piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 45

Noga dobrze się zrosła, a rękę... mogę swobodnie już nią ''wywijać''.
Jedynie muszę mieć owinięte nadgarstki aż po łokcie. Głupie rany.

***
Wyszliśmy ze szpitala.
Wsiadłam do auta z zamiarem, że szybko znajdę się w domu...
Jednak zauważyłam,że nie jechaliśmy w kierunku naszego domu.
Podjechaliśmy pod jakiś biurowiec.

 Nie byłam pewna co do wysiadania z samochodu.
-Ley... chodź.- powiedział Harry, który stał już na dworze.
Wysiadłam i wprost za nim szłam.
Mijaliśmy wiele pomieszczeń, korytarzy i wind. Wszystko tam było, dość eleganckie.
Wiem, że byliśmy na dość wysokim piętrze, a Hazza jeszcze się nie zatrzymał.

***
Czy ja mam coś ze wzrokiem, czy właśnie przeczytałam tabliczkę z napisem ,,Psycholog'' ?!
Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, a Harry powiedział coś jakieś babce, która kazała mi iść za nią.
To było dziwne.
Jeśli chcą ze mnie zrobić jakąś chorą psychicznie, no to przepraszam bardzo ale nią nie jestem!
A udawanie 'doskonałego' brata mu nie wychodzi. Teraz psycholog co dalej?!

Po kilku minutach weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, a raczej ładnego pokoju.
-No dobrze... Leayna. Jestem Jessie Price.
-Eee dzień dobry?- powiedziałam trochę nie pewna co zrobić.
-Usiądź.- zrobiłam jak mi kazała -No dobrze Leayno, powiesz mi co wydarzyło się tamtego dnia po porwaniu?
-Czy jest pani psychologiem?- zakpiłam z niej.
-Tak.
-No więc, mój brat to kretyn i nie wie co zrobić jeszcze by co dzien pokazywano go na okładkach to mnie do zasranego psychologa zabrał i jakąś psychiczna ze mnie chce zrobić!- zaczęłam wrzeszczeć.
-Spokojnie... Więc powiedź, co wydarzyło się takiego, że nie rozmawiasz z nikim.
-Ależ rozmawiam...
-A z bratem...
-Nie mamy o czym.
-Martwi się o Ciebie.
-Coś mi się nie wydaje. Udaje takiego ''wyjątkowego''.
-Ale..
-Proszę pani... nie ma o czym rozmawiać.
-Proszę powiedź mi co się takiego przez te dni wydarzyło, aż takiego, że zapadło w twojej pamięci?
-Nic. Było wręcz zajebiście, a wie pani?
-Hym..
-Hasaliśmy po kwiecistych łąkach z jednorożcami normalnie.- powiedziałam podirytowana.
-Leayno...
-Tak?
- Spokojnie i pytam naprawdę.
-Nic.
-Chcę Ci pomóc z tym. Byś zapomniała, a nic lepiej nie pomaga jak rozmowa.
- I tu się pani myli. Czuję się znakomicie i żadnej pomocy nie potrzebuję.
-Jakoś mnie nie przekonałaś.
 -Niech mnie pani zostawi!  Następna  zaje*ana osoba?! Wszyscy jesteście tacy sami!

Nie miałam zamiaru na dalszą rozmowę. Po prostu wyszłam z pomieszczenia, trzaskając drzwiami za sobą.
-Ley?! Co się stało?!
-Nie udawaj takiego znakomitego braciszka. Żadna gazeta nie będzie pisała i nie będzie mieć nowych ploteczek ze mną i ty w roli głównej. Przestań w końcu udawać kogoś kim tak naprawdę nie jesteś!
Wy wszyscy udawaliście by zawrzało w każdej gazecie, jak i na świecie. Chcieliście, no to proszę bardzo! Ostatni raz! Nie chcę Was już widzieć. Żegnam!

Wybiegłam z wieżowca i szłam w stronę niby jeszcze mojego domu.
Do domu weszłam jak burza i od razu do swojego pokoju.
Spakowałam swoje walizki i z nimi udałam się do domu Rosi. Wcześniej napisalam list dla chłopaków tak na zakończenie.

Cześć.
Nie spodziewałam bym się po was coś takiego... 
No ale jeśli tak... to w takim razie wyjeżdżam. Nie szukajcie mnie, bo i tak nie znajdziecie...
I tak byla tu nie chciana więc cześć. Żyjcie sobie już tak jak kiedyś... wielkie gwiazdki popu -,-.
Leayna

-Hej Ley. Co ty robisz tu z walizkami?
-Hej, nie pamiętasz... wyjeżdżam.

Pożegnałam moją przyjaciółkę, nie pozwoliła mi wyjść bo mieli jeszcze przyjść pozegnać mnie moi koledzy.
Następnie poszłam na lotnisko, na szczęście miałam niedaleko.
Kpiłam bilet i czekałam na głos z głośnika informujący mnie, że mogę już iść do odprawy.
Na szczęście miałam jeszcze ważny paszport. 

***
Siedzę właśnie w samolocie i czekam na lot.
Siedzę przy oknie, a obok mnie jakaś najwidoczniej fanka 1D. Wiecie, po czym poznałam? Bluzka z ich twarzami, etui z ich wizerunkami na komórce i torba z napisem One Direction.
Chciałam mieć już ich z głowy. NIe mieć z nimi nic wspólnego!
-Hej. Jestem Lizzy.
-Hej. Ley.
-Nie musisz się przedstawiać. Wiem kim jesteś.
-Skąd?
-Jak to? Jesteś siostrą Harry'ego Styles'a.
-Hahahaha... tego z One Direction?! Dziewczyno, niestety ale nie jestem żadną tam siostrą kogoś tam.Jestem jedynaczką i pochodzę oraz mam rodzinę w Polsce.
-Nie udawaj. Przecież nie powiem mediom czy coś.
-Ale ja nie jestem nikogo siostrą! Zrozum to.
-No dobra jak chcesz...

Rozmawiało mi się z nią dość  ciekawie.
Na szczęście  odpuściła sobie dalsze wypytywanie mnie.

Po kilku godzinach pilot przywitał nas w Polsce.

Gdy wysiedliśmy z samolotu, przywitała mnie samotność, nie to co Lizzy. Rodzice i widać że brat na około 19 lat.
Smutna poszłam przed siebie.
-Ley!- zawołała dziewczyna.
Odwróciłam się do niej przodem.
-Może podwieźć Cię?
-A z chęcią.

Potem tylko odbiór bagażu i jazda do babci.

***
Stoję właśnie przed domkiem mojej babci.
Wdech.. wydech..... dasz radę.
Zadzwoniłam do drzwi.
Po chwili drewniana powłoka otworzyła się, a przede mną stanęła dobrze zadbana babcia.
Wiecie potrafiła dobrze się ubrać, pomalować i ogólnie była na czasie. Miała około , znaczy między 50 a 60 lat.
-Cukiereczku co tu robisz?- spytała dość zdziwiona.
-Babciu...
-Wejdź.


Po kilku minutach kazała mi wszystko wyjaśnić, dlaczego jestem w Polsce, a nie w Angli.
-Bo okazało się, że oni przez cały czas mnie okłamywali. Wcale nie chcieli bym z nimi mieszkała. Zrobili to tylko i udawali takich idealnych dla mediów.
-Czy ciocia o tym wie, że tu jesteś?- czyli mama Rosi.
-Nie.. gdyby tak było. Zabroniła by mi wyjeżdżać i pewnie porozmawiała by z Harrym.
-Rozumiem. No to dobrze.. w takim razie leć na górę do swojego pokoju i rozpakuj się. A ja zadzwonię do cioci.
-Co?! Nie!
-Spokojnie...
- No dobrze.

Często przebywałam u babci, dlatego ja i osi mamy tu własny pokój na spółkę.
Nic się tu nie zmieniło.
Plakaty różnym zespołów wisiały na ścianach.
Może i przyjechałam do kraju, ale co dalej?!
Chyba jednak tego do końca nie przemyślałam.

***
Postanowiłam przywitać moją starą drużynę siatkarską.
Wiedziałam gdzie w tych godzinach ich znajdę.
Poszłam do szkoły.
Ta w Polsce różniła się od tej w Anglii.
Pamiętam jeszcze gdzie iść by dojść do hali.
___________________________________________________________________________
Hej.
No to nie o owijm w bawełnę. Miało być 3 komentarze, ale no cóż trudno macie :D ostatni raz coś takiego.
Sorki za błędy- jeśli się pojawią.
Zaczynają się wakacje, a więc... jest wolne od szkoły, to ja biorę wolne na dwa miesiące i rozdziały dodam dopiero we wrześniu.
Chyba się nie obrazicie? Prawda?

Następny rozdział
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
7 komentarzy

3 komentarze:

  1. świetny , czekam na następny :3 a mam pytanie mogła bys pisać troszke dłuższe roździały ? <3 tak tylko pytam<3 a piszesz fajnie <3 i niecierpliwie czekam na next <3 :D
    /Paulina <3

    OdpowiedzUsuń
  2. pojechałaś z komentarzami. Jak piszesz dialogi... to jest opowiadanie a nie, wygląda jakby to chodziło o dialog. Tzn rozmowa siostry Harrego i babki psycholog- sam dialog, nieprzyjemnie się czyta. Powinnaś dodać jakieś elementy opisu czy coś, np jak ta babka wyglądała, jak spojarzała, z jakim tonem powiedziała, bo tak to sama musze się domyślać, tak naprawde nie wiem o co chodzi i czytam tak o by poczytać. To już jest 45(!) rozdział. Zmieniłabyś coś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham <3 Ale anonim nade mną ma rację. Musisz dawać więcej opisów itd. Tutaj: http://encyklopedia-shiibuyi.blogspot.com/ możesz poczytać trochę o największych błędach przy pisaniu. Mam nadzieję, że to pomoże :) I czekam na wyniki w następnym rozdziale c;

    Zapraszam:
    http://too-young-to-die-x.blogspot.com
    http://summer-changed-my-life.blogspot.com
    http://katie-and-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń