wtorek, 24 marca 2015

Rozdział 64

Na ten widok moje źrenice powiększyły się, patrząc na palce z niedowierzaniem.
-Jak kto? Tata przecież nie żyje.-wychrypiała do słuchawki telefonu.
-Ty myślisz, że ile mam lat? Takie bzdury to nie mi wciskaj. Wiem, że ty i Harry coś ukrywacie, ale ja się tego dowiem, a wtedy obydwoje nie będziecie mieć życia...- nacisnęłam na przycisk kończący rozmowę.
Powoli podniosłam się z podłogi, podpierając ręką ściany. Szłam, błądząc w korytarzach, poszukując łazienki.
Zobaczyłam po chwili na końcu korytarza napis,,WC".
Weszłam do pomieszczenia i zamknęłam się na klucz by nikt mi nie przeszkadzał.
Krew już nie leciała. Przemyłam jedynie ręce i wyszłam, kierując się do wszystkich stojących za kulisami.

~~Victoria~~
-Leayna!.... Ley! -wołałam, szukając jej po kontach.
Usłyszałam zza rogu podniesiony głos siostry Harr'ego. Zatrzymałam się nasłuchując. Wiem, że nie powinnam,/ ale czułam, że ukrywają przede mną tajemnice i po tym co usłyszałam nie miałam wątpliwości, że tak właśnie było.
Po jakimś czasie usłyszałam jak wstaje, dlatego szybko wróciłam do reszty. Chłopaki dalej mieli próbę, na której zamiast ćwiczyć, to wygłupiali się jak dzieci.
Ta rodzina ma wiele tajemnic, a moja ciekawość jest za wielka by nic nie robić i siedzieć bezczynnie.
Skoro Leayna groziła nie tylko osobie po drugiej stronie łącza, ale i przeciw Harremu, to co to za rodzeństwo? Czy oni na pewno są rodziną? Dlaczego czuję się jak by wszyscy dookoła mnie kłamali?

~~Leayna~~
Było mi słabo, ale wolnym krokiem wróciłam do zgromadzenia za kulisami.
Usiadłam przy najbliższej ścianie na podłodze i odetchnęłam z ulgą. Czułam na sobie czyjś wzrok. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po wszystkich, jednak nikogo nie dostrzegłam, kto by mi wydawał się dziwny. Wyciągnęłam słuchawki z kieszeni szortów, podpięłam do komórki i założyłam na uszy, po czym puściłam playliste z Demi Lovato.
Co by było gdybym nie zgodziła się na przeprowadzkę do Londynu i zmianę otoczenie? Wiem, że na pewno bym żałowała iż taka szansa przeleciała mi obok nosa i już nigdy może się nie powtórzyć.
Może prowadziłam bym dalej to samo życie co kiedyś. Moje życie kręciło by się jedynie wokół papierosów i myśli jak je skołować. Dziś staram się je ograniczyć, jednak każdy z nas jest tylko człowiekiem. Mam marzenia jak każdy nastolatek na tym świecie. Skończyć szkołę i ... śpiewać.
Na pewno już wspominałam jak bardzo kochałam muzykę i poznawać jej nowe oblicza. Nie bałam się stawiać wyzwania, które dla innych były niemożliwe. Wiem jedno, jeżeli dziś zawalczę oto czego pragnę w życiu, wiem, że mi się to uda i spełnię marzenie. Może nie w 100% , ale spełnię.
-Ley...Ley.- ktoś lekko zaczął mnie szturchać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Paula.
Uśmiechnął się, co ja również odwzajemniłam.
-Harry mówił, że masz pomóc przy dzisiejszym koncercie.
-Taa.
-Mam do ciebie robotę. Za chwilę fani zaczną się zbierać, proszę Cię abyś jeszcze szybko przebiegła się miedzy rzędami i sprawdziła czy jest tam czysto.
-Okay.- Wstałam na równe nogi i tak jak mnie poproszona, zaczęłam wykonywać moją "pracę".
Rzędów było sporo. Gdy znalazłam się w sektorze D na samej górze, zrobiło mi się słabo. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było. Nie mogłam ustać na nogach i upadłam na kolana. Kręciło mi się w głowie i czułam, że coś jest nie tak. Z trudem wstałam i powoli, trzymając się balustrady, zeszłam pod scenę. Chłopaki dalej szaleli, śpiewając i tańcząc jak dzieci.
-Leayna?- usłyszałam swoje imię, ale nie reagowałam. -Leayna?
Ktoś odwrócił mnie do siebie przodem, a ja czułam się jak marionetka z którą można zrobić wszystko.
-Co się dzieje?- spytał podejrzliwie Harry.
-Źle się czuję.- wychrypiałam, chwytając się za głowę.
-To pewnie po podróży. Dobra, zaraz nasz kierowca zawiezie cię do hotelu, okay?- zaczął mnie prowadzić pod ramię za kulisy.
***
Położyłam się na sporych wielkości łóżku, przykrywając się męciutkom kołdrą i po chwili odpływając do krainy Morfeusza.

~~Harry~~
Leayna czuła się źle, a Victoria przez resztę dnia zachowywała się wobec mnie dość dziwnie.
Do domu wracaliśmy w ciszy, gdy dotarliśmy do hotelu i weszliśmy na  nasze piętro, skierowałem się razem z Louisem do ich pokoju. Wolałem sprawdzić, czy przypadkiem Ley nie okłamała mnie co do  złego samopoczucia.
Gdy weszliśmy do pomieszczenia, spała przykryta kołdrą.
Poczułem wibracje w kieszeni swoich spodni. Wyciągnąłem telefon i ujrzałem 12 nieodebranych połączeń od mamy. Wyszedłem z ich pokoju i podążyłem przed hotel, tak by nikt nie usłyszał mojej rozmowy. Zadzwoniłem do matki i już po dwóch sygnałach odebrała.
-Co się stało?
-Dobrze, że dzwonisz. Rozmawiałam dziś z Leaynom, ona podejrzewa, że...
-Co? Jak to z nią rozmawiałaś?
-Zadzwoniłam do niej.
-Mamo przecież wiesz, że nie powinnaś się narażać.
-Wiem, ale podobno widziała się z ojcem.
-Tak, widzieliśmy się z nim i teraz wie w jakim hotelu przebywamy.
-Miej Ley na oku. Niech nie chodzi sama po ulicach. Nie wybaczyłam bym sobie gdyby...- jej głos się załamał.
-Spokojnie mamo. Wszystko będzie dobrze, jutro wylatujemy do innego państwa. Postanowiliśmy, że dla naszego bezpieczeństwa tak będzie lepiej.
-Synku uważajcie na siebie.
-Oczywiście, będziemy w kontakcie?
-Jasne. Do zobaczenia, pa.- Rozłączyłem się z nią i zacząłem chodzić tam i z powrotem zastanawiając się co dalej.
-Harry.-usłyszałem stanowczy głos ojca za swoimi plecami. W jednej sekundzie staliśmy twarzą w twarz ze sobą nic nie mówiąc.
-Czego od nas jeszcze chcesz?- wysyczałem.
-Leayny.- powiedział stanowczo, a mnie na to co wypowiedział przeszły ciarki.
-Nigdy! Jeszcze masz czelność domagać się rodzicielstwa po tym co nam wyrządziłeś?- cały się gotowałem z nerwów.
-Nie zapominaj, że to nie ja zostawiłem swoje dziecko w jakieś melinie.- jemu też zaczęły puszczać nerwy. Zobaczyłem w oddali błysk flesza i od razu wiedziałem, że ta "rozmowa" nie mogła ujść mediom.
-Zrozum raz na zawsze. Nigdy nie dostaniesz Leayny!-wykrzyczałem ostatnie zdanie, prosto w jego twarz i szybko wszedłem do hotelu.
-Ley, co ty tu robisz?- stanąłem na przeciw brunetki.
W jej oczach panował istny chaos emocji. Złość... zdezorientowanie...
 _____________________________________________________________________
Hej ziomki :D
Rozdział z opóźnieniem :p jak sami zauważyliście.
Muszę poruszyć ten temat, bo ciągle nie daje mi on spokoju.
Mianowicie: gdy odwiesiłam bloga, udzielaliście się i wgl, a teraz? Teraz została jedyna wierna mi czytelniczka, która czyta te moje "wypociny". Ja wiem, że nie piszę może i idealnie i do Dark'a czy Redemption'a nigdy nie będę mogła się porównać, ale zrozumcie, że to WY tworzycie tego bloga, ja tylko go prowadzę a wy jesteście całym uzupełnieniem :)
Bardzo chciałam bym podziękować Dominice Jeleń za to, że tak wytrwale :D znosi to co piszę ;)

2 komentarze:

  1. Świetne i te zakończenie !:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial wspanialy jak zawsze.Uwielbiam takie zakonczenia.Matko prawie sie poplakalam w twoim wpisie na koncu.Ja wiem ze mało slow mowie w komentarzach ale nie lubie tak bardzo rozwijac.I wiem tez ze popelniam bledy jezykowe ale pisze na telefonie.I powtorze to jeszczr raz uwielbiam twoje wypociny.

    OdpowiedzUsuń