środa, 9 września 2015

Rozdział 80



Spóźniał się i to nie 5 minut, tylko 15. Nie wiem dlaczego dalej stoję w tym samym miejscu, marznąć oraz łudząc się jak głupia, przecież taka osoba jak on nie przyjdzie. Wydawało mi się, że jednak przemyślał jak źle postąpił, chodź w tej chwili zdaję sobie sprawę, że on nigdy się nie zmieni. Wypuściłam powietrze z płuc, a para zamajaczyła mi przed twarzą. Zdecydowanie zima w tym roku miała przyjść szybciej i można to stwierdzić już dziś. Ubranie na siebie jedynie jesiennej kurtki było złym pomysłem, zważając na niską temperaturę. Odwróciłam się zrezygnowana na pięcie odchodząc z pod wyznaczonego miejsca. Poczułam się jak głupia, przecież nikt nie może w jednej chwili zrozumieć jakie błędy popełnił, jednocześnie starając się odbudować wszystko od nowa. Poczułam się oszukana.
Kretynka głos w mojej głowie miał rację i zgadzałam się z nim. Skręcałam właśnie w jedną z uliczek by po chwili stracić ze wzroku London Eye. Poczułam czyjąś silną dłoń na ramieniu, wzdrygnęłam się przestraszona i odskoczyłam o krok dalej. Nieznajomą osobą okazał się oczywiście nie chciany przeze mnie w tym momencie Mike. Chodź emocje walczyły między sobą, a krew w żyłach przyśpieszyła wraz z biciem serca, to chciałabym żeby rozmył się w tym samym momencie.
-Przepraszam za spóźnienie.- zaczął się tłumaczyć. Po co komu te zbędne słowa, jak i tak dobrze wie, że to nic nie zmieni. Zbyłam go, idąc dalej przed siebie.
-Poczekaj.- dogonił mnie znacznie szybciej niż przypuszczałam.-Wiem, że jesteś na mnie zła ale Cornelia bała się sama wracać do domu.
-Nie tłumacz się. Straciłam na Ciebie jedynie mój cenny czas i wiem, że niepotrzebnie bo ty nic się nie zmieniłeś! Dalej jesteś tym zakłamanym Mikem, a nie moim przyjacielem którego znałam.- po policzku spłynęła jedna łza, ponieważ wiedziałam, że to może być moja ostatnia rozmowa z nim, a kończy się nie tak jak bym tego chciała.
Tak, mój czas powoli dobiegał końca i miałam tego całkowitą świadomość.
-Przepraszam Cię Leayna!-wykrzyczał, robiąc krok do przodu. -Jestem dupkiem, który nie doceniał tego co miał i zrozumiał to dopiero wtedy gdy to stracił.- powiedział to na tyle cicho bym tylko ja byłam w stanie usłyszeć co mówi.
-Za późno Mike.- odeszłam, robiąc może z 5 kroków gdy poczułam jak silna dłoń odwraca mnie do z powrotem do chłopaka.
-Nie oczekuję od Ciebie, że wpadniesz mi w ramiona ale jedynie czego chcę to wybaczenia. Mamy tyle wspomnień, których nie możemy przekreślić od tak.
-Ja już dawno to zrobiłam i wydaje mi się, że ty również. Myślisz, że to takie proste. Zmieniłam się i nigdy nie będziesz mnie w stanie zrozumieć. Nawet gdybyś chciał, nie zdołasz.
-Ale ja chcę Cię zrozumieć, poznać na nowo!- wykrzyczał jak by chciał zrobić to przed całym światem.
Za dużo przez niego wycierpiałam. Codzienne kpiny i szyderstwa. Wyzywanie na każdym korku. Nienawiść w ich oczach jak bym była chodzącym samobójcą powodowała, że czułam się wobec nich ofiarą. Brak akceptacji i obawa przed każdym kolejnym dniem. Mnóstwo cięć i te cholerne nałogi, które niszczą mnie codziennie. Nie chcę niczyjego współczucia ani pomocy, jedynie czego oczekuję to jak najszybszej śmierci. Co przyjdzie mi z jego przeprosin, jeśli jutro na nowo będzie wyśmiewał mnie przed całą szkołą, a kolejne tajemnice ujrzą światło dzienne.
Nie wiem kiedy po policzku zaczęły spływać kolejne słone łzy. Zamrugałam kilkakrotnie by wrócić do rzeczywistości.
-Ley...- zrobił krok w moją stronę, chwytając za ramiona.
-Zostaw mnie, już dość zrobiłeś, a teraz dziękuję Ci dosięgłeś swego.
Odwróciłam się idąc przed siebie, nie zwracając uwagi na to gdzie.
-Daj mi chodź poprawić Ci humor... proszę.- chwycił mnie za rękę, patrząc prosto w moje oczy. Miałam mieszane uczucia, a każde z nich toczyło ze sobą wojnę. Miałam mętlik w głowie i przez chwilę stałam jak sparaliżowana na środku chodnika. Gdy pomachał mi przed oczami, lekko skinęłam głową i dałam się prowadzić chłopakowi. Nie miałam już nic do stracenie, ponieważ wydaje mi się, że nic gorszego niż dotychczas się zdarzało nie może być i tym razem tak samo złe.
Ponownie znalazłam się pod wielkim kołem.
-Co my tu robimy?- popatrzyłam na niego badawczo.
-Mówiłaś, że nigdy nie byłaś na London Eye, więc postanowiłem, że to ja zrobię tym razem  coś dla ciebie.
Uśmiechnęłam się do bruneta mimo tego ile krzywdy mi wyrządził.
-No chodź, jeśli chcesz wejść jeszcze dziś.- posłał mi jeden ze swych powalających uśmiechów. Z każdą chwilą utwierdzałam się w przekonaniu iż to takiego Mike'a pamiętam i to on został moim przyjacielem.
***
Z kieszeni bluzy wyciągnęłam małą, przezroczystą paczuszkę. Popatrzyłam na jej białą zawartość i sama nie wiem po co ale już po chwili rozsypałam wszystko na kafelki balkonu i zaciągnęłam się.
Miałam gdzieś wszystko i wszystkich. Liczyło się co będzie teraz, a jutro nie miało znaczenia.
-Znów nie odrobiłaś zadania, który to już raz?- na przeciw mnie stanęła nauczycielka języka francuskiego. Wzruszyłam ramionami wcale nie przejmując się tym faktem. Ona najwidoczniej bezsilna na to wypuściła powietrze ze świstem, przewracając oczami i odchodząc w stronę tablicy by ponownie zająć się tłumaczeniem dzisiejszego tematu. Nadal czułam się otumaniona po narkotykach, które pochłonęłam do organizmu kilka godzin temu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, ponieważ miałam wrażenie jak by moja głowa miała zaraz wybuchnąć.
-Ley, wiem, że pytałam już ale czy aby na pewno czujesz się dobrze?- poczułam rękę Rosi na ramieniu w opiekuńczym geście. Kiwnęłam niemrawo do niej głową.
Po kilkunastu kolejnych minutach  ślęczenia nad książkami zadzwonił dzwonek na który czekałam z utęsknieniem. Szybko spakowałam wszystkie rzeczy i wyszłam na korytarz z zamiarem wzięcia wszystkiego z szafki i udaniu się do domu wcześniej.
Wczorajszy wieczór spędziłam wraz z Mikem oglądając Londyn nocą, a następnie przechadzając się uliczkami miasta, na koniec zahaczając o bar szybkiej obsługi. W tamtym momencie widziałam starego przyjaciela, nie tego kim się  stał teraz.
-Jak śmiesz zadawać się z Widem?! Czy przypadkiem nie dałam Ci do zrozumienia ostatnim razem, że masz się od niego trzymać z daleka?!- usłyszałam piskliwy głos Corneli rozchodzący się po całym korytarzu. Stałam przy szafce  zdezorientowana. Przewróciłam oczami odwracając się w jej stronę, ponieważ wiedziałam, że stoi wprost za mną.
-Czujesz się zagrożona czy jak? Mike nie jest twoją własnością, aż dziwię się, że chodzi z kimś takim jak ty.- zakpiłam z niej, zakładając ręce na piersi. -Myślisz, że skoro jesteś jego dziewczyną to będziesz sławną szmatą? Mylisz się, dziwką to ty pozostaniesz ale czy by na pewno jego?- zaśmiałam się zamykając z hukiem szafkę .
-Sama jesteś żałosną dziwką.- obok Corneli nie wiadomo skąd znaleźli się chłopacy z drużyny. Pomyśleć, że do nie dawna nasze relacje były dość dobre. Słowa z ust Maxa zabolały. Widziałam Mike'a jak przyglądał się całej sytuacji nie reagując, jedyne co zrobił to objął swoją "dziewczynę" w pasie. Poczułam dziwne ściśnięcie w podbrzuszu, a w ustach poczułam suchość.
-Dziwką czy nie, mam przynajmniej godność.- prychnęłam kpiąco, za raz po tym oddalając się od zbiegowiska.
-Wybacz złotko ale obelgi ze strony niższej kategorii nas nie interesują!
-Frajerzy!- zaśmiałam się, odwracając na moment i pokazując środkowe palce. Nie dałam po sobie poznać, że w ogóle mnie to w jakiś sposób obraziło.
-Suka.
-Dziwka
Słyszałam przekrzykujące się głosy, a każde słowo było skierowane w moją osobę.

***
Rosi zmusiła mnie do pozostania na kolejnych kilku lekcjach, a na co zgodziłam się nie chętnie. Po tym co wydarzyło się dzisiaj, podjęłam decyzję nieodwołalnie.
To co zrobili mocno mnie zabolało  i zapamiętam to na długo, ponieważ Mike doprowadził do tego sam najpierw mnie obrażając. Nie wiem dlaczego zgodziłam się na spędzenie z nim tego cholernego czasu. Dziś tego żałuję i jutro pewnie też, ale z pewnością już za nie długo nie będę musiała wysłuchiwać nikogo, a wszelakie problemy się skończą.
Ostatni dzwonek tego dnia, który po części mnie ucieszył, jednak z drugiej strony wiedziałam, że teraz czeka mnie decyzja której będę długo żałować. Pożegnałam się z Nicholasem, Rosi, Bryanem oraz Joshem, a wraz ze Stevenem, który postanowił mi potowarzyszyć  poszłam na trening. Tym razem nie przebierałam się w strój ani nie witałam z Alex i Jessi. Chciałam zakończyć to jak najszybciej. Zapukałam do drzwi trenera, gdy usłyszałam, że mogę wejść  nie pewnie zaczęłam stawiać kroki w jego stronę. Ręce trzęsły się, ponieważ nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę.
-Co się stało Leayno?- trener spojrzał na mnie badawczo.
-Tu mam kartkę o rezygnację z drużyny.- położyłam biały kwadracik na biurku mężczyzny. Popatrzył na mnie zdziwiony.
-Ale jak to? Co się dzieje?- wiedziałam, że będzie chciał wiedzieć.
-Nic takiego, po prostu siatkówka to nie moja bajka i tak naprawdę przestała mnie już interesować, przepraszam za kłopot.- mruknęłam spuszczając wzrok na podłogę.
-Leayna czy ty wiesz co robisz?- trener upewniał się czy nie podjęłam pochopnie decyzji.
-Tak trenerze. Do widzenia.- szybko wyszłam z pomieszczenia od razu napotykając zmartwiony wyraz twarzy Stivena. Objął mnie w opiekuńczym geście za co byłam mu wdzięczna. W takich momentach jak ten cieszyłam się z tego, iż mam tą garstkę przyjaciół.

~~Mike~~
Wbiegłem na sale gdzie było dziwnie cicho. Wszyscy  w osłupieniu słuchali słów trenera.
-Posłuchajcie mnie uważnie, za kilka dni będę zmuszony do ponownego zwołania naborów na jedno miejsce do drużyny żeńskiej.
-Ale dlaczego, przecież jest wystarczająca ilość.- odezwała się jedna z dziewczyn.
-Niestety ale jedna z zawodniczek wycofała się.- szepty między osobami stawały się głośniejsze.
-Kto?
-Leayna.- przełknąłem gulę i popatrzyłem po wszystkich. Faktycznie nie było jej tu, poczułem dziwną pustkę. Byłem zły, a jednocześnie smutny i zmartwiony tym dlaczego to zrobiła, przecież tyle godzin na nią poświęciłem. Najwidoczniej nie warto było, a mówi, że to ja się zmieniłem. Zachowała się nie fair wobec innych oraz mnie. Idiotka.

~~Harry~~
Byłem zmęczony ciągłym ganianiem za Ley i postaraniem się spokojnie z nią porozmawiać. Dziwne jest to, że mama nie wypowiada się na ten temat. Sam nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Gdy tylko brunetka wróciła do domu tego samego wieczoru gdy odbyła się nasza kłótnia nie chcąc wszczynać jej ponownie, odpuściłem sobie dalszą rozmowę. Jednak następnego dnia gdy Ley wróciła po szkole do domu była ewidentnie czymś przybita. Nie odpowiadała na moje pytania oraz patrzyła ciągle w jeden punkt. Wiedziałem, że tak dalej być nie może. Musiałem interweniować i to szybko.
Do kuchni weszła mama z papierami.
-Leayno, co tak wcześnie? Powinnaś wrócić dopiero za nie całe trzy godziny, czy coś się stało?- zagadała rodzicielka i w tym samym czasie siostra popatrzyła na nią ze znudzeniem.
-Czemu Cię to obchodzi?
-Ponieważ chcę odbudować nasze relacje.- w tym momencie zaprzestałem dalszego robienia obiadu. Przysłuchiwałem się z ciekawością prowadzonej przede mną rozmowie.
-Nie wydaje Ci się na nie za późno? Myślisz, że po słowach które do mnie mówiłaś będę chcieć odbudować tą relacje?- Ley podniosła się z siedzenia w jednej chwili rozbudzając się na nowo. W jej oczach widziałem ból, żal i cierpienie. Martwiłem się o nią, a informacje którymi się ze mną podzielono dawały mi dwuznaczne argumenty do działania.
Mama stała oszołomiona. Popatrzyła na mnie, a następnie ponownie na dziewczynę stojącą przed nią.
-To były nic nieznaczące słowa, a ty wzięłaś je na poważnie.- zaśmiała się, próbując rozluźnić atmosferę.
-Jakie słowa?- zainteresowałem się prowadzoną rozmową. Wytarłem dłonie brudne od ciasta do ścierki i podszedł bliżej nich.
Leayna wzięła swój plecak i szybko wyszła z kuchni zostawiając mnie sam na sam z mamą.
-Czy możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?- wiedziałem, że mama coś ukrywa. Sam nie wiem czy chciałem słuchać tego co mogłaby mi powiedzieć.
-Harry, to nic takiego. Przecież znasz Ley i dobrze wiesz, że ona dramatyzuje.- położyła swoją dłoń na moim ramieniu ewidentnie mnie zbywając. Od razu strzepałem jej rękę wychodząc z pomieszczenia. Musiałem się dowiedzieć teraz, w tym momencie co tu zaszło pod moją nieobecność.
Znam Ley i słowa mamy są mylne. Ona nigdy nie przesadza i nie dramatyzuje.
W kilka sekund pokonałem schody i stanąłem przed drzwiami do pokoju mojej siostry, po czym lekko zapukałem.
Usłyszałem ciche ,,Proszę" więc wszedłem. Leayna stała oparta o parapet okienny, więc nie widziałem jej twarzy.

~~Mike~~
Nie miałem ochoty na trening bez niej. Czułem, że po części to moja wina iż Ley zrezygnowała.
-Mike, bo zaraz siądziesz jako rezerwowy!-usłyszałem głos trenera. Nie miało to dla mnie już sensu. Chciałem aby te dwie godziny już minęły, ponieważ chciałem jeszcze dziś odwiedzić Ley i przeprosić za wszystko, ponieważ zrozumiałem jak źle postąpiłem. Byłem głupi odtrącając od siebie tą dziewczynę i zastępując ją kim innym.
Poczułem szarpnięcie za ramię, więc momentalnie się ocknąłem. Zobaczyłem obok siebie Petera.
-Stary, co jest?- pokręciłem głową, na znak, że to nic ważnego. Sam nie wiem co mnie podkusiło do szydzenia, obgadywania i kpienia z niej na każdym kroku. Tak strasznie tego żałuję.
To wszystko moja wina. Miałem obok siebie naprawdę zajebistą dziewczynę, a wybrałem sobie inną. Czułem jak poczucie winy zżera mnie od środka.

__________________________________________________________________________
Hej mordki. Ja wiem, że możecie mnie znienawidzić, nie lubić czy co tam chcecie sobie jeszcze a to, że przez długi czas nie było rozdziału. Czuję się z tym źle, ale już jest i teraz będę dodawać regularnie tylko, że co 2 tygodnie, ponieważ mam sporo materiału w szkole do tego dochodzą lekcje dodatkowe i wychodzi na to, że nawet piątek i sobotę mam zawaloną co mnie już kompletnie dobija :p
Martwi mnie, że nikt nie komentuje, a wyświetlenia spadają. Co się dzieje? Znów moje rozdziały są nudne i nie da się ich czytać? No zlitujcie się i nawet jeśli się wam nie podoba to proszę ale napiszcie mi to, ponieważ chcę wiedzieć.
Opowiadanie zmierza ku końcowi, a ja nadal mam dylemat jakie mam napisać zakończenie. Dlatego postanowiłam tą decyzję zostawić wam. Zajrzyjcie w prawą stronę i teraz jedź  w górę aż twoje oczy napotkają ankietę. To od ciebie zależy jakie zakończenie będzie. Każdy glosuje!!!!
Widzimy się za dwa tygodnie tj. 23 września.
W kolejnym rozdziale będzie się naprawdę działo, nie przegapcie  premiery ;)
Pa mordki 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz