sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 18

Siedzę właśnie u siebie w pokoju.Ktoś zapukał do drzwi.
-Chodz,kolacja.-był to Harry.
Otworzyłam drzwi i zeszłam do kuchni.Przy stole siedzieli już wszyscy.No i  oczywiście szlachta przyszła na końcu.Zajęłam miejsce na tronie i popatrzyłam odruchowo na Nialla.Haha,ten chłopak potrafi tyle tego zjeść,a wcale nie grubnie.
Wzięłam może z trzy kanapki  i miałam dość.O jacie!Zapomniałam bym o tym małym kotku.
-Hej Klakierku.-wzięłam kotka na ręce.
-Gemma,ty już jutro wyjeżdżasz?-spytał Harry.
-Tak.Lukas pewnie się już za mną stęsknił.-powiedziała.
Wstałam od stołu i poszłam do salonu obejrzeć coś.Siedziałam sama w spokoju w salonie i oglądałam.No ale musieli wparować chłopaki.Porozsiadali się na kanapie.O jezuuuu!!! Super siedzę między Zaynem,a Louisem.Normalnie face plam.Oni usiedzieć w spokoju nie potrafią,popatrzyli się na siebie i zaczęli się przepychać w czego skutku spadłam ze sofy.
-Debile!!-wrzasnęłam po nich,upss po polsku.
Popatrzyli się na mnie ,a ja nic sobie z tego nie robiłam.Wstałam i poszłam do swego pokoju.Wzięłam z niego piżamkę i poszłam się wykąpać.
                                 ~~Następny dzień po lekcjach  domu~`
-Pa Ley-powiedziała Gemma,żegnając się ze mną.
-Pa.-przytuliłam się.
Siostra pożegnała się ze wszystkimi no i niestety pojechała.
Poszłam do siebie do pokoju.Usiadłam na łóżku z laptopem i weszłam  na facebook'a.Popisałam z stara paczką z polski,może i bym pisała dalej z nimi ale do pokoju zapukał Harry.
                                     ~~Z perspektywy Harrego~~
Musiałem z nią porozmawiać.Przecież to co się wydarzyło nie może tak sobie iść w zapomnienie.
Zapukałem w drzwi jej pokoju.
-Czego?-usłyszałem głos Ley.
Wszedłem do pokoju :
-Chciałbym z tobą porozmawiać.
-Yyy .. ok?
Usiadłem obok niej i zacząłem rozmowę.
                                     ~~ 30 min. puzniej~~
-Ja... ja ..nie wiem.-lej zaczęła płakać.
Przytuliłem ją,nie chciałem zbytnio zaczynać tego tematu no ale musiałem.
-Ley,dobrze już, nic się nie stało.Ciiii.-siostrzyczka trochę się uspokoiła.Podniosła głowę i popatrzyła na mnie.
-Przepraszam.-powiedziała i znów się do mnie przytuliła.
Po około 15 min. wyszedłem z jej pokoju i poszedłem do siebie.Miałem porozmawiać z Clarom na skeypie.
                                   ~~Z perspektywy Leayn'e~~
Napisałam do Rosi ,że za około 10 min. będę u niej.
Weszłam do pokoju Harrego i  zauważyłam ,że z kimś rozmawia.Podeszłam do jego laptopa i zobaczyłam,że z Clar'a.
-Hej.-powiedziałam do kamerki.
-Hej Ley.- odpowiedziała.
-Harry ja idę do Rosi.Wrócę przed 21.Pa-powiedziałam.
-Ok,pa.
Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę domu Ros.
                                                   ***
-No to co Ley?Może nagramy jakąś piosenkę?
-Noo,dobra.-zgodziłam się.Nie miałam innego wyboru bo Ros męczyła mnie tym już od tygodni.
Po długiej naradzie ,która piosnke wybrac.Wybraliśmy piosenkę James'a Arthura Impossible.
Po zaśpiewaniu,Rosi odrazu dodała to na YouTube.
 Wyświetlenia w szybkim tempie się powiększały.
No i tak nam minął czas.Większa część tego czasu to było wspominanie i śmianie się z naszych zdjęć.
Ten czas tak szybko mija,że gdy sie popatrzyłam na zegar na biurku Rosi,to była godz. 22.27.
No super!Szybko wstałam z łóżka.Pożegnałam się z moja BFF i jej rodzicami.Szybko wybiegłam do domu.
Gdy zdyszana stałam przed drzwiami domu ... to nieszło ich otworzyć.Co jest?
Nie miałam przy sobie kluczy od domu,a komurke zapomniałam u Ros.Zaczełam dzwonic na dzwonek,ale nic.Waliłam w drzwi i znów nic.Może dzwoniłam i waliłam tak z 15 min.
Dałam sobie z tym spokój i usiadłam na podeście.Nie no chciało mi się spać,a ci to by mogli by sobie umyć te zasr*ne uszy.
Oprzyłam się o ściane,a oczy powoli same mi sie zamykały.Nagle drzwi się otworzyły,a w nich stał Harry.
-Ku*wa,ja tu dzwonie,wale.A wy nieraczycie mi przyjść otworzyć tych drzwi!!.
-Było trzeba przyjść punktualnie.-powiedział,a ja chciałam już przejść,ale :
-Nie.Zapamietaj sobie to,że jeśli raz się spuznisz pogadamy inaczej.A teraz wchodz.-powiedział i mnie wpuścił.
Weszłam,a wszyscy siedzieli w salonie,ja jednak pobiegłam na górę.Wziełam piżamę i poszłam się umyć,a potem spać.
Następnego dnia:
Wstałam punktualnie o 7.00.Poszłam do łazienki,umyłam zęby i ubrałam się w to:
Włosy spiełam w luznego koczka.Zeszłam na dół.Nikogo niebyło.Weszłam do kuchni zobaczyłam na stole karteczkę
Pojechaliśmy na wywiad.Całuski Harry.
Wzięłam z lodówki tylko karton z nektarem bananowym.Mój ulubiony.
Siadłam przy wysepce i zaczełam wypijac zawartość kartonu.
W pewnej chwili do kuchni wszedł Klakier.Podszedł do swojej miseczki w której już znajdowała się karma.Harry uwielbia tego kotka.Achh,on w ogóle lubi koty.Wstałam z krzesła karton odłożyłam na blat.Pogłaskałam kotka na do widzenia.Założyłam kurtę wiosenną.
Na uszy założylam słuchawki i pusciłam moją ulubioną plejlistę i wyszłam z domu.
Kiedy stałam juc pod domem Ros,ona właśnie wychodziła,a w ręce trzymała moją komurke.
-To chyba twoje i hej.-powiedziała i podała mi moje urządzenie.
Po lekcjach:
-Wiesz co Ley.Ja muszę iść paaa.-powiedziała Ros i beze mnie poszła gdzieś.
No nic sama wruciłam do domu i tak było do pewnego dnia.
17 kwietnia:
Obudziłam się o 12.25 .Dziś moje urodzinki i wolnu dzień od szkoły czyli piątek.A dlaczego wolny? Ponieważ z dyrektor szkoły uznał,że da nam wolne ze względu na moje urodziny....Nie no.Wolne mamy ze względu na jakis wazny konkurs w naszej szkole.
W piżamce zeszłam na dół.Chłopaki jedli śniadanie.Cała zadowolona weszłam do kuchni.
-Hej!-powiedziałam z wielkim bananem na twarz.
-Hej młoda.Co taka zadowolona?-spytał Zayn.
-Jak to?Ty niewież?-spytalam,a oni zrobili zdziwone miny.
-Yyy,my wszyscy nie wiemy.-wtrącił się Liam.
-Ok?-grrr,jak oni mogli zapomnieć o moich urodzinach.Jak były urodziny Harrego to kupiłam wypasiony prezent i jako pierwsza złożyłam mu życzenia i w ogule.
A oni?! Wszyscy zapomnieli.Nie byłam głodna,choć Harry kazał mi coś zjeść.Ja natomiast olałam jego słowa,nie chce być jeszcze bardziej gruba i tak powinnam schudnąć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!!! Ze względu,że właśnie w tym momencie leci 1D Day ,rozdzial został zakończony w tym momencie.
Oglądacie? :D Za jakiekolwiek błędy przepraszamy i oczywiście mile widziane komentarze,bo to one motywują do dalszego pisania. ;*
Tak,tak.Napisałyśmy,że jeśli będzie 5 komentarzy to dopiero wtedy dodamy następny rozdział.No ale wena rozpiera ;D ;*

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 17

   Rosi poszła do domu,a ja zostałam sama.Harry od czasu kiedy się obudziłam,nie przyszedł.
A mniejsza z tym,spytam się Gemmy.Właśnie dziś ma do mnie przyjść.

-Hej młoda.Jak tam?-spytała.
-Jak widzisz.Było by lepiej jak bym mogła z tond wyjść.
-A właśnie miałam zajść jeszcze do twojego lekarza prowadzącego.
-Ok,to idź.-powiedziałam,a ona wyszła.

                               Tydzień Później :
-I jak gotowa?-spytała Gemma.
-Tak.-powiedziałam i wstałam z krzesełka.
-No to chodź.-powiedziała i wyszłyśmy ze szpitala.
Już po 10 min. byliśmy pod domem.
Gemma zatrzymała samochód na podjeździe.
-A gdzie tak w ogóle jest Harry?-spytałam.
-W trasie.-powiedziała i wyszła z auta.
Ja natomiast poszłam do domu gdy moja siostra gadała z kimś przez telefon.
Weszłam,ściągłam buty i poszłam do siebie.Niby normalna codzienność, a za każdym ruchem ja przypominałam sobie to wszystko,co wydarzyło się tamtego dnia.Kiedy to chciałam zakończyć swoje życie.Popatrzyłam na swoją rekę.Był na niej biały bandaż,a pod nim blizny które będom mi przypominały o mojej próbie samobujczej.Jestem dowodem na to,że człowiek potrafi zranić i to bardzo.Same słowa wypisane na kartce czy w komentarzu potrafią tak zranić jak nóż wbijany w serce.
Gdy ocknełam się ze swoich myśli,zauważyłam ,że siedze na podłodze oparta o drzwi mojego pokoju.
Wstałam i rozejrzałam się po nim.Musze iść się przejść.
Przebrałam sie w luźniejsze ciuchy:
i zeszłam na dół.W kuchni gotowała coś Gem.
-Ja idę się przejść.Pa.-powiedziałam i chciałam już wychodzić gdy :
-O której wrucisz?
-Za 2,może 3 godziny.Pa.
Wyszłam,na uszy założyłam słuchawki puszczając sobie tą piosenkę :kliknij na to i czytaj dalej
Szłam sobie londyjskimi uliczkami,aż dotarłam do parku.Z dala ominełam miejsce gdzie siedzą zazwyczaj moi byli przyjaciele.
Usiadłam sobie na ławeczce niedaleko boiska do nogi.
Chwile są po to by ich nie marnować tylko żyć najlepiej jak sie potrafi i iść dalej.Pod prąd niż inni i poprostu być szczęśliwym.Ciekawe co by bylo gdybym umarła?Gdyby mnie nie odratowali?Czy Josh by tęsknił,czy może był by z tym plastikiem?
Dalsze rozmyślenia przerwał mi ktoś. Zasłonił mi oczy.
-Zgadnij kto?-powiedział,a ja od razu wiedziałam.Może i było to mile ale niee!
-Daj mi spokouj,Josh!!!!-zaczełam na niego krzyczeć.
-Nie.Co ja ci zrobiłem?-spytał spokojnie.Usiadł obok mnie i czekał na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony.
-To wszystko przez ciebie i tego twojego plastika!Proszę bardzo!-poczułam jak po moich policzkach spływają łzy-Weź sobie ją,a mi dajcie spokój!-Niewytrzymałam,uciekłam.
Biegłam jak najszybciej mogłam.W pewnym momencie coś,a raczej ktoś złapał mnie w tali i dzięki temu zatrzymał.
-Puść mnie!!-zaczęłam się szarpać.
-Nie!-odwrucił mnie przodem do niego.
-Proszę spokojnie.Co ci zrobiłem.-powiedział i zaprowadził mnie do najblizszej ławeczki.Usiedliśmy :
-Proszę.Powiedz mi.Proszę.-powiedział i delikatnie pogładził mnie po policzku.
-Ja...ja...zostaw mnie.-odwróciłam się do niego tyłem,ale on nie dawał za wygraną.Odwrócił mnie do siebie przodem i przytulił.W jego ramionach czułam się bezpiecznie.Po pewnym czasie odważyłam się opowiedzieć mu wszystko.On był tym faktem bardzo zdziwiony i powiedział mi,że nic ale to nic nie łączy go z tą Chloe.
Ja mu uwieżyłam,bo jak mu nieuwieżyć.Jesteśmy przyjaciółmi tak jak kiedyś.
       (włącz to)
-Chodź,przejdziemy się.-wziął mnie za rękę.
Szliśmy wśród drzew podświetlanych przez słońce.To wszystko było takie piękne.
Nie obyło się bez zdjęcia zrobionego przeze mnie i Josha.
Całą drogę prowadził on,a ja po prostu szłam za  nim.Byłam ciekawa co chce mi pokazać.Droga z nim wcale mi się nie dłużyła,wręcz przeciwnie... było bardzo... Zajeb*ście! Mamy wiele wspulnych tematów.Pierwszy raz ,wyszlam na spacer sama z Joshem.On jest taki opiekunczy,zabawny ,a zarazem słodki.
Doszliśmy do...

przepięknego miejsca.
-To będzie nasze miejsce.-powiedział,po czym wyryliśmy na korze drzewa nasze inicjały.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy.Niestety musiałam wracać,bo było już puźno.Gdyby był Harry,to miałam bym pszesrane.Josh odprowadził mnie pod same drzwi i pożegnał.Hahaha,jak to powiedział wolał się upewnić czy przypadkiem nic mi się niestanie.Haha,wątpie żeby auto przejechało mnie na chodniku prowadzącym do drzwi wejściowych.No ale no cusz,logiki Josha nieogarniesz.
Weszłam do domu...... a tam ....
-Leyyyy!!!!!!!-zaczeli mnie przytulać,chłopaki?Ale przecież oni byli w trasie.?
-Eeee,hej?-powiedziałam gdy mnie już puścili.
-Jacie,jak się nie mogłem doczekać,by zobaczyć jak się czujesz.-powiedział Harry.
-Jak się czujesz?-spytał Niall.
-Dobrze.
-To dobrze.-powiedział Liam.
-Tsaa,super.Wyminęłam ich i poszłam na górę do swego pokoju.Drzwi zamknęłam na klucz by któryś z tych pacanów nie próbował tu wejść.
#############################################################################
No Hejka!! :D     Dodajemy rozdział ale krótki,ponieważ nie było 5 komentarzy .No ale były 4 ;D.
Wchodzi was sporo a komentuje mało,bardzo mało.
Jeśli chcecie następne rozdziały to komentujcie.  5 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ.
Ps. Anonimki się podpisują ;**
Ola i Wika ;)

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 16

-Hej.-powiedziałam pół głosem.
-Co? ..Co ja tu.. tu robię? Kim..Kim ty jesteś?-spytała,tak jak by była wystraszona.
-Jesteś w szpitalu,a ja jestem twoją siostrą.Pamiętasz mnie,Gemma?-spytałam,a ona popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
Nie wiedząc o co chodzi,poszłam po lekarkę Ley.

                                                    ***
-Ley,poznajesz tą dziewczynę?-wskazała na mnie - To twoja siostra.-powiedziała lekarka.
 -Nie.Ja jej nie znam.-powiedziała Leayna.
-Dobrze.-powiedziała i podeszła do mnie.
-Twoja siostra była długo w śpiączce.To normalne.Ona odzyska pamięć ale to może potrwać,a nawet może odzyskać ja za 10 min.Po prostu potrzeba czasu.-powiedziała i wyszła z sali.
Z powrotem usiadłam na krzesełku,a Ley przyglądała mi się.
Siedziałyśmy w ciszy może tak z godzinę,aż do czasu gdy przypomniałam sobie,że musze jeszcze pojechać do domu i zawitać na chwilę u Rosi Wilson.
-Wiesz co Ley,ja muszę pojechać do domu ale postaram się jeszcze dziś przyjechać do ciebie.Gdyby mi się nie udało to przyjadę jutro.
Pożegnałam się z siostrzyczką i pojechałam od razu do domu Rosi.
    
                                         ~~Z perspektywy Rosi~`
Siedziałam właśnie w salonie oglądając różne filmy.Dalszą czynność przerwał mi dzwonek do drzwi.Ponieważ nie było rodziców,ja musiałam otworzyć,a co za tym idzie WSTAĆ.
Otworzyłam drzwi,a przede mną stała Gemma.
-Wchodź.-powiedziałam po czym wpuściłam dziewczynę.
-Hej Rosi.-przywitała mnie.
-Hej.Co u niej ?-spytałam,nie dałam rady odwiedzić przez ostatni tydzień Ley.Za dużo obowiązków i jeszcze przyjazd pewnej osoby.
-Ley dziś się obudziła,niestety jak na razie straciła pamięć.Jej stan zdrowia się polepsza ale nie jest wiadome kiedy wyjdzie ponieważ to nawet widać.Jest po prostu jeszcze za słaba.
-Ok,to ja dziś do niej jeszcze wpadnę,a ty jutro.Ty i tak większy czas spędzasz w szpitalu.
-Ok,ja i tak muszę załatwić kilka spraw.Za niedługo przecież przyjeżdżaja chłopaki z trasy.
-Ok,no to pa.-powiedziałam.
-Pa.-powiedziała Gemma i wyszła.
Ja natomiast wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce.Bo przecież ja 'tylko odpoczywam',a nie ,że wole oglądanie tv od wymigania się od lekcji.
Znów moje hobby przerwał dzwonek do drzwi.Ten ktoś nie potrafi uszanować tego,że ja właśnie 'odpoczywam'. Jakoś zwlekłam się z sofy i zaszłam aż pod same drzwi.Dla mnie to i tak wyczyn,niech się cieszy ten jak na razie anonimowy koleś.Wcale nie musiałam otwierać drzwi,tylko po prostu zignorować tego kogoś.
Otworzyłam drzwi,a moim oczom ukazał się kto.. Josh.
-Co chcesz?-spytałam nie zbyt miłym tonem.
-Słuchaj nie chcę się z tobą kłócić.Co się stało z Ley?Trochę się o nią martwię.
-Nie no,trochę się o nią martwisz?!No co nie masz z kim zapalić papieroska.No sorry,ale przez pewien czas jej nie zobaczysz.-już chciałam zamknąć drzwi ale jednak Josh ma więcej siły ode mnie i przytrzymał drzwi.
-Gdzie ona jest?Proszę powiedz mi.-powiedział wciąż spokojnym głosem.
-Jest w szpitalu. Św.Elżbiety. Cześć.-zamknęłam drzwi,nie zbyt go lubię i nie zapowiada się na to bym go polubiła.
Ubrałam na siebie buty,ciepłą bluzę i wyszłam z domu zamykając go na klucz.
                                        ***
 Siedzę właśnie w sali z Ley.Ona faktycznie nic nie pamięta.
-Czekaj,czekaj.Mówiłaś mi ,ze jestes moją najlepszą koleżanką.?-powiedziała do mnie,czyżby sobie coś przypominała?
-No tak.-powiedziałam.
-Coś sobie przypominam.-powiedział,a ja się uśmiechłam.
-Ley,tak sie cieszę.-przytuliłam ją na co ona się uśmiechła.
Nagle drzwi zaskrzypiały,a do sali wszedł ...... Josh.
-To ja może was zostawię.-powiedziałam i od razu wyszłam z sali.

                                             ~~Z perspektywy Leayny~~
-Po co tu przyszedleś?-spytałam i w tym samym momecie przypomniałam sobie słowa tej całej Chloe,że mam zostawić Josha bo jest jej.To przez nią i jego świat mnie znienawidził,a ja wcale nic nie zrobiłam.
-Ley .. ja...ja przyszedłem do ciebie bo....-przerwałam mu.
-Bo co?!-byłam na niego zła,po co tu przyszedł,niech lepiej idze do tej swojej Chloe,a mnie niech zostawi w spokoju.
-Bo.. ja... martwiłem sie o ciebie.Dopiero dziś dowiedziałem się,że jesteś w szpitalu.Nic nie wiem więcej.-usiadł na miejscu Rosi i chciał chwycić moją rękę ale ja ją odsunełam i zdołałam wydusic  z siebie jedyne :
-Wyjdz.-powiedziałam,a on popatrzyl na mnie zawiedziony.
-Alee Ley.
-Wyjdz! -powiedzialam,a chłopak wykonał moje polecenie i ..wyszedł.
Z jednej strony cieszyłam się,a z drugiej po tych słowach ,które wypowiedziałam było mi smutno.
Nie myślałam długo,bo do sali weszła Ros.
- Co chciał?-spytała i usiadła obok mnie na łóżku.Pamiętam gdy miałyśmy po 8 lat.Każdy wieczór siadałyśmy na łóżku i zwierzałyśmy się sobie,nawet z tych  nudnych i nieciekawych spraw.Dla nas kazdy temat miał jakieś znaczenie.
-Podobno chciał się zemną zobaczyć.Mam go dosyć i kazalam mu wyjść.
-Ale Ley,ty bys go niewygoniła bez przyczyny.Czy to ma związek z tym,że się pociełaś?-popatrzyla na mój nadgarstek.
-Tak,niestety.Pamiętaż ta sytuacje gdy szłysmy ze szkoły i zaczepiła nas ten plastik.To właśnie od tego sie zaczeło.Gdy w domu weszłam na laptopie na jakąś stronkę plotkarską,to na głwnej było na temat mnie i tego jak to ,żekomo ja zaczepiłam ta Chloe i jej przywaliłam jako pierwsza,ale to i tak nie najgorsze.Najgorsze były hejty pod tym całym zdażeniem.To było coś okropnego,ja tego niewytrzymalam po prostu .. niewytrzymałam.-Zapczełam płakać,a Ros mnie przytuliła i zaczeła pocieszać.
-Spokojnie,wszystko co powiedziałaś zostanie między nami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!! Tak ,wiemy.Krótki ale dla tych co czytają pocieszenie,postaramy się dodać następny gdzieś około soboty ;) jeśli :
Ps.  5 komentarzy = następny rozdział.
Anonimki się podpisują. ;D

piątek, 8 listopada 2013

Rozdzial 15

                                                 Ten rozdział dedykujemy Ani M. ;*
                     (klik na to)
                                                    ~~Z perspektywy  Harrego~~

Siedziałem na niewygodnym szpitalnym krześle,czekając na jakąkolwiek wiadomość od lekarza.
Nie wiem która była godzina,ale na pewno coś około 04.00.Sprawdziłem to na telefonie i faktycznie była ta godzina.Chłopaki pojechali do domu,bo dziś mamy wywiad na którym mnie nie będzie.Ważniejsza jest moja siostra.
  Siedząc tak,usłyszałem czyjeś ciche kroki,które z każdą chwilą stawały się coraz to głośniejsze.
-Harry.-usłyszałem głos.... Gemmy.
-Co..co ty tu robisz?-spytałem.
-Mówiłam ci że przyjadę.-powiedziała z uśmiechem,który miał mi dodać otuchy,ale niestety  nie dodał.
-A no tak.Wiesz co,kiedy przyjechałaś?-spytałem.
-Przed chwilą,od razu pojechałam tutaj.
-To w takim razie jedz do nas.Chłopaki są,więc ci otworzą.
-Harry.Pojadę,jeśli ty także.
-Ale..-przerwała mi.
-Nie ma żadnego ale.Jedziesz ze mną.Wcale jej nie pomożesz tym,że jesteś nie wyspany.
-Ale,no dobra.-powiedziałem i wstałem ze stołka.

Dojechaliśmy do domu i nie budząc chłopaków weszliśmy po cichu do domu.Powiedziałem Gemmie,by się rozgościła na razie u mnie.
Ja natomiast położyłem się sofie w salonie.Nie mogłem długoooo usnąć.
Obudziłem się,a deszcz padał,waląc o okna.
Wstałem i okazało się,że jest już po 12.00 .
Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się.Gemma spała więc nie miałem zamiaru jej budzić.
Zszedłem na dół i postanowiłem sprawdzić laptopa Ley,bo może właśnie stamtąd dowiem się dlaczego to zrobiła,pocięła się.Wszedłem na historię i zaciekawiła mnie jedna ze stronek,a mianowicie jakaś strona plotkarska.Kliknąłem i ukazała mi się Ley.Obejrzałem filmik i przeczytałem wszystko,a komentarze były okropne.Teraz już wiem dlaczego to zrobiła.Na razie nie będę nikomu o tym mówił.Porozmawiam o tym,jak Ley już się obudzi.
  Zamknąłem laptopa i pojechałem do szpitala.

                                                    ***
Stałem chwile na korytarzu,a już po chwili obok mnie stanęła pani lekarz  prowadząca.
-Jej stan jest jak na razie stabilny,ale jak pan poszedł musieliśmy reanimować Leayne.
-Dziękuje.
Wszedłem do sali,a na środku pomieszczenia stało łóżko na którym leżała ... moja siostrzyczka.
Była bardzo blada,a na dodatek taka bezbronna.Była poprzyczepiana do wielu urządzeń,które irytująco pikały.
Siadłem na krzesełku i wpatrywałem się w nią.
-Nie możesz umrzeć.Musisz byś silna .
Nagle do sali weszła Gemma .Wzięła drugie krzesełku i usiadła po drugiej stronie łóżka
Siedzieliśmy w takiej ciszy,aż do momentu w którym weszła pielęgniarka wraz z lekarką.
Kazali nam wyjść,ponieważ muszą zmienić opatrunek i podać jakieś zastrzyki.
Może po jakiś 10 min. z sali wyszła pielęgniarka,a za nią pani lekarz.
-Wasza siostra jest w stabilnym stanie.Z pewnością, teraz jej stan będzie się poprawiał.Trzeba być po prostu dobrej myśli.-powiedziała,po czym odeszła od nas,a my znów weszliśmy do sali.Znów ta cisza,która została zakłócona skrzypnięciem drzwi.Odwróciłem się,a tam stali chłopaki.
Weszli i od razu podeszli do nas.Ich twarze były zmartwione.
Posiadali gdzie mogli i :
-Harry,pamiętasz ,że jutro wyjeżdżamy w trasę?-powiedział Liam.
-Tak,pamiętam.-powiedziałem zasmucony faktem ,że nie mogę tu siedzieć przy Ley i patrzeć jak wraca do zdrowia.Trasa ma potrwać przez 3 miesiące.
-Gemma.Zajmiesz się Ley.Prawda?-spytałem siostry.
-Tak.O której jutro wyjeżdżacie.-spytała nas.
-Emm,lot mamy na 5.10  rano.-powiedział Zayn.
-Dobra,ja nic nie mówię ale jest już 22.00-powiedziała,informując nasz Gemma.
-Wiecie co,może lepiej się zbierajmy,bo ty Harry,musisz się jeszcze spakować.-powiedział do mnie Louis.
-Dobra ,to wy już idzcie do samochodu,a ja tam zaraz przyjdę.
Chłopaki opuścili sale.
-Gemma idziesz?-spytałem.
-Nie,ja zostanę.Przyjedz tylko jutro się pożegnać.-powiedziała,a ja pożegnałem się z nią.
-No pewnie ,że przyjdę się z wami pożegnać,papa.-powiedziałem i wyszłem z sali.

                            ~~Z perspektywy Gemmy~~
Było już puzno,ale ja nie czułam zmęczenia.Ale chyba jednak..
Obudziło mnie szturchanie.Podniosłam głowę i ujrzałam Harrego.
-Przyjechałem się z wami pożegnać.Paa,informuj mnie o jej stanie zdrowia.-powiedział,po czym mnie przytulił.
-Dobrze,papa.-powiedziałam i także się do niego przytuliłam.
Potem podszedł do Ley i ostrożnie ja przytulił,tak jak by się bał,że coś jej zrobi.
-Pa.-powiedział i zauważyłam jak jego twarz robi się co raz to smutniejsza i chyba oczy mu się zaszkliły.
-Pa.Harry.Wszystko będzie dobrze,a teraz szalej i śpiewaj najlepiej jak potrafisz.-próbowałam dodac mu otuchy.
-Będę się cieszył jak Ley wróci do zdrowia.
-Dobra! Idz i śmiej się,a  dzięki temu pomożesz jej .
-Paaaa.-powiedział i wyszedł.

                                             (  teraz klik na to ;)    )
2 godz. później:
Siedziałam przy łóżku Ley,czekając aż się obudzi.
-Ley,dlaczego to zrobiłaś?Musisz być silna i walczyć.-po moim policzku spłynęła jedna samotna  łza.
Nagle poczułam lekkie ściśnięcie mojej ręki.Popatrzyłam na Ley,a ona patrzyła na mnie.
- Nie mam zamiaru dłużej żyć.Nie dam rady.żegnaj.-zamkła oczy,a te wszystkie urządzenia zaczęły piszczeć.
-Nie!!!Ley,ty musisz żyć!-zaczęłam wrzeszczeć,a po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
Nagle do sali wbiegli lekarze i zaczęli ją reanimować,a mnie wyprowadziła jakaś pielęgniarka.
Oparłam się o zimną ścianę i zjechałam po niej.
Zaczęłam zanosić się płaczem.Przecież wszystko było już dobrze,a tu nagle takie coś?!
Ktoś mnie przytulił,popatrzyłam na ta osobę.Była to Perrie.
-Zayn mi powiedział co się stało,właśnie dziś wróciłam.
Na korytarzu stali: Cara,Eleanor ,no i Pezz.
Z sali wyszli lekarze,a lekarz prowadzący Leayne,podszedł do nas.
-Pani Gemmo,z Ley nie powinno dziać się nic poważnego.Może pani do niej wejść.
Jak powiedziała tak zrobiłam.Weszłam do sali,a tam Ley.Wyglądała jeszcze gożej,niż wtedy gdy zobaczyłam ją pierwszy raz po przyjezdzie w szpitalu.
Nie będe dzwoniła do Harrego.Bo bym to go jeszcze zdołowała.

                                           (puść teraz to)
  2 miesiące pózniej:
Wciąż czekam na ten dzień,kiedy obudzi sie Ley.Siedziałam przy jej łóżku.
Tracę już nadzieję,że się obudzi.Ale kiedyś nadejdzie ten dzień.
Patrzyłam w okno za którym świeciło słońce.Przypomniałam sobie jak dowiedziała się najlepsza koleżanka mojej siostrzyczki,że właśnie ona jest w szpitalu i jest w śpiączce.Od razu pojechała do szpitala.
Od tamtej pory,przychodzi prawie każdego dnia.Harry koncertuje, a ja nie powiedziałam mu o wydarzeniu z przed 2 miesięcy.Tak jak powiedziałam mu na pożegnanie,wariuje na koncertach i śpiewa jak najlepiej potrafi.Ale gdy  schodzi ze sceny ,to często się zdarza ,że chłopcy muszą go pocieszać.
Popatrzyłam na Ley i zobaczyłam... jak porusza letko palcami.Pobiegłam po lekarza który prowadził moja siostrzyczkę.
                                                  ***
-Panienko.Proszę otworzyć oczy....jeśli mnie słyszyż ,to poruszaj palcami.
W tym samym czasie ona poruszyła palcami.
-Proszę otworzyć oczy.-powiedziała lekarka i w tym samym czasie Ley otworzyła powoli oczy.
-Nic niemów.Leż spokojnie i odpoczywaj.-powiedziała pani lekarz,powiedziała jeszcze coś do pielęgniarki i wyszła.
Ja nie mogłam ze szczęścia nic wydusić,tylko się uśmiechałam do niej,a ona patrzyła na mnie zmęczonymi oczami.
-Jak ja się cieszę,że żyjesz i że już się obudziłaś.
Ona tylko się uśmiechała,ale nic nie powiedziała.

###########################################################################
Cześć Wam!  :D i jak podoba się wam rozdział?
Komentuje was tak mało,a jest aż tyle wejść.
    Weszło was już : 1084 !!!

Ps. każdy komentarz mile widziany ;*

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 14

                                                                 (włącz to  )                                                                                                                                                                                                                 
                                                     ~`Z perspektywy Harrego~~
Właśnie wróciliśmy ze studia i zakupów.Niall,który nie potrafił wytrzymać by coś zjeść poleciał jako pierwszy z zakupami do domu.Prawie się wywalił,ale to go nie powstrzymało od dalszego biegnięcia.Reszta chłopaków weszła jak normalni ludzie.Ściągnąłem buty i zaniosłem torby z zakupami do kuchni.
-Ley!Chodź posprzątać to co zostawiłaś w salonie!-krzyknołem,ale siostra mi nieodpowiedziała.
Przecież jest w domu,bo jej torba była na przedpokoju.Może siedzi w pokoju.
-Kto głodny?-spytałem chłopaków.
-Niall zostaw tą szynkę,Harry zaraz zrobi coś na kolacje.-powiedział do blondynka Louis.
-No Harry pośpiesz się!Głodny jestem!Mój brzuch domaga się jedzenia!-zaczął mnie pośpieszać Niall.
-Zaraz będzie gotowe.Lepiej idź umyj ręce.
-Nie jestem małym dzieckiem!
-Ale wiesz w sklepie dotykałeś wszystkiego,nawet okurzonych półek.-powiedziałem,a Niall posłusznie wstał.Miałem zamiar podać im naleśniki z dodatkami.

Nagle do kuchni wbieg roztrzensiony Niall.
-H..H...Harry!...L..L.. Ley!-krzyknął,a ja pobiegłem za nim.
To co zobaczyłem...podbiegłem do Ley.Ten widok był okropny.Ley leżąca w kałuży krwi,a z jej reki leciała coraz to świeższa czerwona ciecz.
-Dzwońcie po karetkę!-wydarłem się do chłopaków.Stali oni jak słupy,ale po chwili do Zayna dotarło co się dzieje,odszedł od nas by zadzwonić.
Po moich policzkach spływały łzy.Podniosłem Ley ,a jej głowę położyłem na moje nogi.
-Karetka za chwile będzie.-powiedział Zayn.
Tak jak powiedział,już może okolu 10-15 min. puzniej,do domu weszli sanitariusze.
Gdy zobaczyli Ley,kazali się mi odsunać,a oni natychmiast przynieśli nosze i wynieśli ją do karetki.
-Bieżemy ją do szpitala,jeśli chcecie to proszę przyjechać do szpitala św.Elżbiety.-powiedział i szybko wbiegł do karetki.
Odjechali na sygnale, a ja stałem próbując złączyć wszystkie myśli w całość.
-Jade do niej.-powiedziałem prawie słyszalnie.
-Nie,w takim stanie niemożesz prowadzić.Pojedziemy z toba,a prowadzić będzie Liam.-powiedział,zatrzymując mnie Louis.
-Jak tam chcecie-odpowiedziałem.
Wsiedliśmy do vana i ruszyliśmy w wyznaczone miejsce.
Normalnie jedzie się tam około 7 min. ,a my byliśmy tam w ciągu 3 min. ,a przeciesz prowadził Liam.
Wyszliśmy z naszego auta i weszliśmy do budynku.Miła pielęgniarka zaprowadziła nas pod sale gdzie leży Ley.Niepozwoliła nam tam wejść,bo lekarze walczą o jej życie.Gdy tylko to usłyszałem,moje oczy na nowo się zaszkliły.Wszyscy siedzieliśmy na tych niewygodnych szpitalnych krzesełkach,czekając na jaką kolwiek wiadomość na temat stanu zdrowia mojej siostrzyczki.
Dlaczego ona to zrobiła?
Nie wiem jak długo tu siedzimy,ale napewno jest późno.Popatrzyłem na wyswietłacz mojej komórki,który wskazywał godz.23.05 .Ci lekarze są tam już ponad  3 godz.
Czemu jeszcze nie wyszli?Co się stało?Czy ona żyje?  Milion pytań krążyło w mojej głowie,na żadne nie znając odpowiedzi.
Nagle z sali wyszło kilku lekarzy.Jedna z lekarek podeszła do nas.
-Dzień dobry,który z was jest z rodziny?-spytała.
-Ja.-powiedziałem wstając z krzesła.
-Zapraszam za mną.-powiedziała i zaprowadzila nas do gabinetu lekarskiego.
-Proszę usiąść.-powiedziała i wskazała na stołem.
-Prosze mi powiedziec co z moją siostra!-byłem juz mocno zdenerwowany.
-Spokojnie,twoja siostra żyje.Z trudem odratowaliśmy ją,decydujące będą teraz dwie doby.Niestety Leayna jest w śpiączce,nie wiadomo kiedy się obudzi ponieważ straciła dużo krwi.Jej organizm musi się zregenerować.Bąćmy jednak dobrej myśli.-powiedziała,lecz mi nie dodała ani troche otuchy.
-Dobrze,dziekuje,a prosze mi powiedzieć czy moge wejść do niej,ją zobaczyć?-spytałem.
-Niestety,ale nie.Jej organizm jest w bardzo złym stanie.-powiedziała.
-No dobrze.Do widzenia.
-Najlepiej będzie jak teraz pujdziesz do domu odpocząć,a jutro wrucisz i do widzenia.-powiedziała ,a ja wyszłem z gabinetu.
Idąc do chłopków,moje oczy były załzawione.Przecież ledwo ją wyratowali.Dlaczego ona chciała się zabić?
-Co się stało?!-spytał przestraszony Liam.
-Ona..j ...ją ledwo co uratowali.Jest w śpiączce.-powiedziałem,a chłopaki popatrzyli na siebie przestraszeni.
-A  możemy do niej wejśc?-spytał Niall.
-Nie,jest zabardzo słaba.Ledwo co żyje.-gdy sobie to przypomniałem,po moich policzkach zaczeły spływać łzy.
Usiadłem na niewygodnym szpitalnym krześle,a twarz schowałem w dłoniach.
-Harry.Powinieneś zadzwonić do rodziców i im powiedzieć co się stało.-powiedział do mnie Zayn.
-Wiem,ale ..ale co ja mam im powiedzieć? Przecież mama jest tam szczęśliwa,nie chcę żeby wracała.-powiedziałem rozpaczony.
-To zadzwoń do Gemmy.Przynajmniej ona powinna o tym wiedzieć.A ona przekaże tą wiadomość rodzicą.-powiedział Liam.
-No dobra.-wyciągłem z kieszeni telefon i wybrałem jej nómer.

                                                    ~~Z perspektywy Gemmy~`
Siedziałam właśnie przed telewizorem oglądając film.Gdy zadzwonil mój telefon.Wyświetlił mi się na ekranie Harry.Odebralam ( H-Harry G-Gemma)
G-Cześć ,braciszku.
H-Cześć.
G-Harry,co się stało?
H-L..L .. Ley, o..o.oona  jest w szpitalu.
G-Co się stało!
H-Pocioła się.Mogłaś by to przekazać rodzicą,ale powiedz,że jest  w szpitalu,ale to nic poważnego.
G-No dobrze,przyjadę do was.
H-Dobrze,do zobaczenia.
G-Pa,trzymaj się Harry.
Rozłączyłam się.Co ona najlepszego narobiła?!A teraz czeka mnie jeszcze rozmowa z mamą,co ja jej powiem.Nie lubię kłamać,ale ona tam jest szczęśliwa i podobno chce zacząć pracować w jakiejś firmie.

Rozmowa nie poszła najgorzej,oczywiście byłą zdziwiona i można było wyczuć po głosie że jest smutna i tą wiadomoscią bardzo poruszona.Nie będzie wracać do W.Brytanii,ale napewno nas odwiedzi.
Ja natomiast poszłam się spakować.Wziołam bardzo dużo ciuchów,aż dwie walizki,ponieważ przypomniało mi sie ,że chłopaki wyjeżdzają w jakaś trasę.Więc będe się zajmowała Ley.
Zniosłam swój bagaż i wepchałam do auta.Zamkłam drzwi samochodu i ruszyłam w wyznaczony cel.Teraz czekał mnie 3 godzinna podróż.

############################################################################
Hej! :D Tak,wiemy krótki,ale następne rozdziały postaramy się by były dłuższe.
Ci co komentują,dzięki dla was.

Ps.widzieliście już Story of My Life ? Piękne,prawda ♥♥
Dla wszystkich Directioners- pozdrawiamy was ! :

Rozdział 13

Niosłam kotka dla Harrego.Był taki mały i bezbronny.Doszłam do domu,a na polu świeciły już lampy.
Weszłam przez drzwi i poczułam smakowite zapachy unoszące się w powietrzu.
Ściągnęłam buty i weszłam w głąb domu.W salonie siedział brat i Robin.Więc poszłam do kuchni ,po której szwendała się siostra z mamą.
-Jest jakieś pudełko?-spytałam,a mama popatrzyła na mnie pytająco.
-A po co ci?-spytała .
Wyciągnęłam zza pleców kotka,a Gemma popatrzyła na niego jak na malutkie dziecko.
-Jaki słodziaczek,wydaje mi się,że w piwnicy powinno jakieś być.-powiedziała siostra.
Zostawiłam kotka w kuchni i powiedziałam żeby pilnowały go tak ,by Hazza nie zobaczył zwierzaka.
Zeszłam do piwnicy,a tam... kanapa z fotelami i stołem.Telewizor na ładnej szafce.A to tylko 1/3 piwnicy.Druga połowa to była siłownia,a na ścianach były poprzyczepiane wielkie lustra.A trzecia połowa to było cudo.Były tam 2 gitary,perkusja,keyboard i sprzęt nagłaśniający i mikrofon do nagrywania. ŁAŁ.Znalazłam w rogu siłowni pudło.Nie mogłam tak odejść bez pogrania na tej gitarze i wypróbowaniu perkusji.Czy mówiłam wam,że potrafię grać na kilku instrumentach?Nie,no to mówię ,umiem grać na gitarze akustycznej i elektrycznej,perkusji,pianinie/keyboardzie .
Wzięłam do ręki gitarę i usiadłam na krzesełku od perkusji.Zaczęłam grać piosenkę One Thing..Znałam ją chyba jaką jedyną z tych ich piosenek,ale przynajmniej potrafię ją zaśpiewać.Zanim zaczęłam grać popatrzyłam na wyświetlacz mojej komórki,która wskazywała godz.18.34.
Zaczęłam grać i śpiewać różne piosenki,poczynając na Adele,kończąc na Zanday.
Postanowiłam na zakończenie zagrać piosenkę 1D,czyli One Thing.

                                         ~~Z perspektywy Harrego~~
 Siedziałem przed telewizorem oglądając jakieś świąteczne talk show.
Usłyszałem głos mamy która mnie wołała z korytarza.Wstałem i podszedłem do niej.
-Zajdź do piwnicy i sprawdź czy jest tam Ley.-powiedziała po czym spowrotem poszła do kuchni.
Powoli schodziłem po drewnianych schodach,słysząc prawdopodobnie śpiew siostry i jej grę na gitarze.
Stanąłem obok schodów na przeciw niej ale nie zauważyła mnie.Ona tak ładnie śpiewa i na dodatek potrafi grać na gitarze.Chyba nie znam do końca swej siostruni.
Skończyła śpiewać,a ja zacząłem klaskać.Chyba się wystraszyła bo podskoczyła na krzesełku.
Podszedłem do Ley ,a ona odłożyła gitarę i wzięła pałeczki od perkusji i zaczęła z mocą grać na niej.Łał,to naprawdę było coś.
-No,no jaki talent,  ale ten śpiew to po mnie.-powiedziałem.
-Tak,na pewno skromny braciszku.To się ma po prostu w genach .-powiedziała z ironią w głosie.
Wstała,chwyciła pudło i wybiegła na górę.
Ja wziąłem komórkę Ley,bo sobie o niej zapomniała i także ruszyłem na górę.

                                         ~~Z perspektywy  Leayny~~

Wbiegłam do kuchni i zaczęłam szukać kota.Mama nakierowała mnie,że leży pod grzejnikiem.
Wzięłam go do pudła i zaniosłam do pokoju Gemmy,by Harry nic się nie domyślił.
Już po chwili w pokoju była siostra,która poinformowała mnie,że  mam ubrać coś innego na kolacje.
Wybrałam to:
Włosy splotłam w francuza.
Zeszłam do jadalni gdzie wszyscy już siedzieli i czekali oczywiście tylko na mnie.

1 godz. puźniej :
Właśnie dostałam prezenty. Od Harrego laptopa.Od rodziców dostałam dużą tranpoline.
A od Gemmy białego iphone.
Siedziałam przy suto zastawionym stole gdzie wszyscy prowadzili chyba ciekawą konwersację.
Ja się wyłączyłam i siedziałam przeglądając już facebooka na nowym urządzonku.
Mama co chwilę przerywała rozmowę i moje 'fascynujące ' zajęcie ,tym,że nakłaniała mnie bym coś więcej zjadła. Może i mało zjadłam ale ja jestem gruba i nie będe jadła więcej.Muszę się poważnie zastanowić nad dietą,bo jestem bardzoo gruba.
Byłam już tak zmęczona,że oczy same mi się zamykały. Harry chyba to zauważył,bo gdy się na mnie popatrzył to wstal ze swego dotychczasowego miejsca i stanął obok mnie.
Wziął mnie na ręce i zaniusł chyba do jego starego pokoju.Tak,to był jego pokój,stwierdziłam to gdy otworzyłam ponownie oczy,ktore stawały sie coraz to cięższe.
Położył mnie na jego łużku.
-Dobranoc ,mała.-powiedział,po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Ja już po chwili odpłynęłam do innego świata.

Obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się przez okno.Wstałam i zauważyłam,że jestem w wczorajszych ciuchach.Podeszłam do walizki i wyjęłam z niej TO.
Wziełam je i poszłam wziąć prysznic.Ubrłam ubrania,a włosy spiełam w niedbałego koczka.
Zeszłam na dół gdzie prawie wszyscy już siedzieli.Przywitałam się i poszłam do kuchni,po której chodziła mama.
-Hej,już wstałaś.Siadaj,tu masz śniadanko.-powiedziała,po czym położyła przedemną talerz.
Zjdłam pyszne śniadanie,rozejrzałam się po kuchni i zauważyłam własnie wchodzącego Klakiera.
Harry swego kotka nazwał Klakier,tak wiem bardzo oryginalne ale to przecież mój nieogarnięty,bardzo nieogarnięty brat.
Wyszłam z kuchni i usiadłam na fotelu w salonie gdzie oglądali jakiś świąteczny film.
I tak dzień minął mi w rodzinnym gronie.
Sylwester:
-No Ley,chodz już tu!-wołał  mnie już nie wiem ,który raz zły Harry.
Zachwile ma być pułnoc i co za tym idze nowy rok.
Zeszłam na dół i akurat rozpoczeło się odliczanie. 10...9...8...7...6...5...4...3..2...1 ...NOWY ROK!!
Ojczym otworzył szampana i rozlał do 'kieliszków'.Podał każdemu,nawet mi ale tylko na jeden mały łyczek.
Gdy każdy wypił zawartość 'kieliszka',wyszliśmy na zewnątrz gdzie niebo było rozświetlone tysiącami małych światełek.Harry z Robinem też odpalali fajerwerki.Była godz. 00.07 ,a moja komórka zaczęła dzwonić.Była to Rosi.
-Szęśliwego nowego roku!-wykrzykneła do telefonu.
-Rosi nawzajem!-wykrzyczałam.
Rozłączyła się,a ja podeszłam do mamy i Gemmy.
        2 Stycznia:
Właśnie pżedchwilą porzegnałam się z rodziną i razem z Harrym wracamy do Londynu.
Siedzieliśmy może z 10 min. w ciszy,którą pszerwał Hazza ,włączając radio.Zaczełam śpiewać,a po chwili dołączyl się i on.Pół drogi mineło nam na śpiewaniu piosenek.
A druga połowa mineła mi na robieniu dziwnych min do kierowców siedząc w innych samochodach.HAHA to było takie śmieszne jak się po patrzyli i te ich dziwne miny,to było nie do opisania.
Harry się tylko czasem przygladał i śmiał pod nosem.A ,właśnie, Klakier przespał całą jazdę na tylnim siedzeniu.
 Staneliśmy na podjeździe domu.Wyszłam z auta i wyciągłam kotka ,a Harry miał zająć się wniesieniem walizek do domu.
Otworzyłam drzwi frontowe,a moim oczom ukazał się Liam uciekający przed Louisem i trzymającym w ręku marchewkę. Louis biegł za nim z bardzoo wkurzoną miną.
Biedny klakierek,musiał widzieć tych pacanów od tej bardziej debilnej strony.
No trudno,niech wie ,że w ich środowisku nie będzie miał łatwo. Ściagłam buty i weszłam po schodach do mojego pokoju.Zaraz po mnie wszedł do niego Harry,taszcząc walizkę.
-Oddaj mojego kotka.-powiedział z grymasem na twarzy.
Oddałam mu go i zabrałam się za rozpakowywanie.
Gdy skończyłam była godz.18.57 .No to fajnie mi dzień minął,a jutro znów zacznie się szkoła.Jacie,kto w ogóle wymyślił tą szkołę i po co,moim zdaniem to powinno być więcej dni wolnych.

NASTĘPNY DZIEŃ W SZKOLE:
-Ley,ostania lekcja,a potem spotykasz się z chłopakami tam gdzie zawsze?-spytała Ros.
-Chyba raczej nie.-powiedziałam i usiadłuśmy na ławce,czekając na nastepną lecje.
-Ok.
-Ale wiesz co,ma przeczucie ,że coś się wydarzy i to chyba nie zbyt miłego.-powiedziałam,a Rosi popatrzyła na mnie.
-Ty jak tak muwisz to nie żartujesz.Oby tym razem jednak nie miałaś racji.-powiedziała,a zaraz potem zadzwonił dzwonek na lekcje.
Już po 5 min. przyszła nauczycielka matmy.
Jak zwykle przynudzała,a temat jaki mieliśmy był jeszcze nudniejszy.Ona nas uczy jak dzieci w 3 klasie podstawówki.
Lekcja się strasznie dłużyła ale naszczęście zadzwonil wymażony dzwonek.
Razem z Ros wybiegłyśmy z klasy jako pierwsze.Ubrałyśmy kurtki i buty i szybko wybiegliśmy na świeże powietrze.
Szłyśmy Londyjskimi uliczkami,wracając do domu.Nagle zaczepił mnie ten szkolny plastik.
-No cześć Ley.Słuchaj,bo nie mam zamiaru powtarzać drugi raz.Odczep się od Josha i jego kumpli.Oni są moi ,a ty nie maż prawa ich podrywać s*ko.-nie no to teraz przegieła.
Wzięłam zamach i przywaliłam jej  z jak najwiekszą siła.Już po chwili na jej buzćce odbite była cała moja dłoń. Byłam bardzo zdziwiona ale mnie to nie obchodziło.Ominęłam ją,a zaraz po mnie Ros i poszłysmy dalej do domu.
-Łał,Ley.Nie znałam cię od tej strony.-powiedziała ze zdziwieniem moja BFF.
-No widzisz,jak się wkurzę to potrafię dać kopa.
-Wiem o tym ale nie sądziłam,że aż tak.-powiedziała i akurat doszłyśmy do jej domu.
-Pa Ros.Przyjdę jutro po ciebie.-powiedziałam i poszłam dalej.
Właśnie otwieram drzwi od domu.Chłopaków jeszcze nie ma.Więc spokuj.
Weszłam do domu,ściągłam buty i odłożyła torbę na podłogę.Poszłam do kuchni podgrzać sobie obiad.
Czekając siadłam na stołku kuchennym i czekałam.
Już po chwili wyciągłam  lazanie z mikrofali.Usiadłam na sofie włączając telewizor na kanale muzycznym i jednocześnie laptopa.Zalogowałam się na facebook'a  i tak jakoś weszłam se na stronkę plotkarską.Ale to co tam zobaczyłam było okropne.Na stronie głównej widniał nagłówek ,, Leayna Styles,siostra Harrego Stylesa pobiła niewinną dziewczynę z jej szkoły.''
To było przegięcie,jak tak można. A pod dołem zamieszczono zdjęcie jak uderzam tego plastika.No i jakiś filmik. Włączyłam go,a moim oczom ukazał się wywiad z tą Chloe na temat tego,jak rzekomo podeszłam do niej i zaczęłam ją wyzywać,a następnie wymierzyłam jej plaskacza na lewym policzku.Nadal miała mocno czerwone,prawdopodobnie będzie miała siniaka.
Ale jak się okazało,to nie było najgorsze.Hejterzy się odezwali w komentarzach.
A to kilka z nich: ,, Jak ty w ogóle możesz po tym świecie jeszcze chodzić.Uczuć nie masz,waląc bezbronną dziewczynę.''
Albo: ,,Jesteś piepr*oną s*ką,jak ty możesz jeszcze żyć.Tacy ludzie jak ty powinni już nieżyć,bo niesą nikomu potrzebni!!!''

,,Lepiej by było bez ciebie.''
Bardzo mnie to zabolało,wyszłam z tej stronki i spokojnie wylogowałam się facebook'a.Zamkłam laptopa i wtedy wybuchłam płaczem.Nie mogłam przestać,może faktycznie było by lepiej gdyby mnie na tym świecie nie było.
Nie wiem nawet kiedy znalazłam się w łazience na kafelkach ,a w rękach trzymałam żyletkę.
Nie wiem czy tego chciałam ale nie jestem tu nikomu potrzebna.Po co mam żyć?
Trzymaną żyletką,przejechałam po nadgarstku.Jedna kreska...czwarta..siudma..pietnasta..
Nie mogłam  przestać,może i bolało ale ja wolałam odejść z tego świata,niż żyć z świadomością,że ludzie na całym świecie mnie nie nawidzą.
Zrobiłam na nadgarstku jeszcze kilka kresek,do momentu aż przejechałam po żyle.To był bul,którego nie dało się opisać.Krew lała się tworząc coraz to większą kałużę.Po chwili obraz stawał się coraz bardziej rozmyty,a ja czułam się coraz więcej senna,aż straciłam świadomość.

 ################################################################################
Hejka! ;) Jak się podoba? Nie komentujecie ;c ,szkoda bo przez to nie wiemy czy rozdziały są ciekawe czy nudne. Jednak jeśli podoba wam się to co piszemy to polecajcie naszego bloga i KOMENTUJCIE.
Ola i Wika ;*