poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział 93


Minęły kolejne 3 dni po których zostałam wypisana ze szpitala. Miałam jedynie przyjeżdżać co jakiś czas na kontrolę. Podobno chwilowo wystarczy chemioterapii. Oczywiście byłam zadowolona z możliwości powrotu do domu. Zatęskniłam za swoim miękkim łóżkiem, nieładem w pokoju i ciągłym hałasem roznoszącym się po domu . Chciałam się zobaczyć ze znajomymi , a z Mikem w szczególności. Obawiam się, że  moje przypuszczenia co do chłopaka jednak się sprawdzają. ,,Nigdy cię nie zostawię. Jak mogłaś tak pomyśleć?” Te słowa dzisiejszego dnia odbijały się echem w mojej głowie. Kłamał! Tak cholernie mam żal do siebie, że jak głupia mu wybaczyłam! A jednak zachował się jak tchórz. Zostawił mnie bez żadnego pożegnania . Próby nawiązania z nim kontaktu nie miały najmniejszego sensu. Wiele nieodebranych przez niego połączeń, nieodczytanych wiadomości i nagrań na sekretarce których pewnie nie odsłuchał. Samotna łza spłynęła po rozgrzanym Poliku. Tak bardzo chciałabym o nim zapomnieć, a jednak…. Nie mogę. To zbyt trudne.
-Wysiadasz czy wolisz przesiedzieć ten piękny dzień w moim samochodzie?- z zamyśleń wyrwał mnie głos Harrego, który otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z auta. Jedynie prychnęłam na jego głupie teksty i bez słowa przeszłam obok niego.
-Leayna!- usłyszałam głos chłopaków z salonu a po chwili stali naprzeciw mnie w wejściu. Ledwo drzwi otworzyłam,  a oni uśmiechnięci od ucha do ucha chcą mnie witać.
-Nie udawajcie, że się za mną stęskniliście bo jeszcze uwierzę.- zaśmiałam się, dźgając Nialla w brzuch.
-Oczywiście, że się stęskniłem.- Louis podszedł do mnie z miną zbitego pieska i nagle przytulił mnie do siebie okręcając wokół własnej osi.
-Wypuść mnie wariacie.- zaśmiałam się.
Tego mi brakowało! Tego szczęścia i radości, tej atmosfery którą zawsze miałam na porządku dziennym w swoim domu.
-Dobra, nie stójmy tak w wejściu, chodźmy do salonu.- odezwał się Zayn, który jako jedyny pomyślał w tej sytuacji.
-Obejrzymy jakiś film?- zaproponował Louis, na co reszta zgodziła się razem z nim.
-Poczekajcie, przecież w szpitalu dają naprawdę niedobre jedzenie, więc Lay z pewnością zje coś normalnego, prawda?- odezwał się Niall, który jak zwykle martwi się o sprawy żywieniowe.
-Nie jestem głodna, ani nie chcę oglądać filmu. Chcę iść spotkać się z przyjaciółmi.
-Wiemy, ale nie było cię w domu tak długo…-odezwał się zrezygnowany Harry. Odwróciłam się na chwilę wypuszczając tym samym powietrze z płuc. Wiem, że robię tym przykrość nie sobie ale swojemu bratu, który przez cały ten czas martwi się o mnie.
-Oh dobra… niech będzie ten film.- mruknęłam rozsiadając się wygodnie na kanapie.
***
Obejrzeliśmy Teda 2 ale praktycznie nic z niego nie byłam w stanie zrozumieć, ponieważ chłopaki cały czas coś komentowali przez co po całym pomieszczeniu roznosił się głośny gwar.
Napisałam do Rosi co robi i nie musiałam czekać długo, bo po zaledwie 2minutach mi odpisała. Chciała żebym spotkała się z nimi w parku, ponieważ ona chce iść na festiwal kolorów.
Żadne z moich przyjaciół nie jest świadome mojej choroby. Owszem, powiem im ale nie teraz. Dopuki wszystko wygląda normalnie, nie potrzebne jest to aby się o mnie martwili. Chcę, żeby jak najdłużej normalność pozostała w moim życiu. Gdy mi się pogorszy…. Wtedy im powiem.
-Dobra, to teraz chcę mieć chwilę tylko dla siebie.- wstałam z kanapy, prostując ręce przy okazji uśmiechając się.
-No dobrze, idziesz się spotkać prawda?- spytał Hazza, na co przytaknęłam ruchem głowy.
-Harry, mam nadzieję, że nic im nie powiedziałeś prawda?-lekko się zaniepokoiłam.  Nie chciałam by wiedzieli, jeszcze nie teraz. Może mówienie Mikeowi o chorobie tak wcześnie to też był zły pomysł?
-Spokojnie, powiedziałem, że masz ospę w co uwierzyli.- uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Za ile będziesz?- szedł za mną aż do drzwi wyjściowych.
