środa, 8 lipca 2015

Rozdział 75



Mama przyglądała mi się ze zmartwieniem wypisanym na twarzy. Oddałam jej telefon po czym wyszłam na balkon by chodź trochę się uspokoić i powstrzymać się od kolejnej kłótni z rodzicielką. Jednak ona zawsze robi na przekór światu i wyszła za mną, opierając się po mojej prawej stronie o barierkę.
-Dobrze wiesz, że Harry ma dużo na głowie.- powiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszałam.
Przytaknęłam, ponieważ miała rację. Również oparłam się o barierkę i wpatrywałam się tępo przed siebie.
-Wiem, ale...- nie dała mi skończyć.
-Nawet gdy wróci do domu, nie zazna spokoju.
-O czym ty mówisz?- popatrzyłam na nią zszokowana. Chciałam aby wyjaśniła mi to.
-Przecież wychowanie ciebie nie jest łatwe, a teraz to stwierdzam w 100%-tach.-  byłam zła. To ona obarczyła go tym "problemem" a sama wyleciała ze swym mężem do lepszych krajów by mieć siebie nawzajem tylko  na wyłączność, a o mnie zapomniała. Faktem jest, że nie widziała i nie kontaktowała się ze mną  przez 10 lat, ale gdy wróciłam nie okazała wielkiego szczęścia. Już przyzwyczaiła się, że mnie nie ma i ma jedynie dwójkę dorosłych dzieci.
Patrzyłam na nią ze łzami w oczach, a dolna warga drżała za każdym razem gdy chciałam coś powiedzieć.
-Ley... ja...- widać było, że zrozumiała co powiedziała i jak bardzo te słowa były nie na miejscu.
-Po co? Po co tu wróciłam?! Mogłam zostać w Polsce, a nie wysłuchiwać Ciebie!- nie wytrzymałam i musiałam wydusić z siebie całą złość, smutek i rozczarowanie, które już od dłuższego czasu ściskają mnie od wewnątrz.
-Uspokój się. Nie wrzeszcz, sąsiedzi patrzą.- warknęła cicho, ale na tyle bym mogła ją usłyszeć.
Weszłam z powrotem do pokoju. Tyle emocji szalało w mej głowie. Zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju obgryzając paznokcie.
-Kocham Cię ale ja nigdy tak bym cię nie wychowała.- jej słowo spowodowały, że z furią odwróciłam się do niej.
-Nie masz prawa obwiniać cioci i wujka, bo to oni zajęli się mną kiedy potrzebowałam miłości i zrozumienia! Ciebie nigdy nie było i nagle po 10 latach odgrywasz przed wszystkimi cudowną matkę?! Nie! Dla mnie jesteś skończona! Tak bardzo Cię nienawidzę!- ostatnie zdanie wykrzyczałam z całych sił. Poczułam, że moje nogi robią się jak z waty i opadam na podłogę. Zaniosłam się histerycznym płaczem, a ona trzaskają drzwiami wyszła z pokoju. Doczołgałam się do łóżka, z pod którego wyciągnęłam żyletkę. Nigdy nie czułam się i nie będę się czuć w chodź małym stopniu dowartościowana. Do tego dochodzą problemy z rodziną, którą tak bardzo chce kochać ale nie potrafię. Są dla mnie jak obcy mi ludzie.
Podniosłam mały i ostry przedmiocik po czym przejechałam po całej długości ręki. Od nadgarstka, aż po łokieć. Ból  dawał mi wielką satysfakcję  z tego, że zasługuję na to.
Kolejna kreska obok drugiej i kolejna, a za nimi następne. Tak długie i głębokie, że mam czasem chwilę słabości by przestać. Kończę dopiero aż długie rany obtaczają się dookoła ręki.Kilka następnych robię przeciwnie do długich. Te są krótkie i robiąc je widzę siatkę zrobioną z ran na mej ręce. Mimowolnie uśmiecham się.
Po wszystkim, gdy emocje opadły wstałam z zakrwawioną ręką i pognałam do łazienki gdzie opatrzyłam rękę i zawinęłam w bandaż.

~~Harry~~
Wpatrywałem się tępo w komórkę.  Czułem się źle, może nie powinienem  w ogóle dzwonić skoro miałem zaledwie 5 minut. Jednak stęskniłem się za nią i chciałem usłyszeć jej głos, który wiele razy mnie ochrzani ale zawsze jest. Tyle przez ostatni rok przeszliśmy, że staliśmy się odporniejsi na ludzką krzywdę. Chodź to tylko głupie słowa, bo wiem dobrze, że prawda jest całkiem inna.
Czuję się rozdarty, ponieważ wiem, że pewnie jeszcze dziś, a może jutro będę chciał zadzwonić i poproszę pewnie do telefonu Ley, a ona nie będzie chciała porozmawiać. To najbardziej mnie dobija z tego wszystkiego. Mama też wiele nie mówi, jedynie za każdym razem powtarza ,,Nie teraz Harry, porozmawiamy w domu" a potem zmienia temat. Nie wiem co mam myśleć.
-Stary, ogarnij się. Zaraz wchodzą.- Liam usiadł na stoliku na przeciw mnie i wpatrywał się we mnie, wskazując gestem ręki na solidne, metalowe drzwi przez które właśnie weszła nie pewnym krokiem dziewczynka, na oko miała z 10 lat. Niechętnie podniosłem się z kanapy i podszedłem do reszty zgromadzenia.
Gdy przywitała się już z każdym, podeszła do mnie. Nie witała  się, jedynie stała i patrzyła na mnie badawczo.
-Hej mała.-uśmiechnąłem się nerwowo -Coś się stało?- chciałem by odpowiedź była zaprzeczająca i jedynie stała tak z powodu, że nie może uwierzyć iż tu stoi z nami w jednym pomieszczeniu.
-Twoja siostra, Leayna...- zacięła się i szukała chyba odpowiednich słów.
-Co z nią?-wzdrygnąłem się, przykucając przy niej.
-Ja mieszkam w Londynie i spotkałam ją ostatnio na mieście... ona jest naprawdę nie miła.- dziewczynka zrobiła minę zbitego psa.
Popatrzyłem po chłopakach szukając u nich oparcia.
-To niewiarygodne, że mieszkamy w tym samym mieście, a ty przylatujesz specjalnie do Wiednia na nasz koncert, żeby z nami porozmawiać przez kilka minut.- zaczął podekscytowany Zayn. Podszedł do niej i wziął ją na ręce okręcając dookoła siebie.

~~Leayna~~
Następnego dnia obudziłam się zmęczona mimo faktu, że poszłam spać wcześniej niż zwykle. O równej 7 rano wynurzyłam się z pod kołdry i z przygotowanymi jeszcze
wczorajszego wieczoru ubraniami w ręce, weszłam do łazienki, gdzie ogarnęłam się na kolejny dzień męczarni zwanej szkołą. Po wyjściu z łazienki usłyszałam głos mamy.
-Ley, śniadanie gotowe.
Pokręciłam głową, wchodząc do swojego pokoju gdzie z biurka chwyciłam w ręce komórkę. Był na niej jeden nieprzeczytany sms.
Hej, właśnie wyszedłem :* Będę u Ciebie za 15 min bądź gotowa xX ~Mike
Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu, a po chwili wpakowałam go do tylnej kieszeni dżinsów.
Szybko zbiegłam po schodach prosto kuchni. Byłam dzisiaj w wyśmienitym humorze i chyba nic nie jest w stanie tego zmienić. Przy stole siedziała cała rodzina prócz chłopaków. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia wszelakiego rodzaju rozmowy ucichły. Nie chciałam się dziś kłócić, dlatego zajęłam miejsce jak najdalej mamy. Słowa które wypowiedziała dzień wcześniej dały mi do myślenia i łudzę się jak głupia, że powiedziała to jedynie w nerwach i wcale nie miała tego na myśli. Mimo wszystko to właśnie podczas złości i kłótni mówimy, rzeczy, których nie powiedzielibyśmy w normalny dzień prosto w twarz drugiej osobie.
-Leayna, czemu nie jesz?- przed oczami pomachała mi Gemma, wyrywając mnie z myśli. Popatrzyłam na nią otumaniona i zaraz pokręciłam głową.
-Nie jestem głodna.
-Ale kochanie, od dłuższego czasu nie widziałam żebyś jadła.- tym razem do rozmowy włączyła się matka. Nie wiedziałam jak mam postąpić i się zachować. Przecież nie pozwolę aby jedna osoba zniszczyła mi dobry humor z samego rana.
-Powiedziałam już, nie jestem głodna.- wymusiłam się na uśmiech i wypiłam jedynie wodę. Po kilku następnych minutach usłyszałam dzwonek do drzwi, który był w tym momencie dla mnie wybawieniem. Pobiegłam by je otworzyć i od razu zostałam przyciśnięta do umięśnionego torsu Mike'a.
-Poczekaj chwilę, zajdę tylko po plecak.- wymamrotałam w jego koszulkę i w sprawny sposób wyswobodziłam się z jego objęć. Pobiegłam z prędkością światła do swego pokoju, chwytając opuszkami palców plecak, przeglądając i poprawiając się jeszcze w lustrze. Uśmiechnęłam się do swego odbicia i zbiegłam na parter.
-Wychodzę!- krzyknęłam i nie czekając na odpowiedź zatrzasnęłam za nami drzwi.
-Mamy jeszcze dużo czasu, ponieważ nie mamy dzisiaj pierwszej lekcji, a jest 7.35. Co wolisz Starbucks czy KFC?- Mike chwycił mnie za rękę tak lekko, że ledwie poczułam jego dotyk. Mój żołądek zrobił obrót o 360 stopni. Mocniej chwyciłam jego dłoń, a on popatrzył na mnie z uśmiechem. Do czego to prowadzi? Czy my na pewno jesteśmy tylko przyjaciółmi? Tyle pytań, a na żadne nie znam odpowiedzi.
-Nie jestem głodna.-kogo ja oszukuję, jestem głodna jak cholera.
-Ley, jesteś za chudziutka.- połaskotał mnie po żebrach.- Jeśli chcesz grać w siatkówkę musisz regularnie jeść skarbie.- można było wyczuć troskę w jego głosie.
-No dobrze.- poddałam się wzdychając.
-Wiesz, że dzisiaj są kwalifikacje do drużyny?- zaskoczył mnie tą informacją nie mało. Popatrzyłam na niego zaskoczona. Nie wzięłam ze sobą stroju ani nic, nawet psychicznie nie jestem przygotowana.
-Ale jak to? Czemu dowiaduję się dopiero teraz?- głos miałam poddenerwowany i lekko martwiłam się jak to wszystko wyjdzie.
-Przecież tyle razy ci o tym mówiłem, ale ty zawsze odpływałaś myślami gdzie indziej.- i to miało by sens. Często tak mam.
-No to mam lekki problem, ponieważ nie mam stroju ani nic, nawet mentalnie się nie przygotowałam.- powiedziałam płaczliwie. W jednej chwili mój dobry humor prysł jak bańka mydlana.
-Spokojnie mała, damy radę.- pocałował mnie w czoło i uśmiechnął się pokrzepiająco tak jak zawsze miał to w zwyczaju.

Gdy weszliśmy do KFC zorientowałam się, że nie mam portfela. Był to kolejny powód dla którego nie powinnam tutaj jeść. Podeszliśmy do menu by wybrać coś dla siebie. Po chwili usłyszałam głos Wide'a jak mówi swoje zamówienie kobiecie za ladą.
-A ty co zamawiasz?- odwrócił się w moją stronę.
-Nic.- powiedziałam spokojnie i uśmiechnęłam się, pod czas gdy on popatrzył na mnie gniewnie.
-Poproszę dwa kubełki ....
Gdy złożyłam zamówienie, tym razem to ja byłam zła na niego. Przecież on nie może płacić i wydawać  pieniędzy na mnie.
Zajęliśmy miejsca na przeciw siebie przy stole obok okna.
Popatrzyłam na niego kątem oka zła jak cholera.
-No co? Płacę za Ciebie, a ty i tak jesteś niezadowolona.- wypuścił powietrze z płuc przewracając oczami.
-Ja nie chciałam, żebyś za mnie płacił.- warknęłam zła.
-Dobra mała, daj spokój. Spędźmy miło ten poranek.- uśmiechnął się tak słodko, że w jednej chwili wszystkie problemy uleciała ze mnie. Chciałam aby ten czas nigdy nie przeminął. Po chwili zawołano nas po odbiór zamówienia, które tak ładnie pachniało.
-Smacznego.-powiedział zapchanymi po brzegi ustami Mike. W tym momencie wyglądał jak chomik więc nie mogłam wytrzymać i parsknęłam śmiechem. On natomiast popatrzył na mnie gniewnym wzrokiem, podniósł się znad stołu bliżej mnie i pstryknął palcami mi w nos. Zrobiłam oburzoną minę i zabrałam się za pałaszowanie jedzenia.

-Jestem naprawdę cholernie najedzona.-mruknęłam opierając się na siedzeniu. Mike jedynie zgodził się ze mną przez gest ręką i kiwnięcie głową na której gościł uśmiech. Czułam się źle, że to on musiał za mnie zapłacić,  a na dodatek cała dieta poszła się paść. Wstaliśmy od stołu i wyszliśmy w stronę szkoły.

***
Ostatnia lekcja- angielski.
-Kurde,Ley. Jeśli masz zamiar przez cały rok tak marudzić to ja podziękuję.- gdy szłam w stronę ławki razem z Rosi, Steven popchnął ją w stronę Nicholasa i pokazał w ich stronę środkowy palec, śmiejąc się przy tym jak głupi.
-Ale dobrze wiesz, że jest mnóstwo ciekawszych rzeczy od głupich lekcji.- usiadłam i zaczęłam wyciągać książki, on zrobił to samo, zgadzając się z tym co powiedziałam.
Gdy do klasy weszła nauczycielka i zaczęła nas uciszać, ja przypomniałam sobie o stroju, który miałam załatwić na trening. Przechyliłam się do przodu w stronę Rosi.
-Masz ze sobą struj na wf?- szepnęłam, dźabając do nie niej, by zwróciła na mnie uwagę.
-Mam tylko spodenki, a po co ci?- teraz cała trójka była odwrócona w moją stronę.
-Bo za godzinę są nabory do drużyny siatkarskiej dziewczyn i ja chce spróbować się dostać.- pisnęłam podekscytowana, a za mną zrobili to Nicholas, Rosi i Steven. Zaśmiałam się z nich, ponieważ wyglądało to komicznie.
-Czy ja przeszkadzam szanownemu gronu?- do naszych ławek podeszła nauczycielka z groźnym wyrazem twarzy, a my uśmiechnięci zaprzeczyliśmy ruchem głowy.
-To dobrze,a teraz słuchać!- podniosła głos i wróciła do prowadzenia tematu lekcji.

Pracowaliśmy w parach i mieliśmy porozmawiać o literaturze, która nas zainspirowała i czego nowego lub fascynującego dowiedzieliśmy się o niej przez ostatnie kilka lat.
U nas niestety nie wyglądało to tak jak by chciała pani profesor.
-No to uważam, że...- zaczęłam.
-Czytanie książek to jedynie strata czasu...- przerwał mi Steven.
-I nie widzimy w tym żadnego celu by nasza nauczycielka mogła nam o tym opowiadać...
-Podczas gdy moglibyśmy porozmawiać o ...
-Dowartościowujących tematach takich jak...
-Ćpanko, chlanko i zaliczanko.- pisnął Steven, a zaraz po tym podeszła do nas nauczycielka.
-I do czego doszliście?- zapytała, prostując się i zakładając ręce na piersi.
-Dojść można...- zaczął, jednak mu szybko przerwałam.
-Mojemu przyjacielowi chodzi o to, że literatura to bardzo obszerny temat i moglibyśmy długo wymieniać pisarzy i pisarki. Okazało się jednak, że naszą ulubioną książką jest powieść pod tytułem ,,Zabić drozda". Jest bardzo inspirująca i daje długie godziny rozmyśleń nad swym życiem, jak większość innych lepszych czy słabszych dzieł. Każdy kto pisał chodź raz, wie ile trzeba poświęcić.- wszystko wymyślałam na poczekaniu i sama zdziwiłam się, że udało mi się wpleść w to wszystko taką książkę, co oczywiście wiadomo brednią jest gdybyśmy faktycznie ją przeczytali. Popatrzyłam na kobietę przed nami i szok malował się na jej twarzy.
-Jestem pod wrażeniem!- krzyknęła na całą klasę, klaszcząc w dłonie. -To jedno z waszych lepszych przemyśleń. Dostaniecie dzisiaj po 5 za aktywność.-podeszła do dziennika i wpisała obiecane oceny. Nie minęło 5 minut, a dzwonek zakończył 45 minutową mękę. Razem z resztą wyszliśmy z klasy, podchodząc do szafki Rosi, z której wyciągnęła spodenki. Obok nas przechodził Josh trzymający za rękę Chloe.
-Ej, Josh!-Ros krzyknęła w jego stronę.- Idziesz z nami dopingować Ley?
Popatrzyłam na nią zaskoczona. Nie spodziewałam się, że będą chcieć iść razem ze mną.
-No jasne.-Chloe powiedziała równocześnie z nim, co jeszcze bardziej mnie zdziwiło.
Zeszliśmy na sale, gdzie przed drzwiami stał Mike ubrany w strój drużyny. Chwycił mnie za rękę i pociągnął do szatni. Gdy staliśmy przy wejściu do damskiej szatni podał mi swoją koszulkę drużyny. Zdziwiłam się, ale podziękowałam mu buziakiem w policzek i pobiegłam się przebrać.

Mam na sobie koszulkę kapitana drużyny. Musiało wyglądać to dość śmiesznie gdy weszłam na sale, a wzrok większości był utkwiony właśnie na mnie, w szczególności dziewczyn. W końcu na plecach miałam napisane wielkimi literami  Wide i jego numer 13.
______________________________________________________________________
Hej mordki! :D
bardzo wam dziękuję za naprawdę pozytywne komentarze :) Może i nie jest ich wiele ale zawsze to coś mimo wszystko :3 Oddaję w wasze ręce oto ten rozdział. Faktycznie chwilowo mało będzie 1D w opowiadaniach ale wiadomo, każde życie musi się poukładać także i tu w opowiadaniu trzeba opisać główną bohaterkę jak najlepiej ;) ale spokojnie mordeczki nie zabraknie One Direction :)

Nie wiem czy widzieliście zwiastun do kolejnych wydarzeń, ale jeśli nie to proszę bardzo :D


9 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać kolejnej notki ☺
    Wyszło genialnie !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra, do zobaczenia ... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super !. Spotkaj w te wakacje ....... drzewa ;) pomogą z ... nie wiem z czym, nie znam się :D
    Szalonych wakacji !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe ::-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej wystraszyłam się oglądając zwiastun.Proszę ja chce Mike i Leyane!!! Oglądnęłam dzis po raz kolejny bohaterów i powiem to tak...Mike jest przystojny<3 A i nie moge się doczekać next.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń