sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 85


Ból w nodze był nie do zniesienia, ale mimo to starałam się biec dalej. Oby jak najdalej tego przeklętego miejsca!  Nie mam żadnego planu na to co zrobię ze sobą i gdzie się podzieję, mam jedynie nadzieję, że uda mi się to wszystko przetrwać. Nie miałam nawet jak zadzwonić do kogokolwiek. Przeklinałam w myślach Harrego za to co zrobił. Chciał mi pomóc, żałosne. Przed kamerami idealny braciszek, a po ich wyłączeniu niezły aktor.
Nie mogąc znieść mocnego bólu, zatrzymałam się na środku parku. Cieszyłam się, że o tak późnej godzinie nikt nie postanowił przechadzać się po nim. Miałam wiele myśli na minutę, ale żadne z nich nie było na tyle dobre aby wcielić je w życie.

~~Harry~~
Tyle emocji mną targało, że nie mogłem spokojnie usiedzieć w jednym miejscu.
-Harry, skończ. Kiedy niby Ley ma wrócić do domu?- naprzeciw mnie stanął Liam. Chłopaki siedzą tu od chwili mojego przyjazdu ze szpitala.
-Za tydzień.- odburknąłem, dalej chodząc w kółko. –Widziałem jak cierpi i musiałem pozostać nieugięty. Lekarze mówili, że w zaistniałej sytuacji chwilowe odcięcie się od starych znajomych i bycie wobec niej stanowczym. będzie dobrym rozwiązaniem, ale ja nie wiem. Czuję, że to jedynie pogarsza sprawę, zamiast pomagać.- musiałem to w końcu wydusić z siebie. Może razem uda się nam dojść do idealnego wyjścia z tej sytuacji.
-Moim zdaniem ta terapia nie przyniesie nic dobrego.- Niall popatrzył na każdego oczekując naszej reakcji.
-Nie zaszkodzi spróbować. Przecież sami wiecie, że Ley nie raz próbowała odebrać sobie życie, jeśli i tym razem to zlekceważymy nie wiadomo do czego może to doprowadzić następnym razem.- Louis ni stąd ni zowąd wypowiedział się w sposób, który przekonał nas wszystkich.
Przerwał nam mój dzwoniący telefon. Szybko poderwałem się na nogi i poszedłem do kuchni odebrać.
-Halo?- kto normalny o tej porze dzwoni do ludzi?!
-Dobry wieczór. Z tej strony dr.Looser, niestety nie mam dla pana dobrych wieści.- wzdrygnąłem się i czekałem na najgorsze. Byłem zdenerwowany jak jeszcze chyba nigdy, chodź ostatni miesiąc jest trudnym czasem dla nas wszystkich.
-Co się stało?!- wykrzyknąłem do telefonu nie mogąc wytrzymać napięcia, które trwało zbyt długo. Momentalnie do kuchni weszła reszta, patrząc na mnie wyczekująco.
-Nie zdążyliśmy zareagować. Niestety Leayna uciekła i nie mamy pojęcia gdzie mogłaby się teraz znajdować. Zgłosiliśmy oczywiście jej zaginięcie na policji, jeśli jednak dziewczyna się znajdzie nie jestem pewien, aby chciała wracać na oddział. Proszę o jak najszybszy kontakt gdy pańska siostra zostanie odnaleziona. Życzę miłej nocy.- telefon wypadł mi z ręki, a ja stałem zszokowany nie mogąc się ruszyć. To jakiś obłęd! Jak by nie dość mieliśmy problemów! Uderzyłem z całej siły pięścią w blat, musząc wyładować na czymś emocje.
-Ej, Hazza co się stało?- Zayn podszedł do mnie nie pewnie, podczas gdy reszta stała w miejscu zaskoczona tym co właśnie się dzieje wokół nich.
-Ley uciekła. Wiedziałem, że coś się stanie!- usiadłem na krześle, zakrywając twarz dłońmi opartymi o stół.
-Jak to uciekła!?- Liam popatrzył na mnie, również podenerwowany. Czuję się winny całemu temu zamieszaniu, bo przez to również chłopaki muszą zajmować się moimi problemami.
-Muszę ją znaleźć.- poderwałem się na równe nogi i wyszedłem z kuchni, kierując się prosto do garażu.
~~Leayna~~
Nie zwlekając  dłużej ruszyłam w stronę swojej ulicy. Z każdą chwilą, gdy byłam bliżej domu czułam narastające zdenerwowanie. A co jeśli Harry mnie zobaczy? Co jeśli znów będę musiała wrócić do szpitala? Co jeśli mnie odeśle? Miałam mnóstwo pytań, a ani jednej odpowiedzi na nie.
Nie chciałam iść do swojego domu, było by to zbyt niepoważne z mojej strony. Moją ostatnią deską ratunku była Rosi, jeśli ona mnie nie przygarnie nie wiem co ze mną będzie. Z oddali widziałam już kontury jej domu i mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.  Obok przejechało samotnie jedno auto, na które nie zwróciłam uwagi, a był to karygodny błąd. Zatrzymało się z piskiem opon kilka metrów za mną, a ja sparaliżowana strachem szłam dalej, jedynie przyśpieszając kroku.
Tak cholernie się bałam, że znów może mi się coś stać. Przypomniałam sobie wszystkie sceny z porwania i mimowolnie jedna łza spłynęła po rozgrzanym poliku. Serce waliło jak by miało za raz wyskoczyć mi z piersi. Poczułam ucisk na ramieniu i jak z automatu zaczęłam krzyczeć ile sił w płucach aby ktoś siedzący w domu mógł mnie usłyszeć.
-Leayna, uspokój się.- usłyszałam spokojny i melodyjny głos Liama. Wszystkie napięte mięśnie rozluźniły się pod wpływem jego głosu. Odwróciłam się do niego i mocno przytuliłam do jego ciała. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby faktycznie ten pseudo fan znów powrócił do Londynu i ponownie mnie szukał dla okupu.
-Ej, mała spokojnie.- pogłaskał mnie po plecach w geście uspokojenia i dodania otuchy. Zaprowadził mnie do samochodu i zamknął za mną drzwi, sam siadając na miejscu pasażera z przodu. Rozejrzałam się wokół, widząc rozzłoszczoną twarz Harrego w lusterku na co od razu spuściłam głowę nie mogąc patrzeć na niego. Hazza zawrócił samochód i wjechaliśmy na podjazd domu. Czułam się nieswojo w ich obecności.
Niepewnie wyszłam z auta, kierując się za chłopakami do domu. Sama nie wiem czy bałam się ich reakcji, ponieważ uciekłam czy po prostu to ja nie byłam sobą? Nie byłam w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Przez cały czas miałam opuszczoną głową, nie miałam odwagi aby spojrzeć im w oczy.  Reszta chłopaków siedziała w salonie, a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie chciałam konfrontacji z nimi wszystkimi przeciw mnie, chciałam tylko położyć się w swoim łóżku i poczekać aż ból minie.
-Znaleźliśmy zgubę.- głos Liama nie był przekonywujący, mimo, że starał się brzmieć radośnie.
-Dziewczyno co ci przyszło do głowy, żeby uciec ze szpitala? Wiesz jak się martwiliśmy?!-  Zayn po chwili zmaterializował się przede mną. Wzruszyłam ramionami.
-Nie sądzę, żeby tak było.- wymamrotałam pod nosem, raczej do siebie niż do nich. Ale mimo to usłyszeli.
-Przestań pieprzyć głupoty, każdy z nas martwił się o ciebie i to, że poświęcaliśmy ci mniej uwagi nie oznacza, że nie jesteś dla nas ważna.- ponownie tego dnia odezwał się Zayn, który mimowolnie poprawił mi humor tymi słowami. Przyciągnął mnie do swojego rozgrzanego ciała, na co syknęłam. Szybko odsunął się, przyglądając się mi uważnie.
-Ley powinna odpocząć. Wszystko okay?- Niall również zjawił się obok mnie z widoczną troską na jego twarzy. Ja jedynie wzruszyłam obojętnie ramionami i chciałam odwrócić się na pięcie aby pójść do swojego pokoju, ale gdyby nie szybka reakcja Liama leżałabym teraz na podłodze. Nie wiem co się dzieje, nie mogę stanąć o własnych nogach.
-Chyba jednak nie.- nie odróżniłam  do kogo należał głos.
-Nie… nie chce… wracać do… szpitala.-powiedziałam wyczerpana i poczułam jak kogoś silne ramiona podnoszą mnie, a potem przemieszczam się.
-Spokojnie, już tam nie wrócisz.- usłyszałam jeszcze szept Louisa, a po tym zapadłam w głęboki sen.

`~~Harry~~
Patrzyłem na to wszystko nie wiedząc co mam o tym myśleć. Wszyscy przejęli się stanem zdrowia mojej siostry, ale nie ja. Stałem obojętnie przyglądając się całemu zdarzeniu, nie wypowiadając  ani jednego słowa.
Postanowiłem nie dzwonić już do lekarza z powodu późnej pory. Zrobiłem jedynie szybki telefon na policję, o informacji, że Leayna odnalazła się.
-Możesz mi do cholery powiedzieć co ty odwalasz?!- usłyszałem za plecami  zdenerwowany głos Zayna. Popatrzyłem na niego zdezorientowany.
-Od samego początku jak tu wszedłeś razem z Ley,  wyglądasz na nieprzejętego całą, zaistniałą sytuacją.- warknął. –Nie chciałem tego mówić, ale nie dajesz mi wyboru. Harry zmieniłeś się i nie twierdzę tak tylko ja. Nawet chłopaki wyglądają na bardziej przejętych niż ty.
-Zamknij się Malik! Wy nie jeździliście do niej codziennie, to nie wy staraliście się jej powtarzać jak ważne jest życie, to nie wy rozmawialiście z lekarzem i dowiadywaliście się o najgorszym jako pierwsi. Zrozum, że wszystko mi się wali. Mama się od nas odsunęła, Leayna jest chora, a do tego wszystkiego goniąca za mną kariera. Ja nie wiem co będzie jutro, a ty mi mówisz, że się nią nie interesuję?!- ryknąłem na niego, ponieważ każdy wytyka mi jedynie moje wady, nie patrząc na to, że wszystko mnie przerasta.
~~Mike~~
Od samego rana wszyscy chodzili zadowoleni, nawet Leayna zeszła na dalszy plan, a wręcz została zapomniana przez wielu.
-Mike, mam do ciebie fantastyczną wiadomość!- usłyszałem uradowany krzyk Rosi, która uwiesiła się mi na szyi. Zaśmiałem się mimowolnie.
-Co może być tak dobre, aby mnie zadowoliło?- poruszałem zabawnie brwiami. Dzisiejszy nastrój udzielał się nawet mnie. Kto by pomyślał, że jedna gala może zdziałać aż tyle.
-Zadzwonił do mnie dziś z samego rana Niall i poinformował mnie, że Leayna jest już w domu i możemy do niej przyjść, ale nie wszyscy na raz. Razem z resztą uznaliśmy, że to ty powinieneś być pierwszą osobą.- uśmiechnęła się promiennie, a mi aż zatkało dech w piersiach. Zdecydowanie dzisiejszy dzień należy do jednych z najlepszych.
-Ty mówisz tak serio?!- uścisnąłem jej drobne ciało, okręcając go z radości wokół własnej osi.
Przez resztę lekcji nie mogłem wysiedzieć w jednym miejscu. Chciałem jak najszybciej znaleźć się pod domem szatynki. Odpuściłem sobie nawet trening, będąc zbyt  podekscytowany spotkaniem z Ley. Gdy jednak znalazłem się już na jej ulicy naszły mnie obawy czy aby na pewno dziewczyna będzie chciała ze mną rozmawiać. Niepewnie podszedłem do drzwi i nacisnąłem dzwonek, czekając aż ktoś mi otworzy.
____________________________________________________________________
Hej
Ja wiem, że spóźniony rozdział ale sama nie mogę uwierzyć w to jaki cudem pomyliłam sobie dni :D przez te święta i tyle wolnego zapomniałam o wszystkich obowiązkach, przepraszam. 
Cieszę się, że rozdział się wam podobał, chodź w sumie swoją opinię wyraziły jedynie dwie osoby.
Nie sądzę, aby ten rozdział podbił wasze serca, ale mam nadzieję, że i pod nim znajdą się komentarze :D


1 komentarz:

  1. Jakby był dłuszy to bym była bardzoooo szczęśliwa.Super opisałaś jak Harry wydarł się na Zayna.Już nie mogę doczekac sie nastepnego.Musze niestety konczyc moja bardzo interesujaca wypowiedz.
    Bay :-*

    OdpowiedzUsuń