niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 65


Przebudził mnie trzask zamykanych drzwi. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Znajdował się w nim jedynie Louis, który siedział w wygodnym fotelu z laptopem na kolanach w drugim pomieszczeniu, bardzo podobnym do pokoju Harr'ego. Usiadłam i przetarłam oczy. Czułam się już dobrze, więc pewnie to złe samopoczucie wynika, że źle zniosłam drogę.
Wygrzebałam się z pościeli i powoli wyszłam po za pokój, kierując się w stronę windy.
Gdy już zjechałam do holu, zaczęłam wychodzić z hotelu jednak rozmowa dwóch osób przeszkodziła mi to, a mianowicie Hazzy  i ojca. Kłócili się, a po chwili te zdanie ojca wstrząsnęły mną. Co raz bardziej to wszystko stawało się tajemnicze i co raz mniej wiedziałam o swojej rodzinie oraz przeszłości. Gdy skończyli wymianę słów i Harry zaczął kierować się w stronę wejścia, nie zdążyłam już zawrócić, musiałam się z nim zmierzyć twarzą w twarz.
-Co to robisz?- w jego oczach było widać zdenerwowanie.
-O co chodziło?- nie zwróciłam szczególnej uwagi na jego pytanie. Musiałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
-Ley...
-Daruj sobie.- zgromiłam go wzrokiem i wyminęłam, biegnąc za oddalającym się mężczyzną.
-Zaczekaj!- krzyknęłam, gdy byłam na tyle blisko.
Odwrócił się w moją stronę, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
-Leayna, co tu robisz?- powiedział, jak dla mnie przesłodzonym głosem.
-Powiedz mi o co ci chodziło i nie udawaj, bo wszystko słyszałam.
Nic mi nie odpowiedział, zastanawiając się nad słowami.
-Będę walczył.- to były ostatnie słowa które usłyszałam tego dnia.
Szłam zrezygnowana w stronę hotelu. Byłam zła na samą siebie, że mogłam to rozegrać lepiej i dowiedzieć się więcej. Przystanęłam przy jednym z drzew i zaczęłam bić w jego korę pięściami.
Byłam bezradna. Moje uczucia mieszały się w jedną całość. Krzyczałam, a z oczu lały się łzy.
-Chodź.- kogoś mocne ręce odciągnęły mnie od drzewa, tuląc do swojego ciała.
Był to Harry, który po chwili wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam się w niego, nie przestając ani na chwilę płakać.  Nie wiem nawet kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju.
Razem ze mną na swoich kolanach usadowił się na jednej z kanap.
Przetarłam zapuchnięte oczy i pociągnęłam nosem, patrząc na loczka.
-Wytłumacz mi to.
-Leayna, nie dziś.- wypuścił powietrze z płuc -Idź spać.
-Nie! Masz mi powiedzieć! Ile jeszcze ukrywasz przede mną tajemnic, co?! Mam tego serdecznie dość!- pośpiesznie stanęłam na przeciw niego.
-Skończ się drzeć! Może wrócisz znów do Polski?!- on również wstał.
-Nie, do puki nie dowiem się co przede mną ukrywacie!
Usiadł z powrotem opierając ręce na kolanach i wdychając powietrze. Widać było po nim, że jest rozdarty i nie wie co ma zrobić. Przysiadłam obok niego i przytuliłam jak najmocniej umiałam.
-Dobrze, powiem ale nie dziś. Chce byś usłyszała to z ust mamy, a nie mnie.
-No dobra.- byłam zawiedziona, że jednak nie dostanę odpowiedzi, ale muszę też uszanować ich decyzje.
Victoria już spała, a nam nie chciało się spać po takiej adrenalinie nikomu by się nie chciało.
Postanowiliśmy obejrzeć razem film. Za kilka godzin wylatujemy do Francji. Cieszę się, że mam taką okazję pozwiedzać chodź trochę Europy. Gdy byłam młodsza, marzyłam o tym, jednak nikt nie chciał mnie wziąć, a dla rodziców zastępczych było to niedorzeczne. Jedynie rodzice Rosi byli tak wyrozumiali i nieprzestali pozwalać mi marzyć na nowo każdego dnia.
***
Jednak udało mi się usnąć i to w połowie filmu, który i tak był nudny.
Obudziły mnie głosy rozmów dość niedaleko mnie. Z tego co mogłam usłyszeć, stali w kuchni.
Nie otwierałam jednak dalej oczu, udając że śpię.
-Nie wiem co dalej. Ona będzie domagać się prawdy.- usłyszałam zdesperowany głos Hazzy.
-Przesadzasz. Jednak będziecie musieli porządnie porozmawiać. Ona zasługuje na dowiedzenie się prawdy.
Otworzyłam oczy, bo wiedziałam, że podsłuchiwanie było nieodpowiednie.
Przetarłam oczy i rozciągnęłam się na kanapie przed telewizorem.
- O wstała księżniczka.- zaśmiał się Zayn.
-Hej.- uśmiechnęłam się do nich.
-Witaj młoda. Wstawaj i marsz na śniadanie bo za godzinę musimy jechać.
-Nie jestem głodna.- skłamałam. Byłam głodna, bo wczoraj jadłam jedynie trochę obiadu. Jednak przeczytałam kilka komentarzy, gdzie fani komentują, że powinnam schudnąć.
-Nie obchodzi mnie to.- stanowczy głos Harr'ego stwierdzał, że nie toleruje sprzeciwu.
Wygrzebałam się spod miękkiego koca, podążając do pokoju, który dzieliłam razem z Louisem.
Gdy weszłam do środka, było w nim dziwnie cicho.
-Lou?- powiedziałam dość głośno by mnie usłyszał jeśli tu jest.
-Tak?- wyszedł z łazienki z marchewką w ręce.
Dopiero teraz zauważyłam, że łóżko jest całe w marchewkach.
-Co z tobą nie tak?- zaśmiałam się.
-Wszystko.- podszedł do mnie ubrany w paski i chwycił za ręce, tańcząc ze mną jak smerfy.
-La la lalalalaaa la lal laaa.- śmiałam się, gdy on śpiewał piosenkę niebieskich stworków.
Po chwili zaczęłam razem z nim, co pewnie musiało wyglądać komicznie z perspektywy innych.
-Jesteśmy porąbani.- skwitowałam gdy upadliśmy na miękki dywan.
-Wiem  a teraz wstawaj, trzeba iść na śniadanie.
-Daj mi chwilkę.- szybko podniosłam się z podłogi, pogrzebałam w walizce i razem z czystymi ubraniami wbiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam szybko włosy, zostawiając je rozpuszczone. Umyłam zęby i założyłam świeże ubranie.
Ogarnięta wyszłam z pomieszczenia i razem z Tomo zjechałam windą na parter.
Przy jednym długim stole siedziała reszta, ale przybyło kilkoro osób. Mianowicie dziewczyna Zayna - Perrie  i Liama -Sophie.
Gdy tylko ich zauważyłam podbiegłam do nich i zaczęłam po kolei ściskać. Gdy nasze dość długie przywitania zakończyły się i w końcu usiadłam na wolnym krześle, nie mogłam się nacieszyć, że  one tu są. Mimo różnicy wieku, nie wielkiej ale jednak, potrafimy się dogadać ze sobą jak byśmy były tego samego wieku.
Wszyscy jedli na zmianę odpowiadając drugiej osobie. Jedynie mój talerz był czysty. Patrzyłam na te wszystkie pyszności na stole, chodź wiedziałam, że nie mogę bo muszę schudnąć.
-Ley czemu nie jesz?- w końcu ktoś musiał się mną zainteresować, a szło tak dobrze...
-Nie jestem głodna.- uśmiechnęłam się kłamliwie  w stronę Perrie.
-Ale zjedz, bo sam ci nałożę i będziesz mieć dwa razy więcej niż jak nałożysz sobie sama.- tym razem zwrócił się do mnie Harry.
-Ile razy mam mówić, że nie będę nic jeść!- odsunęłam się od stołu i ruszyłam w stronę wyjścia.
Byłam zła, już na sam początek dnia zepsuli mi humor.
Szłam w stronę wyjścia przed hotel. Nie zważałam na fakt, że recepcjonista patrzy na mnie dziwnie. Nie interesowało mnie już nic. Przywykłam, że mówią o mnie ludzie obcy dla mnie.
-Leayna, zaczekaj.- usłyszałam za sobą głos Zayna.
Nie odwróciłam się, dalej szłam przed siebie. Poczułam jego dłoń na ramieniu i jak odwraca mnie do siebie przodem.
-Posłuchaj chodź ras.- wypowiedział to tak stanowczo, że czułam iż mam się mu nie sprzeciwiać.
Poszliśmy do parku, porozmawiać na spokojnie. Usiedliśmy na jednej z ławeczek i zapadła cisza. Żadne z nas nie chciało zacząć rozmowy.
-Dlaczego to robisz?- powiedział patrząc przed siebie.
Popatrzyłam na niego zdezorientowana.
-Ale o co ci chodzi?
-Dlaczego wymagasz od Harrego czegoś więcej. On stara się jak może, a ty nie potrafisz tego docenić.
-Jasne, bo zawsze to moja wina. Wasz Hazuś nie jest tak idealny jak się wam wydaje. Chodź raz mógłby powiedzieć mi jaka jest prawda. Wiesz przynajmniej jak ja się czuję? Nie, no to właśnie.- odwróciłam od niego wzrok, patrząc na grupę chłopaków grających w piłkę nożną.
-On mówił mi co się wczoraj stało.- słychać, że był niepewny w wypowiadanych słowach.
-I co?- prychnęłam.
Wszyscy bronią Harr'ego, a nikt nie spytał mnie jak ja się czuję.
-Ta sytuacja musiała wydać się dziwna co?
-A nie?- w tym samym momencie zaburczało mi w brzuchu. Ta głupia natura zawsze mnie wyda, gdy mój organizm domaga się jedzenia.
-Leayna, chodź. Zjemy coś.- wstał, ciągnąc mnie lekko za sobą.
-Nie ma mowy! Nigdzie nie idę.- wyrwałam się z jego objęć i ponownie przysiadłam na ławce.
Zrezygnowany wypuścił powietrze z płuc i zajął miejsce obok mnie.
-Wiesz, że tym nic nie osiągniesz?
-O czym...- nie dał mi skończyć.
-O tym, że głodując się zaszkodzisz sobie i to bardzo poważnie. Chcesz wyglądać jak te anorektyczki?
-Zayn wyluzuj! Nie byłam po prostu głodna.
-Wstawaj.- nagle znalazł się na przeciw mnie i wyciągnął stanowczo rękę.
Nie chwyciłam jej ale wstałam idąc za nim do hotelu. Weszliśmy do wielkiej sali gdzie resztka ludzi dokańczała swe śniadania. Przy naszym stole siedział jedynie Niall i Harry, którzy o czymś zawzięcie konwersowali, przy okazji nie zauważając nas. Malik chrząknął dość głośno by i oni usłyszeli. Odwrócili się do nas i niemrawe uśmiechy pojawiły się na ich twarzach.
-Siadaj.- rozkazał. Przez całą drogę powrotną, nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Brunet usiadł obok mnie i położył na mój nadal czysty talerz jedną z kanapek z serem, sałatą i pomidorem.
-Masz to zjeść, aż wrócę, a ty Harry chodź na chwilę.- popatrzyli na siebie znacząco i wyszli jak najdalej byśmy nic nie słyszeli.
______________________________________________________________________
Hej wszystkim :D
Nie będę owijać w bawełnę... słyszeliście o Zaynie i co się stało? Co ja w ogóle pisze, no jasne że słyszeliście :c. Kurcze trudno mi w to uwierzyć, wydaje mi się jak by nie zrezygnował i dalej śpiewał  w zespole. Ciągle mam tą głupią nadzieję, że jednak postanowi wrócić bo będzie mu brakować 1D i nas Directioners ♥
Jednak wracając do opowiadania... Zayn dalej będzie w opowiadaniu i nic się nie zmieni :)
Cieszę się, że chociaż dwie osoby mogą napisać ten komentarz, który dla was nie znaczy prawie nic, a dla mnie jest czymś ważnym, więc jeśli chcesz by rozdział kolejne dwa zostały dodane w najbliższym czasie (bo mam taki zamiar jeśli będzie trochę tych komentarzy :) bo rozdziały w gotowości). Liczę na Was :D

5 komentarzy:

  1. No i jestem .Narescie jest Zayn.Slyszalam o tym ze odszedl i nawet ogladalam filmik z koncertu na ktorym sie poplakal bo to byl jego ostatni.Powiem szczerze nie jestem jakos wielka fanka 1D uslyszalam ich przez ICarly .Mam moze 2 piosenki w telefonie w ich wykonaniu.A twoje opowiadanie czytam dlatego ze wspaniale piszesz .Jestes wpaniala pisarka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, ale jednak wolałam i wolę jej wredną wersję. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. wariatka z polskiego domu w polandii :-D3 kwietnia 2015 23:52

    Brak słów :-D. A jeśli chodzi o zespół to :-(

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz dobrze ale jak każdy popełniłaś błędy. Tak po za tym rozdzialik świetny tak jak ....... ...... ..... internet :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudy z Icarly4 kwietnia 2015 00:07

    Rozdział jak zawsze perfect. Ale zgodzę się z anonimkiem lepsza była jej wredna wersja. Do zmieniania cię nie zmuszam :-). I Proszę Państwa Werble .............. ............. wakacje za pasem !!!!! LODY NADCHODZĘ DUŻYMI KROKAMI !!!!!!!!!!!!!!!

    Zapomniała bym Wesołych Świąt i dużooooo jajek z majonezikiem :-D.

    OdpowiedzUsuń