od komórki.
-Daleko.
-Czyli?
Chłopaki popatrzyli po sobie.
Do salonu wszedł blondyn.
-Na zakupach.
-Czyli co, lodówka została zapełniona ale na krótki czas?- popatrzyłam na Niall''a.
-Ejj, czemu myślisz, że ja wszystko zjem?- oburzył się.
-Proszę Cię, wszyscy wiemy, że ty dużo jesz.- powiedział z pobłażaniem Zayn.
-Foch. -powiedział to tak śmiesznie, że zaśmiałam się.
stałam z fotela i poszłam na górę.

Musiałam tym razem zrobić sama zadanie.

***
-Hej, znów.Nie przeszkadzam?- do pokoju wszedł Niall.
-Nie, wchodź. O co chodzi?
-Wspominałaś, że lubisz Demi.
-No tak.
-Więc rozmawiałem z nią dziś i cieszy się z tego spotkania.
-Naprawdę?!- wstałam z krzesła
-Haha, tak. Jutro, ale niestety ja tez idę.
-Eh, no trudno.- zaśmiałam się i dziękuje.
Przytuliłam go mocno.
-Nie duś mnie.
-Z pewnością Cię uduszę. Ty jesteś napakowany, a ja... no właśnie.- zaśmiałam się.
-No dobra, jutro po szkole przyjadę po Ciebie.
-Ok.- i wyszedł z pokoju, ale nie minęło 15 minut, a w pokoju pojawił się Harry.

-A co ty chcesz?- spytałam siadając przed biurkiem.
-Porozmawiać.
-Oj, mi się nie zwierzaj. Nie jestem dobra  w słuchaniu i  w radach. Więc sorry, pa.
-Nie tak prędko, tu chodzi o Ciebie.
-Ahaa?
Braciszek usiadł na łóżku.
-Więc?- zaczęłam.
-Więc.. nie wiem jak zacząć. No dobra, rozmawiałem dziś z mamą i wszystko musiałem jej powiedzieć, bo stajesz się coraz gorsza i postanowiła, że zamieszkasz z nią.
-Wiedziałam, że wziąłeś mnie tylko dlatego bo nie chciałeś nikogo obarczać kimś takim jak ja.- zakpiłam .
-Ley, to nie tak.- wstał i stał na przeciw mnie.
-A jak?! Nie chcesz  mnie!  Mama też zgodziła się z przymusu?! Wiecie co?! Mam was wszystkich dość!  takim razie, nie męczcie się dalej! Byj sobie dalej tą sławną gwiazdką pop, a mama niech sobie prowadzi dalej życie jak bym nie istniała.- powiedziałam już spokojniej, ale to tylko pozór.
-Gdzie jest mama?
-W hotelu <adres>.
-Żegnam! Już się nie zobaczymy.- zaśmiałam się i wybiegłam na dwór.
Przez jakiś czas gonił mnie Harry, ale potem  chyba zrezygnował.
Pobiegłam pod dany hotel.
Przy recepcji zapytałam o pokój i po chwili  jechałam windą w skazane miejsce.

Szybko znalazłam wskazane drzwi i bez pukania weszłam do pomieszczenia.
W salonie siedział Robin i oglądał coś w telewizorze.
Mamę znalazłam w kuchni.
-Kochanie co ty tu robisz?- spytała dość zdziwiona.
-Nie co tu robię tylko po co chcesz zabrać ze sobą taki problem!? Każdemu było by lepiej beze mnie! Dlatego nie kłopocz się i  żegnam!
Wybiegłam z hotelu i pobiegłam gdzie nogi mnie poniosą.
Usiadłam w  jakimś zaułku i wtedy zrozumiałam, że nie mam dla kogo i po co żyć. Żyłam w ciągłym kłamstwie. A ja im wszystkim ufałam.
-O koga ja tu ponownie widzę.- wszędzie rozpoznam ten głos.
Chciałam uciec, ale było już za późno.
-Puść mnie!- szarpałam się.
-O nie. Idziesz ze mną.

~~Harry~~
-Ej, co ty jej zrobiłeś?- spytał zaniepokojony Niall.
-No powiedziałem jej, że zamiesza z mamą, a ona pomyślała, że nikt jej nie chce i postanowiła, że jeśli ma być ciężarem dla innych to woli by wszyscy o niej zapomnieli i żyli dalej tak jak by nigdy nie istniała.
-Ja pierdzie.

Zadzwoniła mi komórka, więc odebrałam.
M- Powiedziałeś jej prawda?- usłyszałem w głosie mamy smutek.
H- Tak.
M- Jest w domu?
H- Nie, wybiegła.
M- Była u mnie, ale nie zdążyłam jej złapać.
H- Co ja mam zrobić?
M- Trzeba jej poszukać.
H - Zaraz się zbieram.
M- Jak ją znajdziesz, czy coś, to dzwoń.
H -Dobrze, pa.

Rozmowa zakończona.

Wziąłem kurtkę i szybko poszedłem odpalić auto.
~~Leayna~~
Łał, zmienili miejsce.
Ale i tak jest tu zimno, mokro i brudno.
Odrażające widoki, a ja siedzę znów w ohydnej piwnicy.
Nie zadzwonię do nikogo, bo beze mnie będzie im lepiej. Same problemy im sprawiam.
Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach.
-No mała, wstawaj!- wrzasnął, a ja wykonałam polecenie.
Chwycił mnie za włosy i szarpnął za nie, zobowiązując mnie do iścia za nim.
Wyszliśmy na dużą chale.
Stał tam facet z pistoletem,a drugi był przestraszony.
-A teraz pacz mała.
Wskazał na tych dwóch mężczyzn.
Ten który trzymał pistolet w ręce wystrzelił z niego, powodując że drugi zaczął się wykrwawiać.
Podszedl do mnie do umierającego i kazał pochylić się nad nim. Byłam od prawie umarłego zaledwie metr od jego twarzy.
Widziałam jak na moich oczach umiera człowiek. Coś okropnego
-Jeśli twój braciszek, nie zapłaci.Zabijemy Ciebie tak jak tego o tu. Albo nie, trochę Cię potorturujemy a potem zobaczymy.
___________________________________________________________________________
Hej, sorki, że taki krótki, ale mam już pomysł na drugi który powinien być dłuższy :3
Ale dodam ,jesli pojawią się komentarze! Bo nie chce mi się pisać dla nikogo. Lepiej odłożyć pisanie tego opowiadania i zająć się innym.
minimum  5 komentarzy-next.

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 38

...Gdy do pokoju wszedł Niallerek z moimi podręcznikami.
Na szczęście ocknęłam się i szybko wywaliłam niedopałka przez okno i właśnie je zamykałam.
-Już?-spytałam odwracając się.
-Tak. Ale wiesz, jak będzie coś źle to nie my.- zaśmiał się i wyszedł z pokoju.
***Następnego dnia.***
Do wakacji pozostało nie wiele i chyba każdy tylko na nie czeka.
Zadzwonił dzwonek i szybko wyszłam ze szkoły. Pożegnałam się z przyjaciółmi i biegiem udałam się do parku.

Na jednej z huśtawek siedział Mike.
-Hej.-powiedziałam zdyszana.
-Hej.-powiedział i przytulił mnie.
-No to gdzie idziemy czy coś?
-Myślałem nad  pujściem w jedno z moim zdaniem  najpiękniejszych miejsc.
-Jestem za.- uśmiechnęłam się i pokierowaliśmy się w jakąś tam stronę.

***
-To gdzie teraz?-spytałam widząc przed sobą krzaki,a po bokach, gęstą trawę.
-Przed siebie.
-Ale...
-Ufasz mi?-przerwał mi.
-Emm, no tak.
-To idź przed siebie.- powiedział. -Pamiętaj, nie pacz na boki idź przed siebie.- powiedział ciszej i bliżej mnie.
Szłam przed siebie jak i kazał.
Zbliżałam się do krzaków i nie mam pojęcia jak on chce przez nie przejść?
-Mike? Jak chcesz się przez nie przedrzeć?- powiedziałam i odwróciłam się w jego kierunku, ale jego tam nie było.
-Mike?-wystraszyłam się trochę. Rozejrzałam się dookoła.
Jeśli będę musiała wrócić to ja nie wiem jak wrócę. Ja nawet nie pamiętam jak tu przyszliśmy.
I wtedy przypomniały mi się słowa chłopaka: Pamiętaj, nie pacz na boki, idź przed siebie.
No ale kurde, jak ja mam niby przejść przez nie.
Rozejrzałam się po długim pasku krzewów, których nie było widać końca.
Ale wtedy zobaczyłam w jednym miejscu, jak by bramkę w tych krzewach.
Podeszłam do tego i chwyciłam za klamkę i popchałam.
Przeszłam między tymi krzaczyskami i wtedy mnie zamurowało.
-Mike?
-Tak?
-Zostawiłeś mnie.-powiedziałam zła.
Martwiłam się o niego,a ten tak sobie na mnie czeka.
-Podoba Ci się?

-Yhy.- no nie spodziewałam się.
-Ale my jeszcze nie jesteśmy na miejscu.- uśmiechnął się.
-Teraz znów mi zaufaj i idź przed siebie.
-No pewnie, najlepiej mnie zostawić, prawda?- powiedziałam, ale sama chyba do powietrza.
Poszłam jak mi kazał. No ciekawe co tym razem?
No idę już dobre 10 minut, mam dość!
Gdy myślałam, ze ta drużka nie ma końca, wyszłam znów na tory, ale postanowiłam skręcić w prawo i  dobrze zrobiłam, bo natrafiłam na jeziorko. Piękne jeziorko.
Zachciało mi się śmiać, jak zobaczyłam Mike'a na małej łódeczce.
-Hej, znów!- zawołał i zaczął mi machać.
Po kilku minutach dopłynął do brzegu.
-Czy wasza wysokość zaszczyci mnie swoją obecnością, na tej oto łódce?- zaśmiałam się i z pomocą bruneta, weszłam do pływającego drewienka.
-Jak wpadnę do ody, będzie to  twoja wina i nigdy Ci nie wybacze.- zaczołam go nękać.
-Dobrze.
Ale chyba nie słuchał mnie, bo po chwili łódka zaczęła się ruszać i wpadliśmy do wody.
-Nienawidzę Cię!- wrzasnęłam w wodzie.
Jakoś dopłynęłam do brzegu, co było trudne z tym gipsem!
***
Śmialiśmy się z min przechodniów gdy szliśmy ulicami.
No nie dziwie się, bo przecież niecodziennie po ulicach chodzą całe przemoczone niedorostki.
-To do zobaczenia.
-Dzięki, fajnie spędziłam dzisiejszy dzień. Będzie trzeba to powtórzyć.- i razem zaśmialiśmy się.
-Z pewnością, no to pa.
-Pa.-przytuliłam go i poszłam do domu.
Po cichu zamknęłam drzwi, no ale oni maja za dobrą spostrzegawczość.
-He... co ty jesteś taka mokra?- powiedział zdziwiony Liam.
-A nic, zdaje Ci się.- zaśmiałam się.
-Popatrz na swój gips.
Ups, cały się rozłazi.
-Idź się przebrać, a potem zejdź na dół to zmienię Ci ten gips.
Pobiegłam na górę i przebrałam się w dresy,a potem zbiegłam na dół.
W salonie siedział tylko Zayn i Liam.
Jak mnie zobaczyli, to Liamek wstał.
-Chodź. - zaprowadził mnie do kuchni i zmienił gips.
-Gdzie są wszyscy?-spytałam ciekawa.
-Pojechali na zakupy, a Louis do Eleanor.
-Aha, ale że wszyscy tak pojechali. Nie za dużo ich tam?- spytałam.
-Wiesz, jak przyjadą to ci wszystko powiedzą.-powiedział dość tajemniczo Liam.
Mam się bać?
___________________________________________________________________________
Hej.
Dobra, rozdział nie wyszedł ;/ znów. Dobra tracę coś na to opowiadanie wenę. Ale jak na razie postaram się w następnym coś ciekawszego dodać.
A teraz--> głosujcie w ankiecie
------>klikacie do <obserwatorzy>
Jeśli chcesz na mojego drugiego bloga, to link podany jest  wcześniejszym rozdziale jak i został podany mój ask.
Ps.
Wesołych i radosnych Świąt Wielkanocnych. By zajączek przyniósł 1D w prezencie :D
Spędzonych w rodzinnym gronie.
Pozdrawiam Wika :*

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 37

 ~~Sorki, trochę mi rozdział nie wyszedł, albo w ogóle mi nie wyszedł ;/~~~

-Świetnie!- zaczęli klaskać chłopaki, idąc do mnie.
Jesuu, a ja myślałam, że uda mi się bez wiedzy chłopaków. 
Teraz to już za późno, jak to mówią: nic nie dzieje się bez przyczyny, prawda?
-Moja siostrunia to prawdziwy Styles, ale po mnie.
-No baa i poprawka. Przed tobą.- zaśmiałam się.
-Chłopaki!- usłyszeliśmy głos Paul'a.
-Tak?- zapytał Liam.
-Na próbę marsz.
-No dobra pa wam.- powiedzieli po kolei i wybiegli z pomieszczenia.
***
-Nial!Nial!Nial!- zaczęłam wrzeszczeć, jak tylko wbiegłam do domu.
-Co się stało?- wyszedł z pełnymi miskami słodyczy w obu rękach.
-No bo ty przyjaźnisz się z Demi Lovato.
-No i co z tego?
 
-Ja. Lovatic.
-Serio?O jacie. W takim razie coś załatwię. Przepraszam Cię, ale muszę coś iść załatwić.- zaśmiał się i poszedł usiąść na kanapę do chłopaków.
-Serio? To jest ta 'ważna sprawa'?- powiedziałam zirytowana.
-No bardzo. A właśnie chłopaki, bo mam dwa bilety na Justin'a Biebr'a, który idze ze mną?
-O nie.- powiedzieli chórem.
-Ja!- odpowiedziałam.
-Naprawdę?- zdziwił się blondynek.
-No witam. Jestem Beleber.- zaśmiałam się.
-No nareście ktoś normalny w tym domu.
-No, tylko ja z was wszystkich używam mózgu.
Ups, mogłam nie mówić.
Chłopaki wstali i Zayn przewiesił sobie mnie przez ramię i wyniósł do ogrodu, po czym wbiegł do domu.
HaHa to jest bardzo śmieszne. Nie mam jak do domu wejść,a Ci przy szklanych drzwiach stoją i mi machają.
No i czy to jest mądre? Bo jak dla mnie to nie.
Głąby, myśleli że podejdę do tych drzwi i zacznę się na nich drzeć, a ja usiadłam nad basenem na leżaku.
Wyciągnęłam z kieszeni spodni mojego iPhon'a i puściłam sobie na słuchawkach piosenki.
Po kilku minutach dostałam sms'a  od Mike'a.

Może się spotkamy? ;)
No pewnie! :D Kiedy?
Jutro? :3
Ok. Będę czekać  w parku, pa :]
 Pa ^^

Ehh, jak ja dawno nie widziałam się z nim. 
Po chwili ktoś zaczoł mi dzwonić na komórkę.
(J-Josh , L-Leayna)

J-Hej.
L-Hej. Coś się stało?
J- miałaś by jutro czas?
L- No wiesz Josh, ale przepraszam Cię, już się umówiłam.
J- Nic nie szkodzi.Innym razem.
L- Ok, z pewnością. 
J- No to pa.
L-Pa.

Co oni mają z tym umawianiem?
Kurde, dobra nudzi mi się tu. Siedzę tu już 30 minut.
Może już otworzyli? Nie zaszkodzi sprawdzić.

Nosz kurde!  Zamknięte! No cóż, to przez nich będę miała nieodrobione lekcje,a potem mi się nie chce ich odrabiać.
O mama do dom wróciła, ciekawe gdzie była?
No bo to mnie zastanawia, pół dnia jej nie było, a raczej Londyn zwiedzała już nie raz.
Zapukałam w szklane drzwi, a chłopaki tylko języki mi pokazali i wrócili do oglądania meczu.

Oj no serio Robin nic nie zauważył? A mama se do kuchni poszła i nic nie powiedziała. 
Spostrzegawczość pierwsza klasa normalnie.
Naburmuszona usiadłam na krześle i zastanawiałam się nad zemsta nad nimi.
***
Napisałam do Harry'ego, że Klakier do basenu wpadł, żeby nie było udawałam jak niby chce uratować kota przy basenie.
Tak jak myślałam, do ogrodu wbiegł mój bardzo mądry braciszek. ( czujecie sarkazm c'nie).
-Odsuń się!- wrzasnął i popchał mnie do tyłu, przez co wywaliłam się na pupę.
 
Zanim się zorientował, że to ściema, ja już miałam węża ogrodowego w  ręce i lodowatą wodą lałam całą piątkę.
Miałam niezły ubaw, jak uciekali przede mną.
Tylko nie przewidziałam jednego, że któryś może się skryć, a potem mnie zatrzymać.
Wrzasnęłam, jak któryś złapał mnie w pasie.
-PUŚĆ!-wrzeszczałam i próbowałam go oblać, ale był za silny.
Że co? Niall? To on jest taki silny? Od kiedy?
-Pomocy!- wrzeszczałam, jak Niallerek zabrał mi węża.
Teraz to oni mnie gonili, a ja uciekałam.
Na szczęście mam dobrą kondycję więc zdążyłam uciec do domu i zamknąć na klucz drzwi.
No ale oni nie potrafią być cicho i zaczęli walić w drzwi.
Odwróciłam się w stronę kuchni z której właśnie wychodziła mama.
-Co tu się dzieje?
Ups, no niezłą kałużę zrobiłam od wody.
-A nic. Możesz wracać do gotowania.
-Ley? Czemu jesteś mokra i oni.
-No to paa.- powiedziałam szybko i wbiegłam do siebie.
Wysuszyłam się i przebrałam.

Popatrzyłam na godzinę. 17.45.
No kurde, nie chce mi się już robić tego zadania.
Zebrałam wszystkie podręczniki i poszłam z nimi na dół.
Walnęłam nimi chłopaków.
-Co ty robisz?!- wrzasnęli równocześnie.
Wyrwałam pilota Louisowi i wyłączyłam mecz.
-Macie mi zrobić zadanie, skoro woleliście mnie zamknąć na polu.
-Nie.
-Pech się mówi. Zadanie ma być gotowe na jutro.

Wróciłam na górę i usiadłam na łóżku.
Kurde, jak ja teraz nikotyny potrzebuje.
No przecież! W torbie jeszcze mam paczkę.
Wyciągnęłam jeden papieros. Otworzyłam okno i zapaliłam.
No tego było mi trzeba.

Już prawie wypaliłam całego papierosa, kiedy do pokoju wszedł...
__________________________________________________________________________
Hej.
Wiem, wiem rozdział nie wyszedł. ;/ 
Jeśli macie do mnie pytania to wbijajcie na ask'a - <KLIK>
A jeśli macie pytanie do Leayny to -<KLIK>
Zapraszam też na mój drugi blog- WBIJAJ

CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MNIE MOTYWUJESZ


piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 36

 ~rozdział nie sprawdzony~
Musze zapalić.Wzięłam jednego papierosa i zaciągnęłam się nikotyną.
Od razu lepiej, wszystkie zmartwienia uciekają jak chmury.
Wszystko kiedyś się kończy, a więc i spacer też. Wróciliśmy do przyjaciół.
-No nareźcie wróciliście. Długo was nie było.- wypowiedział się nowy chłopak mojej przyjaciółki.
-Jakieś dobre trzy godziny.-zaśmiała się Ros.
-Musieliśmy wszystko obgadać.- powiedziałam na obronę.
-Jak co to ja  chce być chrzestną.- zaśmiała się ponownie Rosi.
-Z pewnością.-powiedziałam i w tym samym czasie usiadłam na ławce.- No to co robimy, bo siedzenie tu robi się już naprawdę nudne.
-Hymm, może... idźmy zwiedzić Big Ben?
-Nie głupi pomysł Josh. No to co idziemy?
-Pewnie.
-Ale zanim pójdziemy, to macie marker i podpiszcie mi gips.
Każdy wykonał moje polecenie i już po chwili miałam mini graffiti na gipsie.

***
Zwiedziliśmy Big Bena, co zajęło nam chwilę, bo poszliśmy jeszcze na Ton Hal. Mogę w 100% uznać, że mam nienormalnych przyjaciół. Turystów dookoła pełno,a ci jak dzicz się zachowują. Jak co, to ostatni raz przyznaje się do nich. 
Pomijając dzisiejszy już dzień, to wracam sobie właśnie z jakże normalnej wycieczki.
Jest godz.20.10, a ciepłe powietrze sprawia, że nie chce się do domu wracać.

Otworzyłam drzwi i wszędłam do domciu. Po domu rozchodziły się takie zapachy, że aż stałam się głodna.
-Gdzie ty byłaś?- usłyszałam głos mamy.
-No z przyjaciółmi.
-A czy wiesz, która jest godzina?- wypowiedziała surowszym tonem, co w zupełności mamie nie pasuje.
-Yhy.
-O której miałaś być?
-Yyyy... nie wiem.- zbytnio nie przejęłam się która jest godzina.
Przeszłam obojętnie obok mamy i skierowałam się w stronę kuchni.
Mama ciągle coś mi mówiła, albo wrzeszczała? Sama nie wiem, bo po prostu wyłączyłam się. Ja tak już mam.
-O hej.- powiedziałam do siedzących w kuchni.
Podeszłam do lodówki i wyciagnęłam z niej mój ukochany nektar z bananów.
Już miałam iść do swojego pokoju, ale Harry zagrodził mi dalsze iście.
-Nie słyszysz? Mama do Ciebie mówi.-powiedział dość surowym głosem.
-No nie słyszałam. Wyłączyłam się.- zaśmiałam się i poszłam do siebie.
***
Może jednak powinnam pogadać z mamą. Przecież tak rzadko ją widuje. Wyszłam z cieplutkiego łóżka i pokierowałam moje stopy do pokoju gościnnego w którym spała mama i ojczym.
Upewniłam się jeszcze, że chłopaki i Robin ogladają mecz i zapukałam do dębowych drzwi.
Usłyszałam krótkie ,,Proszę'', więc otworzyłam drzwi.
-Mamo?- spytałam cicho i weszłam do pomieszczenia.
-Tak słońce?
-Ja przepraszam.- usiadłam na łóżku obok mamy.
-Mam nadzieję, że twoje zachowanie już się nie powtórzy.
-Obiecuje.- zaśmiałam się.
***
 Obudziłam się następnego dnia, a że został mi ostatni dzień wolnego, to wziołam na kolana swego laptopa i zacząłam przeglądać pocztę.
Najbardziej zaciekawiła mnie jedna z wiadomości. Trochę przedawniona ale mam nadzieję, że nadal aktualna.
Mianowicie, miałam szansę na nagranie piosenki, cover'a co będę chciała. Pozostawili do siebie kontakt, na początku byłam zdziwiona, ale potem zaczęłam się psychicznie cieszyć.
To niesamowite, że coś wreźćcie może być coś po mojej myśli.
Postanowiłam, że nic nie będę nikomu  mówić. Jeśli mam odnieść jakikolwiek sukces, to sama, a nie przy pomocy któregoś z chłopaków.
Jeszcze chwilę posiedziałam, a potem poszłam się ogarnąć.
Wciąsz nie mogę zapomnieć mojej szansie.
Postanowiłam jeszcze nie zchodzić na duł, tylko skontaktować się ze studiem.

Mam przyjść w piątek, a do tego czasu znaleźć coś, co zaśpiewam.
Cała w skowronkach zeszłam na dół. Wszyscy już siedzieli w salonie i zawzięcie nad czymś rozmawiali.
Gdy zauważyli, że jestem w pomieszczeniu tak jakby zamilkli.
-Hej.- powiedziałam i poszłam do kuchni.
Po kilku minutach, do pomieszczenia wszedł Harry. Widząc jak próbuje zrobić sobie kanapki rękmi,a w tym jedna w gipsie na całą rękę.
Kazał mi usiąść, a sam zajął się za śniadanie.

-Proszę bardzo moja łamago.-powiedział podając mi talerz kanapek.
-Ejjj nie jestem łamagą.
-Jak to nie, gdybyś uważała, to byś ręki nie złamała i mogłas by sobie zrobić samodzielnie śniadanie.
-Niee, jednak pozostanę przy tym gipsie. Wyręczasz mnie.- zaśmiałam się.
On natomiast pstryknął mnie w nos.
-Już nie długo.- zaśmiał się i w tym samym czasie do kuchni weszła Gemma.
Podeszła do blatu i wzięła się za robienie herbaty.
-Ja też poproszę.
-Co poprosisz?- zaśmiała się.
-Herbatkę.
-A sama nie potrafisz sobie zrobić?
-Nasza łamaga nawet śniadania nie da rady sobie zrobić.- wtrącił się Hazza.
-No moja wina, że mam rękę w gipsie? Ja go nie chciałam mieć.
-No ale to ty grałaś w nożną.
-Masz.- Gemma podała mi cieplą herbatę i razem z Harrym wyszła z kuchni.
Zjadłam śniadanie i wypiłam herbatę, a potem poszłam do salonu. Siedzieli  nim tylko chłopaki.
Usiadłam na sofie...
-Ejjj moge dać Ci autograf?- spytał Louis.
-Co?- o co mu znów  chodzi?
Pomachał  mi  markerem przed twarzą.
-No gips.
-Ahaaa, no.

Po kilku minutach mój gips był zapełniony różnymi wyrazami.
-No dziękuje za wasze arcydzieła.- powiedziałam w sarkaśmie- Są takie... wyjątkowe.
-Jak my.-powiedział Zayn.
-Z pewnością.

Tydzień minął mi całkiem ciekawie. Mama zostaje jeszcze jakieś dwa tygodnie.
O moim dzisiejszym spotkaniu wiedzą tylko przyjaciele i nikt więcej.
Mam być tam po szkole.
Harry nic niepodejżewając odwiózł  mnie do szkoły.

No na reście koniec lekcji.
Rasem z Rosi poszliśmy w stronęwyznaczonego budynku.
Gdy tylko go zobaczyłamrozpoznałam go.To właśnie tu 1D ma próby itd.
Jeśli ich spotkam no to może być ciekawie.
No nic, raz się żyje.
Postanowiłam zaśpiewać Miley Cyrus.

***
-Dobra zaczynasz.- wypowiedział jeden z producentów.
Gdy skończyłam, usłyszałam głos nie tylko producenta, jak i chłopaków?!
____________________________________________________________________________
Hejka.
Dodaje rozdział,było dosłownie 4 komentarze, nie licząc mojego ;/
Co się z wami dzieje? No dobra, przyznaję, że komentarzy nigdy nie było z 20/15 jak na innych blog. Ten nie cieszy się wielka czytalnością,a w szczególności komentarzami pod rozdziałami.
Z ręką na sercu mogę się przyznać, że to opowiadanie tonie wypał i wy też tak sądzicie.
Jeśli to przeczytałeś, to napisz szczerą prawdę.
Ps. Link do mojego drugiego bloga, który jest lepszy o wiele. <KLIK>