sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 61

Wysiadłam z busa i podeszłam do chłopaków z walizkami.
-Spać mi się chce.- zajęczałam  z nie zadowolenia.
-Nie marudź tylko chodź.- odezwał się Zayn, który trzymał swoją walizkę, jak i moją.
Zastanawiał mnie fakt co tu robi Victoria?
Jednak wydawało mi, że była tu ze względu iż chce się pożegnać z Harrym.
Weszliśmy na ogromną hale, która była oświetlona milionami lamp. Mimo tak późnej godziny, ludzi było mnóstwo. Nagle obok nas pojawili się wysocy, umięśnieni mężczyźni. Z powodu wielkiego zmęczenia, nie umiałam racjonalnie myśleć w niektórych momentach.
Była to oczywiście ochrona. Wydawało mi się, że nie będzie to jednak konieczne o prawie 1.30 w nocy! Jednak myliłam się. Fani 1D czekali wiernie na chłopaków za co naprawdę podziwiam.
One Direction nie umiało odmówić, dlatego podeszli do nich, a mnie zostawili na tyłach. Usiadłam na jednym z krzeseł i czekałam cierpliwie, aż skończą robienie sobie zdjęć lub podpisywanie autografów. Oczy stawały się z każdą chwilą cięższe i co raz trudniej było mi je pozostawić otwarte.
Oczywiście... gdy na zegarze wybiła godzina 2.00 a nasz samolot właśnie w tym momencie odleciał, momentalnie stanęłam na równe nogi. Czy oni są naprawdę tak głupi by stracić rachubę czasu i spóźnić się na samolot?!
Podbiegłam do nich i zaczęłam szarpać za rękę Liama, który robił sobie zdjęcie z fanką.
-Ley nie teraz.- powiedział, nie patrząc na mnie.
-Ale Liam...
-Leayna, za chwilę.
-Ale zrozum, że nasz samolot odleciał!- warknęłam do niego ostro na ucho, by nie robić nawet tu na lotnisku afery.
Gdy to usłyszał, zaśmiał się.
-Oj młoda...
-Co?
-Daj mi chwilę...- podpisał jeszcze jedną kartkę i podszedł do mnie.
-Nikt się na nic nie spóźnił. My mamy prywatny samolot.- zaprowadził mnie do szyby i wskazał palcem po za nią.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
Ziewnęłam, zasłaniając buzię ręką. Chciało mi się spać. Mimo, że może marudzę, to taka była prawda.
Razem wróciliśmy do zamieszania, które jak by nie miało końca, a fanów przybywało.
Usiadłam zrezygnowana na stołku, ponieważ zostałam obudzona dosłownie godzinę temu i prawie godzinę temu, to wszystko się zaczęło!
Oparłam głowę  na ręce o oparcie siedzenia, po czym przymknęłam powieki.

Siedzę sama. Jestem w zamkniętym pokoju. Nie ma klamki w drzwiach, a mimo, że szyba w oknie jest rozbita, to jest ono zamknięte kratami.
Wstaję i zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu za schowanym wyjściem.
Nagle akcja się zmienia i stoję na polanie w nocy gdzie towarzyszy  mi jedynie świecący księżyc.
Dookoła mnie las z którego wyczuwam niebezpieczeństwo i jak ktoś mnie obserwuje.
Boję się wykonać jakikolwiek ruch dlatego stoję i odwracam się wokół własnej osi.
-Leayna...Leayna...
Słyszę nawoływanie, ale nie mogę dokładnie zlokalizować skąd one dochodzi.
-Posłuchaj siebie... idź tam gdzie zaprowadzi Cię serce...
Nie wiedziałam co miało to znaczyć, ale postanowiłam iść przed siebie.
Już wchodziłam do lasu, a mnie ogarniał niepokój.
-Chodź... chodź....
Nie zatrzymywałam się ani na chwilę.
Po chwili znalazłam się w kręgu gdzie drzewa były w równym kole i nie zasłaniały mi widoku na rozgwieżdżone niebo.
-Jesteś w sercu samej siebie...
-Ale jak to w samej siebie?
-Popatrz jak tu pięknie, nie chciałabyś stracić tego co masz każdego dnia, najbliższych Ci osób prawda?
-No pewnie, że nie.- robiło się to co raz bardziej dziwniejsze, ponieważ rozmawiałam z...
No właśnie, z kim?
-Pamiętaj, że życie masz tylko jedno i jeśli nie będziesz walczyć to przegrasz walkę...
-Ale jaką walkę?!- krzyknęłam, mówił co raz bardziej tajemniczo co mnie doprowadzało do szału.
-Zobaczysz za niedługo ...

~~Harry~~

Podpisywaliśmy kartki, koszulki wszystko na czym nas poproszono zostawialiśmy autografy.
Spodziewaliśmy się fanów jednak nie w takiej ilości i nadal czułem, że ich przybywa, ponieważ z 10 minut zrobiła się godzina.
Oczywiście uwielbiam moich fanów, jednak w tym momencie, z powodu zmęczenia, chciałem by już  sobie stąd poszli.
-Harry...- poczułem za sobą lekkie szarpnięcie.
Odwróciłem się spodziewając  kolejnych fanów, jednak nie był to nikt z nich tylko Liam.
-Coś się stało?- zmarszczyłem czoło, a on tylko wskazał na śpiącą Ley na pewnie, niewygodnym stołku.
Włosy opadały jej na twarz, a ręka co chwilę robiła lekkie, niedostrzegalne  ruchy.
-Dobra, pożegnajmy się z nimi i wylatujemy.
Reszta zgodziła się ze mną i już po chwili niosłem Leayne przez lotnisko.
Szybko przeszliśmy odprawę, a mnie zdziwił  fakt, że siostra nie obudziła się. Musiała być chyba mocno zmęczona.
Gdy znajdowaliśmy się już w swoim samolocie, położyłem delikatnie brunetkę na  siedzeniach, a sam zająłem miejsce obok ukochanej.
Cieszę się, że w końcu wszystko idzie tak jak miało być od początku.
Victoria popatrzyła na mnie po czym przytuliła się do mnie.
-Nad czym tak myślisz?- zapytałem.
-Jak będzie wyglądać dalej nasze życie. Cieszę się twoim szczęściem, wiesz? -Popatrzyła na mnie i pocałowała.

~~Leayna~~
Nic później już mi się nie śniło. Obudziłam się od razu po tych dziwnych słowach.
Rozejrzałam się gdzie jestem.
Leżałam na skórzanych fotelach samolotu, przykryta kocem.
Wszyscy spali, a za oknem nadal było ciemno. Zajrzałam na ekran telefonu, który wskazał mi godzinę 4.05 .
Niby spałam godzinę i nadal czuję zmęczenie to nie potrafię na nowo usnąć.
Usłyszałam śmiechy na przeciw siebie, więc usiadłam i dostrzegłam Louisa i Nialla jak rozmawiają na jakiś temat.
-Chłopaki, suszymy ząbki.- powiedziałam do nich, a oni momentalnie popatrzyli na mnie.
Załapali o co mi chodzi i tak oto po chwili na moim instagramie wylądowało zdjęcie z podpisem ,,To będą ciekawe wakacje :D".

-Czemu nie śpisz?- spytał blondasek.
-Bo wolę Was wkurzać.- uśmiechnęłam się do nich promiennie, a oni coś zaczęli mruczeć pod nosem.
-Co? Coś mówiliście?- popatrzyłam na nich, a oni coś fukneli do siebie po czym zaczęli mnie ignorować.
Chwyciłam do ręki książkę, która leżała w zasięgu mojej ręki i zaczęłam wyrywać małe kawałeczki stron, po czym gniotłam je w małe kuleczki i strzelałam w ich głowy.
Ich cierpliwość skończyła się po około 5 minutach.
Zdenerwowany Louis wstał ze swojego miejsca, podszedł do mnie i wyrwał mi książkę z dłoni, po czym zaczął mnie nią bić, a ja się śmiałam jak opętana.
Chwyciłam szybko za jedną ze stron książki, po czym nie chcący wyrwałam. Zwinęłam w kulkę i prosto w twarz uderzyłam Louisa.
-Ley, uspokój się.- warknął i znów usiadł gdzie wcześniej.
-Dobra..- powiedziałam zrezygnowana -Kiedy macie pierwszy koncert?
-Trasę zaczynamy od Berlina i jutro,ale zostajemy tam do końca tygodnia.- powiedział Niall.
-Yhym.-powiedziałam i odwróciłam wzrok w stronę okna.
Słońce powoli wychodziło i był to piękny widok , witać nowy dzień z góry.
-Chodź do nas, zagramy w grę.- odezwał się Horanek.
Potrząsnął pudełkiem z monopoly, a ja się uśmiechnęłam i wstałam z siedzenia.
Wszyscy razem usiedliśmy na kanapie obok stołu. Rozłożyliśmy grę i zaczęła się pierwsza kolejka.
Już po kilku rundach, obłowiłam się w pieniądze i zostałam milionerem.

~~Harry~~
Obudziłem się i usłyszałem śmiech Leayny.
Popatrzyłem za siebie, widząc, że gra razem z chłopakami. Za oknem było już jasno, a słońce oświetlało moją i Vic twarz, która dalej spała oparta o mój tors.
Teraz mam nadzieję, że wszystko wróci do normy
Usłyszeliśmy w głośnikach głos pilota, który informował nas, że za 10 min. wylądujemy w Berlinie.
Nie zbyt jestem zadowolony z tego, obawiam się, że znów go spotkam, że będę musiał popatrzyć mu w oczy i udać jak mało wyrządził nam krzywdy.
-Skarbie, pobudka.-wyszeptałem do ucha szatynki.
Chwilę pomarudziła, ale otworzyła oczy.
-Za chwilę lądujemy.- powiedziałem, a ona kiwnęła głową na znak, że rozumie.
Podniosła się na równe nogi  i pomaszerowała w stronę zebranego towarzystwa.
-Co wyście zrobili z moją książką?!- krzyknęła po chwili, a ja od razu zjawiłem się obok niej i popatrzyłem na jej dłonie w których trzymała poszarpaną książkę.
-Ona nie jest moją własnością, który to?- warknęła do chłopaków, a Ley od razu wstała z zamiarem pójścia do łazienki. Gdy przechodziła obok mnie, chwyciłem ją i odwróciłem w naszą stronę.
-Ley, czy maż z tym coś wspólnego?- zapytałem surowo, wskazując na zniszczony przedmiot.
-Ja? Nie, no co ty!- wiedziałem, że kłamie, ponieważ jej oczy goniły na różne strony, by tylko nie patrzyć na mnie.
-Nie kłam i mów prawdę.- syknąłem ostro, bo inaczej nigdy bym z niej tego nie wydusił.
-Taa...- spuściła głowę.
-Co taa?- warknąłem.
-No tak, to ja, ale...
-Nic już lepiej nie mów. Po co to zrobiłaś? Chciałaś się odegrać za to, że Victoria jest ze mną?
_________________________________________________________________________
Hej, hej, hej!
Kończę w połowie tej akcji :p jak myślicie co będzie dalej? :D kto zgadnie? :)
Dziękuję, za Wasze motywujące komentarze.
W tym rozdziale nie dzieje się tyle ile miało, ale postaram się w następnym :3
Do zobaczenia ziomeczki ;)

1 komentarz: