środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 43

Jestem w tym przeklętym szpitalu, już ponad tydzień.
Mam dość.
Przez cały ten czas, nie miałam chwili spokoju.
Chłopaki postanowili, że będą się wymieniać miejscem i pełnić tak jak by wartę pilnując mnie.
Tak, tak wiem o tym, że to bezsensu no ale spróbujcie przekonać do tego piątkę dorosłych dzieci.
Zawsze muszą mieć swoją rację i zrobią wszystko by na tym postawić.
Miałam serdecznie dosyć pytań, typu: Jak to się stało?
No co ja Duch Św. , że będę wszystko wiedzieć?!
No nie wydaje mi się właśnie.
Ale co najlepsze, miałam skręconą prawą rękę.
Oczywiście, musieli mi nastawiać, co bolało.
Bolało?! To raczej mało powiedziane.
-Hej, młoda.- do sali wszedł Harry.
On to najwięcej pytań zadaje, reszta odpuściła sobie.*
Gemma mówiła, że mam się tym nie przejmować i w ogóle nie zwracać uwagi na niego.
-Jak się czujesz?- spytał  siadając na krzesełku przy moim łóżku.
Zero rekcji z mojej strony.
-Czemu nie chcesz, żadnym z nas rozmawiać? Nic Ci nie zrobiliśmy.
Pff, wcale! Tylko, przez niego zostałam porwana i teraz leże w szpitalu.
***
Już nawet laptop mnie znudził.
-Kiedy będę mogła z tond  wyjść?- pytałam Hazze.
-Z tego co mi powiedziano to jeszcze tu poleżysz.
-K*rwa..- przeklnełam po cichu.
-Ley- powiedział dość surowo.
-No co?
-Dobrze wiesz.
Spodziewałam się, że nikt tego nie usłyszy,a tu jednak.

***
Harry na szczęście wyszedł. Ale za to przyszedł  lekarz.
-I kiedy będę mogła wyjść?
-Z tego co widzę, rany goją się dość dobrze. Będziemy za chwilę ściągać szwy, a co skręconej ręki. Założymy specjalni usztywniacz, zamiast gipsu.
-Na rescie.
-Będziesz mogła wyjść jeszcze dziś.
-Jest. Dziękuje.
-No dobrze, za chwilę przyjdzie pielęgniarka. A właśnie, zadzwonić do twojego brata, czy sama to zrobisz?
-A muszę?
-Tak.

Po kilku minutach przyszła pielęgniarka znów z  lekarzem.
Wyciągnęli mi szwy.
Teraz, pozostało mi czekać na wypis.
Nie chce utrzymywać jakiegokolwiek kontaktu z całym 1D, Gemm'om i rodzicami. Nie chce. Gdyby nie ja, żyli by sobie dalej swoim idealnym życiem.
Taka prawda. Ja jestem tylko jakimś wyrzutkiem. Nie pasuje do nich.
Ale gdzie ja niby pójdę?

***
-Witaj siostrzyczko!- do sali wszedł Harry, rozkładając ręce jak jakiś Bóg.
Tak, tak... oby tak dalej... a ta jego 'kariera' zajdzie jeszcze dalej aż do czarnej dziury.
-Chodź, mam twój wypis.- pomachał mi białą kartką.
Zeskoczyłam z łóżka i prosto za bratem 'poszłam', a raczej kuśtykałam  do wyjścia.
Cieszyłam się, że już nie muszę tu siedzieć. Natomiast będę musiała zmierzyć się z chłopakami co wcale mnie nie pociesza.
Najgorsze jest to, że jestem zmęczona. Wydarzenia ostatnich dni, odbiły się na mnie dość emocjonalnie.
Do dziś pamiętam  dokładnie zabicie na moich oczach.
... strzał...krew... ból....
Za dużo, a ja gdy tylko zamknę powieki. Całą tą cenę widzę przed oczami.
-Możesz spokojnie usnąć, przed nami jakie 30 min. bez korków. Co w Londynie ... tak z 1,5 godziny do domu.
Nie odpowiedziałam.
-W domu czeka na ciebie niespodzianka.
-Nie chce żadnych niespodzianek.-powiedziałam patrząc przez okno.

~~Harry~~
Boję się o stan psychiczny mojej młodszej siostrzyczki.
Nie chce z nikim wiele mówić, a z tego co mnie poinformowano w szpitalu, to nie je.
Dobrze widziałem podczas drogi do domu, jak zmaga się z snem. Ale w końcu usneła.
Mam nadzieję, że ta niespodzianka się jej spodoba.
Wziąłem koc do ręki i przykryłem nim brunetkę.
Podczas snu, była taka niewinna.

Gdy staliśmy tak w korku już dobre 30 minut, Ley zaczęła coś mówić przez sen.
Zaczęła się, jak by wyrywać.

~~Leayna~~
Próbowałam uciec. Wyrywałam się, by tylko srebne ostrze nie wbiło mi się w skórę.
-Ley...-usłyszałam gdzieś w tle.
-Ley..- znów.
Tym razem się ocknęłami szybko rozejrzałam się gdzie jestem.
Nadal siedziałam w aucie,a przed nami długi korek.
-Ley? Co się tam wydarzyło?
-Nic...
-Nie ufasz mi?
Cisza.
Może i go tym gestem zraniłam, ale ja nie mam zamiaru rozmawiać o tym co się tam wydarzyło i czy mam do niego zaufanie.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy.
Zatrzymaliśmy się na podjeździe i szybko wyskoczyłam z auta.
No i co teraz zrobisz?!
Głupi głosik, nieustannie powtarzał to zdanie.
Szczerze? Nie wiem! Naprawdę nie wiem!
Weszłam do domu. Było dziwnie cicho.
Pewnie nikogo nie ma.
A jeśli nie ma to...- pobiegłam do siebie.
Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich, a głowę schowałam między nogi.
Dla ciebie nie ma tu miejsca! Zrozum! Jesteś 5 kołem u wozu!
Znów ten głosik, który wcale mnie nie pocieszał, a wręcz przeciwnie... jeszcze bardziej dobijał.
Wspomnienia... to jest jak blizna- na zawsze pozostanie.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
Nie odpowiedziałam.
-Leayna?- usłyszałam za drzwiami głos Harrego.
-Co chcesz?
-Musimy porozmawiać
Otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka.
Usiadłam na łóżku, a Hazza obok mnie.
-I jak podoba Ci się pokój?
Rozejrzałam się po pokoju i dopiero teraz zauważyłam,  że to nie jest mój stary pokój.

-Ej...- szturchnął mnie uśmiechając się do mnie.
-Taa... jest super...
-Coś nie widzę entuzjazmu w tym.

-No to się mylisz...- powiedziałam cicho, ale na tyle by mógł mnie usłyszeć.
Przez cały ten czas wzrok miałam wpatrzony w podłogę.
-Coś się tam stało. Powiedz mi..
-Nie twoja sprawa.
-No dobra... będziesz chciała sama powiesz. Przynajmniej mi powiedz czy był to ten co kiedyś.
Ja tylko pokiwałam głową na ''Tak''.

***
Harry nie pytał już za wiele bo i tak nie odpowiadałam mu.
Nie będę mówiła nic osobie która okłamuje mnie prosto w oczy.
Nie mogli by  powiedzieć prosto z mostu, że im przeszkadzam?!
No niee, muszę sama do tego dojść.
Kilka godzin temu wrócili chłopaki, a Gemma? Chyba wróciła do Holmes.
Harry gdzieś wyszedł,a chłopaki cudem nieprzyszli mnie nękać co dla mnie jest na plus.

Dostałam sms z wiadomością : ,,Możesz być już spokojna, złapali tego mężczyznę.''

~~Harry~~
-Wróciłem.-powiedziałem ponuro.
Wszystko mnie przytłacza, właśnie wracam z policji.
Jedyna rzecz która mnie pocieszyła, to fakt iż złapali tego faceta.
-Siema stary.- powiedzieli chórkiem chłopaki, siedząc  w salonie i oglądając TV.
-No i co się dowiedziałeś?
-Wiecie co, chyba aż za wiele.- powiedziałem.
-Co jest?- chłopaki byli dość nie zapokojeni.
- Pamiętacie jeszcze Jake?
-Niestety.- wszyscy go dokładnie pamiętamy.
Z początku normalny kolega z mojej klasy. Potem nasz fan, a następnie psychofan.
Chciał dołączyć do naszego zespołu, ale zabroniono mu. Obiecał, że się odegra.
Przez 3 lata, nie odzywał się do nikogo, aż zapomnieliśmy o nim, aż do dziś.
Nie mogę! No po prostu nie. mo.gę.! To za trudne. Ta wiadomość, że to prze zemnie Ley była w tak ciężkim stanie i to prze zemnie jest teraz w takim stanie w jakim jest..., nie mówiąc już o tym co tam przeżyła.
______________________________________________________________________________
Hej i na wstępie wielkie PRZEPRASZAM.
Chyba się na mnie obraziliście...
Rozumiem, ale przecież napisałam, że przez jakiś czas rozdział nie będzie dodawany,a teraz co?
Nie komentujecie, co wcale mi nie pomaga.
Wręcz przeciwnie, nie chce mi się pisać normalnie tych rozdziałów, jeśli to tak ma wyglądać....
Nie będzie komentarzy.. nie będzie rozdziałów, bo chyba nie ma dla kogo.
PS. wybaczcie za jakiekolwiek błędy ;/
No to chyba do następnego ....


1 komentarz:

  1. Rozdział jak zwykle zajebisty. Może będziesz pisać dłuższe rozdziały raz na tydzień i w następnym Ley spotka się z jakimś chłopakiem w którym się zakocha i przyjdzie z nim do domu. Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń