niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 77

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM !!!WAŻNE!!!


Wiedziałam, że muszę się dziś postarać, by trener był usatysfakcjonowany  faktem, że postąpił dobrze biorąc mnie do drużyny. Miałam świadomość, że znajdą się rzeczy, a raczej osoby, które będą mnie dekoncentrować.
-Młoda, będzie dobrze.- Alex zaczęła tańczyć dokoła mnie razem  z Jassie. Obydwie dziewczyny chodziły do jednej klasy z Mikem, a mimo to uważały mnie za równą sobie. Nie to co inne w ich wieku. Na salę wszedł trener i wtedy zaczęła się dopiero jazda. Na początek i "krótką" rozgrzewkę, mieliśmy zrobić 20 kółek dookoła boiska. Nikt nie był tym faktem zaskoczony, jedynie ja robiłam to powoli i gdy inni zdążyli zrobić już dwa kółka, ja miałam dopiero jedno. Jednak postanowiłam dać z siebie maksimuk, więc przyśpieszyłam i nadrobiłam stracony czas.
-Dobierzcie się parami.- rozkazał trener, a ja nie wiedziałam do kogo mogłabym dołączyć. Rozglądałam się za wolną osobą i wtedy przykuła moją uwagę pewna sytuacja.
Mike stał obok Alexa, ciągnąc za rękę Petera. Kręcił głową przecząco i powoli wycofywał się do tyłu ciągle rozglądając się na boki co i ja uczyniłam w dalszym poszukiwaniu. Patrząc po wszystkich, każdy miał już partnera. Poczułam lekkie klepnięcie w ramie i zobaczyłam Wide'a obok mnie uśmiechniętego.
-Co chcesz?- powiedziałam zła, a w tym momencie mój dobry humor odleciał siną dal.
-Chyba jesteśmy na siebie skazani tego dnia.- uśmiechnął się promiennie, a w jednej chwili cała nienawiść umknęła. Walczyłam ze sobą, by nie wybaczyć mu tak szybko, mimo iż chciałam. Kiwnęłam głową i wzięłam do ręki piłkę.
-Podania górą.- rozniósł się gwizdek, a każdy ustawił się i piłki poszły w ruch. Muszę przyznać, że przy Mikeu czułam się słaba i bez umiejętności.

Cały trening opierał się na ćwiczeniach, w tym zero grania. Minął za to w mgnieniu oka. Gdy razem z innymi dziewczynami wchodziłam do szatni, usłyszałam jak woła mnie trener. Posłusznie wróciłam naprzeciw niego.
-Tak?- byłam zdezorientowana, ponieważ nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Czy postanowi mnie o wrzeszczeć, a może przeciwnie?
-Masz naprawdę dobre predyspozycje do życiowego sukcesu. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie poddasz się i będziesz ćwiczyć i stawać się lepsza.-mimo wszystko, trener to miły gość, poza szkołą i treningami.
-Dziękuję, czy to wszystko?- nigdy nie lubiłam gdy ktoś sprawiał mi komplementy, a ten należał do nich.
-Tak. Do zobaczenia Ley.- przybiliśmy żółwika i wróciłam do szatni w której mimo wszystko było pusto i cicho. To było aż niebywałe, że dziewczyną w tak krótkim czasie udało się tak szybko przebrać i wyjść. Podeszłam do szafki, która była otwarta na oścież, a powinna być zamknięta. Popatrzyłam do niej myśląc, że przez przypadek zapomniałam ją zamknąć przed wyjściem na sale. Wyciągnęłam rękę po ubrania na zmianę, jednak to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Wszystko, łącznie z torbą było rozerwane i pozostały jedynie strzępy po ubraniach i torbie łącznie z książkami oraz telefonem. Na szafce markerem dużymi literami napisano ,,Suko wypie**alaj!!!". Byłam w szoku, łzy zaczęły zbierać się w kącikach oczu, jednak nie pozwoliłam im wypłynąć. Chwyciłam do rąk pozostałości po bluzce i zaczęłam ścierać napis. Po ok. 10 minutach udało mi się doprowadzić szafkę do ładu. Zamknęłam ją, a wszystkie rzeczy wzięłam ze sobą. Wychodząc ze szkoły zatrzymałam się przy kuble na śmieci i wszystko co trzymałam w dłoniach tak po prostu wyrzuciłam. Wyszłam na świeże powietrze, które muskało zimnem moją odkrytą skórę. Krótki strój sportowy nigdy nie był i nie będzie odpowiedni na takie pogody oraz o tej porze roku. Szłam trzymając ręce mocno zaciśnięte w desperacyjnym geście ogrzania. Usłyszałam kroki za sobą, które  z każdą chwilą były co raz bliżej mnie. Już miałam krzyczeć gdy kogoś mocna dłoń chwyciła mnie za ramię, ale zanim to zrobiłam położyła na mych ustach rękę. Popatrzyłam przerażona na osobę przede mną i w tym samym momencie ulga wstąpiła na moje ciało. Mike stał ze zmarszczonymi brwiami.
-Czemu idziesz w tym do domu?- wskazał ręką na mój strój.- Gdzie twoje rzeczy?- był zdziwiony, a zarazem ciekaw co odpowiem.
-Nie mam.-mruknęłam idąc dalej. Nie miałam ochoty na żadną rozmowę, a tym bardziej na pewno nie na zatrzymywanie się i jeszcze większe marznięcie. Poczułam na ramionach miękki materiał, który w jedne chwili zaczął mnie ogrzewać. Była to bluza Mike'a.
-Dzięki.-mruknęłam cicho dalej idąc.
-To w takim razie gdzie je masz?- zawsze wiedziałam, że należy do osób stanowczych i nieustępliwych. Wypuściłam powietrze z płuc ze świstem i popatrzyłam w jego oczy.
-Zrozum, że ich nie mam ze sobą. Zapomniałam, rozumiesz?- powiedziałam z podniesionym tonie, a w tej samej chwili przed oczami stanął mi napis na szafce. Chciało mi się płakać, jednak przy nim było to niemożliwe.
-No dobrze.- uśmiechnął się -Ley, przepraszam. Wybaczysz mi?- również popatrzył w moje oczy, a ja mimo to chciałam być nieugięta.
-Tak.- nie, nie, nie!! To nie to miało wyjść z moich ust! On w jednej chwili rozpromienił się i mocno mnie przytulił okręcając wokół własnej osi. -Czy możemy już iść?- mruknęłam opuszczając wzrok na swoje buty od razu po tym jak mnie odstawił na chodnik.
-Tak, jasne.- był taki szczęśliwy. Przez całą drogę widziałam jak się uśmiecha i to powodowało, że ja też gdzieś tam w środku byłam szczęśliwa.
-Więc... co jest między tobą, a Cornelią?- nie wiedziałam po co zadałam to pytanie. Chyba jedynie z czystej ciekawości. Może chciałam dowiedzieć się jak bardzo mnie odrzucił do tyłu gdy moje miejsce zajęła inna dziewczyna? Nie liczyłam się dla niego tak jak kiedyś, bo teraz wszystko co było przepadło i zostało jedynie wspomnieniami.
-Sam nie wiem. Coś się dzieje, ale do końca nie potrafię tego wyjaśnić.- brwi miał zmarszczone, więc myślał nad tym co mi powiedzieć. Kiwnęłam głową, że rozumiem i nie minęło 5 minut, a staliśmy na podjeździe mojego domu.
-No to...- zaczęłam, ale nie wiedziałam jak mam skończyć zdanie.
-Pa.-uśmiechnął się, a mi zrobiło się smutno, że tak obojętnie się ze mną pożegnał.
Mruknęłam ciche ,,Pa"  gdy odchodził i odwróciłam się na pięcie w stronę budynku.
Weszłam do ciepłego domu, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
-Gdzie byłaś? Ostatnio późno wracasz, dlaczego?- we framudze drzwi prowadzących w głąb mieszkania stała oparta o nie mama z założonymi rękami.
-Gdybyś interesował się tym znacznie wcześniej, możliwe, że teraz nie zadawałaś by tych pytań, prawda?- również założyłam ręce na piersi i popatrzyłam na nią z kpiną.
-To prawda, ale robię to teraz.- wypuściła powietrze z płuc i podeszła do mnie. -Dlaczego masz na sobie struj i gdzie twoje ubrania w których wychodziłaś?- popatrzyła na mnie zaciekawiona, oglądając mnie dookoła.
-Bo ja... ja dostałam się do drużyny siatkarskiej i po szkole mam treningi, a ubrań zapomniałam w szafce szkolnej.- uśmiechnęłam się słabo wymijając ją idąc w stronę kuchni.
-Naprawdę?! To świetnie!- uśmiechnęła się uradowana mama podbiegając do mnie i przytulając.-Jestem taka dumna z Ciebie.- uśmiechnęła się uradowana.
-Co się tu dzieje?- do salonu wkroczyła Gemma z talerzem kanapek w jednej ręce, a kubkiem parującej herbaty w drugiej.
-Wiedziałaś, że lej jest w drużynie siatkarskiej?- mama wskazała na mój struj, a ja jedynie przewróciłam oczy, wypuszczając powietrze z płuc.
Wydostałam się z objęć rodzicielki i weszłam do kuchni zabierając z lodówki cały karton nektaru bananowego i szklankę.
-Jak ty to możesz pić?- gdy wyszłam z powrotem do salonu usłyszałam głos Robina siedzącego na jednej z kanap przed telewizorem.
-Normalnie. To chyba jedyna, rzecz którą lubimy tak samo z Harrym.- zaśmiałam się mimowolnie idąc do swojego pokoju. Przebrałam się w dresy i wskoczyłam pod kołdrę biorąc do rąk ulubioną książkę.

