sobota, 30 maja 2015

Rozdział 70 cz.II ,,Dlaczego akurat tutaj?"


Najgorsze w życiu jest czas kiedy trzeba się pożegnać. Gdy rozstajesz się z najbliższą Ci osobą, wtedy oddałbyś wiele by wrócić do tych chwil spędzonych razem. Każde wspomnienie wraca w najgorszych momentach, gdy jesteś sam. Wtedy nie wstajesz i nie idziesz do przodu, wtedy się wracasz...

-No wreszcie.- usłyszałam głos Louisa za sobą, który uśmiechał się, a ja jedynie przewróciłam teatralnie oczami.
-Możemy iść?- odezwał się Liam, który do tej pory stał z dala od nas. Wszyscy przytaknęli i ruszyliśmy do już stojących przed wejściem busów.
Harry oczywiście usiadł obok mnie, uśmiechnięty od ucha do ucha. Popatrzyłam na niego pytająco.
-W końcu jest okay.- zapiszczał jak dziewczynka, po czym mnie przytulił. Gemma popatrzyła na niego i pokazała, żeby się stuknął w głowę, na co parsknęłam śmiechem, a on pokazał jej język. Zrobiłam face plam, na co oni wybuchli śmiechem.
-Zapamiętać, nie przebywać w pobliżu was gdy jesteście obok siebie.- powiedziałam na jednym wdechu, a oni zastanowili się nad moimi słowami, po czym mimo woli przytaknęli.
Przez resztę czasu Harry opowiadał o naszym kocie, którego przed wyjazdem zostawił sąsiadowi, który chyba nas nie lubi.
-No dobra dzieciaki. Wysiadać.- odezwał się Robin i po kolei stanęliśmy przed lotniskiem.
No to czas się pożegnać.
Mój umysł w jednej chwili dał mi znać, że to ta chwila... Z walizkami w dłoniach weszliśmy do wielkiej hali, podchodząc do wszystkich. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Ciszę przerwał Liam, który podszedł do swojej mamy i ją przytulił. Za nim podążyli inni.
-No to Ley, było naprawdę fajnie cieszę się, że w końcu mogłam Cię poznać.- odezwała się Waliyha i mnie przytuliła.
-Już tęsknię.- zaśmiałam się w jej ramię. Gdy odsunęłyśmy się od siebie, zauważyłyśmy obok siebie swoich braci.
-Ley, wiesz, że wrócę dopiero w grudniu, ale proszę bądź grzeczna i nie rozwal domu.- zaśmiał się Harry, pstrykając mnie w nos.
Pożegnałam resztę, patrząc na to jak odchodzą. Niestety Gemma, mama, ojczym i ja musimy jeszcze czekać na swój lot.

***
-Gdzie idziesz?!- krzyknęła do mnie zła już mama.
-Od kiedy się tym przejmujesz?! Idę i wrócę kiedy będę chciała.- warknęłam trzaskając drzwiami idąc zła do domu Rosi.
Zapukałam i otworzyła mi jej mama.
-Hej ciociu.- przywitałam się, a ona wpuściła mnie do środka.
-Rosi nie ma, właśnie wyszła.
-A gdzie?- może uda mi się ją dogonić, jeśli teraz wyjdę z jej domu.
-Nie mam pojęcia. Mam do ciebie wielką prośbę.- powiedziała jak by była naprawdę czymś zmartwiona.
-Słucham.- usiadłam obok niej w salonie.
-Rosi, ona się zmieniła. Wydaje mi się, że ten chłopak ma na nią zły wpływ. Ostatnio poczułam od niej papierosy. Co jeśli ona pali?- ręce przybranej mamy zaczęły się trząść i była bliska płaczu. Natomiast ja głośno przełknęłam ślinę i zaczynałam się denerwować.
-Dobrze.. to .. to ja .. ja jej poszukam.- wychrypiałam wybiegając z domu. Biegłam ile sił w nogach by może dogonić przyjaciółkę jeśli oczywiście szła w kierunku w którym myślałam.
Gdy dobiegłam do parku nie było tam żadnej znajomej twarzy. Rozejrzałam się  wokół siebie dysząc z powodu wysiłku. Przejechałam ręką po włosach, po czym trzęsącymi się dłońmi wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Josha. Po chwili usłyszałam jego zachrypnięty głos.
-Co jest?
-Gdzie jesteście?- wydyszałam.
-W tym opuszczonym domu na obrzeżach Londynu na strychu,  a co? Po co ci to wiedzieć skoro jesteś na wakacjach? Wszystko okay...- przerwałam mu rozłączając się i wdając się w kolejny bieg.
Jak ona mogła zacząć palić?! Jak oni mogli jej pozwolić na to?!  I to niby ona mi robiła wykłady na ten temat jak powinnam przestać, a  sama nie jest lepsza! Ja przynajmniej umiem to ukrywać, nie to co ona. Niech ja ją złapię to nie wiem co osobiście zrobię, bo nie ręczę za siebie. Po może 15 minutach, zauważyłam ją idącą za rękę z Nicholasem. Podbiegłam do nich, odwracając ją do siebie. Zdezorientowanie było widoczne na jej twarzy.
-Leayna?!- krzyknęła.
-Jak mogłaś?! Tyle razy trułaś mi dupę jak to palenie jest złe, a teraz co!?- wrzeszczałam i miałam gdzieś czy ktoś będzie na nas patrzył.
-Ley, uspokój się.- Nick położył dłoń na moim ramieniu, którą szybko odsunęłam.
-A  ty się zamknij! To wszystko przez Ciebie!- moje nerwy już dawno puściły i nie mam nad nimi kontroli.
-Czy możemy porozmawiać na spokojnie?- wyszeptała Ros. Popatrzyłam na nią  i dobrze wiedziałam jak ma poczucie winy. Ja  również się już uspokoiłam, ale nie opanowałam.
-Już okay.- Nicholas przytulił mnie, a ja bez żadnych sprzeciwów wtuliłam się.
-Hej.- powiedziałam w jego klatkę piersiową.
Gdy odsunęłam się od razu usłyszałam rozhisteryzowaną Ros.
-Przepraszam. Ja ... ja tylko raz spróbowałam i tak jakoś mi się to spodobało, to nie ich wina.
Przetarłam dłonią twarz i skinęłam na znak, że rozumiem.
-Dobra dziewczyny, chodźcie.-Nick objął nas ramionami idąc po środku. Uśmiechnęłam się ruszając do reszty ekipy. Pewnie gdyby nie oni, błądziłabym przez dłuższą chwilę szukając odpowiedniego miejsca gdzie przebywają.
-Dlaczego akurat tutaj?- spytałam gdy już wchodziliśmy po schodach na górę.
-Nie wiem. Wiesz policja teraz węszy wszędzie. Pamiętasz jak tu byliśmy kiedyś, prawda?- skinęłam do niego głową, przypominając sobie, jak uciekaliśmy przed reporterami i faktycznie był to ten sam budynek! Nic się nie zmieniło. Weszliśmy na strych, a mi zatkało dech w piersi.
-Niespodzianka!- krzyknął uśmiechnięty do mojego ucha. Jedno wielkie ŁAŁ! Ten strych nie wyglądał jak wcześniej. Teraz to było coś.
-Ley?- usłyszałam obok siebie Stevena i w tej samej chwili odwróciłam się do nich.
-Nie miałaś być jeszcze na wakacjach?- odezwał się zdziwiony głos Bryan'a. Uśmiechnęłam się, wzdrygając ramionami.
-Siadaj.- poklepał obok siebie miejsce na kanapie Josh. Wskoczyłam na kanapę, a obok mnie usiadł jeszcze Steven.
-Jak Ci się podoba?
-Jest naprawdę świetnie. Nie spodziewałam się, kiedy wy to?- rozejrzałam się dookoła.
-Jak byłaś na wakacjach. Przecież nie będziemy siedzieć całe życie w tym jebanym parku.- parsknął Stev, a ja mu przytaknęłam.
-Papieroska?- promienny uśmiech pojawił się na twarzy Josha, więc bez wahania poczęstowałam się tak jak reszta. Już po chwili całe pomieszczenie wypełniła smuga dymu.
Tego właśnie mi było trzeba, chwili rozluźnienia, gdzie wszystkie problemy odlatują w jednej chwili, a na jej miejsce przychodzi błogość. Usłyszałam nadchodzące połączenie w mojej komórce. Odskoczyłam od reszty, idąc na korytarz by odebrać. Oczywiście była to mama.
-Co chcesz?- nie chce z nią rozmawiać. Nie po tym jak dała mi do świadomości, że całe dnie mam siedzieć w domu przy niej. To była jak jakaś schiza. Rozumiem, że chce nadrobić stracony czas, ale to jest psychiczne!
-Nie tym tonem. Masz być zaraz w domu, masz mi chyba coś do powiedzenia.
-A fakaj się.- po tych słowach rozłączyłam się i miałam gdzieś fakt, że może byłam za ostra, wulgarna i chamska. Tak jak i to, że walczyłam o to by się pogodzić. Nie wiem, ale czuję nagły napływ złości znikąd.
_______________________________________________________________________
Hej mordeczki. W następnym rozdziale będzie się dziać. Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła go napisać w całości i wstawić go tutaj :3 Naprawdę wiele osób może zaskoczyć jak potoczą się dalsze losy Leayny Styles, ale do tego czasu komentujcie. Mój drugi blog też czeka na wasze skomentowanie ;)  Jakoś nie miałam pomysłu jak by rozegrać tą scenę więc wynik tego jest taki. Jest to taka cisza przed burzą. Do następnego weekendu mordki :D

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 70 cz.I

Nie chciałam tego dnia już z nikim rozmawiać. Wszystkie emocje związane z dzisiejszym wydarzeniem uleciały ze mnie w jednej chwili i jedyną rzeczą na którą było mnie stać to zakopać się w pierzynie, założyć słuchawki i zasnąć.
-Nie martw się, na pewno się znajdzie.- Waliyha poklepała mnie po ramieniu, a ja posłałam jej wymuszony uśmiech po czym wstałam i zabrałam po drodze piżamę. Weszłam do łazienki, ubrania odłożyłam na umywalce, a sama usiadłam na zimnych kafelkach, opierając się o wannę. Byłam zła na siebie, że zgubiłam niby nic nieznaczący papier dla innych, a dla mnie miał on sentymentalną wartość. Sam fakt ile niósł za sobą wspomnień, sprawia, że czuję jak zaciska mi się żołądek. Wypuściłam powietrze z płuc po czym przetarłam dłońmi twarz i rozejrzałam się dookoła. Nagle moja twarz rozpromieniła się w malowanym zaskoczeniu. Jak ja mogłam być aż tak głupia, żeby nie zauważyć jednego! Demi wysiadała w tym samym hotelu co my, co oznacza, że ona również tu jest. Jeśli jutro wstanę dość wcześnie, to może uda mi się jeszcze ją złapać na śniadaniu. To był plan! Szybko się opamiętałam i wróciłam do rzeczywistości. Stanęłam na równe nogi i umyłam się oraz przygotowałam do spania. Czysta i pachnąca wyszłam z łazienki,a para buchnęła do wnętrza pokoju.
-Był tu Harry i pytał o Ciebie.- od razu odezwała się brunetka.
-Co chciał?- wpatrywałam się w nią wyczekująco.
-Powiedziałam mu, że się myjesz, a on na to, że masz potem przyjść do nich na górę.
-Która jest godzina?- dziewczyna od razu chwyciła telefon z szafki nocnej i odblokowała go.
-Prawie 11 w nocy.- popatrzyła na mnie czekając co zrobię.
-Dobra, to ja idę się dowiedzieć co chcieli i wracam.- chwyciłam za klamkę, mając zamiar otworzyć drzwi, jednak tego nie zrobiłam. Odwróciłam się na pięcie i podążyłam do łóżka. Usiadłam na nim biorąc do ręki swój telefon.
-Nie idziesz?- odwróciłam wzrok na nią nie do końca będąc pewna co odpowiedzieć.
-Jestem zmęczona.- mruknęłam i położyłam się, zamykając od razu oczy.
-No co ty, Ley.- zaśmiała się, a ja leniwie otworzyłam powieki. -Jestem jeszcze wcześnie.
Wstała i klepnęła moje ramie, a następnie usiadła obok moich nóg na kołdrze.
-Wiesz co, czasem jestem zła na ciebie i zazdrosna.- nie patrzyła na mnie. Jej wzrok  był nieobecny gdzieś na głąb pomieszczenia. Zaciekawiło mnie jej wyzwanie, więc podniosłam się do pozycji siedzącej i czekałam na dalszą część jej wypowiedzi.
-Mieszkasz z chłopakami i swoim bratem. Też bym tak chciała.- tym razem popatrzyła prosto w moje oczy, a ja nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć.
-Uwierz, że byś nie chciała.- zaśmiałam się odchylając do tyłu, kręcąc głową.
-No dobra, ale Zayn tak rzadko nas odwiedza, a czasem mam wrażenie oglądając te wszystkie wiadomości i strony na których są wasze zdjęcia, że on tak naprawdę nie chce przyjechać.
-No co ty! On wiele razy opowiadałam mi o was, że jak pojedzie was odwiedzić to muszę z nim jechać bo jego siostry są niesamowite.- zaśmiałam się, przypominając sobie gdy Malik gonił za mną trując mi dupę przez pół dnia opowiadając o swojej rodzinie, trzymając zdjęcie na którym razem ze swoim rodzeństwem siedzą w samych pampersach.
-Naprawdę?- dziewczyna popatrzyła na mnie zaskoczona.
-No tak, ale było by fajnie gdybyś tak zamieszkała z nami.- zaśmiałam się, wyobrażając sobie jak chodzimy do jednej szkoły, razem na zakupy i do późna siedzimy w swoim pokoju i gadamy na różne tematy. Mimo, że nie mam nudno mogło być wtedy jeszcze ciekawiej w domu.
-Trzeba to podsunąć Zaynowi.- zeszła z mojego łóżka i rzuciła się na swoje wzdychając. Ja również ponownie się położyłam i już po chwili zasnęłam.

***

Obudziłam się przez promyki słońca, które padały przez okno prosto na moją twarz. Usiadłam i przetarłam oczy, jeszcze ziewając. Popatrzyłam na sąsiednie łóżku gdzie nie było Waliyhy. Zerknęłam na swój telefon, który wskazał mi godzinę 10.35.
Zostało mi jeszcze 25 minut  żeby załapać się na śniadanie. Inaczej będę zmuszona poczekać na obiad do popołudnia. Gdy jednak postawiłam nogi na dywanie, przypomniałam sobie, że miałam nic nie jeść co robi się co raz bardziej trudne. To jest dowód, że myślę jedynie o jedzeniu i niczym innym. Szybko przebrałam się w łazience w czyste ubrania. Włosy związałam w luźnego koczka, po czym wyczyściłam zęby i przejrzałam się w lustrze. Na moje oko było okay, uśmiechnęłam się do swojego odbicia i wyszłam w stronę restauracji na parterze. Wszyscy siedzieli przy jednym dużym stole rozmawiając zawzięcie i co chwilę się śmiejąc. Był jeszcze jeden maleńki szczegół. Obok Niall'a siedziała Demi co było dla mnie nie małym zaskoczeniem. Wolnym krokiem podeszłam do nich i zajęłam jedyne wolne miejsce między Liamem, a Louisem. Wszyscy popatrzyli na mnie i powitali, po czym ponownie wciągnęli się w przerwane tematy rozmów. Rozejrzałam się po nich i z przymusem uśmiechnęłam.
-Co księżniczka by zjadła hmm?- Loui popatrzył na mnie uśmiechnięty. Nie chciałam się z żadnym z nich dziś sprzeczać i skapitulowałam.
-Mógłbyś  mi podać ser i pomidor?- machnęłam niedbale w tamtą stronę, na co on kiwnął głową, podając mi chwilę później gotową już kanapkę.
-Nie będę Cię już męczył, żebyś więcej zjadła.- wyszeptał mi do ucha, tak by nikt tego nie zobaczył.
Tym razem uśmiechnęłam się szczerze w jego stronę, co miało oznaczać ,,Dzięki".
Zrobiłam gryza kanapki i poczułam odruch wymiotny, pewnie z powodu iż nic nie jadłam przez dobre dwa dni. Nie wiem jak mogłam wytrzymać, ale byłam z siebie zadowolona bo czułam, że lata dzień pojawią się jakieś efekty. Pewnie niezauważalne od razu dla innych, ale z czasem...
Zjadłam całą kanapkę i jedyne co chciałam to jak najszybciej wrócić do pokoju, a raczej łazienki.
Myśli o tym zapiłam ciepłą herbatą.
-A właśnie.- irlandczyk odwrócił się do mnie, najwidoczniej przypominając sobie o czymś. Położył na stole obok mojego talerza kartkę. Chwyciłam ją do ręki i wtedy okazało się, że to długo szukany przeze mnie autograf od ważnej dla mnie osoby.
-Zapomniałaś go w aucie.- uśmiechnęłam się do niego, po czym mocno przytuliłam.
-Dziękuję.- wyszeptałam aby tylko on usłyszał.
Z powrotem usiadłam i poczułam czyiś wzrok na sobie, dlatego popatrzyłam po wszystkich. Zauważyłam wpatrującego się we mnie Harr'ego. Popatrzyłam na niego pytająco na co on kiwnął głową, żebym poszła za nim. Wytłumaczyliśmy się tym, że musimy się przewietrzyć. Ruszyłam za nim aż do wyjścia. Stanęliśmy przed hotelem twarzami do siebie.
-Coś się stało?- spytałam zdezorientowana.
-Nie... znaczy tak.- wypuścił powietrze z płuc, po czym przejechał ręką po włosach i popatrzył ponownie na mnie.
-Za dwa dni musisz jechać do Anglii.
-Ale dlaczego?! Co znów zrobiłam?!- podniosłam swój głos ze zdziwienia. Przez cały ostatni czas, starałam się być grzecznym dzieckiem.
-Ty nic, ale  wakacje się kończą i musisz się przygotować do szkoły.
-Ale mam jeszcze dwa tygodnie. Dam radę, pozwól mi chociaż jeszcze tydzień.- uśmiechnęłam się do niego, ale jego wyraz twarzy nie zmienił się ani na chwilę.
-Nie Ley. Razem z mamą wracasz do Londynu.- nie miałam chęci na dalszą konwersację z nim dla tego weszłam do hotelu.

***
Czas płynie nieubłaganie szybko. Dwa dni minęły strasznie szybko. Właśnie siedzę przed walizką, dopakowując ostatnie rzeczy. Chłopaki jak się okazuje, wrócą dopiero początkiem grudnia, co wcale nie poprawia mi humoru. Lada chwila wejdzie tu ktoś informując mnie, że czas aby się pożegnać.
Nigdy nie lubiłam pożegnań. Są one dla mnie przereklamowane  i dobijające.
-Musisz kiedyś nas odwiedzić.- z łazienki wyszła Waliyha jedząca snickersa. Popatrzyłam na nią uśmiechając się do niej.
-Raczej ty do nas. Kurcze, że chłopaki nie zgodzili, żebyś z nami zamieszkała.
-No wiem... Do kitu, ale spoko damy radę.- szturchnęła mnie ręką i uśmiechnęła się.
Wczoraj był ostatni koncert we Francji. Dziś chłopaki wyruszają do Holandii, a ich rodziny do swoich domów. Przez te kilka miesięcy będzie tak cicho i nudno bez chłopaków, że no nie wyobrażam sobie tego.
-Gotowe?- do pokoju bez pukania wszedł Malik.
-Nie nauczyli cię pukać?!- warknęłam na niego.
-No właśnie, a gdyby któraś z nas właśnie by się przebierała?!- tym razem jego siostra naskoczyła  na niego, a on prychnął.
-Dziewczyny, proszę ja Was. Myślicie, że nigdy nie widziałem nagiej dziewczyny?- popatrzyłyśmy na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-No co?- mulat podszedł do nas zdezorientowany.
-Oj braciszku, nie wiedziałam, że zmieniłeś swoje poglądy.- dziewczyna z trudem wypowiedziała słowa do swego brata. Biedny Zayn, nie wiedział o co chodzi.
-Zawsze myślałam, że wolisz kobiety w swoim wieku, no ale jak kto woli...- tym razem to ja starałam się mu przybliżyć sprawy i najwidoczniej zadziałało.
-Ha ha ha! No bardzo śmieszne. Chciałem wam znieść te cholerne walizki, ale najwidoczniej dacie sobie radę same. Prychnął i wyszedł oburzony zatrzaskując za sobą drzwi.
-Chyba czas się zbierać.- stanęłyśmy przed swoimi walizkami ostatni razem przeglądając wzrokiem pokój czy przypadkiem nie zapomniałyśmy czegoś. Zamknęłyśmy za sobą drzwi i podeszłyśmy do windy, która na nasze nieszczęście nie działała. Pozostało nam taszczenie walizek z 4 piętra na sam dół. Podczas gdy Waliyha już męczyła się z walizką i schodami ja nadal stałam na górze.
-Idziesz?- przystanęła patrząc na mnie, na co kiwnęłam głową i usiadłam na walizce, po czym odepchnęłam się wyprzedzając brunetkę z uśmiechem. Po może 15 minutach znalazłyśmy się obok reszty, oczywiście czekających na nas jak by inaczej.
_________________________________________________________________
Dobra, to jak można zauważyć przy czytaniu, że rozdział jest nudny itp. Fakt jest taki, że terminy mnie naglą i nie dam rady dopisać finały tego rozdziału, który ma swoje wątki i jest dość długi, dla tego muszę się ponownie zmierzyć z waszą krytyką i nie chęcią dzielenia rozdziałów. Wybaczcie mi za wszelkie niedociągnięcia :p kolejny rozdział pojawi się dopiero 31.05. 2015r. z powodu mojej nieobecności (wyjazd) dlatego bądźcie cierpliwi i trzymajcie się. Do następnego :D!

środa, 13 maja 2015

Imagin Friends

Wielu ludzi od początku jest na straconej pozycji.

  • Brak kochającej rodziny.
  • Brak osób, które pozostaną przy tobie w tych najtrudniejszych chwilach.
Samotność jest okrutna, a jednak taka prawdziwa w dzisiejszym świecie. Jest tyle powodów dla których my- zwyczajni ludzie- powinniśmy stanąć i z odwagą wypowiedzieć, że jesteśmy dumni z tego kim jesteśmy. ..

Leayna  zagubiona w życiu, a jeszcze niedawno pogodna i dzieląca się szczęściem z innymi. Najlepsza przyjaciółka Nialla Horana o którym szybko zapomniał świat.
...Za szybko...
Byli rówieśnikami, w tym roku mieli kończyć 19 lat. Mieli takie same poglądy na świat i w wielu sprawach zgadzali się ze sobą w 100%. Jednak życie było dla nich za okrutne.
On, jeden z najbardziej pożądanych ludzi na ziemi. Ona, dziewczyna z patologicznej rodziny. Połączyła ich jedna pasja- miłość do muzyki.

Jedno miejsce, tak oczywiste, a jednak tak magiczne dla tej dwójki.  Huśtawka...
Codziennie szatynka przychodzi w to samo miejsce z nadzieją, że on tam będzie czekał na nią jak zawsze. Zaniedbane miejsce, dla innych nic niewarte gdzie dzień w dzień brak żywej duszy w okolicy. Tyle lat przyjaźni i obietnic. Ta jedyna, najważniejsza... obiecali, że jeśli kiedyś będą od siebie daleko, to sercem zawsze obok siebie. Znali się od lat przedszkolnych, aż po dziś dzień.

Gdy u Nialla wykryto raka, nic nie dało się już zrobić. Były przeżuty i jedyne co pozostało to powolne umieranie na oczach najbliższych. Leayna nie chciała opuszczać blondaska na krok. Starała zapamiętać się takiego jak zawsze ... uśmiechniętego. Z czasem blask w jego oczach gasł, aż po kilku miesiącach walki chłopak zmarł na jej oczach. Każdy szybko opamiętał się po stracie Niall'a Horan'a, tylko nie ONA. Dla Leayny był on całym światem i nigdy nie odważyła mu się tego powiedzieć. Czuła się z tym okropnie. Do dzisiejszego dnia nie opamiętała się po stracie jedynej i najbliższej jej osoby. Nie ułożyła sobie życia, jedynie co robi to przychodzi do miejsca gdzie zawsze razem przebywali i rozmawia z nim. Ona wie, że on ją słucha i jest obok niej jako anioł struż. To on uratował ją wiele razy przed popełnieniem samobójstwa i robi to po dzień dzisiejszy. Inni się jej boją i uważają, że postradała zmysły. Jednak nikt nie odważył się jeszcze jej pomóc...
_________________________________________________________________________
Hej mordki.
A nie mówiłam, że coś dodam :D? Tak trochę przymulający ten rozdział :p zero wesołych chwil, same ponure :p rozdział się pisze i postaram się dodać przez weekend ale nic nie obiecuję, ponieważ praktycznie mnie w domu nie będzie :p ale no to do zobaczenia ziomeczki ;)

niedziela, 10 maja 2015

Szybko, zwięźle i na temat :D

Także no... nie chce was pozostawić bez niczego :D rozdziału dziś jak można było się domyślić- nie będzie :p ale postaram się napisać w wolnych chwilach jutro i wtorek jednak obawiam się, że go nie znajdę, więc gdyby się tak złożyło to mimo to wejdźcie na bloga bo notka się pojawi trochę inna :D ale się po jawi (niespodzianka) także do zobaczenia mordki :)

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 69

Lekkie poddenerwowanie wystąpiło na moje ciało. Ręce dygotały lecz nie z zimna tylko z powodu strachu, które w tym momencie dało mi się we znaki. Kto to mógł być? Czy mam o tym komuś powiedzieć? Mam to zignorować? Czy raczej uważać? Rozejrzałam się niepewnie po pokoju. Niby wiedziałam, że nikogo w nim nie ma lecz w tej chwili niczego nie byłam pewna. Jednak postanowiłam niczego po sobie pokazać. Do puki obracam się w kręgu znajomych powinnam być bezpieczna. Po kolejnych mijających minutach siedzenia na łóżku postanowiłam się ruszyć.
Gotowa na wyjście zamknęłam drzwi i zjechałam windą na parter. Od razu zauważyłam Harrego,mamę, Robina i Gemme. Zachłannie o czymś dyskutowali i nawet nie zauważyli kiedy do nich podeszłam.
-No nareszcie ile można na Ciebie czekać?- usłyszałam nad sobą chrypliwy głos Hazzy. Przewróciłam teatralnie oczami i zobaczyłam w dłoni Harrego znajomą mi mapę. Wyjęłam po nią dłoń, ale jego ręka odsunęła się na taką odległość by nie dałam rady wyciągnąć jej z jego uścisku. Dlaczego Waliyha mu to dała?! No tak... przecież nie prosiłam jej by mi moje notatki od razu oddała i teraz przez moją chwilową nieuwagę także i mój kochany braciszek dowiedział się o mapce.
-Czy mógłbyś mi oddać te kartki?- spytałam stanowczo, jednak z lekką nadzieją w głosie.
-A co będę z tego miał?- popatrzył na mnie z iskierkami radości w oczach. Chwilę się zastanowiłam by wymyślić coś sensownego.
-Postaram się być dla Ciebie miła?- nie byłam pewna do końca swych słów, na co on prychnął.
-Leayna, ty i tak masz być miła dla brata.- do rozmowy wtrąciła się mama, a ja popatrzyłam na nich z podirytowaniem. Jeśli nie oddają mi tego w tej minucie, obiecuję, że już nigdy się do nich nie odezwę! Harry skrzyżował ręce na swojej piersi, przyglądając mi się z lekką drwiną. Tupnęłam nogą jak małe dziecko i odwróciłam się na pięcie w stronę sali bankietowej.
Już miałam zrobić krok gdy z windy wystrzelił jak z procy nie kto inny jak Niall.
-Leayna!- zaczął krzyczeć, biegnąc w naszą stronę. Popatrzyłam zdezorientowana o co w tym wszystkim chodzi. Podszedł do nas i zdyszany starał się wszystko wyjaśnić.
-Pani Styles, ja wiem, że aktualnie macie plany, ale czy mógłbym prosić by Ley poszła ze mną?- rodzicielka uśmiechnęła się do niego promiennie i skinęła głową. Nie wiedziałam o czym mówi blondasek ale gdy mój brat z Horanem popatrzyli do siebie porozumiewawczo od razu wiedziałam, że coś kombinują. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i gdy nie było ich w zasięgu oka, założyłam ręce na piersi i czekałam z jego strony na wyjaśnienia.
-Chodź.- uśmiechnął się od ucha do ucha i zaprowadził mnie przed hotel gdzie stało czarne BMW. Skąd on go wytrzasnął? Wskazał ruchem ręki bym wsiadła, co też zrobiłam. Gdy ruszył główną ulicą przyśpieszając na autostradzie popatrzyłam na niego i zobaczyłam, że przez cały czas jest tryskający szczęściem.
-Gdzie my jedziemy?- zapytałam patrząc przez szybę.
-Niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek.- wymamrotałam do siebie, ale on to usłyszał i jedynie co zrobił to wypuścił głośno powietrze z płuc. Po może 15 minutach znaleźliśmy się przed wielką areną gdzie  było wiele wrzeszczących nastolatków.
-Co my tu robimy?- zapytałam gdy Niall zgasił samochód, wysiadając z niego. Co i ja też zrobiłam. Założył na siebie kaptur od bluzy, po czym czarne ray bany. Chwycił wierzchem dłoni drugą parę ze schowka w aucie i podał mi je.
-Załóż je i staraj się nie wyróżniać z tłumu.- mruknął po czym pchnął mnie prosto w sam środek wrzeszczących ludzi. Nikt nie zwrócił swej uwagi na Horana co było dla mnie wielką ulgą. Gdy udało się nam przecisnąć przez szalejącą dzicz i dojść do ochrony stojącej przy wejściu, blondasek pokazał jakieś dwie jak by wejściówki po czym jeden z ochroniarzy kiwnął głową wpuszczając nas do środka wielkiej hali. Jedynie co mogłam stwierdzić to fakt iż jesteśmy na czyimś koncercie. Popatrzyłam zdezorientowana na Horana, który przełożył mi przez głowę wejściówkę która obejmowała wejście za kulisy. Chwyciłam do ręki kartę i zobaczyłam dużymi literami napis Demi Lovato, na co aż zaparło mi wdech w piersiach. Zaczęłam krzyczeć i ściskać Nialla przy okazji ciągle powtarzając jak bardzo mu dziękuję za ten gest.
-Przecież Ci kiedyś obiecałem.- zaśmiał się -A ja obietnic dotrzymuję.- wyszeptał, a ja nie mogłam przestać się uśmiechać. Chwycił mnie za rękę i poprowadził w dół areny pod samą scenę gdzie będę miała dobry widok na Demi. Pewnie gdyby nie pociągnął mnie za rękę właśnie w tym momencie byłam bym staranowana przez tłum, który był nie do opanowania. Patrzyłam na scenę jak zaczarowana czekając na moment kiedy zgasną wszystkie światła, a przed moimi oczami ukaże się moja idolka. To dziwne, że są osoby na tym świecie, które powiedzą Ci, że mieć idola to jak wierzenie w niego jak Boga, a religie każdego z nas są już bez znaczenia. W wielu wiadomościach podawali to niejednokrotnie co za każdym razem doprowadzało mnie do szału. Rodzice lub po prostu osoby dorosłe prawie każdemu  mówiły lub  mówią, żebyśmy brali przykład z tego lub tej. Każdy fan ma swojego idola, który zasłużył się czymś wyjątkowym dla nie go. Dążył do wyznaczonego celu, nigdy po trupach. Grał fer play w stosunku do innych, ale jak byś bronił tej osoby nigdy nie zdołasz wygrać z tymi ludźmi, bo dla nich idol to  jedno wielkie zło.
Tak bardzo pochłonęłam się w swoich własnych rozmyśleniach, że nie zauważyłam gdy chwila zgaszenia świateł nastąpiła. Moje oczy rozpromieniły się gdy blask reflektorów rozbłysł, a na scenie ukazała się tak długo wyczekiwana Demi. Wszyscy zaczęli krzyczeć i przepychać się jak najbliżej sceny, a ja byłam wpatrzona jak w obrazek przed sobą. Z całego nadmiaru emocji rozpłakałam się ze szczęścia. Takiej niespodzianki nigdy bym się nie spodziewała. Poczułam ciepły uścisk mocnych ramion Horana, które starały się mnie uspokoić. Po około 5 minutach dostał zamierzony efekt. Byłam wniebowzięta tym koncertem i gdy Demi zaczęła śpiewać I Hate You, Don't Leave Me robiłam to razem z nią poruszając się w takt muzyki.
Kolejne godziny trwały na śpiewaniu z fanami piosenek jak i zdzieraniu gardła.
-Dziękuję, że mogłam dla was zaśpiewać. Jesteście najlepsi! Paryż pokażcie, że żyjecie!- Demi krzyknęła do mikrofonu, a jak na zawołanie całą areną ogarnął bezgraniczne krzyki i piski w tym i moje.
-Życzę wam spokojnej nocy, dobranoc Francjo!- wykrzyczała, pomachała i zbiegła ze sceny, a na hali zrobił się niezły gwar. Wszyscy wyglądali jak zagubione mrówki wśród zdeptanego mrowiska.
-Chodź.- poczułam stanowczy ucisk na prawym nadgarstku po czym zaczęliśmy się przepychać wśród ludzi obok barierek, aż dotarliśmy do ochrony, która wyglądała jak by czekała tylko na nasze przybycie. Wpuszczono nas za scenę gdzie krzątali się różnego rodzaju ludzie.
-Gdzie jest Demi?- Niall zatrzymał  kobietę, która wyglądała jak by była odpowiedzialna za wygląd dzisiejszego koncertu. Pokazała nam drzwi na przeciw nas po czym odeszła. Zauważyłam długą kolejkę, która nie miała końca i popatrzyłam zrezygnowana na mojego dzisiejszego towarzysza, który uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
-Spokojnie, musimy chwilę poczekać.- poklepał mnie po ramieniu po czym zaprowadził do pobliskiej czerwonej kanapy nie daleko ustawionych w rzędzie fanów.
-Nie możemy po prostu wrócić do domu? Mi wystarczy, że wziąłeś mnie na koncert, to i tak wiele.- zaczęłam rozmyślać i mówić dość szybko.
-Nie, nie możemy.- były to jedyne słowa, które usłyszałam przez następne trzy godziny. Było około godziny 17 gdy drzwi w których piosenkarka witała fanów otworzyły się, a w nich stanęła we własnej osobie Demi Lovato na co zaparło mi dech w piersiach. Niall stanął, a ja podążyłam za jego czynnością podchodząc do brunetki.
-Ni!- krzyknęła uradowana i zawiesiła się na jego szyi po czym okręcili się wokół własnej osi. Czy ja czegoś nie wiem? Odstawił ją na ziemię i popatrzyli sobie głęboko w oczy i uśmiechnęli się szeroko do siebie. Po chwili przerwała ten kontakt wzrokowy, zdając sobie sprawę, że patrzę na nich.
-Di, to siostra Hazzy i twoja wielka fanka, Leayna.- przedstawił mnie mojej idolce. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Hej, miło słyszeć. Niall wiele mi o tobie mówił.- uśmiechnęła się by dodać mi otuchy  w tej chwili, chyba rozumiejąc jak muszę się czuć. Podała mi rękę, którą uścisnęłam.
-Cz..cze..cześć.- wykrztusiłam wreszcie z siebie, a ona lekko zaśmiała się.
-Chcesz autograf?- spytała, na co ja jedynie kiwnęłam głową na TAK. Zaprosiła nas do swojej garderoby gdzie ze stolika chwyciła marker. To pomieszczenie trudno było nazwać garderobą, ponieważ było ogromne. Ściany były z tynku, podłoga natomiast oklejona czarną wykładziną. Po mojej lewej stronie stały pufy, sofy i stolik gdzie zespół i cała załoga mogła chodź na chwilę odpocząć. Natomiast po mojej lewej stały lustra, wieszaki z ubraniami różnego rodzaju oraz toaletki na których znajdowały się wszelakich marek kosmetyki, lakiery do włosów, grzebienie których mogli używać styliści. Było tu bardzo przestronnie i wygląda, jak by to pomieszczenie zostało prawdopodobnie przerobione  niegdyś z  magazynu.
-Proszę, to dla Ciebie.- uśmiechnęła się, podając mi kartkę wyrwaną równo z zeszytu.
Popatrzyłam na nią gdzie markerem zostało zapisane ,,Dla największej fanki Leayny od Demi :)''.
Moje oczy rozszerzyły się chyba do granic możliwości po czym swój wzrok przeniosłam na Nialla i brunetkę. Poczekaliśmy chwilę, aż Demi Lovato pozbiera swoje rzeczy i razem będziemy mogli pojechać do hotelu. Wsiadłam na tył samochodu, a czas spędzony na jeździe pod czas którego trwała cisza, ja nie mogłam przestać się uśmiechać. Na zewnątrz było już ciemno, a latarnie uliczne świeciły nikłym światłem oświetlając nam drogę.
Po kilku minutach dotarliśmy pod hotel. Przytuliłam Nialla i podziękowałam mu za ten gest z jego strony oraz Demi na pożegnanie. Od razu po tym poszłam do swojego pokoju, gdzie zastałam siedzącą na łóżku Waliyhe.
-Hej.- przywitałam się, a ona podniosła na mnie wzrok znad telefonu i uśmiechnęła się.
-No i jak było? Podobno Niall wziął Cie na koncert.- usiadła, krzyżując nogi w kolanach i przypatrując się mi zaciekawieniem jak bym miała bardzo ciekawą informację do przekazania. Lecz w sumie po części tak było.
-Tak wziął mnie na koncert.- zaczęłyśmy piszczeć z ekscytacji.
-No dawaj, kogo?!- dziewczyna rozpromieniła się patrząc z zaciekawieniem na dalszy przebieg sytuacji.
-Demi Lovato, to było coś niesamowitego. Od wielu lat marzyłam by zostać taką szczęściarą jak ci wszyscy ludzie, których zawsze widziałam oglądając filmiki z koncertów.
-I jak było?- usiadła obok mnie, domagając się głębszego opowiedzenia dzisiejszego wydarzenia w moim życiu.
-Na początku nie wiedziałam gdzie my w ogóle jedziemy. Weszliśmy na jakąś arenę i dopiero potem skojarzyłam, że wziął mnie na jakiś koncert. Gdy dowiedziałam się, że zobaczę na żywo moją idolkę, myślałam, że to będzie ostatnie co zrobię w tym moim pieprzonym życiu. Gdy weszła na scenę, wszystkie emocje puściły i tak po prostu rozpłakałam się z nadmiaru emocji. Potem weszliśmy za kulisy co było mega i poczekaliśmy aż przywita się z fanami itd. Przytuliła mnie i dała autograf!- zapiszczałam i na dowód tego chciałam jej pokazać skrawek papieru. Włożyłam rękę do kieszeni spodni, jednak gdy okazało się, że nie ma w niej nic przez moje ciało przeszła fala smutku zmieszanego ze strachem. Przecież nie mogłam jej zgubić?! To mógł być jedyny dowód na to, że jednak nie miałam aż tak bardzo zrąbanego życia. Jednak oczywiście Ley zawsze musi mieć pecha!
-Co się stało?- brunetka spytała, patrząc na mnie pytająco.
-Nie ma. Zgubiłam go...- mamrotałam.
-Ale co?- wyczułam w jej głosie zdezorientowanie.
-No autograf.- smutek pojawił się na mojej twarzy i szczerze nie miałam już sił na ukrywanie go. To mogło wydarzyć się tylko raz i już nigdy więcej nie spotkam Demi, a wtedy autograf były jedyną pamiątką!
_______________________________________________________________________

Hej mordeczki!
Mam nadzieję, że rozdzialik nie jest taki najgorszy, chodź przez cały czas przeplatane są chwile z koncertu ale jak myślicie co się stało z autografem Ley? Nie uwierzycie  jak bardzo ucieszyłam się gdy wchodzę i patrzę, że napisaliście komentarze :D i to jeszcze pozytywne to już wgl :3 bardzo dziękuję i mam nadzieję, że będziecie dalej tak trzymać ;) Jeśli mam być szczera to ten rozdział jest do dupy :p jestem chora i po prostu z trudem zdołałam zmusić się na cokolwiek :(
Do następnego ziomeczki ;)