niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 62 cz.I

-Nigdy!- krzyknęłam zła, że nie ufa mi na tyle, by uwierzyć w moje słowa.
-To dlaczego ta książka jest potargana?- warknął.
-Bo mi się nudziło.- spuściłam głowę, bawiąc się nerwowo swoimi palcami.
-Bo Ci się nudziło?- zakpił -To jestem ciekaw czy będzie Ci się nudziło, przy pomaganiu do kolejnych trzech koncertów, licząc ten w Berlinie.
-Czemu?!
-Za co chcesz odkupić książkę?... No właśnie.
-Harry! Ja mam wakacje! Będziesz się kłócił o głupią książkę?!
-Proszę zapiąć pasy. Lądujemy.- usłyszeliśmy głos pilota w głośnikach, który przerwał naszą wymianę zdań.
Po usiadaliśmy na swoich miejscach.
***
Stałam w wielkim holu hotelu, czekając z niecierpliwością na chłopaków, którzy ponownie dzisiejszego dnia witali się z fanami, których było dwa razy więcej niż w Londynie.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Z sufitu zwisały wielkie żyrandole, po mojej lewej stronie była recepcja. Cały tutejszy wystrój był bardzo bogaty.
Zauważyłam Victorie, która siedziała na skórzanej sofie po drugiej stronie holu.
Podeszłam do niej, ale ona mnie nie zauważyła , ponieważ robiła coś w telefonie.
Przysiadłam obok niej, a jej wzrok powędrował na mnie, jednak nie odezwała się słowem.
-Naprawdę, nie musisz odkupywać mi tej książki.- uśmiechnęła się.
-Ja nawet nie chce  Ci jej odkupywać. To Harry mi każe.- warknęłam, zdegustowana faktem, że w ogóle postanowiłam podejść do niej.
Odwróciłam wzrok w stronę piszczących fanek.
Kilka z nich popłakało się ze szczęścia. Przynajmniej one spełniają marzenia. Nie każda pewnie ma szanse zobaczenia ich na scenie podczas koncertu.
-Harry co prawda mówił mi na temat Was, ale nie mam pojęcia dlaczego ty jesteś taka niemiła dla niego.
-Mam powody, a ty nie masz prawa wtrącać się w naszą rodzinę.- powiedziałam ostro i wstałam oddalając się od niej. Wkurzyła mnie.
Podeszłam do Harr'ego.
-Ja chce iść do pokoju.- powiedziałam markotnie.
-Tak, jasne. Chwila.- uśmiechnął się i po chwili chłopaki pożegnali Directioners.
Przez pomyłkę, trafił mi się pokój z Louisem, a miałam mieć sama!
-Louis! Puść mnie!- wrzeszczałam, waląc pięścią w drzwi. Zamknął mi je dosłownie przed nosem.
-To mój pokój.- wyszeptał i zaśmiał się jak dziecko, które dostało lizaka.
-I mój też!-oburzyłam się.
-Leayna! Co ty wyprawiasz?- warknął Harry, wychylając się zza drzwi swojego pokoju.
-No ten debil nie chce mnie wpuścić.
-Cwelu! Otwieraj!- Harry zirytowany naszym zachowaniem zaczął mówić do pana marchewki.
Usłyszałam przekręcający się klucz  w zamku i drewniana powłoka poruszyła się.
-Proszę madame.- Tomlinson  powiedział jak jakaś moja służba co mnie rozbawiło.
-Czy wy możecie przestać się wydurniać?- między nami stanął mój rozzłoszczony braciszek.
-A ty.- wskazał na mnie -Lepiej, żebyś zachowywała się normalnie i nie odwalała mi tu żadnych przypałów, bo inaczej wracasz do domu.- uśmiechnął się i wyszedł.
-Ej, lepiej zaparzmy mu melissy, co ty na to?- BooBear podszedł do mnie i wyszeptał mi na ucho, na co ja wybuchnęłam śmiechem.
-Tak jest!- powiedziałam jak żołnierz i podeszłam do mojej walizki z której wyciągnęłam ubrania i poszłam do łazienki.
Poszłam się wykąpać, a następnie się przebrałam.Byłam gotowa na zwiedzanie Berlina.

Wzięłam do ręki mapę stolicy i odezwałam się do Louisa jeszcze przed wyjściem.
-Idziesz ze mną, pozwiedzać Berlin?
-Niee. Jestem zmęczony po tym długim graniu w monopoly.- zaśmiał się -Ale baw się dobrze.- powiedział i wszedł do łazienki.
Zamknęłam za sobą drzwi i zrobiłam kilka kroków.
Zatrzymałam się pod drzwiami loczka i Vic.
Zastanawiałam się czy powiedzieć, że wychodzę, czy raczej nie...
Olałam to i z uśmiechem na ustach wyszłam z  hotelu. Dzień był słoneczny i bardzo ciepły.
Przystanęłam na chodniku i rozejrzałam się do koła siebie. Rozłożyłam mapę i poszukałam najbliżej zaznaczonej dzisiejszej mojej atrakcji.
Tak, tak, przestudiowałam przed wyjazdem kilka map, żeby potem mogłam zwiedzić najciekawsze miejsca świata pod czas trasy.
Oczywiście, z moim szczęściem nawet mapa nie pomaga. Zgubiłam się i dopiero po około 2 godzinach zorientowałam się, że chodzę bez sensu.
Nie umiałam rozmawiać po niemiecku. Zaczepiłam jednak jednego z przechodni i zapytałam jak dojść do muru berlińskiego. Był to mężczyzna, wysportowany, po czterdziestce.
-Nie umiem mówić po angielsku.- usłyszałam tak dobrze mi znany, polski język.
-O polak.- zaśmiałam się oczywiście też po polsku.
Teraz było mi już trudniej wypowiadać polskie słowa, bo jednak miałam ten angielski akcent.
-Więc o co chciałaś zapytać?
-Jak dojść do muru berlińskiego?
-Masz mapę i pytasz o drogę?
-No jestem dość jak by to powiedzieć... niezdarna.- zaśmiałam się.
***
Zwiedziłam to co chciałam. Robiło się już ciemno, co oznaczało, że jest późno i  warto by wracać do hotelu.
Szłam wolnym spacerkiem, nie śpiesząc się.
Byłam zadowolona z dzisiejszego dnia. Dziś naprawdę poczułam , że mam wakacje.
-Leayna?- usłyszałam za sobą męski głos.
Odwróciłam się dostrzegając tatę.
_________________________________________________________________
Hje.
Kurcze nie jestem wstanie napisać już nic więcej. Jest już późno, a rozdział taki nudny.
W ogóle  nie sprawdziłam błędów, dodaje ten rozdział który i tak pewnie jest nudny :p
Kurcze miało się dziać! Ale oczywiście jak zwykle, musiałam to zepsuć....
Jednak, ten rozdział to wstęp do dalszej akcji.

3 komentarze:

  1. Wscale nie zepsułaś.Rozdzial jest wpaniały , lubie takie dramatyczne zakończenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie jak zresztą zawsze :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko dałabyś cały rozdał a nie tak na 10 części go dzieliła. Ogarnij się! Strasznie nudy nie da się tego czytać kiedyś to było co innego a teraz to totalna wiocha!

    OdpowiedzUsuń