Tej nocy nie mogłem zmrużyć oka nawet na 30 minut. Dręczyły
mnie myśli, które nie dawały mi zasnąć. Bałem się, że mogę stracić
najważniejszą osobę w moim życiu.
-Stary, coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze.- do kuchni
wszedł Niall, a zanim reszta.
-Tak, stało się... Nie wiem jak to powiedzieć.- mruknąłem,
patrząc na każdego z nich po kolei.
-Chyba kogoś nie zabiłeś.- zażartował Zayn i usiadł obok
mnie przy stole. –Co się stało Harry?
-Leayna … ona.. ona… ma
raka.- na samą myśl traciłem wiarę, że kiedykolwiek w naszym życiu zapanuje
spokój.
-Co?! Żartujesz sobie Styles, prawda?- Liam patrzył na mnie
wyczekując aż wstanę i zacznę się śmiać, mówiąc, że to tylko głupi żart. Jednak
nic takiego się nie wydarzyło.
-Niestety, nie.- mruknąłem.
-Co teraz?- odezwał się Louis, który z wrażenia aż usiadł.
-Nie wiem. Boję się, jak zareaguje Ley na tą wiadomość.- mój
głos się załamał.
-Będzie dobrze.- Zayn poklepał mnie po ramieniu.
Zaprzeczyłem ruchem głowy. Bałem się o przyszłość Leayny.
Przecież jest taka młoda, ma dopiero 17 lat, a cały świat stoi przed nią
otworem.
~~Leayna~~
Czułam się dobrze, a słońce przebijające się przez okno
dodawało mi energii. Byłam zła, że muszę tu siedzieć. Z samego rana usłyszałam
pukanie w drzwi, po czym lekko się uchyliły i zobaczyłam w nich lekarza.
-Dzień dobry Leayno.- uśmiechnął się promiennie, po czym
usiadł na krzesełku obok mojego łóżka.
-Dobry. Kiedy będę mogła wyjść stąd? Czuję się bardzo
dobrze.- odwzajemniłam uśmiech.
-Niestety nie prędko.
-Czy coś się stało?- zmarszczyłam czoło, patrząc na niego
wyczekująco.
-Przychodzę do ciebie z dwiema wiadomościami. Jedna jest
dobra, a druga zła.
-W takim razie … niech pan zacznie od tej złej.- mruknęłam,
bojąc się, co mogłabym usłyszeć.
-Leayna, posłuchaj. To co zaraz usłyszysz wcale nie jest
wyrokiem. Masz szanse na wyleczenie i to spore..
-Niech pan w końcu powie co mi jest.
-Masz raka.- po tych słowach nie wiedziałam co zrobić. Nie
mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Oczy zalały mi się łzami.
-Leayna, wykryliśmy go dość wcześnie. Masz szanse wyleczenia…-
przerwałam.
-Co teraz ze mną będzie?- po policzku spłynęła mi jedna,
samotna łza.
-Czyli kiedy?
-Od jutra. Dziś dostaniesz już leki, a jutro spróbujemy
chemioterapii.
-Wszystko jedno.- mruknęłam, odwracając się w stronę
wielkiego okna.
-Leayna, naprawdę masz szanse.
-Chcę pobyć sama.- wyszeptałam, zanosząc się płaczem.
Lekarz posłuchał mnie i wyszedł z Sali. Po tym zaczęłam
płakać jak dziecko, bez opamiętania.
Nie wiem ile czasu minęło, ale zakładam że dość dużo. Nie
sądziłam, że kiedykolwiek stanę przed takim wyzwaniem. Dlaczego ja muszę tak
mocno cierpieć? Jeden ma szczęśliwe,
pozbawione problemów życie, a drugi wręcz obładowany jest nimi.
-Mała, co się stało?- usłyszałam za sobą ochrypnięty głos
Mikea. Szybko otarłam łzy z oczu i policzków. Odwróciłam się do niego przodem.
-Nic.- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Myślisz, że uwierzę?
-Zostawisz mnie, jak się dowiesz…- odwróciłam od niego
wzrok, patrząc na swoje palce.
-Nigdy kochanie.- poczułam jego ciepłą dłoń na swym
policzku.
-Mam raka.- powiedział beznamiętnie.
-Oh mała…- po tych słowach przytulił mnie do siebie. Znów
zaczęłam płakać, a on głaskał mnie po plecach. Wiedział, że jakiekolwiek słowa
są zbędne.
-Skąd przyszedł ci do głowy pomysł, że cię zostawię?-
wyszeptał do mojego ucha.
-Kto chciałby mieć chorą, umierającą dziewczynę?- na te
słowa przytulił mnie mocniej, jeżeli było to w ogóle możliwe.
-Przestań. Nigdy cię nie zostawię. Jesteś dla mnie
najważniejsza.- pocałował mnie w czubek głowy, na co mimowolnie uśmiechnęłam
się do niego.
***
Minął tydzień, po którym nie mam ochoty ani siły na nic. Po
tej cholernej chemioterapii czuję się okropnie. Tak jakbym straciła
jakiekolwiek uczucia. Codziennie odwiedzając mnie chłopaki, a nawet ich
dziewczyny. To miłe z ich strony, tylko ja czekam aż w drzwiach pojawi się
Mike, który po tym jak dowiedział się, nie odwiedził mnie ani razu. Lekarz
powiedział mi, że jutro będę mogła wrócić do domu, jednak nie ma mowy o szkole.
Ponoć to zbyt niebezpieczne.
-Jak się czujesz mała?- do Sali wszedł Harry. Uśmiechnęłam
się na jego widok, ponieważ wiem, że nie ważne co by się stało on zawsze będzie
obok mnie.
-Bywało lepiej, ale nie mogę narzekać.- uśmiechnęłam się.
-To dobrze księżniczko. Jestem z ciebie naprawdę dumny.
Musisz być silna, jeśli nie dla siebie to dla mnie. Świat bez ciebie nie będzie
miał dla mnie żadnego sensu.
-Pamiętam Hazza, mówisz mi to codziennie. Trudno zapomnieć.-
uśmiechnęłam się, obejmując go gdy usiadł obok mnie na łóżku.
-Wyzdrowiejesz, wieżę w to.- mruknął, jak by sam do siebie.
-Nie zostawię cię.- popatrzyłam mu w oczy, w których
widziałam ból i smutek. To wszystko przeze mnie. Miałam nie sprawiać mu
przykrości, miałam być jego radością i dumą. Znów stałam się ciężarem, balastem
którego nie można się pozbyć. Jego wzrok wyraża bezradność. Czuję się z tą
świadomością bardzo źle, jednak obiecałam mu żyć. Być jego promieniem, który
podnosi go w trudnych chwilach.
Dotrzymam obietnicy i pewnego dnia przytulę go jak jeszcze nigdy dotąd, mówiąc
,,Udało się.” . Nikt nie mówił, że będzie łatwo ale, że będzie warto.
-Zostałaś mi tylko ty… To ty podnosisz mnie na duchy i
powodujesz, że potrafię doszukać się sensu swego istnienie. Ty i Victoria
jesteście jedynymi osobami na których zależy mi tak bardzo.
-Właśnie, gdzie jest Victoria?- oderwałam się od loczka,
patrząc na niego pytająco.
-Przychodzi tu codziennie razem ze mną, ale nie ma odwagi
aby tu wejść ze względu iż wie, że jej nie lubisz. Obawia się, że mogłabyś się
podenerwować, a wtedy twój stan zdrowia mógłby się pogorszyć.
-Czemu nic mi nie mówiłeś? Zawołaj ją tu.- zdziwiło mnie to.
Czułam się źle, że ktoś stara się być dla mnie miły, a ja tego nie doceniam.
Po chwili drzwi lekko się uchyliły, a w nich dostrzegłam
Vici uśmiechniętą.
-Hej.- powiedziała, niepewnie wchodząc do środka.
-Cześć.
-Jak się czujesz? –usiadła na miejscu które przed chwilą
było zajęte przez Harrego.
-Jak może się czuć dziewczyna z rakiem? Raczej nie
świetnie.- prychnęłam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Byłam chyba po prostu na
siebie zła, że akurat mnie to wszystko spotyka.
-Tak, racja. Wybacz za pytanie.- mruknęła zmieszana.
-Wiesz co jest najgorsze? Że jutra może już dla mnie nie
być.
-Nie mów tak, przecież lekarze rokują dobrze.
-Ważne, co ja czuję. Teraz może i jest dobrze, ale za kilka
dni zacznie się męczarnia. Dla Harrego będę jedynie zbędnym balastem.- po
policzku spłynęła niechciana łza, która pokazywała moją słabość.
-No ej, nie tylko ty walczysz. Jesteśmy razem z tobą w
jednej drużynie.- uśmiechnęła się pokrzepiająco. Mimo tak Błahych słów,
podniosły mnie one na duchu.
***
Minął kolejny tydzień, a z nim 3 chemioterapie po których
jedynie spałam. Nie miałam ochoty na nic. Byłam zła na lekarzy za to, że
skłamali. Miałam już dawno wyjść, a mimo to dalej tu jestem. Czuję się jeszcze
gorzej. Czy aby na pewno to mi pomorze ?
-Gdzie jest Mike?- po policzkach lały mi się łzy. Nie
widziałam go od 2 tygodni, a ja go potrzebuję. Gdy obudziłam się po kolejnych
badaniach nie mogłam wytrzymać z bólu jak i bezradności, że tracę osobę na
której tak bardzo mi zależało. Lekarz gdy tylko zobaczył w jakim stanie jestem,
zadzwonił po brata. Niestety przyjechał dopiero po 3 godzinach ze względu na sprawy związane z
wydaniem nowej płyty.
-Nie mogę się do niego dodzwonić, mała nie płacz.- Harry był
bezradny, jednak ja tak bardzo chciałam go zobaczyć.
-Czemu nie przychodzi?!- nie wiedziałam co ze sobą zrobić,
było mi tak przykro z tego powodu.
-Nie wiem aniołku. Proszę, nie płacz. Szkoda łez na niego
mała. Gdy widzę twoje łzy czuję jak by nie widzialny nóż wbijał się w moje
serce.
Popatrzyłam na niego pytająco, na co on zbliżył się w moją
stronę i przetarł mokre policzki.
-Będę dzwonił aż do skutku. Zaciągnę go nawet jeśli będę
musiał użyć siły. Zobaczysz go.- uśmiechnął się, a ja mocno przytuliłam się do
jego rozgrzanego torsu.
________________________________________________________________________
Hej
Pisałam posta wcześniej co sądzę o tym wszystkim. Mam nadzieję, że chociaż część z was postanowiła przeczytać. Tym razem pozostawiam wam kolejny rozdział do waszej oceny. Niech przynajmniej kilka komentarzy pojawi się pod tym rozdziałem. To tak nie wiele, ale dla mnie mega motywacja do pisania i przede wszystkim ciekawszych rozdziałów. Więc nie czekaj tylko zacznij pisać opinię itp. Wierzę, że dacie radę! :D
Pisałam posta wcześniej co sądzę o tym wszystkim. Mam nadzieję, że chociaż część z was postanowiła przeczytać. Tym razem pozostawiam wam kolejny rozdział do waszej oceny. Niech przynajmniej kilka komentarzy pojawi się pod tym rozdziałem. To tak nie wiele, ale dla mnie mega motywacja do pisania i przede wszystkim ciekawszych rozdziałów. Więc nie czekaj tylko zacznij pisać opinię itp. Wierzę, że dacie radę! :D
Zapowiada się nieźle. Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńPs. Myślałaś nad wydaniem książki?