niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 62 cz.II

Odebrało mi mowę. Nie wiedziałam co mam zrobić, a tym bardziej co powiedzieć.
Wiele razy zastanawiałam się jak zacząć rozmowę z mamą na temat właśnie taty i tego, dlaczego się rozwiedli. Jednak nie sądziłam, że będę musiała ponownie widzieć się twarzą w twarz z osobą, podającą się za mojego ojca. Nie wiem co tak naprawdę w tym wszystkim się kryje, ale się dowiem.
Stałam  jak słup soli.
-Leayna?- pomachał mi ręką przed twarzą.
-Co tu robisz? Śledzisz mnie czy jak?- wydusiłam w końcu z siebie.
-Nie zapomnij, że mieszkam w tym mieście.
-Trudno zapomnieć. Czego chcesz ode mnie?
-Czy matka nie nauczyła Cię szacunku do starszych?
-Było trzeba się samemu mną zająć, a nie oddawać.
-Ja Cię nie oddałem, to mama Cię zostawiła.-warknął, widziałam doskonale, że swoim zachowaniem doprowadzam go do furii. Właśnie oto mi chodziło.
-Leayna?-usłyszałam za swoimi plecami głos Hazzy, który w tym momencie spadł mi jak z nieba.
Odwróciłam się do niego i patrzyłam jak z każdą sekundą staje się co raz to bardziej zły.
-Harry.- powiedział dość cicho ojciec.
-Dlaczego nie zostawisz nas w spokoju?- wysyczał Harry. Pięści miał mocno zaciśnięte, przez co nawet było widać mu knykcie. Bałam się, że zaraz dojdzie tu do bójki.
Było by świeże mięso dla reporterów i sprawa ciągnęła by się przez długi czas. Dlatego chwyciłam loczka za nadgarstek. Popatrzył na mnie i jego oddech minimalnie się uspokoił, a mięśnie rozluźniły.
-Chciałem powiedzieć, że jestem z Was dumny.
Zakpiłam z niego w myślach. Miał czelność  pojawić się teraz  gdy co w drugiej gazecie mowa o One Direction.
-Skończ te swoje durne przedstawienie. Nikogo to nie bawi i nikt Ci nie wieży. Ty się nigdy nie zmienisz i dalej będziesz taki sam.- powiedziałam i odwróciłam się na pięcie.
Słyszałam jeszcze kilka krótkich wyzwisk i kroki za sobą, które z każą chwilą stawały się głośniejsze.
- Czy ty wcześniej widziałaś się z tatą?- nie zatrzymywaliśmy się, dalej idąc do hotelu.
-Tak. Chciałam Wam powiedzieć, ale nie wiedziałam jak zacząć.- popatrzyłam na niego i zaraz weszliśmy na recepcję.
Przywitaliśmy się z pracownikami i weszliśmy do windy, która zawiozła nas na 4 piętro.
-Kurczę, czasem mam wrażenie, że jesteśmy sobie obcymi osobami. Tak mało o sobie wiemy.- zatrzymaliśmy się w połowie korytarza.
-Harry, jest okay. Dajesz radę braciszku.- poklepałam go po ramieniu, zaśmiałam się ruszając do swojego pokoju.
Gdy otworzyłam drzwi momentalnie poraził mnie widok jaki zobaczyłam.
Louis z marchewką w ręku, udający, że to mikrofon stał na łóżku - scenie, śpiewając.
Nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie fakt, że był w samych slipkach i śpiewał ,,sexy and you know it", robiąc ruchy jak na teledysku, a chłopaki mu wiwatowali.
-Emm, Harry?
-Co je...- zaniemówił w połowie zdania. -Czy też to widzisz?- wyszeptał mi do ucha.
-Noo. Mam się bać?
-Ja bym się bał.- szeptaliśmy do siebie, nie odrywając wzroku od wyginającego się Tomlinsona.
Nagle zeskoczył z łóżka i zaczął iść w naszą stronę.
-Dobra brat, wycofujemy się!- wykrzyczałam przerażona, a loczek tylko mnie pociągnął  do tyłu śmiejąc się.
Drzwi się zatrzasnęły, a my upadliśmy na podłogę.
-No to się tam nieźle bawią.- przypomniałam sobie obraz uradowanych chłopaków z piwami w ręku.
Drzwi od pokoju Vic i Hazzy otworzyły się.
-No niee. Nie mówcie mi tylko, że wy też?
Mina Victorii była bezcenna. Popatrzyliśmy po sobie i wybuchliśmy ponownie  śmiechem.
-Czy wy macie zamiar tam wejść?- zapytałam.
Nie musiałam czekać na odpowiedź, ponieważ drzwi się otworzyły, a my ujrzeliśmy Louisa z moim biustonoszem w lewej ręce i wywijającym jak lassem.
-Nie no, przegiął ten cymbał.- powiedziałam "oburzona" i podeszłam do niego.
-Oddaj mi to.- wystawiłam przed niego rękę,  a on podał mi nadgryzioną marchewkę.
-Ale ja nie o tym mówię.- zirytowana stałam czekając na swoją własność.
-Niee. Nigdy!-wykrzyczał i wbiegł do pokoju.
Odwróciłam się plecami do drzwi.- Mogę na chwilę u was posiedzieć?-zapytałam zakochańców.
-Jasne.- powiedziała szatynka i wpuściła mnie do środka, a oni się pocałowali.
-Ohhh, tylko proszę nie wymieniać przy mnie śliny.- opadłam na kanapę włączając telewizor.
-Nic nie obiecujemy.- powiedział łobuzersko lokaty.
-Dzięki.- powiedziałam sarkazmem i zaczęłam poszukiwać fajnego filmu.
-Mam pomysł. Może zrobimy sobie wieczór filmowy?- zaproponowała Victoria.
Jakoś nie trawię tej dziewczyny, ale chyba nie pozostaje mi nic innego jak zakopać topór wojenny.
Widać, że stara się być miła i poprawić nasze relacje.
-Ja jestem za.- odwróciłam się na sofie do nich, a Harry mnie poparł.
-To ja skoczę do sklepu po chipsy, cole itd.- zaproponował brunet.
-Idę z tobą.- wstałam od razu.
***
Wygramoliliśmy się przed hotel prosto do pobliskiego supermarketu.
-Masz, załóż.- Harry podał mi okulary przeciwsłoneczne.
-Ale po co mi jak jest ciemno?
-Mogą Cię rozpoznać, a wtedy będzie tak jak na lotnisku.
Momentalnie chwyciłam okulary do dłoni i założyłam na oczy, a na głowę kaptur.
Weszliśmy do sklepu i chwyciliśmy za wózek, pakując do niego przypadkowe rzeczy.
-Nie sądzisz, ze powinniśmy porozmawiać z mamą?- zapytałam, patrząc przed siebie.
-Wiem, ale myślisz, że będzie ją to interesowało?- powiedział z lekką nutką kpiny.
Zabolało, w końcu mówił o naszej mamie.
-Powinno, skoro to nasza mama.
-Ley, ona ma pracę, jest na drugim kontynencie, ma męża i układa sobie na nowo życie. Nie psujmy jej tego swoimi problemami.
-Masz rację i tak się nami nie interesuje.- spuściłam głowę i przyśpieszyłam kroku znikając za kolejną półką z produktami.
Harry dogonił mnie ale nic nie mówił. Nie mówił, że to nie prawda, że interesujemy mamę itp.
Miałam ogromny mętlik w głowie. Czy jest coś jeszcze, czego nie wiem? Dlaczego mama chciała bym przyjechała do Anglii, a potem mnie zostawia?
Coś mi tu nie pasuje i ta cała sprawa zaczyna robić się niebezpieczna.
Przez resztę czasu aż do hotelu byłam nieobecna. Moje myśli były teraz gdzie indziej. Miałam ważniejsze sprawy do poukładania w głowie.

~~Harry~~
Co miałem jej powiedzieć, że mama za nią tęskni? Miałem skłamać? Od kilku tygodni nie dzwoni, nie pyta jak się czuje Ley, co z nią. Ja wiem, ze jest jej teraz ciężko i nie mogę powiedzieć o tym Ley, a raczej nie miałem. Jednak te sprawy zaszły za daleko i pewnego dnia ona będzie miała żal do matki, że ją okłamała. Najbardziej obawiam się, że nasza rodzina nigdy nie zazna spokoju.
Muszę jednak w to wierzyć i dalej ciągnąć tą "grę".

Niosłem dwie pełne siatki na wieczór filmowy. Miałem nadzieję, że będzie naprawdę fajnie i naszej trójki relacje polepszą się.
Potrzebowałem odstresowania się od tych wszystkich problemów chociaż na chwilę.
Gdy wróciliśmy do pokoju, Victoria siedziała przy półce pod telewizorem z pudełkami od filmów w ręce.
-No to co oglądamy?- zapytałem szatynki.
-Pan od muzyki?- zapytała podnosząc nad głowę pudełko z płytą.
Popatrzyłem na Leayne która pokiwała głowę na tak.
Zasiedliśmy przed stołem pełnym różności i wielką plazmą.
Film się zaczął, a w tym samym czasie usłyszeliśmy dzwonek telefonu Ley.
Byłem ciekawy kto dzwonił, bo nie było jej przez długi czas, wychodząc z pokoju.
_________________________________________________________________
Hej.
Mamy kolejną część rozdziału.
Na wstępie, no podzieliłam ten rozdział ze względu, że tamta część to był wstęp jakby do tej całości którą i tak nie zakończyłam bo teraz  w tych rozdziałach będzie trochę tajemnicy... ale dacie radę i wiernie będziecie trwać do finału całej tej akcji, bo opowiadanie się kończy :D więc pozostało nam jeszcze nie wiele. <no może z 20 rozdziałów xD> ale ciii

Liczę na komentarze ;) i nie wydaje mi się, aby opowiadanie było gorsze niż kiedyś. Mam co do tego odmienne zdanie z anonimkiem. Myślę, że kiedyś mój styl pisania był dość prosty, przeciętny a teraz jest bardziej wzbogacony co też wpływa na czytanie opowiadania.
Faktem jest, że może być nudniejszy ponieważ nie zawszę potrafię opisać sytuację tak jak bym chciała.
Czym więcej komentarzy, tym szybciej rozdział. (czyli w środy też).
Do zobaczenia mordeczki, komentujcie, obserwujcie i polecajcie do tego czasu.

1 komentarz: