niedziela, 28 grudnia 2014

Blog ZAWIESZONY

Witajcie Mordeczki :c.
Nie mam dla Was dobrych wieści.... sam tytuł tego posta mówi wszystko za siebie.
Nie wiem czy czytacie tego bloga czy nie...
Chodź wątpię w to, że codziennie przypadkowo ok. 15/20 osób pomyliło sobie bloga.
Tak. Tak. Zawieszam bloga. Nie wiem kiedy na nowo zacznę publikować rozdziały. Ale na pewno tydzień. Jeśli nadal nie zobaczę waszej aktywności, pewnie się to przedłuży.
Będę dalej pisała opowiadanie, ale wy nie będziecie tego widzieć. No chyba, że pojawią się komentarze.
Zrozumcie, mi nie chodzi o tą liczbę komentów. Mi chodzi o wasze opinie, o to jak kto uważa rozdział...czy ktoś to czyta itd.
Widzimy się do kiedyś tam... pa.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt

Wesołych Świąt mordki.
Spełnienia marzeń, przede wszystkim tych najbardziej skrytych. Poznania chłopaków i bycia na ich koncercie. Dużo prezentów pod choinką :D ciepła rodzinnego. Dobrze spędzonego Sylwestra. Byście tak pobalowali jak nigdy i dobrze przywitali nowy rok 2015. Aby był dla Was szczęśliwy i naprawdę udanym rokiem, owocnym w same powodzenia ;D.

Na początku miał to być rozdział, ale się nie wyrobiłam z powodu przygotowywaniu potraw  i są życzenia. Widzimy się w weekend :D




poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 56

Uśmiechnąłem się na jej widok.
-Chodź.-chwyciła mnie za rękę.- Jeszcze jest tak wcześnie.- mówiła zaspana.
-Idź, a ja za chwilę tam przyjdę.-powiedziałem od niechcenia.
-Nie. Idziesz ze mną.- była stanowcza. –Ley śpi, a więc ty też chodź.
Wziąłem ją na ręce i razem z nią, pomaszerowałem do mojej sypialni.
~~Kilkanaście godzin później- Victoria~~
Siedziałam sama w salonie, oglądając telewizor w którym nic wartego uwagi nie było.
Chłopaki jakieś dwie godziny temu wyszli z domu, teraz tylko czekam, kiedy obudzi się Leayna.
Nie miałam jeszcze okazji, aby ją poznać. Jak na razie, z tego co wywnioskowałam jej osobą wybuchową i lubiącą się rządzić.
Nie zauważyłam jak dotąd u niej żadnych pozytywnych cech charakteru.
Po kolejnych kilku minutach usłyszałam wiązankę przekleństw, a następnie na schodach pojawiła się brunetka.
Popatrzyła na mnie z pod byka i poszła do kuchni. Nie wiedziałam jak mam się zachować.
Poszłam jednak za nią.
-Hej. Jestem Victoria.- podałam jej rękę, gdy ona akurat nalewała sobie do szklanki wody.
Popatrzyła na moją rękę, a następnie na twarz. Była to dla mnie krępująca sytuacja.
Nie chętnie ścisnęła ją, jednak nic nie powiedziała.
Coś mi się wydaje, że nasze relacje nie będą tak ciekawe jak by się mogło wydawać.
~~Leayna~~
Nie wiem, co ta dziewczyna tu robi!
Jeszcze chce się ze mną zapoznać?! Jeszcze czego! Nigdy!
-Kim ty jesteś?- spytałam, patrząc na nią z pogardą.
-Eeem…- podrapała się po głowie i dodała – Jestem jak by Ci to powiedzieć, dobrą,  a wręcz bardzo dobrą przyjaciółką Harry’ego.- uśmiechnęła się speszona.
-Tsaa.- wyminęłam ją i poszłam do salonu obejrzeć coś w TV.
Oczywiście ta przybłęda szła za mną. Nie powiem, wkurzyło mnie to.
Nie znam jej, więc nie zamierzam się do niej odzywać, a jeśli to jakaś kolejna dziwka mojego brata, to będę chyba musiała porozmawiać z Harrym na ten temat.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka nie miła?- popatrzyłam w jej stronę.
Siedziała na drugim końcu sofy, czekając na jakąś odpowiedź z mojej strony.
-Po prostu Cię nie znam.-mruknęłam i odwróciłam głowę w stronę telewizora.
-No ale zawsze możemy się zapoznać, tak?- spytała chyba raczej siebie, niż mnie.
-A kto powiedział, że ja chcę.
Ta rozmowa raczej nie prowadziła do nikąd.
Jedną z niewielu „przyjaciółek” Hazzy, polubiłam Clare. Nie wiem sama dlaczego akurat ją. Nie wiem czy dalej utrzymują kontakty i nie mam pojęcia co tak naprawdę dalej się z nią dzieję.
Może wyjechała z Anglii? W końcu bądź co bądź, jest znaną modelką.
Odwróciłam głowę w stronę szklanych drzwi na taras. Nadal świeciło słońce, a przez otwarte drzwi do salonu napływało ciepłe powietrze, co oznaczało, że na polu jest ciepło.
Z kieszeni wyjęłam komórkę w sprawie sprawdzenia godziny. Wyświetlacz wskazywał   18, czyli dzień jeszcze może nie będzie zmarnowany.
Popatrzyłam na powiadomienia i ujrzałam kilka połączeń od Mike’a.
Wstałam i wyszłam na taras idąc w stronę leżaków nad basenem.
Usiadłam na jednym z nich i odzwoniłam do chłopaka.
(M-Mike;  L-Ley)
M-No hej mała, dzwoniłem.
L-Hej. Tak wiem, coś się stało?
M-Nie no co ty. Mam dziś mecz, może wpadniesz?
L-W sumie…. A o której ten mecz?
M- Noo tak za godzinę, czyli o 19.
L- Dobra, będę.
M- Okey, będę czekał na ciebie obok Big Bena.
L-Dobra, paa.
Rozłączyłam się i pobiegłam do swojego pokoju.
Miałam półgodziny na ogarnięcie się i 15 min, na dojście do zegara.
 Wzięłam szybki prysznic, po czym wysuszyłam włosy i związałam w byle jakiego koczka, a następnie się ubrałam.
Chwyciłam jeszcze do ręki  telefon, a torbę zostawiłam na łóżku, zbiegłam po schodach na dół.
Wbiegłam jeszcze do kuchni, zabierając z niej butelkę wody mineralnej.
-A ty gdzie się wybierasz?- obok mnie pojawiła  się znów dziewczyna.
-Nie twoja sprawa, co robię i z kim.- syknęłam w jej stronę i poszłam w stronę wyjścia.
Jednak drzwi otworzyły się, ale nie pod ciężarem mojej ręki. W framudze drzwi, stanął  Harry.
Po jego minie mogę wywnioskować, że był zdziwiony.
-Gdzie ty idziesz?- spytał, zagradzając mi przejście.
-Ciebie też miło widzieć.- powiedziałam sarkastycznie.
-Ley, to nie jest śmieszne, jeszcze rano czułaś się źle, a teraz wszystko okey?! Ty masz leżeć!-ryknął na cały dom.
-Nie będziesz mi rozkazywał co mam robić!
-Dopóki jesteś pod moją opieką, będę.- powiedział spokojniej.
-Harry, ja nie chce się z tobą kłócić. Zrozum, wakacje mi mijają, a ja nie chcę chociaż tej połowy w domu przesiedzieć.- zaczęłam wątpić na to, że Hazza się zgodzi abym gdzie kol wiek wyszła, bo faktycznie rano to była jakaś masakra i takie nagłe uzdrowienie?! Sama jestem w szoku.
-Ehh, no dobra. Trzymaj się.- przytulił mnie na odchodne. –Masz być najpóźniej o 21 w domu.
Szczęśliwa wyszłam na plac przed domem gdzie przy autach stali chłopaki i chyba wyciągali zakupy z bagażników.
-Impreza się szykuje?- zagadałam w ich stronę.
-No jak widać.- zaśmiał się Zayn.
-A ty przypadkiem nie chora?- zdziwił się Liam.
-Cudowne uzdrowienie.- zaśmiałam się i ruszyłam w wyznaczonym kierunku.
Do uszu włożyłam słuchawki i puściłam swoją ulubioną  playliste.
Nie wiem ile dokładnie minęło minut, ale po nie długim czasie znajdowałam się pod najbardziej rozpoznawalnym zegarem świata.
Stał tam już Mike. Gdy mnie zauważył, zaczął podchodzić w moją stronę.
-Hej mała.- przytulił mnie, a ja odwzajemniłam uścisk.
-Hej duży.- zaśmiałam się.
-No to co, idziemy?- uśmiechnął się, obejmując mnie ramieniem.
-No pewnie, w końcu na nowo przeżyję to co uwielbiam.- rozmarzyłam się idąc w stronę hali.
-To dlaczego nie grasz?
-Grałam, ale teraz…. Jest to, jak by Ci to powiedzieć… za bardzo skomplikowane. Na pewno wrócę, ale jeszcze nie wiem kiedy.
-Było by fajnie. Mielibyśmy razem treningi.- zaśmiałam się na jego porównanie.
Po jakiś 10 min.  Iścia znaleźliśmy się pod wyznaczonym miejscem. Od razu porwali go chłopaki z drużyny, ciągnąc w stronę wejścia. Jeszcze na moment odwrócił się w moją stronę i zrobił przepraszający gest.
Ja jedynie uśmiechnęłam się i przytaknęłam na  ,,Spokojnie, nic  się nie stało”.
Sama poszłam w stronę wejścia, a następnie na trybuny.
Siedziało na nich już wielu ludzi i z trudnością znalazłam jakieś miejsce.
Nie minęło więcej  niż 10 minut, a na boisko wbiegły dwie drużyny.
Zawodnicy ustawili  się na swoich miejscach. Trener jeszcze zaczął coś do nich mówić. Natomiast Mike, na szybko popatrzył na mnie i uśmiechnął się, co ja również mu odwzajemniłam.
***
Mecz dobiegał końca. Po chwili po Sali rozniósł się dźwięk gwizdka, kończący dzisiejsze spotkanie.
Muszę przyznać, że brakowało mi tego. Uśmiech nie schodził mi cały czas z twarzy.
Nie wspomniałam jeszcze, że drużyna Mike wygrała, więc miałam dwa razy więcej powodów do szczęścia.
Poczekałam, aż wszyscy kibice opuszczą hallę, a potem sama podążyłam do wyjścia.
Minęło tak wiele czasu, kiedy w końcu znalazłam się na dworze, że wydaje mi się iż Mike powinien  już tam być.
Jednak myliłam się. Nie było go tam. Cała drużyna stała razem, więc postanowiłam podejść do nich.
-Hej.- powiedziałam niepewnie.
-O witaj mała.- powiedział jeden z brunetów.
-Mała, to może być twoja pała.- syknęłam – Mam pytanie, gdzie jest Mike?
-Widziałem go w szatni.- powiedział tym razem blondyn.
Nie ukrywam, Ci chłopacy z drużyny są całkiem ładni. Może kiedyś….
Nie! Co ja w ogóle  plotę…
-Dzięki.- powiedziałam na szybko i ruszyłam w stronę szatni.
Weszłam do korytarza, mijając wiele drzwi, aż natrafiłam na te odpowiednie.
Zapukałam i nie pewnie zaczęłam je otwierać.
Jednak to chyba było błędem.
-Oł, przepraszam….- powiedziałam ściszonym głosem i wycofałam się w stronę wyjścia.
Brunet oderwał się od blondyny i ściągnął ją ze swoich kolan.
-Ley, poczekaj! To nie tak, jak Ci się wydaje….- chwycił w prawą dłoń swoją torbę treningową i podbiegł do mnie. Szliśmy na równi. Nie odzywaliśmy się do siebie, aż do pewnego momentu…
Byliśmy prawie już przy parku, gdy ON chwycił mnie za rękę i szarpnął, odwracając do siebie.
-Posłuchaj…- złożył ręce jak do modlitwy, patrząc prosto w moje oczy.
Słońce, które już zachodziło, oddawało piękno jego tęczówek.

-Ale Mike…- zaczęłam, jednak nie dane było mi skończyć, ponieważ poczułam miękkie usta na swoich…
____________________________________________________________________________
Hej.
W końcu pojawił się ten rozdział :D. Myślałam, że już wszystko jest okey i bezproblemowo będę mogła pisać dalsze rozdziały...
Jednak jak sami zauważyliście nie pojawił się w wyznaczonym terminie :p, za co bardzo przepraszam.
Ja wiem, że przez to was tracę :c. Jednak kiedyś komentowaliście, mówiliście czy się WAM podoba, czy moze warto by coś dodać albo odjąć...
A teraz? Zero, nic.
Przecież widzę ile Was wchodzi. 
Naprawdę komentujcie, a i zanim zapomnę - wejdźcie 24 grudnia na ten blog, godzina 16.00 :)
Mam dla Was, małą niespodziankę , chodź może wielu tym nie zaskoczę,więc do zobaczenia....

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 55

Obudziłam się, ale na polu nie świeciło słońce. Było ciemno.
Mimo, że dopiero co się przebudziłam, byłam zmęczona.
Chwyciłam za swoją komórkę obok łóżka i na początku jasność ekranu mnie poraziła, ale po chwili się przyzwyczaiłam.
Wyświetlacz wskazywał 4 nad ranem.
Odłożyłam na to samo miejsce telefon i przykryłam się kołdrą.
Nie umiałam jednak zasnąć. Ból był silniejszy niż wczorajszej nocy. Miałam na sobie wczorajsze ubrania, ale nie byłam w stanie iść się przebrać. Brakowało mi sił.
Zaczęłam przewracać się z boku na bok i tak minęła mi następna godzina.
-Dość tego.-wymamrotałam sama do siebie i wygramoliłam się z łóżka, które było takie cieplutkie.
Przeszłam kilka kroków w stronę drzwi, ale wtedy....
Ból przeszył cały brzuch, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy. Upadłam na kolana, mocno trzymając się za niego.
Po jakimś czasie ból ustąpił i nie zwlekając poszłam do Harry'ego.
Nie pukałam, jak zwykle zresztą.


-Harr...- zaczęłam, ale nie skończyłam, ponieważ w łóżku nie leżał sam.
Śpiąc, przytulał jakąś brunetkę.
-Leay....-nie usłyszałam więcej bo zamknęłam drzwi i weszłam do łazienki.
Przeszukałam wszystkie możliwe półki i nigdzie nie mogłam znaleźć nic co zapobiegło by mojemu bólowi.
Bezsilna opadłam na zimne kafelki.
Oddychałam powoli, tak jak by miało mi to pomóc.
-Ley?- w łazience pojawił się Harry.
Nie odpowiadałam, tylko tępo patrzyłam w kafelki na podłodze.
On podszedł do mnie i usiadł po turecku na nich, wpatrując się we mnie.
-Czego chcesz?-byłam zła.
Sama tak do końca nie wiem na co. Na cały świat! To on nie pozwala mi się cieszyć życiem!
-Ej mała, spokojnie. Co się stało?
Położyłam głowę o zgięte kolana, mocno trzymając się za bolące miejsce.
-Ley?-nie przestawał dopytywać,  domagał się odpowiedzi  z mojej strony.
-Nic już. Idź sobie do niej.-schowałam głowę między kolanami, zamykając powieki.
-Coś Cię boli?
Jedynie pokiwałam głową na ''Tak''.
-Brzuch?- dalej dopytywał.
-Taaak.-powiedziałam przez zęby.
On więcej już nic nie mówił, tylko wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju, kładąc na łóżku.
-Zaraz wracam.

~~Harry~~
Wyszedłem z jej pokoju.
Nie zwlekałem i od razu zadzwoniłem do lekarza który miał prowadzić Ley do czasu, kiedy wszystko będzie OK.

(H-Harry  L-Lekarz)

L:Tak? Słucham?-odezwał się po drugiej stronie męski głos.
H: Dzień Dobry, z tej strony Harry Styles.
L: Harry, coś się stało?
H: Tak. Ley, zaczął boleć brzuch.
L: Zaraz tam będę. Podaj jej do tego czasu ciepłą herbatę z tymi lekami które jej przepisałem. Ale tylko dwie tabletki, nie więcej.
H :Dobrze. Do widzenia.
Rozłączyłem się i od razu skierowałem się z salonu do kuchni.
Zrobiłem tak jak mi kazano.
Gdy już miałem wychodzić z kuchni, właśnie w niej pojawili się chłopaki i Vic.
-Co ty odpierdzielasz?! Jest 6 nad ranem!- wydarł się zmęczony Zayn.
Bardzo możliwe, że przez przypadek ich obudziłem, ale teraz jest to nieważne.
-Nie mam czasu. Ley boli brzuch.-powiedziałem i z kubkiem gorącej cieczy skierowałem się do góry.
Brunetka leżała zwinięta w kłębek na łóżku.
Widać, że była zmęczona bardziej ode mnie i cierpiała.
Położyłem herbatę na jej szafeczce nocnej. Przykucnąłem przy niej.
Popatrzyłem na nią, a ona na mnie. Widać walczyła ze łzami. Jeśli ona miała płakać, to ból musiał być ogromny.
Pomogłem jej usiąść i podałem jej kubek, lekko przytulając do siebie.
-Wszystko będzie dobrze.- pogłaskałem ją po plecach w geście pokrzepiającym.

Z trudem wypiła wszystko, ale gdy to zrobiła, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Pomogłem się jej położyć. Widać było w jej oczach ból.

Poszedłem na dół, gdzie właśnie Liam witał się z lekarzem. Ja zrobiłem to samo, a następnie zaprowadziłem starszego mężczyznę, do pokoju Leayny.
Odwróciła wzrok w naszą stronę.
-Witam. Jestem lekarzem.- przywitał się z nią, lecz ona nie odpowiedziała.
Była słaba.
Lekarz, kazał nam wyjść.
Usadowiłem się przy ścianie, na przeciwko drzwi.
Nie byłem długo sam, ponieważ po chwili dołączyli do mnie chłopaki.
Szczerze, nie wiem gdzie teraz była Victoria. Możliwe, że poszła dalej spać.

***
Minęło jakieś 20-30 minut. kiedy drzwi od pokoju Ley, otworzyły się a w nich ujrzeliśmy lekarza.
Od razu poderwałem się z miejsca.
-I co z nią?
-Harry przede wszystkim nie denerwujcie jej teraz i nie pozwalajcie żeby wychodziła z domu. Musi teraz dużo odpoczywać. Minął dopiero tydzień od jej operacji, nie zapominajcie o tym. Ona nie może jeszcze jeść jak kiedyś, mogło to się dla niej  skończyć gorzej. Miała wysoką gorączkę, którą zbiłem lekami, a powodem tego wszystkiego był nadmierny wysiłek i jedzenie którego przez miesiąc miała unikać. Podałem jej leki, będzie spać. Ale jeśli się obudzi, od razu podaj jej to- podał mi do ręki kilka pudełek z lekami i kartkę.- na tej kartce jest co masz jej podawać i kiedy. Gdyby coś was zaniepokoiło, to dzwońcie. A właśnie, zapomniał bym... Leayna została podpięta do kroplówki, za kilka godzin przyjdzie moja pielęgniarka i odłączy ją od tego, natomiast dziewczyna powinna obudzić się dopiero pod wieczór. Miłego dnia.- powiedział i wyszedł, zostawiając nas w natłoku myśli.
Od razu poszedłem do jej pokoju. Leżała na łóżku, a obok niej stała kroplówka. Oddychała powoli i spokojnie.
Nie takich wakacji dla niej chciałem. Mieliśmy pozwiedzać Paryż, Włochy...
Wyszedłem z pokoju i zdenerwowany poszedłem do kuchni. Chłopaki poszli chyba dalej spać, ponieważ próbę mamy dopiero na 15 popołudniu. Też byłem zmęczony, to fakt.
Odłożyłem leki obok zlewu, siadając przy stole. Oparłem łokcie o blat stołu i wypuściłem powietrze z płuc, przejeżdżając dłońmi po twarzy.
Poczułem czyjeś ręce na moich ramionach.
Odwróciłem się, była to Victoria...
______________________________________________________________________________
Hej mordeczki :D
Tak jak obiecałam, rozdział pojawia się w weekend.
Cieszę się, że blog znów wraca do funkcjonowania.
No  to chwila.... mam dla was ogłoszenia parafialne :D
1. Jeśli chcecie żebym informowała was o dodaniu postów na bloga, to po prawej stronie znajduje się ,,Formularz kontaktowy'', wystarczy go wypełnić, tak jak mówiłam w wcześniejszym rozdziale i tyle :D, będziecie zawsze na bieżąco.

2.Dziękuję, że są osoby, które czytają ten blog i go komentują. Jest to dla mnie coś, po prostu ŁAŁ. Fakt, nie ukrywam, że był to mój pierwszy blog od którego zaczęłam całą swoją przygodę z pisaniem.

3.Komentujcie dalej, bo jeśli liczba komentów będzie wzrastać, to rozdziały będą się pojawiać może i nawet 2 razy w tygodniu :)

4.Klikamy na dole bloga do obserwowanych tego bloga. :)

I nie wiem, czy przypadkiem o czymś nie zapomniałam, no ale dobra... to do następnego.
Liczę na was, że będzie więcej komentarzy =D