niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 63

Wyszłam po za pokój Harr'ego i odebrałam nadal dzwoniący telefon.
-Hej.- usłyszałam po drugiej stronie głos Make'a.
-Hej, hej.- uśmiechnęłam się mimo woli.
-Może byśmy się jutro spotkali?
-Emm, Mike, ale mnie nie ma w domu.
-A gdzie jesteś?
-Heh, w Berlinie.
-Co?
-No przepraszam, tak jakoś wyszło.- wysiadłam z windy, kierując się przed hotel prosto do parku.
-I nic mi nie powiedziałaś? Świetnie.
-No ale chyba nie będziesz się obrażał.- po drugiej stronie komórki nastąpiła cisza -Oj Mike, pogodziłam się z Hazzą i zgodziłam się na krótkie wakacje.- zaśmiałam się pod nosem.
Trzy tygodnie, to wcale nie mało.
-No i co ja tu bez ciebie zrobię?- słychać było w jego głosie udawane rozczarowanie i smutek.
-Dasz radę, to tylko trzy tygodnie.- zaśmiałam się do niego.
-Że ile?! Powiedziałaś,że krótkie. Okłamałaś mnie.- mimo, iż nie było go tu ze mną, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Pewnie wyglądało to dziwnie, ale w tym momencie nie miało to znaczenia.
-No dobra, to opowiadaj co tam dzieje się takiego ciekawego?- w tym samym  czasie, kiedy on zapytał, ja usiadłam na jednej z pobliskich ławeczek w parku.
Było tu pięknie. Mimo tak późnej godziny, to miasto dalej żyło, a alejkami parkowymi przechadzało się sporo ludzi.
-Zgubiłam się w tym mieście, gdy chciałam trochę pozwiedzać. Przez przypadek trafił mi się jeden pokój z Louisem, który właśnie urządził w naszym pokoju striptiz dla innych. -zaśmiałam się razem z brunetem.
Wydawało mi się jak by siedział obok mnie, a nie w całkiem innym państwie kilka tysięcy kilometrów dzielących nas.
-Oj Ley, ty to zawsze musisz coś odwalić.- zaśmiał się.
-Wcale nie!-wydęłam usta jak małe dziecko.
-Wcale, że tak. Ja kończę.- usłyszałam jeszcze w tle głos jakieś dziewczyny, po czym rozłączył się nie dając mi dojścia do słowa.
Rozejrzałam się po parku, wzdychając.
Lepiej będzie jak już wrócę do hotelu. Podniosłam się z ławki i momentalnie upadłam na żwir plecami. Jęknęłam z bólu, nie wiedząc co się dzieje.
-Przepraszam. Nic ci nie jest?- usłyszałam nad sobą spanikowany męski głos.
Powoli usiadłam i rozejrzałam  się wokół siebie, dostrzegając wpatrzone we mnie parę niebieskich oczu.
-Niee.- przeciągnęłam ostatnią literę i uśmiechając się w geście, prawdziwości swoich słów.
Podał mi rękę, a ja ją chwyciłam, dzięki czemu pomógł  mi wstać. Ponownie usiadłam na ławce, a on obok mnie.
-Jeszcze raz, bardzo Cię przepraszam. Gdyby nie ta deskorolka...
-Ale nic się nie stało.- zaśmiałam się. -Jestem Leayna Styles.-podałam mu rękę.
-Tim Bendzko.- chwycił ją i uśmiechnął się do mnie. -Sorki, że spytam, ale ile masz lat?
-15, czemu pytasz?-popatrzyłam pytająco na niego.
-Bo wydawałaś mi się młoda.
-A ty ile masz?
-29.
-No to się nie dziwię, że Ci się wydawało.- zaśmiałam się.-Wiesz co, ja będę już szła. Miło mi było Cię poznać.- uśmiechnęłam się przyjacielsko i wstałam, co on również powtórzył.
-Zostaw mi jakieś namiary na siebie. Przecież tak nie można zakończyć nowej znajomości.- uśmiechnął się promiennie i podał mi jego komórkę, bym mogła wpisać do niej swój numer.

***
Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Słońce dopiero zaczęło wschodzić zza horyzontu.
Leżałam na kanapie w apartamencie  Harr'ego i Victorii.
Po ciężkiej nocy chłopaków, nie dałam rady przedrzeć się nawet do swoich ubrań, więc postanowiłam przespać się tu.
-Wstajemy śpiochu! - do pomieszczenia wbiegł loczek wydzierając się na całe gardło.
-Słysze.-odburknęłam.
-Zbieraj się, bo zaraz wychodzimy.
-Gdzie?
-Na próbę.
Zaczęłam dość mozolnie zsuwać się na podłogę.
Przechodząc przez korytarz, dostrzegłam Niall'a i Zayn'a rozmawiających ze sobą.
Weszłam do mojego i Louis'a apartamentu. Było dziwnie cicho, jak dla mnie aż za bardzo.
Rozejrzałam się dookoła ale nic szczególnego nie przykuło mej uwagi.
Otworzyłam walizkę i wyciągnęłam z niej kosmetyczkę i czyste ubrania, po czym udałam się prosto do łazienki. Była średnia. Białe okno na przeciw mnie z ładną firanką i zasłonkami. Po mojej prawej stronie stała wanna i prysznic, a po lewej umywalka i sedes. Pomieszczenie było w kolorach kawowych, co dawało jeszcze ładniejszy wygląd.
Wzięłam szybki, gorący prysznic. Umyłam włosy szamponem. Jednak po chwili zorientowałam się, że nie było on mój. Był on własnością Louis'a, z powodu braku czasu nic nie zmieniałam.
Ubrałam się i wysuszyłam włosy, po czym je rozczesałam. Wyczyściłam jeszcze zęby i świeża oraz pachnąca wyszłam do reszty zbiorowiska w holu przy recepcji.
Chwilowo zakręciło mi się w głowie i musiałam się chwycić niedaleko stojącego stoliczka.
-Ley, wszystko okay?- podszedł do mnie Liam.
Popatrzyłam na niego -Jasne.- dałam pozór sztucznym uśmiechem.
To pewnie z powodu, że dziś nic nie zjadłam. Ruszyliśmy do busa, który miał nas zawieść na arenę.
Po około 15 minutach jazdy, zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy wychodzić.
Było mi słabo, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Weszliśmy tylnym wejściem. Chłopaki poszli przywitać się z grupką ludzi. Poznałam tylko kilku. Chłopaków od instrumentów. Przywitałam się z nimi, ale za raz ich nie było, bo wszyscy łącznie z 1D poszli na scenę. Przyglądałam się wygłupom chłopaków zza sceny. Gdy byłam dzieckiem, moim marzeniem było występować przed wielką publicznością, tak jak to robi mój brat. Każdej nocy wyobrażałam sobie siebie na wielkiej scenie z wieloma, patrzącymi wprost na mnie oczami.
-Leayna.- poczułam na swym ramieniu kogoś dłoń. Odwróciłam się, widząc Vic.
-Twój telefon dzwoni od kilku minut bez przerwy.
-Jasne.- uśmiechnęłam się słabo i ruszyłam po niego.
Gdy chwyciłam go do ręki, a na wyświetlaczu ukazał mi się napis ,,Mama" nie wiedziałam co mam zrobić.
Jakaś część mnie mówiła, żebym odebrała i przekonała się co ma mi do powiedzenia, a druga karygodnie krzyczała, bym nie odbierała od niej telefonów. Posłuchałam tej pierwszej, ponieważ moja ciekawość wzięła górę.
-Tak słucham?- powiedziałam beznamiętnie.
-Leayna, córeczko.- usłyszałam, ten melodyjny głos.
-Jedynie na papieże.- odburknęłam. Usiadłam po turecku gdzieś w ciemnym korytarzu, opierając się o ścianę.
-Ale jak to? Coś się stało?- zapytała jak by nigdy nic.
-Tak. Bardzo dużo. Widziałam się z tatą!- podniosłam głos.
Po drugiej stronie zapadła grobowa cisza.
Poczułam coś ciepłego nad ustami. Podniosłam palce, dotykając ciepłej cieczy.
Koniuszki palców, pobrudzone były we krwi.
____________________________________________________________________________
Hej.
Dopiero dziś uświadomiłam sobie, że opowiadanie się kończy.
Domyślam się, że to jak piszę nie zadowala, ale każda krytyka powoduje, że ja się poprawiam i jeśli nie macie do mnie nic dobrego do napisania to mimo to dajcie to w komentarzach lub prywatnie... Oczywiście każde komentarze są mile widziane, ponieważ każdy komentarz sprawia, że motywuję się szybciej i rozdziały nie trafiają jedynie przez weekendy, ale przez tydzień też :) dlatego warto jeśli chcecie wiedzieć jaki będzie efekt kulminacyjny, ponieważ od następnego rozdziału będzie się wiele działo. (nie wiem jak temu podołam :D) dlatego jeśli przeczytałaś/eś to skomentuj, chce widzieć ile nas tu jest. :)
     <-- A tak wygląda Tim Bendzko :)

1 komentarz:

  1. Matko znowu jestem pierwsza .Znudzilo mi sie to. A co do rozdzialu to byl super oby tal dalej.

    OdpowiedzUsuń