środa, 23 lipca 2014

Rozdział 47 cz.2

Łzy bezradności. Nie wiedziałam co mam zrobić. W tej sytuacji byłam bezsilna.
Nie jestem gotowa na poważną rozmowę z Harry'm.
-A kiedy będziesz?!- zawrzeszczała podświadomość.
Tak naprawdę to nigdy.
Harry nie odpuszczał, ale po co mu to? Jeśli udawał, mógł by dać już spokój. W końcu mnie zostawić i dać mi żyć jak NORMALNA nastolatka.
Oczywiście, wszystko co budowałam przez tak długi czas zostało przeze mnie zburzone. Przyjaźń, która przyszła sama nie wiem z kąt, teraz jest niczym. Stała się dla każdego niewidzialna.
W pośpiechu chwyciłam walizkę, szybko się rozglądając w którą stronę pobiec najlepiej.
Zobaczyłam na prawo, wielki tłum ludzi śpieszących się na wyloty.
Loczek nie poddał się. Ale na co mu ta gra?! Przecież i tak już wszystko wiem. To nie ma sensu!
Łzy lały się nadal. Nie miałam czasu by je zetrzeć. Pozwoliłam im płynąć  po polikach i wsiąkać w  białą bluzkę.
Na szczęście gdy się odwróciłam nie zobaczyła burzy loków, tylko same nieznajome mi twarze z poważnymi twarzami.
Szłam dalej, teraz już bardziej spokojnie. Poczułam ulgę,a za razem tęsknotę.
Za pozostawioną przyjaźnią.
Za wszystkim co stworzyłam w Londynie i właśnie tam zostało. Nie miałam ochoty na nic. Odechciało mi się żyć. Nie mam gdzie mieszkać. Mama mnie okłamywała w sprawie porwania. Czy nie mogła normalnie powiedzieć?! Tak trudno było?! Zostałam ze wszystkim sama!
Jedynie babcia, ale ona teraz nic mi nie pomoże. Jestem bez komórki w Berlinie. Nie znam zbytnio niemieckiego. Łzy na nowo cisnęły mi się do oczu z bezradności.
Chciałam zakopać się w ciepłym łóżku i już nigdy z tam tond nie wychodzić.

Poszłam ponownie spytać się o bilet, który teraz był dla mnie złotem.
Nie uwierzycie jak ogromne było moje szczęście, gdy okazało się, że znalazło się jedno wolne miejsce.
Cieszyłam się gorzej niż małe dziecko.

~~Harry~~
Zgubiłem ją! Tak po prostu!
Poczułem mocne uderzenie wyrzutów sumienia, że to moja wina za jej odejście. Miała dopiero 15 lat, a teraz co? Widzę ją na berlińskim lotnisku!
To moja wina. Nie spędzałem z nią wystarczająco dużo czasu. Może gdybym poświecił jej więcej uwagi, teraz leciała by ze mną na miesiąc w ''trasę''. Zwiedziła by trochę świata.  A tak nie wiem gdzie jest, co się z nią dzieje i czy jest bezpieczna.
-Gdzie ona jest?- zapytał Louis stając na przeciw mnie.
-Nie wiem! Nie zdążyłem jej złapać!-powiedziałem nerwowy na siebie, a raczej zły.
-Spokojnie, potrzebuje czasu. Musi wszystko przemyśleć, na pewno  wróci.- może Lou i ma racje?
Poszedłem  jeszcze kilka metrów przed siebie i zobaczyłem JĄ. Stała ucieszona.
Szybko  podbiegłem do niej. Widząc mnie chciała uciec, ale w porę zareagowałem.
Chwyciłem ją za rękę, nie pozwalając jej na ucieczkę po raz drugi.
-Puść mnie!-wrzeszczała, zwracając tym nie małą uwagę.
-Spokojnie, musimy chyba porządnie porozmawiać.- powiedziałem na co ona popatrzyła na mnie ze załzawionymi oczami.
-Nie mamy o czym.-powiedziała oschle.
- A mi się wydaje, że jednak mamy o czym.-powiedziałem prowadząc ją w stronę krzeseł.
-Louis niech zostawią nam jeden samochód, a wy jedźcie.-powiedziałem, na co on kiwnął głową.
Od razu przeszedłem do sedna sprawy.
-Dlaczego wyjechałaś?
-Nie udawaj takiego braciszka.- syknęła - Wy tylko to robicie dla gazet.
-Ley, jak Ci to mogło przyjść do głowy. Nigdy, ale to nigdy bym tak nie postąpił.- powiedziałem i przytuliłem ją, lecz ona próbowała mnie odepchnąć o siebie.
Nie poddawałem się.W końcu dziewczyna odpuściła i sama objęła mnie swoimi drobnymi rękami.
Uśmiech zagościł na mojej twarzy.

~~Leayna~~
Mogłam wcale tu nie przyjeżdżać.
-Ale, ty kłamiesz.- odezwałam się w końcu.
-Ley, uwierz mi. Kocham Cię, moja siostrunio. Gdyby tak było nie zadałbym sobie tyle trudu.Jesteś częścią naszej  rodziny.- był wiarygodny. Uwierzyłam mu, bo na moje pytanie znów posmutniał.
Uśmiechnęłam się i na nowo go  przytuliłam.
-No to co? Chodź, jedziemy?- zadał pytanie, a ja kiwnęłam głową.

***
Siedziałam na łóżku zamyślona gdy Hazza przeglądał coś w laptopie
Pokój, był normalnie przepiękny. Wyglądał jak mieszkanie w bloku.

-Gdzie tak w ogóle przez ten czas byłaś?-przerwał w końcu tą ciszę.
-W Polsce.- powiedziałam patrząc na sufit.
-Sama?-zdziwił się.
-No tak, znaczy... nie, z babcią.
-Muszę ją kiedyś poznać.- uśmiechnął się, rozluźniając tym atmosferę.
-W to nie wątpię.- zaśmiałam się, siadając na łóżku.

Dobra, masz 10 minut na ogarnięcie się i wio na dół.
-Po co?- zdziwiłam się, a zarazem zakrywając się poduszką.
-Jedziemy na koncert.
-A nie mogę zostać tutej ?
-Nie dyskutuj ze mną. Zostało Ci 8 minut.
Szybko wstałam i zaczęłam przebierać w walizce. Znalazłam jakieś ubrania.

Pobiegłam do łazienki by się przebrać i już po chwili stałam w drzwiach.
W pokoju nie było loczka.
Więc wyszłam z pokoju, zamykając go. Skierowałam się do windy i już po chwili stała w wielkim holu. Usłyszałam krzyki i piski jakiś dziewczyn? Popatrzyłam w tamtym kierunku. Przed wejściem stał tłum nastolatek- fanek chłopaków.
 Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu i niedaleko wejścia dostrzegłam wszystkich. Chłopaków, jak ich perkusiste i tak dalej- cały zespół w skrócie. Stylistkę i Paul'a.
-Ley!Chodź.-zawołał Harry.
-Hej.- przywitałam się z każdym przytulasem.
Było mi trochę źle z tym, że w ogóle pomyślałam, że zrobili to tylko dla kariery.
Ale teraz postaramy się rozpocząć wszystko od nowa. Zapomnimy o starych błędach, popełnionych przez naszą dwójkę.
***
Ochroniarze zabezpieczali całą ekipę przed fankami. Ja szłam na samym końcu, gdzie niestety nie było ochroniarza.
I właśnie wtedy jakaś fanka pociągła mnie za rozpuszczone włosy.
Następnie kilka z nich chwyciło mnie i  wciągnęło po za bramki,a następnie wypchały gdzieś z dala.
-Suka!-wrzasnęła jedna.
- Liczysz tylko, na kasę. Nic więcej!-wrzasnęła inna.
Zobaczyłam kontem oka, że chłopaki byli prawie przy wejściu. Nie odwracali się.
Wyrwałam się z ich ucisku i jak najszybciej pobiegłam do barierek.
Gdy chciałam przejść, jakiś ochroniarz odepchnął mnie z dala. Nie rozpoznał mnie!
-Wiesz kim ja jestem?!-zaczęłam się wydzierać na niego.
-Nikim dla mnie ważnym.
-Pożałujesz tego!!-wrzasnęłam w jego stronę,a te niby fanki znów mnie do tyłu chciały odepchnąć. Lecz ja zawzięcie trzymałam się barierek. Te nie przestawały i z całej siły ciągnęły mnie za włosy.
Zaczęłam wrzeszczeć, a z oczu polało się kilka łez. Ból był nie do opisania.
Chłopaki odwrócili się z zaciekawieniem i gdy zobaczyli ten widok, jako pierwszy zareagował Harry.
Podbiegł do ochroniarza,wrzeszcząc na niego, że nie zareagował, a następnie zaczął wrzeszczeć po tych psychicznych fankach, że jak tak mogą?
Chwycił mnie i wyciągnął z poza barierek. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, nawet nie dałam rady jej dotknąć. Otarłam łzy idąc do wejścia. Wszyscy byli już w środku. Gdy nas zobaczyli od razu podbiegli z pytaniem ,,co się stało?''.
Opowiedziałam całą sytuację po kolei. A potem przytulili mnie. Zaśmiałam się.
Gdy dali mi już spokój i plakietkę,  poszłam się przejść. Dotknęłam bolącego miejsca i aż syknęłam.
Jednak coś mnie nie zapokoiło. W tamtym miejscu nie czułam tyle włosów ile powinnam. Biegiem dotarłam do łazienki. Od razu podeszłam do lustra i to co zobaczyłam, po prostu załamało mnie. Jeden bok włosów, bym mocno poszarpany.
Opadłam na  zimne kafelki i przesiedziałam tam dość długą chwilę, aż usłyszałam jak śpiewają chłopaki.
Po następnych kilku minutach, postanowiłam w końcu wyjść.
Zauważyłam zadowoloną Lou z małą Lux, które patrzyły na koncert One Direction.
-Lou, musisz mi pomóc.- powiedziałam szeptem.
Popatrzyła na mnie, a ja wskazałam poszarpane włosy.
-No jasne, chodź.- uśmiechnęła się promiennie.

***
-Skończyłam. I jak?
Popatrzyłam w lustro i...
-Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła!
Moje włosy wyglądałam dosłownie tak.

Usiadłam po  turecku nie daleko wejścia. Natomiast Lou z Lux powróciły do wcześniejszej czynności.

Ja natomiast włożyłam słuchawki do uszu. Słyszałam co chciałam, a widziałam ... jak by co to nie przyznaję się do tej piątki łosi.
Uśmiechnęłam się, gdy Liam próbowałam coś zatańczyć, a po chwili leżał na scenie, przy okazji wpadając na Louisa i Zayna.
Śmiałam się do nieopamiętania.
Jednak nie daleko był Niall i usłyszał mnie. Po czym na jego twarzy ukazał się złowieszczy uśmieszek.
Przybiegł do mnie i podniósł, tak, że nie miałam ziemi pod nogami. Zaczęłam wrzeszczeć by mnie puścił, ale on nie odpuszczał i przemknął ze mną przez całą scenę.
Zwariował już!
Opuścił mnie, przez co wylądowałam na ziemi. Gdy się podniosłam wszyscy patrzyli na mnie. Zaczęli śpiewać BSE. Pobiegłam po gitarę i już po chwili grałam z Sandym i Danem.
Nikt nie wiedział o tym, że gram więc miny chłopaków bezcenne. Śmiałam się przy okazji śpiewając do mikrofonu. Cały koncert minął zabawnie. Po koncercie chłopaki poszli się przebrać, a cały sprzęt został na swoim miejscu. Scena była pusta. Podeszłam do perkusji i poczułam chęć zagrania na niej.
Usiadłam i zaczęłam uderzać rytm.














A następnie:
-No nieźle Ley. Czemu ja dowiaduje się o wszystkim dopiero teraz?- powiedział z uśmiechem na twarzy Harry.
Podszedł do mnie Josh.
-Na reście znalazłem  godną mnie osobę.
____________________________________________________________________________
Hej.
No to mamy nudny rozdział, nie zdziwię się jak pojawią się negatywne komentarze lub ich brak.
Ehhh, no to obiecałam i słowa dotrzymałam jest środa i jest rozdział.
Dziś data :23 lipca.
A więc... każda Directioner wie... dziś dla naszych chłopaków, a raczej już mężczyzn wielki dzień. To już 4 lata.
Oby takich rocznic było jak najwięcej, tego życzę naszej piątce.
No, a wam - byście słowo bycie Directioner będzie forever. A nie, a to już mi się znudzili.
Wierzcie mi- znam kilka takich dziewczyn ;/ niestety. Jeszcze potem się tym chwaliły, że nie są na fb -,-''. No nic.
Jeśli chcecie być informowani o owych rozdziałach, to w komentarzu pozostawcie do mnie tt, gg, ask lub fb.
Jeśli nie chcecie publicznie, to napiszcie mi na priv -tt , ask lub gg-45775732 . Ewentualnie fb.
Następny za ponad 2 tygodnie, bo jadę na kolonie.
Ps. Zmieniłam postać-Ley. Kilka osob mówiło, ze nie zbyt pasuje do tego opisywanego charakteru , więc kliknij na bohaterów :3
Jedzie ktoś może do Łeby lub ktoś tam mieszka? :3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz