poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 88



Obudziły mnie promienie słońca, prześwitujące przez nie zasłonięte okno. Podniosłam się na łokciach,  rozglądając się po pokoju, który jeszcze dzień wcześniej wyglądał jak by przeszło po nim tornado.
Poczułam lekki ból w nodze, co spowodowało, że przypomniałam sobie wydarzenia z wczorajszego dnia. Nie chciałam ich pamiętać. Nie teraz kiedy chcę zacząć wszystko od nowa. Dzisiejszy dzień zapowiadał się dość dobrze, ale w życiu nigdy tak nie jest. Przynajmniej nie w moim.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili lekko się uchyliły. Zobaczyłam w nich Harrego, co spowodowało, że moja mina automatycznie zrzedła.
-Jaki teraz masz problem ze mną?- fuknęłam w jego stronę. On jak gdyby wcale nie usłyszał tego co powiedziałam podszedł do mnie i wyciągnął lewą rękę w której trzymał leki. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego pytająco.
-Wczoraj zapomniałem o nich, ale dziś nie popełnię tego błędu.- odezwał się beznamiętnie. Wzięłam od niego wszystkie tabletki, a do prawej dłoni chwyciłam kubek z wodą od niego i wszystko połknęłam.
-Teraz możesz już iść. Zrobiłeś co należy do ciebie.- mruknęłam.
-Leayna, ja żałuję tego jak się zachowałem, ale czasu nie cofnę.
Nie zwracając  uwagi na niego, ominęłam go idąc na dół lekko kulejąc.
Wszyscy siedzieli w salonie, oglądając jakiś denny serial i jedząc kanapki .
-Hej Ley.- pomachał mi z pełną buzią Niall, na co parsknęłam śmiechem.
-Hej wszystkim.- mruknęłam, skupiając całą swą uwagę na znalezieniu wolnego miejsca.
-Chodź tutaj.- odezwał się Louis, poklepując swoje kolana. Podeszłam do niego i skoczyłam mu na uda,śmiejąc się przy tym. Chłopak jedynie jęknął z bólu, kiedy już wygodnie usadowiłam się na jego nogach.
-Zjesz coś?- Liam położył talerz z kanapkami na moich udach. Popatrzyłam na nie jedynie z niesmakiem i oddałem je mu.
-Nie chcę. Nie jestem głodna.- oparłam się o tors Louisa.
-Ale musisz…- zaczął Lou.
-Przerabialiśmy to już nie raz, po co robić to ponownie? Może wy będziecie robić swoje, a ja swoje i każdy będzie zadowolony.- uśmiechnęłam się, wstając z kolan bruneta i kierując się w stronę wyjścia.
-A ty gdzie idziesz?- odezwał się za mną głos Harrego. Odwróciłam się z niechęcią w jego stronę.
-Idę na miasto.- mruknęłam.
-Poczekaj. Masz 100funtów.- wyciągnął ze swojego portfela w kieszeni banknot i podał mi go. Wzięłam go w swoje dłonie i jak gdyby nigdy nic zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Tak naprawdę nie wiedziałam co chce ze sobą zrobić, jednak na pewno nie zamierzałam spędzać tego dnia w domu.
Wyciągnęłam z kieszeni szortów komórkę i odnalazłam kontakt Rosi, jednak ona nie odpowiadała. Tak samo zrobiłam z resztą przyjaciół. Jednak i oni nie dawali żadnego znaku życia, dlatego od razu skierowałam się do parku. Już z daleka słyszałam ich śmiechy, które powodowały dziwny ścisk żołądka. Niepewnie zaczęłam zbliżać się do grupy, która była bardzo zajęta wymianą zdań do tego stopnia, że nie zauważyli kiedy do nich podeszłam.
-Hej.- powiedziałam niepewnie, a wszystkie pary oczu odwróciły się w moją stronę.
-Leayna?! Co ty tu robisz?- odezwał się zaskoczony Nicholas.
-Nie odbieraliście telefonów, więc postanowiłam sprawdzić czy przypadkiem was tu nie ma.- mruknęłam, czując się speszona.
-Stęskniłam się.- Rosi podeszła do mnie i mocno przytuliła, na co syknęłam cicho z bólu. –Wybacz, nie chciałam.
-Siadaj  i opowiadaj co u ciebie.- zarechotał Josh, robiąc mi miejsce na ławce. Niby byli moimi przyjaciółmi, ale nie czułam się w ich towarzystwie jak kiedyś. Nie śmiali się tyle co zawsze i czułam, że jedynie im przeszkadzam.
-Lepiej to wy opowiedzcie, co u was? Przecież tak dawno mnie nie było w szkole, że na pewno jest coś co muszę się dowiedzieć.- sama nie wiem czy chciałam słyszeć te wszystkie sprawy, których z pewnością nie było mało. Uśmiechnęłam się, robiąc dobrą minę do złej gry.
-Jest kilka spraw o których to nie my powinniśmy ci mówić, ale z pewnością to co zrobiłaś wstrząsnęło całą szkołą.  Każdy przez kilka dni chodził jak struty. Spowodowałaś, że nawet najgorsze dupki stali się mili względem młodszych. –odezwał się podekscytowany Steven.
-Mimo to jestem na ciebie cholernie zła, że to zrobiłaś. Pomyślałaś o nas? Jak my będziemy się czuć? Co z nami?- naskoczyła na mnie znienacka Ros.
-Żałuję tego, ale jestem tu i rozmawiam z wami. Lepiej powiedźcie mi o co chodzi ze sprawami o których to nie wy macie prawo głosu?- zmarszczyłam brwi, patrząc na każdego z kolei.
-Porozmawiaj z Mikem. On wie więcej, a my nie chcemy nic przekręcić.- Bryan  uśmiechnął się pokrzepiająco.
- W tym momencie jestem ciekawa tego co powie i mam nieodpartą chęć spotkania się  z nim. Ugh.- gdyby nie oni, mogłabym przez kolejne tygodnie unikać Mike’a. Czasem żałuję, że moi przyjaciele mają tak niewyparzone buźki.
-No to na co czekasz, dzwoń do niego. Wyjaśnijcie sobie wszystko do końca.- ponagliła mnie Ros, zmuszając do wstania. –Zobaczymy się wieczorem. Napiszę co i jak smsem.- pomachała mi na pożegnanie , a po niej zawtórowali inni.
Gdy tylko byłam na bezpiecznie dalekiej odległości od nich by nie byli w stanie usłyszeć mojej rozmowy, zadzwoniłam do Widea. Odebrał po dwóch sygnałach, a ja czułam jak wzrasta we mnie zdenerwowanie.
-Hej, coś się stało?- wyczułam w jego głosie radość zmieszaną z niepewnością.
-Cześć. Wszystko jest dobrze. Możemy się dziś spotkać?- poczułam jak w moim gardle staje ogromna gula, której nie mogę przełknąć.
-Z tobą zawsze. Kiedy?
-Teraz?- spytałam z nutką Nadziei, że w dość szybkim czasie dowiem się o co chodziło reszcie.
-Jestem na mieście, więc okay. Może pod galerią handlową?
-Zaraz tam będę. Jestem od niej 5 minut drogi.- zaśmiałam się, zmuszając swoje nogi do iścia.
-Okay, będę czekał.
Po tych słowach rozłączyłam się z nim.
*Kilka minut później*
-Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać?- jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych emocji.
-Może usiądziemy?- wskazałam na jedną z kawiarenek, na co on przytaknął. Zamówił nam dwie kawy, po czym zajął miejsce naprzeciw mnie przy stoliku.

-No dobrze, niecierpliwię się co raz bardziej. Powiesz mi w końcu o co chodzi?- zmarszczył brwi, zaciskając przy tym dłonie w pięści.
-Steven powiedział mi, że pod moją nieobecność wydarzyło się coś, o czym musisz opowiedzieć mi osobiście. Co to takiego?- wypowiedziałam wszystko na jednym wdechu, wlepiając wzrok w niego.
-No tak…- wypuścił powietrze z płuc, spuszczając głowę na kilka sekund, po czym wziął głęboki wdech i popatrzył na mnie.
-Trener nie poddał się i dalej widniejesz jako kapitan, tylko, że na czas twojej nieobecności ten status przejęła Alex. Kilka dni temu odbyła się gala młodych sportowców, na którą i my zostaliśmy zaproszeni. Gdybyś tylko była, szłabyś ze mną po odbiór statuetki za najlepsze zespoły siatkarskie w kraju. Gdyby tego było mało, to Peter, Max i Olivier zmienili się przez ten wypadek nie do poznania. Ciągle tylko mówią o tym, że muszą cię przeprosić.- zaśmiał się, żwawo gestykulując rękoma.
Cieszył mnie ten widok, ponieważ widziałam jak bardzo jest zadowolony. 
-Ja nie chcę ich przeprosin.- mruknęłam, odwracając twarz w stronę okna.
-Leayna, każdy popełnia błędy…- chwycił mnie za rękę, która leżała spokojnie na stoliku przed nim. Uczucie było tak świetne, że nie pomyślałam nawet o wzięciu jej z jego uścisku.
-Mi wybaczyłaś…- w końcu po kilku sekundach ciszy między nami, odezwał się tym samym zwracając moją uwagę na nim.
-Myślisz, że to takie łatwe? Sądzisz, że skoro jestem tutaj, to wszystko wraca do normy?- niechętnie wzięłam swoją dłoń od niego.
-Oczywiście, że nie, ale mam taką cichą nadzieję, że będzie tylko lepiej.
-Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.- wypuściłam powietrze z płuc. Staram się na tyle ile tylko potrafię aby poukładać od nowa swoje życie, ale za każdym razem potykam się i mam problemy z ponownym utrzymaniem równowagi.
-Każdy z obu drużyn czeka na twój powrót.- chłopak uśmiechnął się do mnie promiennie, a ja nie umiałam dłużej utrzymać tych emocji dlatego łzy same zaczęły wypływać mi z oczu. Starałam się je zetrzeć ale nie byłam w stanie, było ich zbyt wiele.
-Ej, mała. Spokojnie.- chłopak przysunął swoje krzesło bliżej mnie. Dzięki czemu bez żadnych przeszkód mógł mnie objąć. Wtuliłam się bezmyślnie w jego tors, a on w pocieszającym geście głaskał mnie po plecach.
Po kolejnych kilku minutach, kiedy byłam już spokojna postanowiliśmy iść na zakupy. Przy czym Mike robił za mojego tragarza.
Kiedy każde z nas było już zmęczony, a noga zaczynała pobolewać, postanowiliśmy wracać.
-Kiedy wrócisz do szkoły?- Mike zadał pytanie po kilku sekundach ciszy. Popatrzyłam na niego, zastanawiając się co mu odpowiedzieć.
-Nie pytałam Harrego, ale dobrze, że spytałeś. Jak tylko się dowiem, dam ci znać.- uśmiechnęłam się, ponieważ dzisiejszy dzień należał do jednych z najnormalniejszych.
-Chciałbym cię znów zobaczyć przechodzącą przez korytarz, uśmiechającą się do mnie i rozmawiającą z kapitanem męskiej drużyny siatkówki, mając zaszczyt siedzieć z nim przy jednym stole na lunchu. – zaśmiał się, poruszając śmiesznie brwiami. Zrobiłam mu kuksańca w lewe ramię, na co on pokazał mi język.
-Wiesz co? Brakowało mi tych chwil z tobą. Nie wiem jak mogłem tak bardzo cię obrażać. Czuję się z tym okropnie za każdym razem gdy pomyślę o twoich ranach. Przeze mnie niszczyłaś się na moich oczach, a ja nic nie dostrzegałem.- nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego szłam po cichu przez chodnik.
***
Weszłam do domu w momencie kiedy akurat chłopaki gdzieś wychodzili.
-Gdzie wy idziecie?- spytałam zaskoczona, gdy drzwi przede mną otworzyły się, a obok mnie zaczął przechodzić kolejno każdy z chłopaków.
-Jedziemy do studia. Idziesz z nami?- spytał Harry.
-Nie, odpocznę od was.- pokazałam mu język i szybko zamknęłam drzwi uśmiechnięta. Noga zaczynała boleć z każdą chwilą co raz mocniej, dlatego szybko poszłam do kuchni. Odłożyłam torby na ziem i podeszłam do jednej z szafek, w której trzymane są wszystkie lekarstwa. Szybko chwyciłam w dłonie tabletki przeciwbólowe i szklankę do której nalałam wody i wszystko połknęłam jednym haustem. Przeczekałam kilka minut, aż lek zacznie działać, a wtedy z zakupami ruszyłam po schodach do pokoju.

Dostałam wiadomość z nieznajomego numeru : ,,Bądź dzisiaj o 20 pod starymi magazynami. Jeżeli nie przyjdziesz, wiem gdzie mieszkasz.”
_______________________________________________________________________
Hej
Wybaczcie mi, rozdział miał być wczoraj. :c Niestety mój internet nie chciał ze mną współpracować, dlatego publikuję go z jednodniowym opóźnieniem. Jestem mile zaskoczona z liczby wyświetleń pod każdym kolejnym rozdziałem. Jednak liczba komentarzy wciąż stoi w miejscu. Niestety do końca cz.I zostało zaledwie kilka rozdziałów. Tak, postanowiłam kontynuować bloga tylko już w innej odsłonie z nowymi historiami i przeżyciami naszych bohaterów. Kolejny rozdział postaram się dodać w ten weekend, ale ze względu, że mam ferie nic nie obiecuję. Wyznaczam dwie daty : 21.02.2016 lub 28.02.2016. Do tego czasu komentujcie co się wam podoba lub co byście zmienili  oraz głosujcie w ankiecie na zakończenie cz. I.

1 komentarz:

  1. Bedzie dzis krótko i zwięźle.
    Ley mnie wkurza.Zachowuje sie jak 10 letnia gowniara.Ja rozumiem depresja itp. Ale Harry ją kocha i chce dla niej jak najlepiej.Do tego dzis te śniadanie co by się stało gdyby 1 kanapkę nie zjadła.A co do pieniędzy to ja na miejscu Ley bym sie chyba wstydziła.Tak trudno do jasnej chorego powiedziec dziekuje!!!
    Dawaj wiecej chłopaków i ich odpalow.

    OdpowiedzUsuń