***

Czas płynął, a zanim i moje problemy. Wiele razy słyszałam, że co taka 16-latka może wiedzieć o życiu? Najwidoczniej czasem więcej od dorosłego. Minęły dwa miesiące, a ja nie potrafię poradzić sobie z szyderstwami ze strony innych. Mało kto wie co tak naprawdę się dzieje w moim życiu. Czasem idąc do domu przez jeden z mostów, mam ochotę skoczyć z niego i mieć spokój już na zawsze. Jednak za każdym razem uświadamiam sobie, że to jeszcze nie czas. Jeszcze muszę pocierpieć i wtedy za każdym razem śmieję się przez łzy, a przechodnie patrzą na mnie jak na wariatkę. Harry przez ten okres czasu dzwonił bardzo mało, a ja za każdym razem odmawiałam jakiejkolwiek wymiany zdań z nim. Dostałam nowy telefon po tym jak powiedziałam mamie, że go zgubiłam. Ona również się zmieniła, stara się mnie "słuchać". Jednak dla mnie jest to bardziej męczące, ponieważ muszę kłamać jej w żywe oczy. Kończy się Listopad, co oznacza, że zostało niewiele  dni do powrotu chłopaków do domu. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć, czy może przeciwnie? Niczego nie byłam pewna. Miałam dość cholernego życia. Mike mnie zostawił, zapomniał o mnie, a na korytarzach szkolnych przechodzi obok mnie tak obojętnie za każym razem trzymając za rękę dumnie Cornelie . Za każdym razem powoduje to w moim sercu nienawiść do świata, do niego i do momentu w którym go poznałam. Był to najlepszy czas w moim życiu mimo, że byliśmy przyjaciółmi, teraz pozostały jedynie wspomnienia, które każdej nocy powracają, a ja tak bardzo ich nienawidzę. Oczywiście mam jeszcze innych znajomych, jedynych i prawdziwych. Za każdym razem siadamy na poddaszu i rozmawiamy jak kiedyś gdy było tak dobrze i nie mieliśmy tylu problemów -gdy ja nie miałam tylu problemów. Tydzień temu zaczepił mnie pewien mężczyzna, który spytał czy nie chcę kupić od niego narkotyków. Było to wieczorem, po tym jak Mike oficjalnie ogłosił, że chodzi z Cornelią. Byłam załamana, ponieważ tego dnia mówiąc to patrzył na mnie, jednak zachowywał się jak by mnie nie znał. To bolało najmocniej.
Kupiłam je i tak po prostu naćpałam się. Ostatnim czasem jest to już jedynie rutyną. Jednak dzisiaj chciałam spróbować coś mocniejszego. Po upewnieniu się, że nikogo nie ma w domu, weszłam do salonu gdzie w barku było pełno różnego rodzaju trunków . Pośpiesznie chwyciłam za zwyczajną wódkę i sok z lodówki oraz szklankę. Z  całym asortymentem pobiegłam na górę z powrotem do pokoju, siadając na łóżku.

***
-Jesteś pijana!- krzyknęła zła mama stojąc na przeciw mnie w salonie. Uśmiechałam się kpiąco, ponieważ nie myślałam racjonalnie i nie zdawałam sobie sprawy jakich problemów przez to mogę sobie narobić.
-Może i tak, ale to nie twoja sprawa! To moje życie i nic ci do tego!- warknęłam podminowana. Ból w czaszce rozsadzał mi ją i nie dawał spokoju.
-Zachowujesz się nieodpowiedzialnie! Staczasz się Leayna.- ostatnie słowa wyszeptała, a w moim oczach zamigotały łzy, jednak nie dawałam po sobie tego poznać. Oczywiście zabolało i to mocno. Szybko na tyle ile mogłam odwróciłam się na pięcie i poszłam do łazienki gdzie trzasnęłam drzwiami jak najmocniej. Zjechałam po nich, głowę chowając między nogi i wtedy pozwoliłam by wszystkie emocje uwolniły się ze mnie. Podczołgałam się do szafki pod umywalką i chwyciłam w rękę żyletkę z kosmetyczki. Oglądałam ją z każdej strony myśląc nad wszystkim co się zdarzyło. Zrobiłam pierwszą kreskę, a za nią kilka następnych.
Odsunęłam się od przyjaciół, rodziny, nauki, szkoły i drużyny. Często wagarowałam i kategorycznie opuszczałam treningi, ponieważ wstydziłam się siebie tego jaka jestem i kim jestem. Gdy patrzyłam w lustro nie widziałam dziewczyny z energią i radością w oczach, tylko wychudzoną, brzydką i nic nieznaczącą dziewczynę, którą życie postanowiło zniszczyć. Włosy mi wypadały, więc przerażały mnie każde poranki, gdy musiałam się poczesać, ponieważ wtedy za każdym razem doznawałam szoku. Pomyśleć, że to ze względu, że nie jadłam, ale nie miałam na to ochoty, przynajmniej nie teraz. Rany miałam na rękach, brzuchu i pełno również na nogach. Brzydziłam się siebie i jedynie czego chciałam, to zakończenia tego wszystkiego. Brakowało mi starego życia, chodź wiem, że teraz nie ma odwrotu i muszę przetrwać jak najdłużej. Jednak brakuje mi siły.
_________________________________________________________________________
Hej hej
Jejku jesteście naprawdę niesamowici. Tyle pozytywnych komentarzy. Może to nie jest rekordowa liczba, ale jak dla mnie to i tak dużo bo wiem, że nie piszę tego na darmo :) Bardzo Wam dziękuję, bo gdyby nie wy to teraz nie pisałam bym tego, a wy tego prawdopodobnie by nie czytaliście i nie udało by mi się dojść aż do 77 rozdziału . Wydaje mi i z pewnością mam rację, że za mało jet ostatnim czasem naszych chłopaków z 1D. Uprzedzam, że pojawią się i to szybciej niż wam się wydaje :D Do tego czasu komentujcie.

WAŻNE PYTANIE MAM DO WAS :D!
Mieszkacie może w Niemczech lub macie tam znajomych i wiecie, że te osoby jada na obóz do Immenhausen? Dlaczego o to pytam? Ponieważ, ja też tam będę i chciałam bym już wcześniej zapoznać się :) Jeśli ktoś coś to wiecie co robić, piszcie do mnie, czy to w komentarzach, na asku lub nawet w formularzu kontaktowym :) Czekam na wasz odzew. Język nie stanowi przeszkody ;)

12 komentarzy:

  1. Super nie mogę się doczekać następnej :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale namieszałaś ☺supcio

    OdpowiedzUsuń
  3. EmilazKrakowa22 lipca 2015 23:53

    Ekstra ci wyszło :) do zobaczenia :) :*** :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać następnej !!!!!!, ta ci wyszła zajebiście :D :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział jest tak fajny, że nie wiedziałam jak to opisać i pisałam ten komentarz z 10 min :D
    Kiedy następny ? Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odjazdowe jak ty !!:D

    OdpowiedzUsuń
  7. oliwia z mexico ;-)23 lipca 2015 00:12

    Powiem krótko perfect !!! Co by tu jeszcze powiedzieć ... hm .... dużo weny !! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebistość :D

    OdpowiedzUsuń