poniedziałek, 24 lutego 2014

Nio hej :3

Wspominałam, że oprócz rozdziałów będą jeszcze nagrywane raz na miesiąc filmiki z odpowiedziami na wasze pytankami lub wymyślonymi tematami.
No i co miesiąc będzie taka notka osobna i właśnie pod nią piszecie pytania lub zadania czy też  tematy na filmik.
Szalejcie z komentarzami poniżej, czym więcej pytań/zadań/tematów, tym ciekawsze filmiki i nawet czasem za najciekawsze odpowiedzi jakieś nagrody :D
No ale to są początki tego pomysłu.
SZALEJCIE Z POMYSŁAMI ;D ;* Buziaczki kochani :3

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 33



Gdy tylko zobaczyłam swoją rękę, przeraziłam się w jakim jest stanie.
Na pewno nie pokaże jej chłopakom, to na pewno przejdzie. Tak, na pewno.
Wstałam i poszłam się ubrać.
Włosy rozpuściłam, a rękę zasłoniłam bluzą.
Chłopaków już ni było, co równa się z iściem na nogach do szkoły.
Ręka ani na chwile nie dawała mi spokoju, tak samo było w szkole. Oczywiście uważałam by nie przywalić nią w nic, no ale było gorzej z pisaniem. Przecież ja piszę właśnie prawą. Gdy nauczycielka pytała czemu nie pisze czy w coś w tym stylu, to zawsze miałam jakaś wymówkę. Oczywiście niebyły one perfekcyjne, ale ważne, że się nie skapła.
Do domu wróciłam w towarzystwie Rosi.
Ahaa, chłopaków jeszcze nie ma w domu.
Weszłam do domu, a torbę z książkami zostawiłam w przedpokoju. Poszłam do kuchni. Była 15.45, czyli chłopaki powinni wrócić za jakieś 15 min.
Wyjęłam z lodówki banana i  poszłam do salonu. Załączyłam sobie telewizor, ale nic nie było.
Puściłam w końcu na nickelodeon gdzie akurat leciał spanbob.
Zawsze jak byłam chora czy po prostu miałam zły humor, to właśnie oglądałam tą bajkę.
Gdy kreskówka się skończyła, akurat do domu weszli chłopaki.
-Hej młoda.-przywitali mnie po kolei.
-Hej.
Wyszłam do ogrodu.
Musze przyznać, że dziś był wyjątkowo ciepły i słoneczny dzień.
Rozłożyłam się na leżaku przy basenie. Było mi ciepło przez tą bluzę ale jak bym ją ścigała to wyszło by na jaw, że cos mi się stało z ręką.
Oczywiście bolała niemiłosiernie mocno lecz starałam się nie myśleć o niej.
Po około 10 minutach na taras wszedł Harry.
-Ley, ściągnij tą bluzę bo się ugotujesz.- stwierdził co było racją.
-Nooo.
-Nie no, tylko ściągaj ją albo idź do domu.- stanął naprzeciw leżaka.
-Noo zaraz.
On natomiast nic już nie powiedział tylko chwycił mnie za prawą rękę, na co zasyczałam z bólu.
-Ley? –spytał zdziwiony.
Nie oczekiwał mojej odpowiedzi, tylko próbował podwinąć mój rękaw, a ja próbowałam się wyszarpać, co mi nie szło.
Jednak postanowił ścągnąć ze mnie bluzę. No i wtedy w oczy żuciła się moja ręka.
Która spuchła jeszcze bardziej niż rano. Co mnie przeraziło.
~~  Z perspektywy Harrego~~
Przyznam się, że co do ręki Ley jestem zdziwiony i zły na nią, że nic mi niepowiedziana.
Przecież może być złamana.
-Chodź.- powiedziałem.
-Gdzie?- spytała zdziwiona.
Ona na serio jest tak głupia czy udaje?
- Do szpitala jedziemy.
-Nie, ja zostaje tutaj.
Ehhh, nie pozostało mi nic innego. Podszedłem do niej . Wziąłem i przewiesiłem sobie ją przez ramie.
Nie obyło się bez jej oporów ale odpuściła jak weszliśmy do salonu.
-O matko! Ley, co ci się stało?!- wrzasnął Liam i po chwili stał już obok nas.
Przez to, że wrzasnął do salonu weszła reszta chłopaków.
Zaczęły się wypytywania ale ja wolałem by opowiedziała to na spokojnie, a teraz by stwierdzono co z jej ręką.
W SZPITALU:
-No niestety, złamanie z przemieszczeniem. Na razie założymy ci gips, a jutro proszę się zgłosić na oddział chirurgiczno-dziecięcy.
-Ale dlaczego?- spytałem.
-Ponieważ, Leayna musi przejść operacje w składaniu złamanych kości.
Wiedziałem, że coś dziś wydarzy ale, że aż tak? No to się nie spodziewałem, muszę przyznać.
_______________________________________________________________________________
No hej,dziś nie będę się rozpisywać.
Sorki za błędy ale jestem chora i nie chce mi się ich poprawiać
Mam jeszcze drugiego bloga- czekam na wasze komentarze pod tym rozdziałem jak i na tamtym blogu.
:3 anonimki sie podpisują.
Będzie ponad 5 komentarzy tu :D

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 32



Czy to moje uzależnienie, od którego nie ucieknę?!
Nie! Ja..ja nie mogę! Muszę z tym skończyć.
Znów sytuacja z żyletką miała się powtórzyć? Nie.
Wyrzuciłam żyletkę do kosza. Podniosłam się  i popatrzyłam na odbicie  w lustrze.
Kiedyś jeszcze trenowałam siatkówkę, a  teraz to zaniedbałam. Przecież użalanie nad sobą nic mi nie da. Musze powiedzieć  Harremu, żeby mnie zapisał na jakieś treningi.
Wyszłam z łazienki  i skierowałam się do salonu.
No i już końcowy dzień minął na oglądaniu filmów.
                                                           ***
Przez ten tydzień ,który spędziliśmy na leniuchowaniu, minoł całkiem ciekawie.
Nawet Gemma dołączyła do nas. Nie obyło się bez wariacji chłopaków .
 No a teraz siedzę sobie u siebie i bezczynnie patrzę w miejsce za oknem. 
Tą bardzo ciekawą czynność przerwał mi sygnał połączenia.
-Tak, słucham?
-Ley, cześć.-usłyszałam zściszony głos Josh’a,
-Czego chcesz?!
-Ley, to nie rozmowa na telefon. Proszę, możesz przyjść na boisko przy parku?
-N…n..no ok.-wzdychnęłam.- Będę za 15 min.
Rozłączyłam się i poszłam ubrać buty i bluze.
Wolnym krokiem skierowałam do wyznaczonego miejsca.
Już z oddali zauważyłam Josh’a z prawdopodobnie chłopakami z drużyny.
Gdy tylko mnie zauważył podszedł do mnie.
- Czego chcesz? -spytałam szorstko.
- Porozmawiać.
-Nie  mamy o czym.- warknęłam i już miałam odwrócić się na pięcie, no ale uniemożliwił mi to brunet.
-No dobrze.-powiedziałam.
Szliśmy wolnym spacerkiem, a Josh starał się mnie przeprosić ale omijał za wszelka cenę temat Chloe.
- A nie możesz mi wytłumaczyć do cho*ery dlaczego wolałeś tego plastika od nas?!
- Ley, to jest poważniejsza sprawa niż Ci się zdaje.
- Wiesz co, ja ci ufałam, a ty zachowałeś się jak ostatni du*ek!- już miałam odejść,no ale znów uniemożliwił mi to chłopak.

- Byłeś dla mnie jak przyjaciel.- dokończyłam.
-Ehhh…. No dobrze powiem ci…. pod warunkiem, że nikomu ale to nikomu nie powiesz.
- Dobrze.
Usiedliśmy na pobliskiej ławce. Byłam ciekawa co miał na swoje wytłumaczenie.
- Zacznę od tego, że żałuje tego jak postąpiłem wobec was. Ta Chloe, ma bogatego ojca. Daje jej wszystko co zapragnie. A ona właśnie zapragła sobie mieć chłopaka, czyli mnie.
Oczywiście każdy ma swoje prawo decydowania o sobie, lecz ona tego nie rozumiała.
Zaszandarzowała mnie , że jeśli odezwę się do was i nie będę na jej rozkazy. To filmik ,kompromitujący filmik ujrzy światło dzienne.
- Josh! Ty naiwny idoto! Jak mogłeś się jej dać?!
- Ley! Zrozum, że ten filmik ujrzały by miliony czy nie setki ludzi. Niemiałbym życia w szkole i na ulicy.
- Co to był za filmik?
-Ehhh… ja zabawiający się z pewną laską.
- Jak to?!-wykrzyczałam na niego.
Teraz to nawet nie chce go znać.
- Ley, ja się zmieniłem , nie jestem  tym kim byłem.
Dla ciebie mogę nawet tu i teraz przysiąść Ci, że więcej nie wezmę do ust papierosa.
- Josh, to nie zmienia faktu co robiłeś. Ja jednak pozostane przy naszej przyjaźni.
Powiedź mi czy chłopaki o tym wiedzą?
- Tak, wiedzą o wszystkim.
-No ok. Ja będę już leciała.
- A może jednak zostaniesz i zagrasz z nami ? Brakuje nam jednego zawodnika.
-Noo ok.
Przywitałam się z ich drużyną. Byłam w drużynie przeciwnej niż Josh.
Nasza drużyna walczyła zacięcie, już  miałam strzelić do bramki, kiedy zaatakował mnie przeciwnik w czego konsekwencji wpadłam na metalowa bramkę. Przywaliłam prawą ręką, co niestety mocno mnie zabolało.



-Nic ci nie jest?
-Nie, chyba nie.- popatrzyłam na swoją rękę ,która mocno bolała. Nie chciałam pokazywać chłopakom swojego bólu.
Wstałam jak gdyby nic i dokończyliśmy mecz. Wygraliśmy my!
-No dobra chłopaki ja już będę naprawdę musiała iść.-powiedziałam.
- No ok., odprowadzić Cię?- spytał Josh.
- Nie, dam sobie rade.- uśmiechnęłam się do nich i pożegnałam.
Ręka nadal mnie bolała, ale uznałam, że jest to tylko stłuczona i to nic wielkiego.
Weszłam do domu i od razu poszłam się przebrać.
Odświeżona wróciłam na dół. W salonie siedzieli chłopaki i oglądali mecz Polska-Anglia.
Hah, poszłam po swój soczek z nektarkiem z bananów.
Dosiadłam się do nich i jako jedyna kibicowałam Polsce.
Ehh, ich było pięciu ,a ja jedna. Postanowiłam zadzwonić po swoja ekipę.
Po jakiś 10 min. Zjawiła się Rosi i czterech moich kumpli.
No to ciekawe komu teraz będzie łyso. No ale jednak zdębiałam jak zauważyłam jako kibice polski pozostaje tylko Ros.
Nie no, fajnych mam kumpli. Na nich ZAWSZE mogę liczyć.
No niby wiedziałyśmy, że Polska przegra ale nadzieje miałyśmy jednak do końca. A ten śmiech chłopaków po skończonym meczu, bezcenny.
Pożegnałam się z przyjaciółmi i odesłałam ich do domów.
Ręka nadal bolała. Ja jednak to zignorowałam i poszłam się wykąpać.
Wzięłam z pokoju swoja piżamę i pobiegłam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic.
Dzisiejszy dzień uważam za udany. Zmęczona poszłam jednak już spać i szybko usnełam.
***
Wyspana otworzyłam oczy. Gdy jednak chciałam je przetrzeć ,uniemożliwił mi to ból naprawde spuchniętej i siniaczonej ręki.


_________________________________________________________________________
Hejka wam czytający. Wybaczcie za błędy.Po prostu nie mam czasu by je poprawiać ;/
Sorkaa za opóźnienia  z rozdziałem ale dla mnie on i tak jest nudny.Nie wiem jak dla was.Skomentójcie,żebym wiedziała co mam poprawic w swoim pisaniu.
No ale już nie wiele rozdziałów zostało. Dlatego zmobilizujcie się i tym bardziej komentujcie.
Spokojnie rozdziały będą jeszcze prowadzone ,a jak zakończę to będę chciała wprowadzić następne opowiadanko.
Obserwujcie,komentujcie,pytajcie.
Czasem będę na tego bloga dodawać filmiki.
Chciałam bym,żeby ta strona stała się żywsza.
POMOŻECIE? :D
liczę na  wasze szczere opinie :*
pozdrawiam Was kochani :3

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 31

Usiadłam na dużej sofie ,a Rosi zdążyła zacząć jakiś temat z Niall'em.
W pewnym momencie obok mnie wylądował Harry.
-No i podoba się?-spytał wpatrując się we mnie.
-Pewnie.Tu jest lepszy pokój niż ja mam u nas w domu.
-Czyżby?A jak bym powiedział,że ten pokój jest twój?
-Tsaa,było by fajnie ale nie jest.
-A skąd wiesz?
-Emmm...
-No właśnie.To nasz dom.Kiedyś tu często przyjeżdżaliśmy,a teraz rzadko.
Byłam zdziwiona.Ale fajnie!
-No dobra zbierajcie się,jedziemy nad jezioro!-nagle w salonie znalazł się Louis.
Ja,Ros i reszta chłopaków poszliśmy ubrać buty i już po chwili szliśmy lasem.
Po chwili Harry z Zayn'em zaczęli mi i Rosi opowiadać o jakimś gościu co powiesił się w tym lesie z niewiadomych powodów.No i podobno od tamtej pory ten las jest nawiedzony.Nic nie zdołało wypędzić z tond tego ducha.
Próbowali nam wmówić coś czego nie było.Myśleli,że się wystraszymy? Hahaha. No to niestety źle myśleli.
Po jakiś 10 min. iśća  doszliśmy nad jezioro.

                                             ( włącz TO )
                                                ***
Siedzimy sobie właśnie na jachcie,który wypożyczyli  chłopaki na cały tydzień.
Każdy był rozproszony w całkiem innej części.Ja siedziałam sobie z samego tyłu z nogami zawieszonymi w wodę.Oczywiście uważałam bym nie dotknęła jednej ze śrub.
Siedziałam wpatrzona w taflę wody gdzieś w oddali.
Rozmyślanie przerwało mi nadchodzące połączenie.Na ekranie wyświetlił mi się Josh.
Z niechęcią odebrałam...
(L-Ley , J-Josh)
L-Co chcesz?
J-Ley,posłuchaj...
L-Dlaczego?Dałam Ci wolną wole i ty wybrałeś ją.Życzę szczęścia.
J-Ley to nie tak jak myślisz...-przerwałam mu.
L- A jak?
J- Chciałbym ci powiedzieć dlaczego to zrobiłem.Wiem jestem skończonym dupkiem.
L-Tak jesteś!Zaufałam Ci ,a ty po prostu po mimo tego jaka ona jest ty wolałeś ją!-próbowałam być silna i starałam się by głos mi się nie załamywał.
J- Przepraszam.Wybacz mi.
L-Nie Josh.Teraz jest po prostu za późno.
J- Ale Ley...-nie pozwoliłam mu skończyć.
Rozłączyłam się.
Te wszystkie chwile wróciły.Dogadywałam się z nim bardzo dobrze.Ale on musiał wszystko zepsuć!
Przepraszam?!Teraz?!O nie!
Czemu to zawsze ja! Ja tu przyjechałam odpocząć,a co w zamian zostaje?! Był moim przyjacielem.Ja nie wiem,czy będę mogła mu zaufać.Pamiętam jak mówił : Przyjaciele na zawsze.
Teraz to po prostu nic nieznaczące słowa,a kiedyś słowa dzięki którym wypowiedziane przez odpowiednią osobę pokazywały uśmiech mimowolnie na mojej twarzy.
Spacer pomiędzy drzewami,do tego wyjątkowego miejsca.
Po policzku spłynęła jedna z niechcianych łez.
Taka prawda  boli i zostawia ślady takie jak prawdziwa miłość.
Pewnie inne dziewczyny powiedziały by,że mam szczęście kolegować/przyjaźnić z takimi chłopakami.Wiele dziewczyn uganiało się za nimi,a szczególnie za Josh'em lub Steven'em.
Mnie nie kręci ich wygląd,choć nie powiem,że ładni nie są.
Dla mnie Josh był po Rosi kimś komu mogę naprawdę zaufać.A teraz .... no właśnie.
On był,jest ładny.Cz...czy on mi się podoba? Nie! To tylko mój wymysł.Tak,na pewno.
Szybko wstałam na równe nogi,ręką starłam już zaschnięte łzy na policzkach.
Rozejrzałam się i zauważyłam,że chłopaki siedzą i się śmieją,a Rosi nie daleko mnie kończy rozmowe przez telefon.Podeszłam do niej.
-Co masz taka minkę?-spytała.
-Nie ważne.To nie czas i miejsce na takie rozmowy.
-No to co idziemy pojeździć sobie na skuterach wodnych?-zaśmiała się.
-Ja jeździć nie umiem wariatko.
-No ja też.Jak spadniemy to zwalimy na chłopaków,że nam pozwolili.-zaśmiałyśmy się i od razy pobiegliśmy do drabinki,a potem każda z nas siedziała na pojeździe.Śmiałyśmy się,ze chłopaki nic nie zauważyli.Aż  tak zajęci rozmową.
Odpaliłyśmy maszyny i od razu dałyśmy gazu.Od płynełam od chłopaków jakieś 6 metrów.
                                                        ***
-Ej! Złaście z tego!-wrzeszczał zły Liam.
Lubie jak się złoszczą,a Ros na szczęście ma podobny charakter więc problem nie było w dalszym wkurzaniu.Byłam tak zajęta śmianiem się z Liam'a,że nie zauważyłam kiedy Louis z Harry'm wsiedli na następne dwa skutery i zaczęli na łapać.Na szczęście zdążyłam jeszcze odpłynąć dalej od tych dwóch kretynów.
Louis łapał Rosi,a mnie Harry.Nie szło im to zbyt dobrze,ale przynajmniej miałam się z czego pośmiać.
                                                   ***
Siedzę właśnie w pokoju ze słuchawkami na uszach.Rosi przegląda laptopa,a ja?
No co.Rozmyślam na wiele tematów,a raczej jeden szczególny.Josh.Znów ta nie proszona łza,której w tym momencie nie chciałam.Nie!Nie mogłam wytrzymać w tym pokoju,czułam,że muszę wyjść.Zabrałam ze sobą papierosy i zapalniczkę.Wyszłam na balkon,usiadłam na ziemi.Wyciągnęłam jednego z papierosów i zapaliłam.
Zaciągnęłam się dymem,który wypełnił moje płuca.
-Znów.-usłyszałam głos nad sobą.
Na początku wystraszyłam się ,że to któryś z chłopaków ale to na szczęście Rosi.
Usiadła obok mnie.
-Powiesz mi wreszcie co się stało?
-Josh się stał.- no i znów ta łza!
Rosi nic więcej nie powiedziała.
Po ok.10 min. weszłam do pokoju,a dziewczyna za mną.
-Gdzie idziesz?-spytała.
-Do łazienki-odpowiedziałam na co dziewczyna skinęła głową.
Ja poszłam do łazienki,a ona do salonu do chłopaków.
Zamknęłam drzwi na klucz i wtedy... znów to uczucie.
Ja musiałam,to ...to już uzależnienie od którego nie ucieknę.
_______________________________________________________________________
Hej i od razy przepraszam.Ten rozdział miał być ciekawszy,a wyszło jak zwykle ;/
Niestety przyczyniło się do tego też brak weny ;c
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział ,najpóźniej raczej za tydzień,no ale postaram się wcześniej i ciekawsze.
Ja wiem,że komentować nie będziecie,jeśli nudny - no ale wystarczy to :  :D lub :)
No i wtedy wiem,że czytasz. :3
Mój ASK.
Ley ASK .

5 komentarzy poniżej :D widzę ;*

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 30

Siedziałam na zimnych kafelkach i patrzyłam jak powoli spada na nie moja krew.
W ostatniej chwili opamiętałam się co tak naprawdę się dzieje.Szybko podbiegłam do umywalki i zaczęłam obmywać rany.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi.O nie,o nie,o nie!
-Ley,jesteśmy!-wrzasnął Harry.
-Emm... ok!-szybko zawiązałam bandaż na nadgarstku i zaczęłam ścierać z kafelek krew.
Gdy w łazience wyglądało już w miarę normalnie,ściągnęłam bandaż który był trochę zakrwawiony.
Na tą rękę przełożyłam bransoletki i wyszłam z łazienki.
Niepewnie podeszłam do salonu gdzie siedzieli wszyscy.Już miałam powiedzieć hej ale uciekłam do pokoju.
Na pewno nie obyło by sie bez pytań co tak długo siedziałam w łazience,a wole ominąć te pytania.
No ale przecież będę  musiała kiedyś  wyjść z tego pokoju.
Postanowiłam pójść się przejść.Po cichu zeszłam na dół,a potem na dwór.
Szłam tam gdzie mnie nogi poniosą.Była prawie 19,więc było już ciemniej.
Doszłam do parku,wątpię,że spotkam tu kogoś z przyjaciół ale  szłam dalej.Byłam nie daleko naszej ławki na której ktoś siedział.Pod chodząc bliżej dostrzegłam,że to moja banda i Josh?
-Hejka.-przywitałam się z nimi.
-Hej.-znów chórkiem.
-Co ty tu robisz?Trochę nie za późno?-spytał Stev.
-No wiecie... przejść się nie mogę.-zaśmiałam się i usiadłam między chłopakami.
Tym razem było jakoś tak dziwnie cicho.
Gadałam z chłopakami,prócz Josh'a ,teraz przy nim czułam się tak jakoś nie swojo.Po prostu olewałam go.
-Macie może papieroska?Hymmm?-spytałam.
-Dla Ciebie kocie zawsze.-zaśmiał się Bryan.
Zabrałam od niego papierosa i zaciągnęłam się dymem nikotynowym.
                                      *2 GODZINY PÓŹNIEJ*:
Po cichu weszłam do domu.Była 21.10, więc starałam się bezszelestnie przejść aż do swojego pokoju.
Gdy byłam na schodach na coś wpadłam,było ciemno więc się przestraszyłam.
Po chwili światła się zapaliły ,a przede mną stał Harry.
-Powiedziałem,że jeszcze raz wyjdziesz bez mojej wiedzy  i wrócisz późno,to będziesz miała szlaban.-zaczoł.
-Jesteś tylko moim bratem! Nie będziesz mi rozkazywał!-zaczęłam wrzeszczeć.
-Może i jestem tylko twoim bratem!Ale to ja si mam tobą zająć!
-Ciekawe! To ja już wole z mamą mieszkać!
-Dobrze,droga wolna!Ale jak na razie jesteś pod moja opieka więc masz szlaban!-wrzasnął,a ja pobiegłam do siebie.Drzwi zamknąłam na klucz i położyłam się na łóżku.Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Następny dzień spędziłam u siebie w pokoju,nawet nie wyszłam ani raz.Chłopaki wołali ,przynajmniej próbowali żebym otworzyła drzwi.
Mam w dupie ich obiad czy kolacje.
-Ley spakuj się,jutro wyjeżdżamy.-zapukał Liam.
-Ja nie jadę!-wrzasnęłam.
-Spakuj się ,jutro o 8.00 masz być gotowa!-nie odezwałam się a on odszedł od drzwi.
Wstałam z łóżka i jakoś się spakowałam.
Znów znudzona położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy usnęłam.
RANO:
-Ley!Wstawaj!-wrzasnął za drzwiami Louis.
-Nigdy!
Ubrałam się w TO .
Otworzyłam drzwi i poszłam do łazienki.Umyłam ząbki i rozpuściłam włosy.
Zeszłam na dół gdzie już w kuchni siedzieli chłopaki.
Nie zwróciłam na nich większej uwagi ,tylko podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z tam tond jogurt.
Usiadłam na wysepce i zajadałam swój  jogurcik.
-Ley chodź.-powiedział Harry za moimi plecami.
Bez słowa poszłam po walizkę,którą puściłam na schody.
Harry tylko wzdychnął i wziął walizkę i zaniósł do busa. Wyszłam na zewnącz i prosto do pojazdu.Usadowiłam się z samego  tyłu przy oknie.
Na szczęście obok mnie usiadł Niall.Kierował Louis ,a obok niego siedział Liam.
Podjechaliśmy pod dom Rosi,a Harry wyszedł i wziął od niej walizkę,którą od razu dał do bagażnika.
Teraz to siedziałam obok Ros,a Niallerek obok niej.
Jechaliśmy jakieś  3 Godziny,a oni ciągle śpiewali.
Niall zdążył się przenieść na siedzenia przed nami,więc na spokojnie gadałam z Ros.
Po jakiś jeszcze 10 min. zatrzymaliśmy się pod ładnym domem.Co ja mówię,to była willa.

Wyszliśmy z busa i Harry podał mi klucze i powiedział,że mamy otworzć drzwi.
Zrobiłyśmy jak nam kazali.
Gdy weszliśmy,zamurowało mnie jak i zarówno Rosi.
Przed pokój był naprawdę ładny.
-Biegnijcie na górę i ten pokój do którego wejdziecie będzie wasz.Macie razem pokój.-oznajmił Harry.
Razem pobiegłyśmy na górę TYMI schodami.Postanowiłyśmy wejść do ostatnich drzwi.
Gdy weszłyśmy,ujrzałyśmy to.
Gdy wyszłyśmy,przed drzwiami stały nasze walizki.
Każde drzwi na górze były otwarte.
Tak wyglądał pokój : Niall'aLiam'a ,Louis'a,Zayn'a ,Harry'ego
Zeszłam na dół do kuchni . A na koniec salonu.
________________________________________________________________________
Hejka i  od razu Sorki ;/ .Tak wiem,ten to na pewno mi nie wyszedł ,ale następne obiecuje,że będą ciekawsze ;D. Jeśli pod tym... wystarczy,że będzie emotka...rozdziałem będzie co najmniej 5 komentarzy to postaram się dodać rozdział między środą ,a czwartkiem ;*
Jeśli są błędy to przepraszam,ale nie mam teraz zbytnio czasu.Znów do szkoły ;/  a ja muszę sie pouczyć na 2 spr. i katkówkę ;( więc sorki.
Tu macie kontakty do mnie :
Ask --->proszę bardzo :D
Gg --->45775732
-------------------------
Chcecie o cos zapytać Leayne?
W taki razie macie deo niej Aska ------>plose baldzo :3
5 komentarzy = następny rozdział