czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 79



Byłam przerażona, ponieważ nie wiedziałam co mam zrobić. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze i głośno przełknęłam stojącą gulę w gardle. Na policzku widniał siniak, a łuk brwiowy  był rozcięty. Kompletna rozsypka, inaczej nie umiem tego opisać jak w tym momencie się czułam.
Usłyszałam mocniejsze uderzenia do drzwi łazienki. Wiedziałam, że wcześniej czy później będę musiała wyjść stąd i zmierzyć się z bratem i nie tylko. Zajrzałam do mojej kosmetyczki, po czym wyciągnęłam z niej potrzebne mi kosmetyki, które pomogą zakryć siniaki. Przemyłam twarz i wzięłam się do roboty, uważając przy tym na ranę obok brwi.
Oczywiście efekt nie był aż nad to powalający, jednak byłam zadowolona z siebie. Nie słyszałam już głosów po drugiej stronie ściany, więc chodź na chwilę mi ulżyło.
Zignorowałam ból w nodze podążając by otworzyć drzwi. Jednak to co nastąpiło po tym zdziwiło mnie i to nie mało. Zza framugi wyłonił się loczek, uważnie mnie lustrując.
-Co Ci się stało?- wskazał na ranę. Pokręciłam głową i machnęłam ręką zbywając go.
-Nic takiego.
-Czemu uciekłaś? Jesteś na mnie zła za to, że wróciliśmy?- w jego tonie z jakim się wypowiadał można było usłyszeć rozczarowanie.
Głos uwiązł mi w gardle i jedynie się mu przyglądałam jak w ciągu sześciu miesięcy się zmienił. Włosy miał spięte w małego koczka, brwi zmarszczone pod wpływem intensywnego myślenia, a oczy z zawziętością się we mnie wpatrywały, natomiast zarost na jego twarzy był widoczny.
-Cieszę się i to bardzo, tylko zaskoczyliście mnie.- zmusiłam się do uśmiechu, chodź wydaje mi się, że wyszło to bardziej jak grymas.
-Okej, rozumiem. W takim razie witaj siostrzyczko!- uśmiech zagościł na jego twarzy. Przynajmniej jedno z nas było szczęśliwe w jakiś sposób, nieważne w jaki. Chciałam jak najszybciej zaszyć się w swoim pokoju, mimo iż wiedziałam , że nie będzie to łatwe do zrealizowania.
-Cześć.-mruknęłam od niechcenia, na co on ponownie dokładnie się mi przyjrzał.
-To ja już pójdę.- odwróciłam się na pięcie ze znudzoną miną.
-Nie przywitasz się z resztą?- zatrzymał mnie, chwytając za ramię i pchając w stronę schodów.
-Jakoś nie mam na to chwilowo ochoty.- starałam się jak tylko mogłam by mój ton głosu był miły, chodź wychodziło mi to dość marnie.
-Ley, mama mówiła, że ostatnio całymi dniami przesiadujesz zamknięta w czterech ścianach.- popatrzyłam na niego zła.  Nagle zaczęło go obchodzić co się ze mną dzieje? Trochę za późno na troskę.
-Tak trudno zrozumieć, że jestem zmęczona i chcę odpocząć?- warknęłam, wyrywając się z jego uścisku, podchodząc do drzwi.
-Jak chcesz, ale to tylko kilka minut.- mruknął odwracając się do mnie plecami i już po chwili go nie było w zasięgu mojego wzroku.
Wiem, że często sprawiam wiele przykrości dużej liczbie osób ale wolę mówić prawdę niżeli miała bym kłamać. Wiedziałam jedno, że gdybym zeszła na dół to wszystkie emocje były by bez hamulca, dlatego wolałam zamknąć się w swoim pokoju i przeczekać ten czas, przywitać się z żyletką, a potem wypłakać się do poduszki.

~~Harry~~

Wróciłem do salonu, zajmując wcześniejsze miejsce. Wzrok wszystkich przebywających w tym pomieszczeniu zaczął mnie przeszywać na wylot, a ja czułem się jak pod lupą. Wzruszyłem ramionami. Oczekiwali ode mnie wyjaśnień, a to ja ich potrzebowałem.
-Długo nas nie było. Działo się coś przez ten czas?- na szczęście  Zayn  postanowił przerwać niezręczną ciszę, za co byłem mu wdzięczny.
-Działo się, ale nie wiele.-odezwała się Gemma, podczas gdy mama spuściła głowę. Dlaczego to zrobiła?
-No to opowiadajcie.- ponaglił Niall z buzią naładowaną po brzegi żelkami, które kupił po drodze wracając do domu.
-Wydaje mi się, że to Ley powinna się chwalić.-powiedziała mama nagle ożywiając się.
-Nie ma jej tu, a ja jestem zbyt ciekaw co zrobił ten smerf.- powiedział z ekscytacją Louis.
-Dostała się do drużyny siatkarskiej.- po słowach, które wypowiedziała rodzicielka, aż trudno było mi uwierzyć. Tyle razy prosiła mnie o to bym zapisał ją na treningi albo do klubu, gdziekolwiek by mogła ćwiczyć grę w siatkówkę. Zawsze miałem wymówkę, że jestem czymś zajęty i że porozmawiamy później. Teraz mam poczucie winy, ponieważ miałem szansę by jako starszy brat wykazać się, a ja wolałem pomijać ten temat i go przemilczeć. Podniosłem głowę spoglądając na reakcje chłopaków. Byli uśmiechnięci ale kto by nie był na ich miejscu uśmiechniętym. Wróciliśmy w końcu do domu po pół rocznej trasie. Jeden powiedział by , że to niesamowita sprawa, a jeszcze inny stwierdził by, że to skrajnie nieodpowiedzialne. Jednak ja mam co do tego swoją teorię, czyli nieprzespane noce i nakładające się na siebie zmęczenie oraz koncerty, próby i spotkania z fanami na których musimy dać z siebie 100%.
Poczułem lekki ból po uderzeniu w ramię, który zafundował mi Zayn. Momentalnie się ocknąłem, spoglądając na niego pytająco.
-No co tak się na mnie patrzysz?- Malik uniósł ręce w geście obronnym. -Musiałem bo odpływałeś.-uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów. Wzruszyłem ramionami i przewróciłem oczami.
Wiem, że powinienem się cieszyć powrotem, a tymczasem zamartwiam się tym co mogło się tu wydarzyć pod moją nieobecność.
-Oj Harold przestań się dąsać.- szturchnął mnie łokciem Louis.
Chciałbym przestać myśleć o licznych problemach zaprzątających mój umysł, jednak nie potrafię. Nagle Niall stanął na nogi spoglądając na nas z iskierkami radości w oczach.Popatrzyliśmy na niego pytająco, nie wiedząc o co mu znów chodzi.
-Skoro Ley nie chce zejść do nas, to my przyjdziemy do niej.- jak zwykle Niall nie odpuszcza nawet gdy powinien. Oczywiście reszta zespołu zgodziła się z nim i po chwili biegli już na górę. Wtedy miałem chwilę by porozmawiać z mamą. Przybliżyłem się w ich stronę.
-Co się działo z Leayną gdy mnie nie było? Zmieniła się.- zacząłem, ponieważ chciałem mieć wszystko czarno na białym wyjaśnione.
-Harry, porozmawiamy o tym wieczorem.- zbyła mnie rodzicielka. Pokręciłem przecząco głową, ponieważ jeśli miałem  pomóc to nie później tylko teraz. Usłyszałem radosne krzyki dochodzące z góry. Gemma wskazała mi ruchem ręki bym poszedł za nią, co oczywiście wykonałem. Weszliśmy do kuchni rozświetlając pomieszczenie.
-Powiesz mi w końcu o co chodzi?- warknąłem podirytowany. Kiwnęła jedynie głową, sięgając po coś do najwyższej z półek w której nic nie przechowujemy. Wyciągnęła pudełko po papierosach i pokazała mi go. Byłem zdezorientowany w tym momencie.
-Co robią papierosy Zayna w tej półce i po co mi je pokazujesz? Co mają wspólnego z Ley?
-Tak się składa, że ta paczka należy do niej.
Nie mogłem uwierzyć w  to co mi powiedziano. To był żart prawda? Miałem kiedyś podejrzenia o to, że pali chodź wydawało mi się to absurdalne. Pokręciłem głową wmawiając sobie jak głupi, że to tylko żart.
-To nie wszystko. Ona wręcz znienawidziła mamę. Nie było dnia kiedy by się z nią nie kłóciła.
Wypuściłem powietrze z płuc siadając na krześle przy stole. Gemma zrobiła to samo zajmując miejsce naprzeciw mnie. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, ponieważ słowa w tym momencie były zbędne.
-Nie wiem co się dzieje, ale martwię się Harry.- powiedziała ze smutkiem, spuszczając głowę.
-Postaram się z nią porozmawiać później, obiecuję. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.- uśmiechnąłem się zmuszając do tego wszystkie mięśnie twarzy.

~~Leayna~~
Podeszłam do biurka gdzie znajdowały się oprawione zdjęcia  oraz zawieszone i poprzyczepiane na ścianie luźno. Na każdym z nich byłam uśmiechnięta i zadowolona z tego co mam od życia. Praktycznie na każdym byłam wspólnie z resztą przyjaciół nie tylko z Anglii, ale również z Polski. Na kilku kolejnych uśmiechałam się do aparatu razem z obejmującym mnie Mikem. W mgnieniu oka zerwałam te trzy zdjęcia i potargałam, wrzucając do kosza. Do oczu zaczęły napływać łzy, których tak bardzo w tym momencie nie chciałam. Wszystkie razem spędzone chwile tak łatwo przekreślił dla jakieś innej dziewczyny. Wiedziałam, że jest ze mną coś nie tak, jednak do końca nie mogłam pojąć co we mnie jest najgorsze.
Usłyszałam kroki na schodach, a po chwili ktoś próbował dostać się do mojego pokoju. W tej chwili cieszyłam się z tego iż zamknęłam drzwi na klucz. Szybko starłam łzy z policzków i zrobiłam trzy głębokie wdechy na uspokojenie.
-Ley, otwieraj.- usłyszałam nieznoszący sprzeciwów ton Zayna. Przełknęłam gulę stojącą w moim gardle i powolnym krokiem podeszłam do drewnianej powłoki , którą odkluczyłam. W jednej chwili zostałam ściśnięta w grupowym uścisku. Każdy krzyczał w innym tempie ,,Hej" lub ,,Cześć". Próbowałam wyswobodzić się z objęć, jednak na marne. Gdy po jakimś czasie odsunęli się ode mnie, przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, jednak długo to nie trwało, ponieważ nie wytrzymaliśmy i wybuchliśmy śmiechem.
-Oj młoda, czemu nie chciałaś się z nami przywitać?- zapytał z udawanym urażeniem Niall. Wzruszyłam ramionami.
-Byłam zmęczona po treningu i chciałam to później załatwić.
Popatrzyli po sobie mimo to uśmiechnięci.
-Co was tak bawi?- byłam zdezorientowana, ponieważ nie wiedziałam co chodzi im po głowach. Nie odpowiedzieli na moje pytanie, podeszli w moją stronę i wszyscy na raz zaczęli mnie łaskotać.
Piszczałam, śmiałam się i wyrywałam ale na nic mi to przyszło. Chłopaki śmiali się z moich min, więc dzięki temu rozładowali dziwne napięcie unoszące się podczas wcześniejszej rozmowy.
-Proszę... prze-przestań-ciee. - z ledwością łapałam powietrze do płuc, a zaraz znów się śmiałam i tak w kółko.

***
Siedziałam na łóżku przeglądając facebooka w komórce. Nic innego nie miałam do roboty. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zawołałam  krótkie ,,Proszę", a po tym drzwi do pokoju otworzyły się. Stanął w nich mój lokowaty brat. Nie był uśmiechnięty jak reszta chłopaków. Ewidentnie coś go trapiło.
-Musimy porozmawiać.- jego ton głosu był pozbawiony emocji. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam i poklepałam miejsce obok siebie oraz śpiącego Klakiera. Usiadł i od razu spuścił  głowę wypuszczając powietrze z płuc.
-O co chodzi?- popatrzyłam na niego pytająco z ciekawością wyczekując co ma mi do powiedzenia.
-Co się dzieje Ley? Dlaczego robisz się tak bezuczuciowa i bezmyślna wobec innych? Czym ci zawiniła mama, co?- tyle pytań, tyle bolących pytań.
On nic nie wie, jedynie to co usłyszał od innych. Oni również nic nie wiedzą, nikt nie wie. Każdy ma o mnie już wyrobione zdanie, a tak naprawdę nikt nie chce mnie zrozumieć.
-Możesz skończyć?!- miałam serdecznie dość tego jak kolejna osoba wyrabia sobie o mnie fałszywe zdanie. Podniosłam się na równie nogi, stając naprzeciw niego wściekła. -Wszystko o co starasz się mnie zapytać nie ma sensu! Próbujesz na siłę udawać idealnego brata?! Wybacz ale gdzie byłeś gdy Cię potrzebowałam najbardziej, gdzie byłeś gdy prosiłam o to byś zapisał mnie na siatkówkę?! No właśnie, nie było Cię, a teraz masz czelność przychodzić tu i wypytywać mnie o takie rzeczy?!- po policzkach zaczęły spływać słone łzy. Miałam gdzieś fakt, że w tym momencie wszyscy znajdujący się w domu nas słyszą. Musiałam to z siebie wyrzucić.
-Uspokój się.- najwidoczniej to co powiedziałam nie zrobiło na nim wielkiego znaczenia.
-Nie.- warknęłam z tak naładowanym jadem w głosie na jaki było mnie tylko stać. Harry jedynie wypuścił powietrze z płuc ze świstem i podszedł do mnie tuląc moje ciało do swojego. Bezmyślnie wtuliłam się jeszcze mocniej i zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
-Przepraszam.- wyszeptał siadając na podłodze, usadawiając mnie na swoich kolanach.
Nic nie odpowiedziałam, wolałam się nie odzywać.
-Ley, proszę powiedz co się dzieje. Przecież widzę.- w jego głosie słyszałam bezradność, co sprawiło, że i ja o mały włos nie powiedziałam co dzieje się w moim życiu. W tym samym momencie uświadomiłam sobie, że przecież oni i tak mi nie pomogą.
-Ja wcale nie chciałam być dla mamy najgorszym wrogiem.- powiedziałam ze smutkiem, przypominając sobie ile razy wyzywałyśmy się na wzajem. -To ona wiele razy dawała mi do zrozumienie, że lepiej gdyby mnie nie było, a ja jedynie broniłam się innymi słowami.- po policzku spłynęła jedna samotna łza.
Poczułam jak mięśnie Hazzy napinają się, a dłonie zaciska w pięści.
-Czuję w tym nutkę kłamstwa mała.- on mi nie wierzył! Wiedziałam, że tak będzie. Momentalnie poderwałam się z miejsca i odeszłam kilka kroków dalej podchodząc do okna, spoglądając na zachodzące słońce za horyzontem.
-Po co miałabym kłamać w sprawach tak ważnych? -wyszeptałam bardziej do siebie niż do Harrego.
-Ale to robisz. Znam mamę od dziecka i wiem, że kocha naszą trójkę.- podszedł do mnie, na co ja prychnęłam, ponieważ jego słowa były żałosne. Znałam prawdę i będę się jej trzymać do końca.
-Waszą dwójkę. To was miała od zawsze. Ja pojawiłam się znikąd tak nagle i wiem co słyszałam!-podniosłam głos.
-Gówno słyszałaś! Znam mamę!- warknął.
Tego było dość, chwyciłam telefon w dłonie, a po drodze bluzę i wybiegłam z domu.
Usłyszałam jak jeszcze zdenerwowany Harry krzyczy za mną, abym wróciła.

***
Słońce już dawno zaszło i jedynym światłem w tym momencie było lampy uliczne. Przez ponad trzy godziny włóczę się bez celu po mieście.
Nagle poczułam wibracje telefonu w kieszeni spodni. Wyciągnęłam go widząc sms, który okazał się być od Mike'a.

       Od:Mike :)
Wszystko z tobą dobrze?    

       Do: Mike :)
Nie powinno Cię to interesować.             

      Od: Mike:)
A jednak interesuje, skoro jesteś moją przyjaciółką :*

      Do: Mike :)
Nie jesteśmy przyjaciółmi od kilku miesięcy. Zapomniałeś jak się mnie wyparłeś?

     Od: Mike :)
Żałuję :c możemy porozmawiać, ten jeden raz, proszę :(

     Do: Mike :)
Jeden i ostatni raz 

    Od: Mike :)
Spotkajmy się za 15 min. obok London Eye                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                         ___________________________________________________________________
Hej ziomeczki.
Wybaczcie mi za tak długą nieobecność ale są wakacje :D więc i wy pewnie nie siedzicie w domu ;) więc mnie zrozumiecie. Od 1 września wszystko wróci do normy i rozdziały będą w miarę regularnie dodawane :)
Z jednej strony zaskoczyliście mnie dość pozytywnie, jednak z drugiej znacznie mniej. Ta dobra strona to taka iż pod ostatnim rozdziałem nabiliście ponad 150 wyświetleń, ale zła jest taka, że były tylko 2 komentarze i szczerze to nie wiem czym to było spowodowane :p czy aż tak zły był rozdział? Ja wiem, że ten też nie jest dobry ponieważ praktycznie nic się w nim nie dzieje no ale chciałabym jakiś wyjaśnień.
Kolejna sprawa to taka, że chciałabym abyście zagłosowali za tym jakie ma być zakończenie. To jest  ważna ankieta i chce aby każdy czytelnik wyraził na ten temat swoją opinię :)
Dziękuję, że przeczytaliście to co jeszcze ode mnie dodane :)