Obudziły mnie promienie słońca, prześwitujące przez nie zasłonięte okno. Podniosłam się na łokciach, rozglądając się po pokoju, który jeszcze dzień wcześniej wyglądał jak by przeszło po nim tornado.
Poczułam lekki ból w nodze, co spowodowało, że przypomniałam
sobie wydarzenia z wczorajszego dnia. Nie chciałam ich pamiętać. Nie teraz
kiedy chcę zacząć wszystko od nowa. Dzisiejszy dzień zapowiadał się dość
dobrze, ale w życiu nigdy tak nie jest. Przynajmniej nie w moim.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili lekko się uchyliły.
Zobaczyłam w nich Harrego, co spowodowało, że moja mina automatycznie zrzedła.
-Jaki teraz masz problem ze mną?- fuknęłam w jego stronę. On
jak gdyby wcale nie usłyszał tego co powiedziałam podszedł do mnie i wyciągnął
lewą rękę w której trzymał leki. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego pytająco.
-Wczoraj zapomniałem o nich, ale dziś nie popełnię tego
błędu.- odezwał się beznamiętnie. Wzięłam od niego wszystkie tabletki, a do
prawej dłoni chwyciłam kubek z wodą od niego i wszystko połknęłam.
-Leayna, ja żałuję tego jak się zachowałem, ale czasu nie
cofnę.
Nie zwracając uwagi
na niego, ominęłam go idąc na dół lekko kulejąc.
Wszyscy siedzieli w salonie, oglądając jakiś denny serial i
jedząc kanapki .
-Hej Ley.- pomachał mi z pełną buzią Niall, na co parsknęłam
śmiechem.
-Hej wszystkim.- mruknęłam, skupiając całą swą uwagę na
znalezieniu wolnego miejsca.
-Chodź tutaj.- odezwał się Louis, poklepując swoje kolana.
Podeszłam do niego i skoczyłam mu na uda,śmiejąc się przy tym. Chłopak jedynie
jęknął z bólu, kiedy już wygodnie usadowiłam się na jego nogach.
-Zjesz coś?- Liam położył talerz z kanapkami na moich udach.
Popatrzyłam na nie jedynie z niesmakiem i oddałem je mu.
-Nie chcę. Nie jestem głodna.- oparłam się o tors Louisa.
-Ale musisz…- zaczął Lou.
-Przerabialiśmy to już nie raz, po co robić to ponownie?
Może wy będziecie robić swoje, a ja swoje i każdy będzie zadowolony.-
uśmiechnęłam się, wstając z kolan bruneta i kierując się w stronę wyjścia.
-A ty gdzie idziesz?- odezwał się za mną głos Harrego.
Odwróciłam się z niechęcią w jego stronę.
-Idę na miasto.- mruknęłam.
-Poczekaj. Masz 100funtów.- wyciągnął ze swojego portfela w
kieszeni banknot i podał mi go. Wzięłam go w swoje dłonie i jak gdyby nigdy nic
zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Tak naprawdę nie wiedziałam co chce ze sobą zrobić, jednak
na pewno nie zamierzałam spędzać tego dnia w domu.
Wyciągnęłam z kieszeni szortów komórkę i odnalazłam kontakt
Rosi, jednak ona nie odpowiadała. Tak samo zrobiłam z resztą przyjaciół. Jednak
i oni nie dawali żadnego znaku życia, dlatego od razu skierowałam się do parku.
Już z daleka słyszałam ich śmiechy, które powodowały dziwny ścisk żołądka.
Niepewnie zaczęłam zbliżać się do grupy, która była bardzo zajęta wymianą zdań
do tego stopnia, że nie zauważyli kiedy do nich podeszłam.
-Hej.- powiedziałam niepewnie, a wszystkie pary oczu
odwróciły się w moją stronę.
-Leayna?! Co ty tu robisz?- odezwał się zaskoczony Nicholas.
-Nie odbieraliście telefonów, więc postanowiłam sprawdzić
czy przypadkiem was tu nie ma.- mruknęłam, czując się speszona.
-Stęskniłam się.- Rosi podeszła do mnie i mocno przytuliła,
na co syknęłam cicho z bólu. –Wybacz, nie chciałam.
-Siadaj i opowiadaj co
u ciebie.- zarechotał Josh, robiąc mi miejsce na ławce. Niby byli moimi
przyjaciółmi, ale nie czułam się w ich towarzystwie jak kiedyś. Nie śmiali się
tyle co zawsze i czułam, że jedynie im przeszkadzam.
-Lepiej to wy opowiedzcie, co u was? Przecież tak dawno mnie
nie było w szkole, że na pewno jest coś co muszę się dowiedzieć.- sama nie wiem
czy chciałam słyszeć te wszystkie sprawy, których z pewnością nie było mało.
Uśmiechnęłam się, robiąc dobrą minę do złej gry.
-Jest kilka spraw o których to nie my powinniśmy ci mówić,
ale z pewnością to co zrobiłaś wstrząsnęło całą szkołą. Każdy przez kilka dni chodził jak struty.
Spowodowałaś, że nawet najgorsze dupki stali się mili względem młodszych. –odezwał
się podekscytowany Steven.
-Mimo to jestem na ciebie cholernie zła, że to zrobiłaś.
Pomyślałaś o nas? Jak my będziemy się czuć? Co z nami?- naskoczyła na mnie
znienacka Ros.
-Żałuję tego, ale jestem tu i rozmawiam z wami. Lepiej
powiedźcie mi o co chodzi ze sprawami o których to nie wy macie prawo głosu?-
zmarszczyłam brwi, patrząc na każdego z kolei.
-Porozmawiaj z Mikem. On wie więcej, a my nie chcemy nic
przekręcić.- Bryan uśmiechnął się
pokrzepiająco.
- W tym momencie jestem ciekawa tego co powie i mam
nieodpartą chęć spotkania się z nim.
Ugh.- gdyby nie oni, mogłabym przez kolejne tygodnie unikać Mike’a. Czasem
żałuję, że moi przyjaciele mają tak niewyparzone buźki.
-No to na co czekasz, dzwoń do niego. Wyjaśnijcie sobie
wszystko do końca.- ponagliła mnie Ros, zmuszając do wstania. –Zobaczymy się
wieczorem. Napiszę co i jak smsem.- pomachała mi na pożegnanie , a po niej zawtórowali
inni.
Gdy tylko byłam na bezpiecznie dalekiej odległości od nich
by nie byli w stanie usłyszeć mojej rozmowy, zadzwoniłam do Widea. Odebrał po
dwóch sygnałach, a ja czułam jak wzrasta we mnie zdenerwowanie.
-Hej, coś się stało?- wyczułam w jego głosie radość
zmieszaną z niepewnością.
-Cześć. Wszystko jest dobrze. Możemy się dziś spotkać?-
poczułam jak w moim gardle staje ogromna gula, której nie mogę przełknąć.
-Z tobą zawsze. Kiedy?
-Teraz?- spytałam z nutką Nadziei, że w dość szybkim czasie
dowiem się o co chodziło reszcie.
-Jestem na mieście, więc okay. Może pod galerią handlową?
-Zaraz tam będę. Jestem od niej 5 minut drogi.- zaśmiałam się,
zmuszając swoje nogi do iścia.
-Okay, będę czekał.
Po tych słowach rozłączyłam się z nim.
*Kilka minut później*
-Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać?- jego wyraz twarzy
nie wyrażał żadnych emocji.
-Może usiądziemy?- wskazałam na jedną z kawiarenek, na co on
przytaknął. Zamówił nam dwie kawy, po czym zajął miejsce naprzeciw mnie przy
stoliku.
-No dobrze, niecierpliwię się co raz bardziej. Powiesz mi w
końcu o co chodzi?- zmarszczył brwi, zaciskając przy tym dłonie w pięści.
-Steven powiedział mi, że pod moją nieobecność wydarzyło się
coś, o czym musisz opowiedzieć mi osobiście. Co to takiego?- wypowiedziałam
wszystko na jednym wdechu, wlepiając wzrok w niego.
-No tak…- wypuścił powietrze z płuc, spuszczając głowę na
kilka sekund, po czym wziął głęboki wdech i popatrzył na mnie.
-Trener nie poddał się i dalej widniejesz jako kapitan,
tylko, że na czas twojej nieobecności ten status przejęła Alex. Kilka dni temu
odbyła się gala młodych sportowców, na którą i my zostaliśmy zaproszeni. Gdybyś
tylko była, szłabyś ze mną po odbiór statuetki za najlepsze zespoły
siatkarskie w kraju. Gdyby tego było mało, to Peter, Max i Olivier zmienili się
przez ten wypadek nie do poznania. Ciągle tylko mówią o tym, że muszą cię
przeprosić.- zaśmiał się, żwawo gestykulując rękoma.
Cieszył mnie ten widok, ponieważ widziałam jak bardzo jest zadowolony.
Cieszył mnie ten widok, ponieważ widziałam jak bardzo jest zadowolony.
-Ja nie chcę ich przeprosin.- mruknęłam, odwracając twarz w
stronę okna.
-Leayna, każdy popełnia błędy…- chwycił mnie za rękę, która
leżała spokojnie na stoliku przed nim. Uczucie było tak świetne, że nie
pomyślałam nawet o wzięciu jej z jego uścisku.
-Mi wybaczyłaś…- w końcu po kilku sekundach ciszy między
nami, odezwał się tym samym zwracając moją uwagę na nim.
-Myślisz, że to takie łatwe? Sądzisz, że skoro jestem tutaj,
to wszystko wraca do normy?- niechętnie wzięłam swoją dłoń od niego.
-Oczywiście, że nie, ale mam taką cichą nadzieję, że będzie
tylko lepiej.
-Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.- wypuściłam
powietrze z płuc. Staram się na tyle ile tylko potrafię aby poukładać od nowa
swoje życie, ale za każdym razem potykam się i mam problemy z ponownym
utrzymaniem równowagi.
-Każdy z obu drużyn czeka na twój powrót.- chłopak
uśmiechnął się do mnie promiennie, a ja nie umiałam dłużej utrzymać tych emocji
dlatego łzy same zaczęły wypływać mi z oczu. Starałam się je zetrzeć ale nie
byłam w stanie, było ich zbyt wiele.
-Ej, mała. Spokojnie.- chłopak przysunął swoje krzesło
bliżej mnie. Dzięki czemu bez żadnych przeszkód mógł mnie objąć. Wtuliłam się
bezmyślnie w jego tors, a on w pocieszającym geście głaskał mnie po plecach.
Po kolejnych kilku minutach, kiedy byłam już spokojna postanowiliśmy
iść na zakupy. Przy czym Mike robił za mojego tragarza.
Kiedy każde z nas było już zmęczony, a noga zaczynała pobolewać,
postanowiliśmy wracać.
-Kiedy wrócisz do szkoły?- Mike zadał pytanie po kilku
sekundach ciszy. Popatrzyłam na niego, zastanawiając się co mu odpowiedzieć.
-Nie pytałam Harrego, ale dobrze, że spytałeś. Jak tylko się
dowiem, dam ci znać.- uśmiechnęłam się, ponieważ dzisiejszy dzień należał do
jednych z najnormalniejszych.
-Chciałbym cię znów zobaczyć przechodzącą przez korytarz,
uśmiechającą się do mnie i rozmawiającą z kapitanem męskiej drużyny
siatkówki, mając zaszczyt siedzieć z nim przy jednym stole na lunchu. – zaśmiał
się, poruszając śmiesznie brwiami. Zrobiłam mu kuksańca w lewe ramię, na co on
pokazał mi język.
-Wiesz co? Brakowało mi tych chwil z tobą. Nie wiem jak
mogłem tak bardzo cię obrażać. Czuję się z tym okropnie za każdym razem gdy
pomyślę o twoich ranach. Przeze mnie niszczyłaś się na moich oczach, a ja nic
nie dostrzegałem.- nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego szłam po cichu przez
chodnik.
***
Weszłam do domu w momencie kiedy akurat chłopaki gdzieś
wychodzili.
-Gdzie wy idziecie?- spytałam zaskoczona, gdy drzwi przede
mną otworzyły się, a obok mnie zaczął przechodzić kolejno każdy z chłopaków.
-Jedziemy do studia. Idziesz z nami?- spytał Harry.
-Nie, odpocznę od was.- pokazałam mu język i szybko
zamknęłam drzwi uśmiechnięta. Noga zaczynała boleć z każdą chwilą co raz
mocniej, dlatego szybko poszłam do kuchni. Odłożyłam torby na ziem i
podeszłam do jednej z szafek, w której trzymane są wszystkie lekarstwa. Szybko
chwyciłam w dłonie tabletki przeciwbólowe i szklankę do której nalałam wody i
wszystko połknęłam jednym haustem. Przeczekałam kilka minut, aż lek zacznie
działać, a wtedy z zakupami ruszyłam po schodach do pokoju.
Dostałam wiadomość z nieznajomego numeru : ,,Bądź dzisiaj o
20 pod starymi magazynami. Jeżeli nie przyjdziesz, wiem gdzie mieszkasz.”
_______________________________________________________________________
Hej
Wybaczcie mi, rozdział miał być wczoraj. :c Niestety mój internet nie chciał ze mną współpracować, dlatego publikuję go z jednodniowym opóźnieniem. Jestem mile zaskoczona z liczby wyświetleń pod każdym kolejnym rozdziałem. Jednak liczba komentarzy wciąż stoi w miejscu. Niestety do końca cz.I zostało zaledwie kilka rozdziałów. Tak, postanowiłam kontynuować bloga tylko już w innej odsłonie z nowymi historiami i przeżyciami naszych bohaterów. Kolejny rozdział postaram się dodać w ten weekend, ale ze względu, że mam ferie nic nie obiecuję. Wyznaczam dwie daty : 21.02.2016 lub 28.02.2016. Do tego czasu komentujcie co się wam podoba lub co byście zmienili oraz głosujcie w ankiecie na zakończenie cz. I.
_______________________________________________________________________
Hej
Wybaczcie mi, rozdział miał być wczoraj. :c Niestety mój internet nie chciał ze mną współpracować, dlatego publikuję go z jednodniowym opóźnieniem. Jestem mile zaskoczona z liczby wyświetleń pod każdym kolejnym rozdziałem. Jednak liczba komentarzy wciąż stoi w miejscu. Niestety do końca cz.I zostało zaledwie kilka rozdziałów. Tak, postanowiłam kontynuować bloga tylko już w innej odsłonie z nowymi historiami i przeżyciami naszych bohaterów. Kolejny rozdział postaram się dodać w ten weekend, ale ze względu, że mam ferie nic nie obiecuję. Wyznaczam dwie daty : 21.02.2016 lub 28.02.2016. Do tego czasu komentujcie co się wam podoba lub co byście zmienili oraz głosujcie w ankiecie na zakończenie cz. I.
Bedzie dzis krótko i zwięźle.
OdpowiedzUsuńLey mnie wkurza.Zachowuje sie jak 10 letnia gowniara.Ja rozumiem depresja itp. Ale Harry ją kocha i chce dla niej jak najlepiej.Do tego dzis te śniadanie co by się stało gdyby 1 kanapkę nie zjadła.A co do pieniędzy to ja na miejscu Ley bym sie chyba wstydziła.Tak trudno do jasnej chorego powiedziec dziekuje!!!
Dawaj wiecej chłopaków i ich odpalow.