piątek, 21 marca 2014

Rozdział 35

- Rozdział nie sprawdzony-
__________________________________________________________________________
Na szczęście złapałam się łóżka, dzięki czemu nie wywaliłam się na podłogę.No a Harry nie zauważył tego więc spokojnie go pożegnałam i poszłam w wyznaczony cel, którym była ubikacja.

NASTĘPNEGO DNIA,POPOŁUDNIU:

Wróciłam sobie do mojego przytulnego domku.
Tak, tak.Wypisali mnie już, bo uznali, że jeśli nic mi nie jest oprócz tej złamanej ręki to powinnam wrcac do domu.
Tak, powinnam. A to wszystko z tego względu, że rano poszłam do pana Jake.Czyli mojego lekaża prowadzącego i zaczęłam go wkurzać.
Mianowicie tym, iż nie potrafę usiedzieć w jednym miejscu i się mi nudzi.Uznał, że jest nadpobudliwym dzieckiem i nie dziwi  się, że złamałam tak poważnie rękę.
Oczywiście pytał się jak to się stało, na co ja opowiedziałam jakże ciekawą historyjkę.
No niestety załamał się jeszcze bardziej i postanowił, że lepiej jak sobie posiedzę w domu.
No nie obyło się bez tego iż powiedział jaka to ja jestem.
Zacytuje: Ma owsiki w dupie.
Na co ja się załamałam.
Miałam 15-nasto minutowy wykład o tym, że powinnam się zachowywać jak należy i robię siarę jemu jak i samej sobie.
Tsaa, bo on to był świętoszkiem.

Wszyscy siedzieli w salonie. Wpadłam do niego i przywitałam się z nimi, krótkim Cześć i po schodach wbiegłam do swego pokoju.
Napisałam do Josha, że stęskniłam się i że powinniśmy się spotkać.
Napisałam tez do Rosi, że wróciłam i niech oddzwoni jak będzie mieć czas.
Ostatnio Ros, jest zagoniona i nie mówi prawie, że nic innego jak o tym, że ma bardzo ważny projekt który zaważy na jej ocenach.
Nie czekałam długo na odpowiedź od Josha.
No pewnie.Czekam na ciebie kochana w parki.
Ps.Rosi jest z nami 

Wstałam z łóżka i zbiegłam na dół.
Już miałam wychodzić, gdy zatrzymał mnie głos mamy.
-Gdzie idziesz?
-Emm... spotkać się z przyjaciółmi.
-O której wrócisz?- jej ton był stanowczy.
-Nie wiem.- już otwierałam drzwi frontowe, gdy...
-Nigdzie nie idziesz do puki mi nie powiesz.
-No kurde.Nie wiem, za trzy godziny.
-Masz być.
Nawet się nie pożegnałam, tylko od razu wyszłam.
Jeśli Harry coś powiedział, to z pewnością ukatrupię jeszcze tego dnia.
W jakieś 10 min. doszłam na miejsce.
Przez ten jeden dzień chyba jednak dużo mnie ominęło.
Chodź może ja mam halucynację?
No ale chyba wzrok mnie jeszcze nie zawodzi.
Czy właśnie Rosi siedziała wtulona w ...Nicholas'a?
-Hej, czy ja czegoś nie wiem?
-Ley, ja i Ros jesteśmy razem.
-Gratulacje, ale ja tu czegoś nie rozumie. Przecież wy się tak nie lubieliście?
-No widzisz, ale przecież sama dobrze wiesz, że Ci dwoje mieli się od początku ku sobie, po mimo tych wszystkich wyzwisk.- powiedział Josh i w tym samym czasie obioł mnie ramieniem.
-No to my Was zostawimy.-powiedział i ruszyliśmy w drogę.
-Jak się czujesz?- zapytał.
-Dobrze.
-Mogę się podpisać na gipsie?
-No jasne!- uśmiechnęłam się - Ale nie mam orzy sobie żadnego markera czy coś.
-To nic. Ja mam.- zaśmiałam się, bo to dziwne.
-Trzymasz w swoich spodniach marker? Wiesz, normalne nastolatki noszą w kieszeniach komórki,a nie markery.
-A czy ja jestem normalny? A właśnie, ja nosze komórkę.- zaśmialiśmy się...

                                   ~~Z perspektywy Anne~~
Byłam zła na moją córkę. Jak mogła tak się zachowywać?! Takie zachowanie jest skandaliczne.
Wyciągnęłam od chłopaków jak zachowuje się Ley.
Jeśli dalej tak będzie, niestety ale długo tu nie pomieszka.
Nie po to pozwoliłam chłopakom, że mogą sprawować opiekę na Leayną, by ona teraz czuła swawole.
Powiedzieli mi to jak przychodziła późno i  jak Harry czuł od niej zapach nikotyny.
Jeśli moja córka pali, nie daruje sobie tego.
Chciałam dla niej dobrze ale najwidoczniej mi to nie wyszło.
Z nią trzeba stanowczo, bo inaczej nie da się z nią już potem rady.
Chce by była bezpieczna, ale i spokojna.
Gdy tylko Harry powiedział mi o tej nikotynie, moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a ciśnienie podniosło się o 150 stopni.
____________________________________________________________________________
Siemka :3
Od razu pisze- WIELKIE PRZEPRASZAM.
No ale szkoła. Nie miałam czasu przez wiele konkursów, które jeszcze się nie zakończyły, więc postaram się, lecz nie jestem pewna, być z wami.
Ten rozdział nie wyszedł mi zbytnio, c'nie? No ale decyzja należy do Was.
W NASTĘPNYM ROZDZIALE:
Postaram się, żeby działo się coś, co zamiesza w życiu Ley na długo.
Jak potoczy się jej historia?
Będzie dalej taka kolorowa, czy nadejdzie ból i cierpienie?
Albo po prostu Ley, zrozumie co jest dla niej najlepsze  lub zagłębi się jeszcze bardziej w swych problemach? A może przyjdą nowe?
Tego dowiesz się czytając następne rozdziały.
10 komentarzy---->Rozdział dodaje w środę.
5 komentarzy----->Rozdział dodaje w sobotę.

Jeśli ktoś by chciał kontak do mnie osobisty to pisać.
Tu macie link do mojego drugiego rozdziału, gdzie akcja się zaczyna--> KLIK

5 komentarzy:

  1. Jak zwykle zajebisty rozdział. Ciekawe co się stanie z Ley. Czekam na nexta .

    OdpowiedzUsuń
  2. dawaj następny! Zapraszam też do mnie:
    midnight-harrystyles-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń