piątek, 8 listopada 2013

Rozdzial 15

                                                 Ten rozdział dedykujemy Ani M. ;*
                     (klik na to)
                                                    ~~Z perspektywy  Harrego~~

Siedziałem na niewygodnym szpitalnym krześle,czekając na jakąkolwiek wiadomość od lekarza.
Nie wiem która była godzina,ale na pewno coś około 04.00.Sprawdziłem to na telefonie i faktycznie była ta godzina.Chłopaki pojechali do domu,bo dziś mamy wywiad na którym mnie nie będzie.Ważniejsza jest moja siostra.
  Siedząc tak,usłyszałem czyjeś ciche kroki,które z każdą chwilą stawały się coraz to głośniejsze.
-Harry.-usłyszałem głos.... Gemmy.
-Co..co ty tu robisz?-spytałem.
-Mówiłam ci że przyjadę.-powiedziała z uśmiechem,który miał mi dodać otuchy,ale niestety  nie dodał.
-A no tak.Wiesz co,kiedy przyjechałaś?-spytałem.
-Przed chwilą,od razu pojechałam tutaj.
-To w takim razie jedz do nas.Chłopaki są,więc ci otworzą.
-Harry.Pojadę,jeśli ty także.
-Ale..-przerwała mi.
-Nie ma żadnego ale.Jedziesz ze mną.Wcale jej nie pomożesz tym,że jesteś nie wyspany.
-Ale,no dobra.-powiedziałem i wstałem ze stołka.

Dojechaliśmy do domu i nie budząc chłopaków weszliśmy po cichu do domu.Powiedziałem Gemmie,by się rozgościła na razie u mnie.
Ja natomiast położyłem się sofie w salonie.Nie mogłem długoooo usnąć.
Obudziłem się,a deszcz padał,waląc o okna.
Wstałem i okazało się,że jest już po 12.00 .
Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się.Gemma spała więc nie miałem zamiaru jej budzić.
Zszedłem na dół i postanowiłem sprawdzić laptopa Ley,bo może właśnie stamtąd dowiem się dlaczego to zrobiła,pocięła się.Wszedłem na historię i zaciekawiła mnie jedna ze stronek,a mianowicie jakaś strona plotkarska.Kliknąłem i ukazała mi się Ley.Obejrzałem filmik i przeczytałem wszystko,a komentarze były okropne.Teraz już wiem dlaczego to zrobiła.Na razie nie będę nikomu o tym mówił.Porozmawiam o tym,jak Ley już się obudzi.
  Zamknąłem laptopa i pojechałem do szpitala.

                                                    ***
Stałem chwile na korytarzu,a już po chwili obok mnie stanęła pani lekarz  prowadząca.
-Jej stan jest jak na razie stabilny,ale jak pan poszedł musieliśmy reanimować Leayne.
-Dziękuje.
Wszedłem do sali,a na środku pomieszczenia stało łóżko na którym leżała ... moja siostrzyczka.
Była bardzo blada,a na dodatek taka bezbronna.Była poprzyczepiana do wielu urządzeń,które irytująco pikały.
Siadłem na krzesełku i wpatrywałem się w nią.
-Nie możesz umrzeć.Musisz byś silna .
Nagle do sali weszła Gemma .Wzięła drugie krzesełku i usiadła po drugiej stronie łóżka
Siedzieliśmy w takiej ciszy,aż do momentu w którym weszła pielęgniarka wraz z lekarką.
Kazali nam wyjść,ponieważ muszą zmienić opatrunek i podać jakieś zastrzyki.
Może po jakiś 10 min. z sali wyszła pielęgniarka,a za nią pani lekarz.
-Wasza siostra jest w stabilnym stanie.Z pewnością, teraz jej stan będzie się poprawiał.Trzeba być po prostu dobrej myśli.-powiedziała,po czym odeszła od nas,a my znów weszliśmy do sali.Znów ta cisza,która została zakłócona skrzypnięciem drzwi.Odwróciłem się,a tam stali chłopaki.
Weszli i od razu podeszli do nas.Ich twarze były zmartwione.
Posiadali gdzie mogli i :
-Harry,pamiętasz ,że jutro wyjeżdżamy w trasę?-powiedział Liam.
-Tak,pamiętam.-powiedziałem zasmucony faktem ,że nie mogę tu siedzieć przy Ley i patrzeć jak wraca do zdrowia.Trasa ma potrwać przez 3 miesiące.
-Gemma.Zajmiesz się Ley.Prawda?-spytałem siostry.
-Tak.O której jutro wyjeżdżacie.-spytała nas.
-Emm,lot mamy na 5.10  rano.-powiedział Zayn.
-Dobra,ja nic nie mówię ale jest już 22.00-powiedziała,informując nasz Gemma.
-Wiecie co,może lepiej się zbierajmy,bo ty Harry,musisz się jeszcze spakować.-powiedział do mnie Louis.
-Dobra ,to wy już idzcie do samochodu,a ja tam zaraz przyjdę.
Chłopaki opuścili sale.
-Gemma idziesz?-spytałem.
-Nie,ja zostanę.Przyjedz tylko jutro się pożegnać.-powiedziała,a ja pożegnałem się z nią.
-No pewnie ,że przyjdę się z wami pożegnać,papa.-powiedziałem i wyszłem z sali.

                            ~~Z perspektywy Gemmy~~
Było już puzno,ale ja nie czułam zmęczenia.Ale chyba jednak..
Obudziło mnie szturchanie.Podniosłam głowę i ujrzałam Harrego.
-Przyjechałem się z wami pożegnać.Paa,informuj mnie o jej stanie zdrowia.-powiedział,po czym mnie przytulił.
-Dobrze,papa.-powiedziałam i także się do niego przytuliłam.
Potem podszedł do Ley i ostrożnie ja przytulił,tak jak by się bał,że coś jej zrobi.
-Pa.-powiedział i zauważyłam jak jego twarz robi się co raz to smutniejsza i chyba oczy mu się zaszkliły.
-Pa.Harry.Wszystko będzie dobrze,a teraz szalej i śpiewaj najlepiej jak potrafisz.-próbowałam dodac mu otuchy.
-Będę się cieszył jak Ley wróci do zdrowia.
-Dobra! Idz i śmiej się,a  dzięki temu pomożesz jej .
-Paaaa.-powiedział i wyszedł.

                                             (  teraz klik na to ;)    )
2 godz. później:
Siedziałam przy łóżku Ley,czekając aż się obudzi.
-Ley,dlaczego to zrobiłaś?Musisz być silna i walczyć.-po moim policzku spłynęła jedna samotna  łza.
Nagle poczułam lekkie ściśnięcie mojej ręki.Popatrzyłam na Ley,a ona patrzyła na mnie.
- Nie mam zamiaru dłużej żyć.Nie dam rady.żegnaj.-zamkła oczy,a te wszystkie urządzenia zaczęły piszczeć.
-Nie!!!Ley,ty musisz żyć!-zaczęłam wrzeszczeć,a po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
Nagle do sali wbiegli lekarze i zaczęli ją reanimować,a mnie wyprowadziła jakaś pielęgniarka.
Oparłam się o zimną ścianę i zjechałam po niej.
Zaczęłam zanosić się płaczem.Przecież wszystko było już dobrze,a tu nagle takie coś?!
Ktoś mnie przytulił,popatrzyłam na ta osobę.Była to Perrie.
-Zayn mi powiedział co się stało,właśnie dziś wróciłam.
Na korytarzu stali: Cara,Eleanor ,no i Pezz.
Z sali wyszli lekarze,a lekarz prowadzący Leayne,podszedł do nas.
-Pani Gemmo,z Ley nie powinno dziać się nic poważnego.Może pani do niej wejść.
Jak powiedziała tak zrobiłam.Weszłam do sali,a tam Ley.Wyglądała jeszcze gożej,niż wtedy gdy zobaczyłam ją pierwszy raz po przyjezdzie w szpitalu.
Nie będe dzwoniła do Harrego.Bo bym to go jeszcze zdołowała.

                                           (puść teraz to)
  2 miesiące pózniej:
Wciąż czekam na ten dzień,kiedy obudzi sie Ley.Siedziałam przy jej łóżku.
Tracę już nadzieję,że się obudzi.Ale kiedyś nadejdzie ten dzień.
Patrzyłam w okno za którym świeciło słońce.Przypomniałam sobie jak dowiedziała się najlepsza koleżanka mojej siostrzyczki,że właśnie ona jest w szpitalu i jest w śpiączce.Od razu pojechała do szpitala.
Od tamtej pory,przychodzi prawie każdego dnia.Harry koncertuje, a ja nie powiedziałam mu o wydarzeniu z przed 2 miesięcy.Tak jak powiedziałam mu na pożegnanie,wariuje na koncertach i śpiewa jak najlepiej potrafi.Ale gdy  schodzi ze sceny ,to często się zdarza ,że chłopcy muszą go pocieszać.
Popatrzyłam na Ley i zobaczyłam... jak porusza letko palcami.Pobiegłam po lekarza który prowadził moja siostrzyczkę.
                                                  ***
-Panienko.Proszę otworzyć oczy....jeśli mnie słyszyż ,to poruszaj palcami.
W tym samym czasie ona poruszyła palcami.
-Proszę otworzyć oczy.-powiedziała lekarka i w tym samym czasie Ley otworzyła powoli oczy.
-Nic niemów.Leż spokojnie i odpoczywaj.-powiedziała pani lekarz,powiedziała jeszcze coś do pielęgniarki i wyszła.
Ja nie mogłam ze szczęścia nic wydusić,tylko się uśmiechałam do niej,a ona patrzyła na mnie zmęczonymi oczami.
-Jak ja się cieszę,że żyjesz i że już się obudziłaś.
Ona tylko się uśmiechała,ale nic nie powiedziała.

###########################################################################
Cześć Wam!  :D i jak podoba się wam rozdział?
Komentuje was tak mało,a jest aż tyle wejść.
    Weszło was już : 1084 !!!

Ps. każdy komentarz mile widziany ;*

2 komentarze: