czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 68




Za oknem było jeszcze ciemno, co oznaczało, że jest wczesna godzina. Wyciągnęłam z kieszeni dżinsów komórkę, którą odblokowałam. Na wyświetlaczu pojawiła się godzina 3 nad ranem.
Popatrzyłam na sąsiednie łóżko gdzie spała okryta pierzyną brunetka.
Dopiero po skojarzeniu wszystkich faktów zrozumiałam, że jestem w tych samych ubraniach co na koncercie. Musiałam być mocno zmęczona skoro nawet nie zdążyłam się przebrać.
Po cichu podeszłam do mojej walizki z której wyciągnęłam kosmetyczkę i czyste ubrania. Czułam, że już więcej nie usnę. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, które potem wysuszyłam. Odświeżyłam oddech i założyłam czyste ubrania, a brudne postanowiłam potem przeprać.
Gdy wyszłam z łazienki i ponownie popatrzyłam na wyświetlacz komórki, zobaczyłam równą 4 nad ranem. Na palcach wyszłam po za pokój i zeszłam schodami na parter. Chciałam zobaczyć z bliska wieże eiffla, która podobno po zachodzie słońca jest najładniejsza. Żałuję jedynie tego, iż nasz pokój nie znajduje  się po drugiej stronie hotelu gdzie z okna można ujrzeć o każdej porze dnia wieżę eiffla.
Wyszłam z hotelu, a ochroniarz popatrzył na mnie badawczo, jak by mi nie ufał. Kilka przecznic dalej, gdy pokonałam już ten dystans, mój oddech utknął w gardle. Ten widok był przepiękny i ludzie którzy opowiadali o tym co zobaczyli mieli rację. Usiadłam na pobliskiej ławeczce z uśmiechem na twarzy, przyglądając się "obrazowi" przede mną. W takich chwilach jak ta, cieszę się, że mogę zobaczyć inne miejsca świata niż jedynie Polskę i Anglię.
-To tu poznałam twojego tatę.- usłyszałam znajomy mi głos. Odwróciłam wzrok na osobę, która usiadła obok mnie. Mama patrzyła z iskierkami radości w oczach przed siebie. Nic nie odpowiedziałam.
-Jednak to co dobre kiedyś musi się skończyć. Wiesz co, nigdy nie będę gotowa by Ci to powiedzieć ale wiem, że okłamywanie Ciebie jest o wiele gorsze.
-Proszę powiedz to.- wyszeptałam. - Ty nie wiesz jak mi jest z tym Ciężko. Dowiedziałam się przypadkowo, a gdybym nie pod słyszałam kilku rozmów to powiedziałabyś mi sama od siebie?
-Ley...
-Odpowiedz.- przerwałam jej oczekując natychmiastowej odpowiedzi.
-Nie wiem...- wypuściła powietrze z płuc. Wiedziałam i wiem, że nigdy pewnie by to nie nastąpiło.
-A więc...
-Gdy twój ojciec dowiedział się, że jestem w ciąży, kazał mi ją usunąć jednak ja tego nie zrobiłam. Przez kolejne trzy lata uważał cię za najgorsze zło i gdy pewnego dnia powiedział, że weźmie Cię na spacer pomyślałam, że się zmienił. Jednak gdy wrócił bez ciebie i powiedział obojętnie, że problem jest już zażegnany. Wtedy wyprowadziłam się od niego razem z Harrym i Gemmom do innego miasteczka. Oczywiście przez cały czas szukając ciebie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że zadarłam z nieodpowiednią osobą i poślubiłam całkiem obcą mi osobę. Okazało się, że wcale nie pracował w biurze, tylko jako przywódca gangu.
-Żartujesz sobie ze mnie! Ja jak głupia myślałam, że powiesz mi w końcu prawdę!- wstałam i już miałam odejść, kiedy dłoń rodzicielki owinęła się wokół mojego nadgarstka.
-Usiądź.- wykonałam ze znudzeniem jej prośbę i postanowiłam słuchać dalej, jednak nie byłam przekonana co do jej słów. Trudno było mi w to uwierzyć.
-Chciał odzyskać Gemme i Harrego, jednak wtedy poznałam Robina i zamieszkałam razem z nim. Od tamtej pory byłam nękana. Wasz ojciec chciał mnie wykończyć psychicznie. Gdy dowiedział się o tym, że cię odnaleźliśmy wściekł się i jego dotychczasowe nękanie przerodziło się w unicestwienie mnie. Na każdym kroku czaili się jego ludzie z pistoletami w ręku. Postanowiłam razem z twoim ojczymem, że będziemy starać się to przed tobą ukryć jednak nie podołaliśmy temu. Znaleźliśmy Cię już gdy miałaś 10 lat i skontaktowaliśmy się z twoimi rodzicami zastępczymi.
-To dlaczego dopiero jak miałam 15 lat, dowiedziałam się o tym?- byłam zła. Zła za to, że każdej nocy rozmyślałam, że moja rodzina mnie nie kochała, nie chciała znać itd.
-Bo nie mogłam Cię narazić na niebezpieczeństwo.
-Czemu wyjechałaś i nie dzwoniłaś?- skoro jesteśmy przy tym iż mówimy sobie wszystko to ja chcę wiedzieć resztę.
-Chciałam, uwierz. Wiele razy patrzyłam na telefon i miałam uczucie uwięzienia. W każdej chwili mogli mnie namierzyć i pozbyć się w jednej chwili, dlatego musiałam zmienić lokalizację.
-Nie rozumiem. Nie rozumiem dlaczego tata chciał Cię zabić?- naprawdę nie mogłam pojąć tego wszystkiego w całość.
-Ley, uwierz.- chwyciła mnie za ręce i popatrzyła w oczy -To nie jest warte twojej wiedzy na ten temat. Lepiej będzie, jeśli to pozostawimy w dalszej tajemnicy.
Wyrwałam dłonie z jej objęć i zerwałam się do odejścia z tego miejsca. Słyszałam wołanie mamy za sobą jednak nie reagowałam. Chciałam przemyśleć wszystko SAMA, bez pomocy innych osób.

~~Anne~~
Zostałam obudzona przez telefon z recepcji, przez który poinformowano mnie, że moja córka wyszła po za hotel. Z niechęcią wstałam z łóżka i pozbierałam się do stanu normalności.
Pośpiesznie przywitałam się z ochroniarzem, który powiedział mi, że Leayna poszła w stronę wieży eiffla. Podziękowałam mu i szybko podążyłam za jego wskazówkami.
Była tam. Siedziała na jednej z wielu ławeczek, patrząc z uśmiechem na rozświetloną wieżę.
Usiadłam po cichu obok niej.
***
Gdy wstała i już się nie wróciła, zabolało mnie to.  Jednak rozumiem, że muszę dać jej czas. Poczułam się lepiej, gdy w końcu mogłam jej to powiedzieć. Oczywiście, chciałam to zrobić  w innych okolicznościach, ale uznaję,że lepszej sytuacji nigdy by nie było, a ja nigdy nie byłam bym tak gotowa. Dzięki temu szybkiemu impulsowi mam to za sobą. Chwile posiedziałam i wróciłam się do hotelu.
-Mamo gdzie byłaś?- od razu usłyszałam głos Harrego obok mnie.
-Musiałam porozmawiać z Ley.- on zatrzymał się kiedy ja naciskałam guzik windy.
-Ale jak to?!-podszedł do mnie i wyszeptał zdziwiony.
-Hazuś, wszystko będzie dobrze.- uśmiechnęłam się do niego i razem weszliśmy do windy.-Musi być dobrze.-dopowiedziałam cicho, lecz syn to usłyszał.
-A gdzie jest Leayna?- odwrócił się do mnie pytająco.
-Daj jej czas.
-No dobra, ale niech się spręża z tym jej czasem bo za 2 do 3 godzin wychodzimy na miasto.
-Wszyscy?
-Nie wydaje mi się, by tak wielką grupą mogliśmy się poruszać swobodnie po mieście. Na pewno nasza rodzinka wybija.- uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam do siebie.
Byłam dumna z moich dzieci. Miały ciężko w życiu, a mimo to udało im się wyjść na normalnych ludzi.

~~Leayna~~
Wróciłam do hotelu około godziny 8 rano. Weszłam do mojego pokoju, znaczy do naszego i od razu przywitał mnie głos siostry Malika.
-Hej.- odwzajemniłam jej uśmiech.- Wychodzisz gdzieś?- zapytałam, siadając na łóżku i patrząc na to jak stara rozczesać swoje włosy.
-Tak. Razem z Zaynem postanowiliśmy  wybrać się całą rodziną pozwiedzać Paryż.- szkoda, że Harry nie wpadł na taki pomysł. Ale oczywiście on woli spędzać czas z Victorią.
-Ula la la.- zaśmiałam się, przypominając sobie o mojej małej mapce. Podeszłam do walizki i wyjęłam z niej moje plany co do Francji. Usiadłam na podłodze i rozłożyłam mapkę razem z listą.
-Co to?-Waliyha popatrzyła przez moje ramie na notatki i zmarszczyła brwi.
Przysiadła obok mnie, a ja wytłumaczyłam jej po co mi to wszystko. Przez cały czas słuchała mnie z zaciekawieniem malującym się na jej twarzy.
-To jest świetne!- wykrzyknęła gdy tylko skończyłam mój mini "wykład". Uśmiechnęłam się gdy ona po raz kolejny studiowała plany i najciekawsze miejsca.
-Czy mogę pokazać to Zaynowi?- popatrzyła na mnie z nadzieją.
Nie chciałam by chłopaki wiedzieli, że gdy oni prosili mnie na obiad lub do wspólnego spędzenia czasu ja wolałam przeglądać zabytki itp. Jednak nigdy nie potrafiłam odmawiać i to była moja wada.
Powiedz po prostu  ,,nie" NIE NIE NIE... mój głos mówił za mnie lecz tylko ja go słyszałam.
-Tak.- wymusiłam uśmiech dla pozoru.
-Świetnie.- klasnęła w dłonie z zadowolenia i chwyciła papier do ręki po czym razem z nim podążyła do wyjścia. Usłyszałam jak zatrzaskują się za nią drzwi więc ociężale i powoli podniosłam się na równe nogi. Podeszłam do stolika nocnego i gdy miałam już chwycić za telefon, usłyszałam ponownie tego dnia otwierające się drzwi. Zdziwiło mnie, że dziewczyna tak szybko załatwiła sprawę. Gdy jednak przeniosłam wzrok w tamtą stronę zobaczyłam Harrego z zdenerwowaną miną.
-Hej.- powiedział niepewnie stając w tym samym miejscu.
-No hej. Co się stało?- spytałam jakby nigdy nic.
Stanęłam po drugiej stronie wieży eiffla. Odwróciłam wzrok by upewnić się, że z tej strony mama mnie nie ujrzy, natomiast ja będę miała na nią doskonały widok. Usiadłam na drewnianej ławeczce.
Mimo tak wczesnej godziny, znajdowało się tu wielu ludzi. Zakochane pary, ludzi z teczkami poubierani dość biznesowo jak gdyby śpieszyli się do pracy i zwyczajnych samotnych ludzi.
Widziałam zmęczoną i zmartwioną twarz rodzicielki. Może źle zrobiłam od razu odchodząc od niej, jednak muszę sobie to przemyśleć na spokojnie i podjąć decyzję co dalej. Wiadome jest, że mieszkać mogę z mamą lub nadal z Hazzom ale nic po za tym. Mogę zmienić nasze stosunki wobec siebie, by żyło nam się w swoim gronie lepiej. Gdy byłam jeszcze w samolocie do Londynu wyobrażałam sobie jak będziemy razem śmiać się z dennych seriali i filmów. Grać w durne gry i spędzać ze sobą czas jak każda przereklamowana w tych czasach rodzina. W tym momencie zrozumiałam, że po części to ja sama doprowadziłam do tego stanu, na którym znajdowała się w tej chwili nasza rodzina.
Może gdybym postarała się chodź trochę zrozumieć mamę i resztę rodzeństwa, wyglądało by to inaczej. Nie wiem i nigdy nie będę stanie tak dobrze jak oni sami zrozumieć to co oni musieli przejść.
Cała ta sytuacja postawiła mnie w takich okolicznościach, że nie było już innego wyjścia.
-Nie jesteś na mnie zła?- zapytał dość zdziwiony.
-Nie.- usiadłam z westchnieniem na łóżku- Może jednak czas by zacząć wszystko od nowa z nowymi doświadczeniami i większą wiedzą na przyszłość.- uśmiechnęłam się w jego stronę, a jego twarz od razu rozpromieniała. Mięśnie, które do tej pory były naprężone, w tym momencie rozluźniły się gdy zaczął podchodzić do mnie. Usiadł przy moim prawym boku przytulając mą osobę do swego ciała.
-Zabieram Cię dziś na wycieczkę.
-Gdzie?- odsunęłam się od niego i z niecierpliwością czekałam na jego odpowiedź.
-Zobaczysz, niespodzianka.- zrobił kuksańca w mój nos, na co teatralnie pokręciłam oczami.
-Widzimy się za 15 minut w głównym holu na dole.- poinformował mnie i zatrzasnął za sobą drzwi.
W tym samym momencie dostałam sms od nieznajomego numeru. Próbowałam w jakikolwiek sposób przypomnieć sobie do kogo mógł należeć. Jednak w mojej pamięci nic nie odnalazłam co mogło by mnie nakierować. Treść która była w nim zawarta w jakiś sposób dała mi powód do niepokoju. Już niedługo znów będziesz moja, mam nadzieję, że cieszysz się tak samo jak ja.
O co chodziło?! Kto to napisał i dlaczego akurat do mnie?
_______________________________________________________________________________
Hej hej.
Mimo późnej godziny JEST! Zdołałam dociągnąć do końca rozdział :)
Dziękuję osobom które komentują i gdybyście mogli promować mój blog (jeśli wam się podoba) innym ludziom zza internetów to byłam bym bardzo wdzięczna.
Ten rozdział czeka na wasze kliknięcie, przeczytanie i skomentowanie :) liczę na Was mordeczki !
Muszę przyznać, że próbne poszły całkiem całkiem :3 oczywiście mogło być lepiej ale mimo to jestem w jakimś % z siebie zadowolona :D wydaje mi się, że tyle mam do was z ogłoszeń, no nic to do następnego ;) zaglądajcie w niedzielę lub środę :)

wtorek, 21 kwietnia 2015

Luknij :)

No to tak... rozdział pojawi się dopiero 30.04.2015r. ponieważ aktualnie mam egzaminy próbne i nie mam czasu na napisanie rozdziału. W piątek mam urodziny, a weekend cały zawalony :p więc też odpada. Będę zbierać wenę i tworzyć w następnym tygodniu więc czekajcie, a tym czasem.... komentujcie wcześniejsze rozdziały ;) Proszę, trzymajcie za mnie kciuki na egzaminach próbnych :D i do zobaczenia ;)

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 67

-Leayna, zaczekaj!- Harry chwycił mnie mocno za ramię i odwrócił do siebie.
-Co chcesz?- syknęłam w jego stronę. Już po chwili u jego boku pojawiła się mama. Popatrzyłam na nią gniewnie, po czym wyrwałam się z objęć loczka.
Ruszyłam dalej w głąb korytarzy. Czułam, że już nikt za mną nie podąża dlatego oparłam się o jedną ze ścian i zjechałam po niej dając upust swoim emocją.
 Nie wiem jak długo dam sobie z tym wszystkim radę ale wiem jedno... muszę coś z tym zrobić. Nie mam sił na dalszą walkę. Czasem mam jedną myśl by zasnąć i już nigdy się nie obudzić.
Zanosiłam się płaczem coraz mocniej.
Dlaczego nikt mi nie powiedział, że rodziny wszystkich zebrały się na tym koncercie, a w szczególności ta jedna osoba... mama.
-Już spokojnie.- poczułam mocno mnie obejmujące ramiona. Należały one do Gemmy.
 Potok łez spływał po mich policzkach. Przytuliłam się mocno do siostry.
-Czemu wszyscy mnie okłamują?- wychrypiałam.
Nic mi nie odpowiedziała, a właśnie takiej odpowiedzi się obawiałam. Siedzieliśmy w ciszy, która nie była niezręczna. Dawała mi ukojenie, czułam obecność kogoś kto mnie pocieszy nawet kiedy jest cicho. Kołysała nami  w celu uspokojenia mnie i po niedługim czasie udałe jej się to.
-Boli mnie to, że jesteśmy rodziną, a czuję się w niej jak obca.- powiedziałam wpatrzona w ścianę na przeciw mnie.
-Ley, kiedy dowiedzieliśmy się, że Cię odnaleziono wszyscy nie mogli się doczekać by zobaczyć się i stworzyć pełną rodzinę. Harry od samego początku namawiał mamę na to byś mogła zamieszkać z nim.- popatrzyłam na nią, a ona posłała mi pocieszający uśmiech.
-Jeśli masz zamiar przykryć to kolejnym kłamstwem to lepiej od razu wstań i odejdź.- powiedziałam beznamiętnie.
-Leayna, ej popatrz na mnie.- potrząsnęła mną, a ja  wykonałam to o co mnie poprosiła.
-Nie mam zamiaru kłamać i nikt cię nie okłamuje.
-A Harry, a mama?
-Oni jedynie starają się Cię uchronić przed niewłaściwymi osobami.
Od razu zgromiłam ją wzrokiem. Usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa na komórkę mojej siostry.
-Chodź, długo tu siedzimy. Na pewno na nas czekają.- wstała, podając mi rękę którą chwyciłam.
W ciszy wróciliśmy do całego zbiorowiska, które przeniosło się już do kilku busów.
Gdy tylko pojawiliśmy się przed nimi, obok mnie zauważyłam Harr'ego. Bez słowa zajęłam miejsce w tyle samochodu. Każda rodzina była w innym busie, a nasza jechała właśnie autostradą do hotelu.
-Leayna.- obok mnie usiadła mama.
Odwróciłam wzrok, by tylko na nią nie patrzeć.
-Zostaw mnie.- syknęłam.
-Chcesz wyjaśnień?
-W czym mi one pomogą co?! Żałuję, że tu przyjechałam, że czekałam na chwilę kiedy poznam biologiczną rodzinę, żałuję tego iż mnie urodziłaś!- wykrzyczałam jej w twarz, ale inaczej nie umiałam. Widziałam na twarzy rodzicielki cierpienie. Harry popatrzył na mnie z wściekłością, zabierając matkę na przednie siedzenia. Przyglądałam się ciemnej ulicy, która była oświetlana od czasu do czasu lampą. Moje życie też ma lampy, jednak gdy stanę przy nich one gasną i po ciemku szukam drogi. Często błądzę, a nikt nie zdoła mi pomóc.
Samochód zatrzymał się, a wszyscy wysiedli prócz mnie. Patrzyłam na nich i wydawało mi się, że będzie lepiej jeśli nie było by mnie z nimi. Jednak gdy wróciłam do Polski, Hazza mnie szukał.
Nasuwa mi się jedno pytanie: Po co to robił?
Gdyby tylko można było cofnąć czas...  Na pewno nie zgodziłam bym się na pomysł przeprowadzenia.
-Leayna, chodź.- Gemma uśmiechnęła się i gestem ręki pokazała bym przyszła.
Stanęłam obok nich, dostrzegając jak z kolejnych busów wysiadają rodziny chłopaków. Popatrzyłam na mamę, a następnie na loczka. Rodzicielka była najwidoczniej rozpaczona, a brat zły na mnie. Chciałam zapaść się pod ziemię jak najszybciej. Wszyscy podeszliśmy do recepcji i wtedy powiedziano nam, że kilka osób ma łączone pokoje. Między innymi ja. Przez te kilka dni miałam dzielić pokój z siostrą Zayn'a. Co prawda nie wiedziałam z kim będę miała do czynienia, ale jeśli jest taka jak Malik to spokojnie dam radę.
Dostałam klucze i podążyłam do wyznaczonego pokoju. Po chwili dogoniła mnie dziewczyna na oko w moim wieku.
-Cześć, jestem Waliyha.- uśmiechnęła się i podała mi rękę, którą niechętnie chwyciłam.
-Leayna.- odkluczyłam drzwi i taszcząc za sobą walizkę, weszłam do środka, a brunetka za mną.
-Dałaś czadu na dzisiejszym koncercie. Nikt się nie spodziewał tego, a tu takie łał.- zagestykulowała na co kąciki moich ust uniosły się ku górze. Nic nieodpowiedziałam, jedynie podeszłam do łóżka przy oknie i rozłożyłam się na nim. Po chwili zasypiając.

~~Zayn~~
-Hej dziewczyny!- wszedłem uradowany do pokoju mojej siostry i oczka w głowie Hazzy.
-Cicho siedź stary żąpie! Usnęła.- taa, tęskniłem za tymi dziwacznymi ksywkami mojej młodszej siostrzyczki. Podszedłem do niej i przytuliłam mocno.
-Chcesz mnie udusić czy przytulić?- wymamrotała w moją klatkę piersiową.
-Oj wybacz.- zaśmiałem się odsuwając od niej.
Rozejrzałem się po pokoju, dostrzegając Leayne w tych samych ubraniach co była na koncercie. Musiała być chyba mocno zmęczona skoro nie miała siły nawet się przebrać.
Była późna godzina.
-Jesteś głodna?- zapytałem, na co ona zaprzeczyła ruchem głowy. -To w takim razie dobranoc.
-Dobranoc.- przytuliła mnie, a następnie wypchała po za ściany ich pokoju.
Gdy znalazłem się na piętrze gdzie spało One Direction i ich przyszłe żony dostrzegłem Stylesa, który szedł w moją stronę.
-Dziewczyny już śpią?- zapytał, na co pokiwałem głową.
-Leayna była wykończona. Nie miała nawet sił żeby się przebrać. Po prostu położyła się w ciuchach których chodziła przez cały dzień i usnęła.
-Sen dobrze jej zrobi. Ostatnio źle sypiała i nie wiem co jest tego powodem.
-Stary wyluzuj.- poklepałem przyjaciela po ramieniu.
-Jak mam wyluzować jak jutro Ley ma się dowiedzieć prawdy? Boję się jak zareaguje.
-Przecież i tak nigdzie nie będzie mogła indziej iść, skoro opiekę nad nią sprawują rodzice i po części ty.
-Niby tak, ale dobrze wiesz jaki jest teraz wokół niej szum, mogło by się to źle zakończyć, a chce tego uniknąć.
-Jasne stary. Lepiej idź do Vic bo możesz mieć o wiele ciekawiej niż zamartwianie się nad siostrą.- poruszałem śmiesznie brwiami i zniknąłem mu z pola widzenia za drzwiami.

~~Leayna~~
Była noc. Latarnie uliczne nie świeciły, a ja sama jak jedyna żywa dusza, szłam po jednej z niegdyś ruchliwych dróg Holmes Chapel. Czułam na sobie czyjś wzrok, jednak gdy rozglądałam się nikogo nie mogłam dostrzec.
-Wiem, że tam jesteś.- powiedziałam stanowczo zatrzymując się. Myślałam, że ten nieznany mi osobnik ujawni się, ale nic z tego. Ruszyłam w dalszą drogę do mojego domu. Sama nie wiem jak się tu znalazłam, chodź bardzo bym chciała wiedzieć.
Poczułam na swym karku czyjś oddech. Stanęłam jak wryta w chodnik i nie miałam najmniejszej uwagi by zobaczyć kto to.
-Uważaj na siebie.- szept w prawym uchu spowodował, że moje ciało przeszyła fala strachu i paniki. Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Głośno przełknęłam gulę w moim gardle. Odliczyłam do dziesięciu.
...8...9...10 ruszyłam pędem co sił w nogach do domu. Drzwi były otwarte, jednak nie miałam czasu by roztrząsać sprawę otwartych drzwi frontowych. Zamknęłam je z głośnym trzaskiem i dysząc oparłam się o nie. Usłyszałam na górze płacz dziecka i wszystkie światła nagle się zaświeciły rozjaśniając pomieszczenia. Weszłam w głąb pomieszczenia zauważając biegnącą po schodach mamę z butelką mleka do dziecka i zaraz już jej nie było. Szłam dalej zauważając salon w którym nic się nie zmieniło. Tata siedział na kanapie i oglądał mecz. Usłyszałam śmiechy dzieci i za tymi głosami podążyłam do ogródka. Była to dziewczynka, która wyglądała na starszą i chłopczyk z dużą ilością loków na głowie. Najwidoczniej bawili się ale nie mam pojęcia w co. Podeszłam do nich, jednak czułam się przy nich jak duch. Jednak gdy próbowałam coś do nich powiedzieć cały świat zawirował i usłyszałam płacz dziecka. Otworzyłam oczy, głośno oddychając.
______________________________________________________________________
Hej. Wybaczcie mi za błędy ale szkoła, masę konkursów nie pozwala znaleźć mi czas na dokładniejsze dopisanie rozdziału więc jak się wam podoba? :3 skomentujcie i rozdział szybko się nie pojawi. Dokładny termin jest jeszcze nie pewny ale wchodźcie i zaglądajcie. Poinformuję was jeszcze kiedy dodam :)

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 66

-Co jest stary?- spytał zdziwiony Harry.
-Ja tego nie mogę zrobić, ale ty tak bo jesteś jej bratem. Porozmawiaj z nią, bo najwidoczniej ona nie chce i nie będzie chciała nic jeść.
-Oj no Zayn proszę Cię.- zaśmiał się ze mnie, co mnie wkurzyło. Powinno go to interesować, nawet gdyby się nie głodziła. Uśmiechnął się i pomrukując coś pod nosem, zaczął iść w stronę stołu.
-Harry, stój. Opanuj się. Musisz jej pomóc, czym szybciej tym lepiej.- chwyciłem go za ramiona by zrozumiał jak bardzo to jest poważne.
-Chyba masz racje.- wypuścił powietrze z płuc i przetarł dłońmi twarz dla opamiętania.
Wróciliśmy do stołu gdzie siedział Niall razem z Ley. Dziewczyna nie zjadła nic co miała na talerzu.
Usiadłem obok niej i zacząłem się jej przyglądać.
-Miałaś zjeść.- powiedziałem stanowczo.
-Nie chce.- powiedziała cicho i odeszła od stołu.

~~Leayna~~
Mam wszystkiego dość, chce wrócić do Londynu i zakopać się w pościeli łóżka. Jednak nie było to realne, musiałam stawić czoła problemom. Wyszłam przed hotel rozglądając się po ulicy. Promienie słońca od razu mnie otuliły swym ciepłem . Postanowiłam ostatni już raz przejść się berlińskimi ulicami. Mijałam wielu przechodni, którzy patrzyli na mnie złowrogo lub uśmiechali się lekko. Przystanęłam przy  małym sklepiku z prasą. Jedna z gazet przykuła w szczególności moją uwagę . Czy siostra Harr'ego Styles'a zepsuje wszystko? Nagłówek ukazywał zdjęcia z wczorajszej kłótni z ojcem. Chciałam się jak najszybciej zapaść pod ziemię. Kupiłam gazetę i odeszłam kilka metrów dalej. Na szczęście umiałam niemiecki i nie miałam wielkiego problemu z przeczytaniem artykułu.
Pisali, że to już nie pierwszy raz gdy można zauważyć wściekłego Hazze i mnie w oddali. Na pewno  ma to związek ze mną, bo zanim zamieszkałam  z chłopakami byli inni, a w szczególności mój brat był bardziej uśmiechnięty itd.
Było mi ciężko doczytać do końca, powstrzymując się od wywalenia  brukowca do kosza.
Bez dwóch zdań odechciało mi się na dalszy spacer. Zawróciłam do hotelu, skręcając jednak po chwili do parku. Usadowiłam się na jednej z ławeczek rozglądając dookoła. Kilka pytań nie dawało mi spokoju i nadal krążyły mi w głowie. O co chodziło ojcu? Jak to będzie walczył o mnie? Dlaczego mama nic mi nie mówi?  Na żadne z nich nie mogłam samodzielnie odpowiedzieć, na każde potrzebowałam osób z zewnątrz. Poczułam wibracje telefonu w tylnej kieszeni spodni. Wyjełam go i odebrałam.
-Hej. Dlaczego nie dajesz żadnego znaku życia?- usłyszałam pogodny głos Josha w słuchawce.
-Jejku Josh! Tęsknie za wami.- zrobiło mi się głupio, że przez Mike'a straciłam kompletnie czas dla moich przyjaciół którzy byli od pierwszych moich dni w Londynie.
-My za Tobą też. Kiedy wracasz?
-Sama nie wiem. -wypuściłam głośno powietrze z płuc. -Opowiadaj co u Was.- szybko zmieniłam temat, by odciągnąć myśli od problemów.
-Rosi pojechała razem z Nicholasem do Polski, Steven i Bryanem pojechali na obóz piłkarski, a ja zostałem sobie sam jak palec bo moi przyjaciele mnie opuścili.
-No to masz naprawdę nieciekawie w życiu.- zaśmiałam się.
-Żadnego towarzystwa do palenia, a samemu to tak nie wypada.- razem zaśmialiśmy się z jego słów.
Jednak wielkim darem jest mieć przyjaciół, nawet chociaż by tego jedynego ale by posiadać. To bezcenne w tym popapranym życiu. Często nie potrafimy tego docenić, a kiedy zrozumiemy może już być na to za późno.
-Postaram się wrócić do Ciebie jak najszybciej.- uśmiechnęłam się do samej siebie.
-Leayna, chodź zaraz wylatujemy.- niedaleko mnie przystanął Liam gestykulując dziwnie rękami.
-Josh, zadzwonię potem do Ciebie bo zaraz wylatuje, pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i patrząc na Payna z pytającym wyrazem twarzy.
-Nie mieliśmy przypadkiem wylatywać o 12?- zapytałam spoglądając jednocześnie na ekran telefonu i marszcząc brwi.
Wyświetlacz wskazywał 12:00.
-Chodź, jesteśmy i tak spóźnieni.-  stanęłam obok niego i ruszyliśmy  pod hotel.
-Mówił Ci coś Harry?- zaczęłam przerywając niezręczną ciszę. Mimo, że minęły te głupie dwa lata ja i tak mam częste problemy w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości. Bywają chwile gdy czuję się jak by chłopaki byli dla mnie dopiero co poznani.
-Tak.- słychać było, że nie był pewny do końca swych słów.
-Co Ci mówił?
-Wiesz co Ley, pogadamy o tym później. Jeszcze nas ktoś usłyszy i będzie kolejna plotka.
-Taa, no jasne.- wypuściłam powietrze z płuc i podążyłam razem z szatynek prosto do busa.
-No nareszcie jesteście.- usłyszeliśmy na wstępie zdenerwowany głos Harr'ego.
Zajęłam miejsce przy oknie, obok Niall'a.
-Znów spóźniliśmy się przez Ciebie.- usłyszałam niemrawy pomruk Harrego.
-Przeze mnie?! Przepraszam Cię  bardzo ale ostatnio to przez was.- syknęłam z przekąsem w jego stronę, po czym wyciągnęłam słuchawki z kieszeni i podłączyłam do telefonu.

***
-Co ty taki podekscytowany, to tylko koncert.- zwróciłam się do Niall'a który chodził jak na skrzydłach niesiony od samego przyloty do Francji. Siedziałam na scenie po turecku, przyglądając się całemu zespołowi One Direction, którzy za chwilę mieli rozpocząć koncert.
-Leyna!- usłyszałam wołanie zza perkusji. Podniosłam głowę, dostrzegając uśmiechniętego Josha, który wymachiwał rękę na znak żebym do niego podeszła.
-Co jest?- stanęłam na przeciw niego, przyglądając się perkusji.
-Chcesz?- uśmiechnął się do mnie i podał mi pałki.
-No jasne, jeszcze pytasz.- szybko zamieniliśmy się miejscami i zaczęłam grać do piosenki Best Song Ever. Gdy Zayn zakończył swój popis na koniec, wszystkich oczy zwróciły się na moją osobę.
-No no młoda, gdzie się nauczyłaś tak grać?- podszedł do mnie Liam, a ja wzruszyłam ramionami.
Kiedyś dosłownie przez przypadek znalazłam się na obozie muzycznym. Po prostu pomyliłam autobusy i zamiast na obóz siatkarski, wybrałam się na muzyczny, gdzie nauczyli mnie grać i tak pozostało mi do dziś.
-Josh, masz konkurencje.- Louis poklepał perkusistę po ramieniu.
-Nie sądzę.- uśmiechnął się.
-Sugerujesz, że źle gram?- oburzyłam się teatralnie.
-Nie, po prostu nie zrobiłabyś mi tego.- cmoknął ustami w powietrzu, po czym na jego twarzy zagościł przyjazny uśmiech.
-Chcesz nam dzisiaj potowarzyszyć na koncercie jak kiedyś?- zaproponował Liam, a wszyscy mu przytakneli.
-No sama nie wiem..., a co mi tam niech będzie.- zaśmiałam się wstając ze stołka i oddając pałeczki Joshowi.
-Zagrasz na gitarze solówkę razem z Niallem.- Paul podał mi gitarę nie patrząc nawet na mnie tylko ciągle idąc przed siebie w głąb korytarzy.
Zatrzymałam się, a po chwili obok mnie przebiegła kobieta, która kazała każdemu ustawić się na swoich stanowiskach, bo zaraz zaczynamy.

Stanęłam niedaleko wejścia na scenę, obok Victorii i obserwowałam chłopaków. Przez ramię miałam przewieszoną gitarę i gdy miałam szanse być na scenie podczas publiczności, stchórzyłam.
Pół koncertu było już za nami i gdy Horan zaczynał swoją solówkę, nagle zaczęłam grać i wyszłam na scenę. Chłopaki uśmiechnęli się, a większość zaczęła mi klaskać i razem z blondaskiem szliśmy przez całą długość sceny pomiędzy fanami.  Poczułam się szczęśliwa i uśmiech gościł na mojej twarzy do końca.
Gdy koncert się zakończył wróciliśmy za kulisy. Odeszłam od nich kilka metrów, odwracając plecami. Słyszałam śmiechy i głośne rozmowy, jednak nie przejęłam się tym. Dla mnie  w tym momencie liczył się telefon, a raczej co zostało na nim zapisane.
Wracaj do mnie! Smutno mi bez Ciebie   w Londynie :c Josh xx
-Ja za tobą też.- wyszeptałam sama do siebie, jednak nie odpisałam mu.
Odwróciłam się przodem do wszystkich zebranych, tym samym nie wierząc w to co widzę.
Obok One Direction stały ich rodziny z którymi byli pochłonięci w rozmowie.
Jednak gdy zobaczyłam Harr'ego, mamę oraz Gemme stanęłam jak wryta. Nie chciałam z nimi rozmawiać. Oni jednak mnie dostrzegli i coś mówili,  odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam w głąb korytarzy.
-Leayna!- usłyszałam za sobą głos Hazzy, wiedziałam że biegnie, by mnie dogonić.
________________________________________________________________________
Hej.
Jejku, myślałam, ze szybciej  wyrobie się z tym rozdziałem i przynajmniej w tym tygodniu uda mi się dwa dodać, ale jednak nie udało się. Kurcze, rozdział nudny, coś wena twórcza nie sprzyjała mi :c.
Postaram się aby kolejny był ciekawszy i działo się :3 Nie jestem na siłach by sprawdzić to co napisałam dlatego wybaczcie mi, jeśli pojawiły się błędy, powtórzenia lub innego typu pomyłki.
Jejku, tak bardzo się ucieszyłam gdy napisaliście te komentarze :3 bardzo Wam dziękuję i mam nadzieję, że się to nie zmieni, a liczba będzie jedynie wzrastać :D
Związku z tym, że jutro Wielkanoc, to...

WESOŁYCH ŚWIĄT!! Mokrego dyngusa, smacznych jajek, ciekawych prezentów od  "zajączka". Spotkania One Direction (mogą być jako prezent od zajączka :D) i przede wszystkim spędzenia tych świąt w gronie rodziny. Zapomniałam bym, CIEPŁYCH świąt, a nie zimowych.

Ps. Dziękuje Wam, za życzenia.


 (tak na poprawę humoru :D tańczące króliczki w wykonaniu One Direction !!! :D)