sobota, 5 października 2013

Rozdział 8

Chciało mi się spać ale postanowiłam,że jeśli i tak znudził mi się ten film,to pójdę na górę do pokoju.
Harry i Kara nawet nie zauważyli,że wyszłam,ale w sumie dobrze bo obyło się bez zbędnych pytań na które nie chciało mi się odpowiadać.
 Idąc po schodach zaczęło mnie kuć w okolicy serca.Musiałam się zatrzymać,nie wiedziałam dlaczego zaczęło mnie tak boleć,ale wolnym krokiem poszłam do pokoju i wzięłam z tamtąd piżame i poszłam do łazienki się umyć.
Wysuszyłam się i poszłam spać.
RANO:
Obudził mnie dzwonek budzika w komórce,którego po prostu nienawidziłam w tych godzinach.
Z niechęcią wstałam i powolnym krokiem podeszłam do szafy z ,której wyciągnęłam:
I poszłam do ubikacji się przebrać.
Gdy już się ogarnęłam,postanowiłam zejść na dół.
W kuchni nie było nikogo,tylko talerz z kanapkami i katreczka:
'Pojechaliśmy do studia,Niall przygotował ci śniadanko.Zjedz go.  Harry'
Nie mam zamiaru nic jeść bo nie jestem głodna i nie chce zgrubnąć.
Była godz.7.35,więc ubrałam buty wyszłam z domu:
po czym zamkłam drzwi na klucz i poszłam w stronę szkoły.
Miałam dziwne przeczucie jakby miało się wydarzyć coś miłego,ale odsunęłam to przeczucie na bok.
Gdy miałam już wchodzić do szkoły,zauważyłam dziewczynę,która przypominała mi moją Rosi.Ale.to na pewno wymysł mojego umysłu.
Weszłam do szkoły i podeszłam do swej szawki,z której wyjęłam podręcznik do matematyki.
Zamkłam szawkę i poszłam pod klasę .Gdy doszłam do drzwi akurat zadzwonił dzwonek na lekcje.Nie czekaliśmy długo na nauczycielkę, bo przyszła już po kilku minutach.
Nie zważając na innych uczniów poszłam do mojej ławki na końcu sali przy oknie,gdzie dzieliłam ją sama ze sobą co mi odpowiadało.
Ale moje rozmyślenia przerwała jakaś dziewczyna dosiadająca się do ławki.
-Eee,wież o tym,że to moja święta fawka i tylko moja.-powiedziałam,mówiąc to takim tonem by się mnie choć trochę przestraszyła.
-Ley,nie pamiętasz mnie?-odpowiedziała,a ja przypomniałam sobie,że to ta dziewczyna co ją przed szkoła widziałam i to ta dziewczyna ,która była dla mnie ważną osobą.
-Rosi.-powiedziałam pół szeptem,ponieważ przez szczęście jakie mnie ogarnęło nie mogłam mówić.
-Tak.-powiedziała,po czym się przytuliłyśmy.Przerwała naszą rozmowę nauczycielka matmy.
Gdy zadzwonił dzwonek i szłyśmy szkolnym korytarzem,spytałam się Ros:
-Minęły już prawie cztery miesiące,a ty dopiro tera się przeprowadzasz?-spytałam z ciekawością.
-No tak,było by szybciej,ale niestety babcia była w szpitalu,a że nie miał by się kto nią opiekować to zostaliśmy,a wyjazd przełożylismy na puzniej.-powiedziała,a uśmiech nie schodził jej,jak i mi z twarzy.
Naszą dalszą konwersacje przerwał dzwonek...
PO SKOŃCZONYCH LEKCJACH:
-No to tak na zakończenie twojego pierwszego dnia w szkole ,pokaże ci szkolnego plastika czyli Chloe.
-Wież kogo mi ona przypomina z zachowania i z tapety na twarzy?Plastika z starej szkoły w Polsce.
Szłyśmy właśnie w stronę domu.
-Choć do parku.
-Poco?-spytała zdziwiona.
-Skończyły się właśnie lekcje ,a ja chciałam bym ci przedstawić moja paczkę.
-Ok.-odpowiedziała.
Park jest niedaleko szkoły więc już po 5 min. stałyśmy na przeciw całej bandy.
-No to tak przedstawiam ci :Josha,...-zaczęłam wymieniać
-Miło mi waz poznać.Nazywam się Rosi.
-Chcecie się odstresować po szkole?-spytał Josh,po czym wyciągnął przed nas paczkę z papierosami.
-Nie dzięki.-powiedziała Rosi,po czym usiadła na wolnym miejscu na ławce.
-A ja z chęcią wezmę.-powiedziałam po czym wyciągłam papierosa i odpaliłam go.
Zaciągnęłam  się dymem nikotynowym,który mnie uspokajał.
Nie wiem ile tu już siedzimy,ale będzie grubo 19.00,ale niema się co dziwić,że czas tak szybko mija jak się siedzi w takim towarzystwie .
Zaczynało się już ciemnieć więc sprawdziłam godzinę na telefonie,wskazywała 20.15.
Ale zanim chciałam coś powiedzieć Rosi pożegnała się ze wszystkimi oprucz mnie i zaczekała aż ja zrobię to samo.
Gdy już byliśmy na takiej odległości  ,że nas już nie słyszeli,Ros zaczęła mi wszystko wypominać:
-Czy ty kiedykolwiek przestaniesz palić.To cię zabija,a ty zaczęłaś palić w tak młodym wieku czy ty wież jakimi chorobami to grozi?-powiedziała,bulwersując się powoli.
-Tak wiem,bo mi to już mówiłaś nie raz i znam to na pamięć.-powiedziałam z lekkim podirytowaniem.
-To jeśli znasz to na pamięć,to dlaczego palisz.-powiedziała już zdenerwowana.
-Ros,spokojnie bo ci żyłka pęknie,a tego byśmy nie chciały.Do tej rozmowy wrócimy kiedy indziej,a teraz mi powiedz co u Roberta?-powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-U Roberta świetnie,dostał się do szkoły sportowej,jako początkujący zawodnik ligi siatkarskiej.
-To świetnie!-ucieszyłam się że mój przyjaciel osiąga cele.-A w ogóle gdzie ty mieszkasz?-spytałam.
-Następny dom to mój i  moich rodziców.-pokazała na ładny stylowy dom.
-To świetnie,okazuje się,że mieszkasz jedną przecznice wcześniej,od mojego domu.-uśmiechnęłam się.
-O jacie,a twój numer jest dalej aktualny ?-spytała z szczęściem wymalowanym na twarzy.
-Tak,przyjde jutro po ciebie.-powiedziałam,poczym się pożegnaliśmy,a ja poszłam do domu.
Otworzyłam drzwi,najciszej jak umiałam,by żaden z chłopaków nie dowiedział się,że wróciłam.Ściągnęłam
buty i poszłam po cichu na górę.Chłopaki wariowali jak zwykle w salonie.
Otworzyłam drzwi,w pokoju było ciemno.Jakoś znalazłam załącznik światła,ale to co zobaczyłam,wolałam bym teraz zgasić światło i uciec,ale nie było wyjścia.
  Na krześle przy biurku siedział z bardzo zła mina Harry.Wstał i szedł w moją stronę.
-Gdzieś ty była?!!-wydarł się na mnie.
-Ja...ja.jja..-zaczęłam się jąkać.
-No słucham!!-wrzasnął.
-Ja..ja.. ja rozmawiałam z Rosi.-powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
-Ale kur*a,skończyliście dawno lekcje,a jest 21.00!!!!-zaczął się dalej wydzierać.
Co miałam mu powiedzieć,że byłam w parku z kumplami i paliłam? nieee,wolałam to przemilczeć.
-Mam już tego dosyć!!-wrzasnął  na mnie, a ja się przestraszyłam.Poczułam jak po policzkach spływają mi pojedyncze łzy.
Harry,to zauważył bo nie wiedział co ma zrobić.A jak by tego było mało mnie znów zaczęło boleć w okolicach serca.Tym razem mocniej.
-Nie chciałem tak po tobie nawrzeszczeć,ale martwię się o ciebie,wybacz.-powiedział,po czym mnie przytulił.
-A teraz mi powiedz czy wszystko w porządku ?-spytał z zatroskaniem.
-Tak.
-Bo zrobiłaś się jakaś blada.
-To ze zmęczenia.-powiedziałam.
````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Cześć,Wam. ;) rozdział został napisany ale nie jest on zbyt ciekawy.
Prosimy komentujcie ;*
Ola i Wika ;*


2 komentarze:

  1. ciekawe opowiadanie ;) tylko nie popełniaj tyle błędów ortograficznych bo to się dziwnie czyta

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie żeby coś... Ale skoro ona paliła i potem się przytuliła do Hazzy (wcześniejszy rozdział) to czy on nie powinien od niej czuć nikotyny?? No bo to trochę dziwne o.O

    OdpowiedzUsuń