-Nie wiem. Spokojnie dam sobie radę.- uśmiechnęłam się i jak gdyby nic wyszłam bez pożegnania.
Szłam nie całe 15 minut gdy znalazłam Rosi i Michaela, Stevena oraz Josha. Gdy tylko mnie zobaczyli ruszyli biegiem w moją stronę.
-Leayna!- krzyknęła uradowana Rosi.
-Hej wam.- przywitałam się z uśmiechem. Gdy przez cały czas przebywasz między tymi osobami, przywiązujesz się do nich i tak było i tym razem.
-Jak się czujesz?- spytał Steven.
-Już dobrze.- rozpromieniłam się.
-No to co idziemy na ten plac?- odezwałam się zniecierpliwiona stojąc w jednym miejscu.
-Poczekajmy jeszcze, bo nie ma Mikea a mówił że przyjdzie.
-To on też miał być?- mruknęłam zdziwiona. Chciałam się z nim spotkać, owszem ale nie tutaj przy innych. Zostawił mnie mimo, że obiecał być przy mnie.  Brakowało mi go, jego dotyku, słów, to jak na mnie patrzył i tego jak dobrze mnie rozumiał. Teraz jednak stał się dla mnie osobą przed którą zbudowałam ogromny mór. Nie po to wylewałam tyle łez i krzyczałam na siebie samą za każdym razem gdy o nim myślałam, by teraz na nowo poczuć TO uczucie.
-Wybaczcie za spóźnienie. –za plecami usłyszałam zdyszany głos Mikea.
-No w końcu. Przez ciebie się spóźnię.- mruknęła z udawaną złością Rosi. Każdy przywitał się z nim po przyjacielsku, tylko ja szłam po cichu. Chciałam zrezygnować, powiedzieć że źle się czuję i wrócić do domu, by tylko być jak najdalej niego.
-Ley czemu nic się nie odzywasz?- zagadał Stev.
-Bo nie mam nic do powiedzenia. Jestem nudną osobą.- mruknęłam smutna.
-Ej wiecie co zachciało mi się pić.Wy idźcie, a ja tylko kupię sobie jakiś napój i wracam do was.
-Naprawdę teraz Steven?!- mruknęła zła Rosi. Naprawdę chciała zobaczyć ten festiwal kolorów.
-Tak, Leayna idziesz ze mną?- popatrzył na mnie porozumiewawczo, na co przytaknęłam.
-Jak chcecie, żebyście potem nie żałowali. Dobra my idziemy, do potem.- przyjaciółka pomachała nam na odchodne.
Razem z chłopakiem zaczęliśmy iść  w stronę sklepu.
-Czy na pewno wszystko dobrze? – zagadał.
-Tak, a co miało być nie tak?
-Przecież widzę, po co udajesz?
-Steven, nie chcę o tym gadać.- mruknęłam odwracając wzrok.
-Przecież wiem, że chcesz się wygadać a ja zawsze starałem się ci pomóc rozwiązać nawet te najgłupsze sprawy.
-Niby tak, ale sama nie wiem czy chce o tym mówić.
On jedynie popatrzył na mnie pobłażliwie.
-Okay… dlaczego zaprosiliście Mikea?
-Przecież jest twoim chłopakiem…- popatrzył na mnie jak by to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- A widziałeś, żeby się ze mną chociaż przywitał?- pokręcił jedynie głową.
-No właśnie. Gdy dowiedział się o raku obiecał, że mnie nie zostawi i będzie przy mnie nawet w tych najtrudniejszych chwilach, a już kolejnego dnia go nie zobaczyłam. Przez 3 tygodnie nie odwiedził mnie już ani razu. Tęskniłam za nim, a on nawet nie raczył oddzwonić lub odpisać na chociaż jeden sms.
-Zaraz zaraz, jakim raku? Leayna jesteś chora? O co chodzi?- Stev popatrzył na mnie niespokojnie.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Tak jakoś wyszło… Byłam smutna, nie zwracałam uwagi na to co mówię, po prostu chciałam się wygadać.
-Ej mała, odpowiedz mi…- chwycił mnie za ramiona patrząc prosto w oczy starając się doszukać odpowiedzi.
-Tak, mam raka, tylko…- nie dał mi dokończyć.
-Nie wierzę. Leayna tak mi przykro…- ściszył głos.
-Niepotrzebnie. Słuchaj, to co się dowiedziałeś ma pozostać tylko między nami. Proszę, nie mów reszcie, nie chcę żeby się nade mną użalali jasne? Chce żeby wszystko pozostało jak dawniej, a przynajmniej to co może pozostać…
-Oczywiście, ale …
-Proszę, nie rozmawiajmy o tym. Jeszcze nie do końca potrafię to zaakceptować, ale jest mi łatwiej gdy nikt o tym nie mówi i żyje jak bym nie była chora.
-Dobrze. Skoro tego chcesz, tak zrobię.- wyszeptał, po czym mnie przytulił.
Objęłam go mocno nie chcąc by mnie wypuścił z objęć.
Nagle poczułam lekki uścisk na ramieniu, który odsuwał mnie od przyjaciela. Popatrzyłam za siebie zdezorientowana. Sprawcą tego dotyku był Mike.
-Czego chcesz?- mruknęłam, wpatrując się w swoje buty.
-Porozmawiać.-podszedł najbliżej jak tylko mógł. Nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą, a oddechy mieszały. Czułam jego cudne perfumy, które tak bardzo lubiłam u niego.
-Odsuń się, proszę.- szepnęłam, nie mogąc z Siebie nic wydusić. Posłuchał mnie.
-Wiecie co, to ja was zostawię samych. – Steven ewidentnie się speszył i nie czekając na naszą odpowiedź zaczął iść w stronę parku gdzie słychać było muzykę.
-Dlaczego? Masz kogoś?- mówiłam tak cicho, że nie byłam pewna czy w ogóle  to usłyszał.
-Mam…- powiedział to bez każdego zawahania . Popatrzyłam na niego, a między powiekami zaczęły się mi zbierać słone łzy. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ciebie.- dopowiedział, a ja zaczęłam kręcić głową nie zgadzając się z nim. Znam jego sztuczki. Stara się mnie udobruchać słodziutkimi słówkami które tak bardzo na mnie działają.
-Skończ…
-Ale kochanie…
-Przestań! Dlaczego nie napisałeś, oddzwoniłeś lub osobiście mnie nie odwiedziłeś?- po policzku zaczęły spływać łzy, których nie umiałam zatrzymać.
-Musiałem to przemyśleć.
-Co ty chciałeś przemyśleć?! Zostawiłeś mnie w najtrudniejszych chwilach, kiedy potrzebowałam cię najbardziej, ciebie znów nie było. Kolejny raz mi to robisz…. Zawsze cię nie ma kiedy najbardziej jesteś potrzebny. Jeżeli nie chcesz dziewczyny, która umrze za kilka miesięcy , to powiedz mi tu i teraz, że z nami koniec! Nie zniosę kolejnych dni w tej niepewności.- załkałam, chowając twarz w dłoniach.
-Leayna, to nie tak… Kocham cię mocno, tylko gdy powiedziałaś mi o raku, nie sądziłem a raczej nie chciałem uwierzyć, że to prawda. Przepraszam, potrzebowałem czasu, aby to wszystko zrozumieć i oswoić się z nową sytuacją. Proszę, nie płacz z mojego powodu. Nie chcę, żebym był problem twoich łez.- przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Nie protestowałam, nie miałam siły na to.
-Nie jestem w stanie ci uwierzyć.- odepchnęłam się od jego umięśnionego torsu.
-Dlaczego?
-Pytasz jak by to nie było logiczne. Zraniłeś mnie. Myślisz, że będę głupia jak reszta twoich lasek i od tak ci przebaczę, a nawet sama rzucę ci się w ramiona? Chyba sobie żartujesz ?!- nagle poczułam przypływ emocji.
-Tak, masz rację. Przepraszam mała.
-Co mi z twoich przeprosin?- w jednej chwili czułam kilka emocji na raz.
Nic nie odpowiedział. Przysunął mnie delikatnie ale stanowczo do siebie i wpił się w moje usta. Brakowało mi jego dotyku, ale nie umiałam do końca wybaczyć tego jak bardzo mnie zranił.
-Brakowało mi tego…- gdy odsunęliśmy się od siebie z powodu braku tlenu, uśmiechnął się do mnie i objął. W jego uścisku czułam się bezpiecznie. W jednej chwili wszystkie negatywne emocje jakie darzyłam tego chłopaka wyparowały, zastępując je miłością, tęsknotą i szczęściem.

-Tęskniłam.- wyszeptałam.

_____________________________________________________________________
Hej kochani!
W końcu ktoś daje znak życia w postaci komentarzy. Nie podoba mi się ten rozdział aż tak bardzo jak inne, ale nie wiem co zmienić by był ciekawszy... Mam nadzieję, że przynajmniej wam się spodoba i tym razem też pozostawicie komentarz. Uwierzcie, to miłe gdy podrozdziałem widzisz więcej niż 1 opinię. Mam nadzieję, że i tym razem mnie nie zawiedziecie. Nie sądziłam, że uda mi się jeszcze dziś dodać rozdział. Za nie cały tydzień zaczynają się wakacje  nie będę mieć wiele czasu na pisanie rozdziałów. Chyba sami rozumiecie dlaczego :) ale poinformuje was kiedy będą dodawane nowe notki itp. 
Ps. Był ktoś 18.06.2016r. na festiwalu kolorów w Katowicach? :)q

1 komentarz: